DO J.O.KSIĘCIA ADAMA CZARTORYSKIEGO
Astra inclinant, non necessitant...
I
Że już rachunek z swego zdawam Słowa
(A nie każdemu ta nadeszła doba),
Czas jest - ażeby wstała pieśń orłowa...
Świat - niechaj zrobi z nią, co się podoba.
Ja wiem - że z pieśni mej odleci wiele,
Że odleciało i co dzień odlata,
Ale wiem także, że nieprzyjaciele
Sami - i wsteczne siły tego świata,
I ci, co na miast siadują popiele,
I ci, co w wieczność swego wierzą rodu –
Powtórzą pewny dźwięk... Mego rapsodu.
Są jedne słowa, co jak liście lecą,
Są drugie słowa, co jak gwiazdy świecą:
Te duch, a tamte czas nawiewa – lutnia
Strunami pada, jak deszcz-gwiazd złotemi,
Pomiędzy śmiercią, co żywot osmutnia,
A nad-żywotem z drugiej strony ziemi.
Toteż bolesne są śpiewaka drogi
I prawie nie ma takiego w historii,
Któremu świat by złote wzuł ostrogi,
Lamowy podał płaszcz jakiego Dorii,
Choć każdy falę poszlubował zdradną
I rzucił pierścień młodości swej - na dno...
To wiem - i nie dziś mówię - mniejsza o to...
II
………………………………………………
A teraz przyszedł czas, bym śpiewał Tobie,
Ojcze! - i arfę rad bym stawił złotą
Na onym wielkim, gdzie siadujesz, grobie...
I rad bym póty strun motał promieniem,
Ażby się tęcze na niebo wywiały,
Ażby się echa podziemnym sklepieniem
W chór niewidzialny zlały - zmartwychwstały!...
Niejeden stroił tak i dośpiewywał,
I odepchnięty poszedł, gdzie miliony...
A śmiech i rozum rytm jego rozrywał,
I pruł, i na krzyż parł rozramieniony.
Niejeden płytkim sądem podejrzywał,
Albo nie widział pieśni, już wcielonéj,
Albo jej grubo klął... wszelako stawy,
Które się w Imię Boże z-kościeliły,
Przetrwały wrzawę sławy i nie-sławy,
I są - i w muszkuł, i w drgające żyły,
I w rękawicę skóry rosnąć muszą,
Aż się to ramię kędyś spotka z duszą,
Cało-żywotem roz-śmieje człowieczem,
Krzyżem podeprze - i wymachnie mieczem!
Ta rzecz - to cięcie, czy to dobro-dziejstwo,
Z błogosławieństwem ze-źródlone Twojem,
Całego wieku łagodne pokojem;
To - będzie Twoje, Książę - Kołodziejstwo...
III
Sieroty! - ani, co Ojcostwo, wiemy,
Ani wysnować z siebie to możemy,
By w rzeczywistość dziejów zrosnąć całą.
Aerolitom podobni płomiennym,
Na konstelację zarobkujem stałą
Po jednym polu przyszłości - bezdennym.
Ile jest buntu co historii karta,
Tyle chorągwi i pancerza tyle,
Tyle Meduzy głowa rozpostarta
Na piersiach... toteż często żyjem chwilę!...
I - chwilę - bez łzy po niej...
...wszakże, ile
Jest, co historii karta, współ-uścisku,
Tego - nie znamy my, dzieci ucisku,
Tego nie znamy my, mgły na mogile...
Błąd, duch czy mocarz, co narody gniecie,
Gdyby opatrzył raz, ku czemu ma się,
I że gdy zdoła pokolenie trzecie
Oderwać z dziejów, rzucić o swym czasie,
To ono całość przyjąć musi na się...
- Nie już współ-udział, nie współ-odradzanie,
Lecz, jak węgielny kamień odrzucony,
Nowego gmachu wręcz od-budowanie
W kość nową, nowe wymiary i człony.
Tak człek, na wyspę pustą zaniesiony,
Z dnia na dzień walcząc o zdobycze nowe,
Ani spostrzega, jak zmienia osnowę,
Obyczaj - myśli kierunek - wspomnienia - -
- Na siłach własnych we wszystkim oparty,
Do węgielnego podobny kamienia,
Dwie tylko dziejów z sobą nosi karty:
Ramię - i niebios szerokie sklepienia!...
Wtedy, powraca duch do swej krynicy,
Do Chrystowego w historii zwycięstwa...
I wstają jacyś świeccy pustelnicy,
Pojęcia nowe godności i męstwa -
- Czas taki, niby Janus jest dwu-licy,
Sam zdradzający siebie... czas agonii,
Któremu imion dwa, na chrzcie ironii
Nadano: Przeszli i Przyszli Stoicy!...
IV
O! ileż wtedy Miłości potrzeba,
Żeby nie otruć się chlebem - dla chleba...
Ileż Mądrości, by pokus uniknąć,
I męstwa ile, by siebie odwyknąć...
V
Czas ten koniecznie jest anty-chrystowy,
Bo przez konieczność czas powraca w ducha,
Bez-historyczny i w kolorach płowy,
Bo nie dotyka, nie widzi - lecz słucha...
Ze sztuk muzyka jedna kwitnąć może,
Z literatury - nowiniarstwo dzienne,
Z życia - zmiękczałość w udanej pokorze,
Z myśli - widzenia-myśli, lecz pół-senne...
Czas ten jest onym, w którym zgotowano
Ucztę i posłów wyprawiono rano
Do najprzedniejszych w mieście potentatów.
Wszakże jednemu z nich znać o tym dano,
Gdy pięlęgnował swoje okna kwiatów,
Drugiemu, gdy się właśnie syn narodził,
Trzeciemu - kiedy najemniki godził...
Wraz one posły wyszli za opłotki
I na rozstajnych dróg poprzeczne szlaki
I zaprosili pielgrzymie sierotki,
Kaleki, dziady chrome - nieboraki...
- Ci więc, łakomie jedzą w głodzie swoim
I popijają - jak przystało to im.
To zaś dopóty trwa - aż powieść druga
Na końcu onej uczty nie zaświeci;
Powieść, co uczy: że był pewny sługa,
Któremu w zarząd Pan zostawił dzieci
I czeladź... w podróż sam jadąc daleką...
- I było dobrze w domu od dnia do dnia,
Choć Pan za siódmą gdzieś przestawał rzeką,
Aż nieobecność ta błysła jak zbrodnia.
- I rzekł on sługa w duchu: „Pan nie wróci."
I przestał na czas wydawać czeladzi,
Ale wytoczył wszystko wino z kadzi
I pił - i czeladź bił - - Tu, czas się króci...
Pan wraca - -
VI
...Dziejów mądre są ekwacje:
Na dnie ich leży Chrystusowe słowo,
Na szczycie On Sam z niewidzialną głową,
Pośrodku czasów krążą konstelacje
I harmoniami swymi w Epok kręgi
Niby tańczące wiążą się Potęgi...
-Co rzeczywistość, to świata-skończenie,
Co nie-użycie, to puste zwątpienie,
Co nad-użycie, to niedokończenie...
VII
Dziś, teraz, również koniec świata bliski.
Nie on ostatni koniec wszech-konieczny,
O którym żaden wyrosły z kołyski,
I żaden Anioł nie wie, i Syn-wieczny,
Jedno Ogromny Sam Jeden Jehowa;
- Lecz ten, o którym jest osobna mowa,
Że się z postaci-czasów poznać daje,
Jak deszcz i burzy woń, lub jasne maje...
Bo świat już kończył się po wiele razy,
Przemazywając skończone obrazy
Tej albo onej znów rzeczywistości,
Co wciąż toż samo wyraża, wciąż prościéj...
Któż ma to ciało, co przed lat dziesiątek?
A przecież każdy wita go znajomy
I mówi: „Tyś jest" - bo wieczny początek
Trwa w nim, choć w-cale zmienion gmach widomy.
- Taki to koniec świata w Europie,
Zdawałoby się, że jest niedaleki;
Każdy już naród stanął na okopie,
I kruchym szczudłem podparł się kaleki,
I patrzy sobie na żurawie loty,
Nadziei cichej pełen i tęsknoty...
VIII
Synów ma wielu, wielu, niewolnica,
Ale i Sarze błysła obietnica –
Izmael kona na puszczy z pragnienia,
Alić Pan źródło daje mu chłodzące –
Izaak miecz już czuje u ramienia,
Alić hamuje Pan ostrze błyszczące...
……………………………………….