w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

CZĘSTOCHOWSKIE WIERSZE

W Paryżu, w mieście francuskim, pisane,

a CzytelnikomWiarusa" przypisane,

na Nowy Rok 1851*

* Ten odsyłacz niech służy za przemowę: „głęboki myśliciel C. Norwid" przeniósłby nad ten tytuł civitas Vągrovicensis na wągrowieckim kapitolu. Tymczasem zaś z bruku paryskiego nie może niczym innym się wypłacić humorystyce powiatowej, która wielce mu miłą. Jeżeli co pomyślił kiedykolwiek, to jedną (pomyślaną jeszcze przed Chrześcijaństwem w pięknych Atenach) myśl: że tylko głupstwem swoim można ogólnej mądrości dopomagać; i tak np. gdyby się nie rozgawędził w felietonach, to, jak świadczy pióro wągrowieckie, nie podleciałoby ono tym lotem wielce ze wszech powiatów cało-ojczyzny wyglądanym. Ażeby się pióra, tym sposobem wszystkie razem wzbiwszy i zleciawszy, orłem nam w powietrzu zabłysnęły, co daj Boże i Przenajświętsza Panno, Amen... wiersz ten jest przypisany czytelnikomWiarusa", bo oni to żywym dziennika polskiego felietonem. - C.K.N.


Za siwymi wołami,

Za rogatymi,

Po mokrym lesie, z psami,

Z psami chadzam żółtymi.

Jeden zowie się Brysio,

A drugi, bury, Mysio,

A jest i suka w łaty,

Co po rżysku, po złotem

Szuka myszy kosmatej,

Kretów szuka pod płotem. ★


Tak ja chadzam od zorzy,

Kiedy koguty pieją

Na dzień, na dzionek Boży;

Wierzby we mgle bieleją


Jakby szare chmureczki,
I rosy drobne pacioreczki,

I niknące gwiazdeczki...

*

Bo nie jestem parobek,
Ale chłopiec dorobek:
Woły pasać wiem jako,
I grabić lada jako,
Grabić siano w kopy,

Znosić snopy!...


*

Sierpem jasnym w ząbeczki
Ani gładkimi cepy
Nie potrafię; bez sprzeczki
Łeb rozbiłbym w czerepy
Albo zaciął się w palec

I spadłby jak padalec.
*

Umiem kopać motyką,
I wykręcać fujary,
I lipowe drzeć łyko,
I spać w cieniu jak stary,
I ogień robić w lesie
W nocy, w nocy!
sowa dziwuje się
I wiatrowie głębocy,
Co dym niosą do góry
I składają na chmury.


*

Uczę się też czytania
I wiem, że O jak bania,
Lub jak koło u woza,
Że A jak szczyt u chaty,
Że I jak gibka łoza,
Że E jak dziad szczerbaty,
Że U jak wół rogaty
Albo jak przewrócona

Dua, gdy wyprzężona...

*

Wiem, że Bóg jest na niebie,
Co gospodarzy światem
I zna wszystko u Siebie,
I to, co drzewem, i co kwiatem,
I co dniem, i co nocą,

I jak gwiazdy się złocą...

*

I że myśli o chlebie
Dla wszystkiego na świecie,
A nie myśli dla Siebie!
I że urodził się jak dziecię
Najbiedniejsze w stajence,
Choć jest świata dziedzicem;
Że umarł za nas w męce
Na krzyżu, z bladym licem

I w koronie cierniowej.



Ach! włożyli go, płacząc,
Do czeluści grobowej,
Zamykając i znacząc;
Bo się bali, jak zbóje,

Czy kto ich nie szpieguje.

*

I tak trzy dni przeżyli
Ludzie źli, dawni Żydzi,
Myśląc, że się pozbyli
Tego, co wszystko widzi,
I że Boga zabili,
I że słońce zgasili,
I że nikt ich nie słyszy,
Że krew od nich nie cuchnie,
I że się to uciszy,

Że ta powieść nie gruchnie!

*

na trzeci dzień rano
Zadrżał kamień na grobie
I grzmot wielki słyszano,
I Bóg w żywej osobie
Wstał z chorągwią rozwianą,
Wstał w jasności słonecznej,
Od wszystkiego bezpieczny,
I przebite wzniósł dłonie,
I podarte wzniósł skronie,

I bok dzidą przeszyty.


I szedł w górę, w błękity,
Żeby ludzie widzieli,
Że nikt nie jest zabity,
Tylko ziemia go dzieli;
Tak, jak ziarno zasiane
W bruzdy, w groby orane,
Co odrasta znów kłosem,
kłos z wolna mężnieje
I obrasta włosem,

I siwieje, bieleje.

*

I człek taki kłos ścina,
I cepem go biczuje,
Bo to Boża spuścina
I to Bóg nam sprawuje,
Bo on myśli o chlebie

Dla wszystkiego, prócz Siebie.


*

O mój Boże! mój Boże!
Co nasiałeś tu duszek;
Kiedyś leżał w oborze,
Chwalił Ciebie pastuszek,

I jak dzisiaj, w niedzielę,
Kiedy ludzie w kościele,

Tak nie myślał o wołach,
Tylko odbiegł wszystkiego,
Rozkochał się w aniołach
I już nie chciał niczego!
I wesoło mu było,
Jakby napił się nieba,


Jakby mu się nakryło
Stół i dało się chleba
Z przenajzłotszej pszenicy,

W najpiękniejszej kaplicy!

*

Wedle krzyża jak biegę
Albo świętej figury,
Co wystaje na chmury,
To coś więcej postrzegę,
To coś we mnie się modli,
To coś dysze: „O Boże,
Tobie ręce przebodli,
A dosiewasz wciąż zboże!..."

I znów mówię: „O Boże!"

*

Bo jak człowiek zasieje,
To ma ino nadzieję,
Ale nie wie, co w roli
Ziarna one rozwija,
I dlaczego z fasoli
Nie wyrasta lilija,
Albo owies z pszenicy,

Albo róża z bylicy.

*

Tylko w swoim porządku,
Jak sobota po piątku,
Po sobocie niedziela,

Wszystko się tam z-kościela.



A to człowiek nie robi,

Tylko k'temu sposobi.

*

A czy wiecie, gdzie byłem,

Gdzie się tego uczyłem ?

*

A czy wiecie?... nie wiecie:
Częstochowskie ja dziecię,
Stamtąd idę piechotą,

Choć daleko, z ochotą!

*

Tam na desce złoconej
Jest bo obraz święcony
Matki Boskiej cudownéj,

Gdzie lud płacze wędrowny.

*

A ta deska skąd - wiecie ?
Oj, ze stołu, gdzie jadał
Nasz Pan Jezus, i siadał
Za tym stołem, tu, w świecie.
I to polskie króle
Przez armaty i kule,
Przez pogańskie pałasze

Tam przynieśli, jak nasze.


Tam też cuda się dzieją,
Tam też modlą się księża
I na modłach siwieją.
Tam jest wiele oręża,
Najostrzejszych pałaszy
I chorągwi tak wiele,
Że się wszystko przestraszy,
Co nie klęknie w kościele.
Tam jakby tysiące
Wojska, które jest śpiące
Pod kościołem głęboko,
Gdzie nikt dostać nie może,
Ani żadne ich oko

Nie dopatrzy, prócz Boże.

*

Tam zasiane kule
I mosiężne armaty,
I bogactwa w szkatule;
Ale nikt z nich bogaty,
Nikt wielmożny nie będzie,
Tylko taki, któremu
Nić się z nieba uprzędzie,
A nie spyta się: „Czemu?" -
Tylko pójdzie za nicią,
Ułowiony jak siecią,
I nie zerwie przędziwa,

I nie spląta ogniwa.

*

Taki w skałę przecieknie,
Gdzie złocisto i pięknie,


Gdzie jest dużo mieszkania
I śpiącego żołnierza
W żelazności ubrania;
Gdzie się jeden przymierza,
Jakby już miał wycelić,
Drugi jakby wystrzelić,
Trzeci jakby z pochewki
Szablę ciągnął, a czwarty
Jakby zdmuchał z panewki,

Piąty jakby strzegł warty.

*

To jest wszystko tam w głębi,
czuć chodząc po ziemi;
cię zgrucha, zgołębi
Skrucha łzami żywemi;
upadniesz kolanem,
Jakby drzewem złamanem,
I zanucisz: „O! Matko
Zbawiciela naszego,
Toć jest modlić się czego,

A modlim się tak rzadko!"

A to wszystko rycerstwo,
A to wszystko żołnierstwo,
Co śpi w głębi, to owe,
Co krew lało dla wiary,
Całe w sobie krzyżowe.
Jak zwinięte sztandary,
Każdy cicho leżący,
Każdy w sobie myślący...