[Z POWODU OPOWIADANIA «RÓD-CENCI»]
Czasem na te zjawiska uważam:
W „Gazecie Warszawskiej" z Rzymu czy nie z Rzymu rodzaj noweli -Ród-Cenci.
Wystaw sobie opisanie ścięcia Beatryksy Cenci i Matki jej, i roztrzaskanie głowy hrabiego Cenci, który nie - jak kobiety - toporem, ale obuchem był zdruzgotany, mazzolato - ułaskawienie młodego Bernarda Cenci za wymowną obroną słynnego prawnika u nóg Papieskich.
Opis trwa i trwa - tłum ludu czeka - autor opisuje krój sukni Beatryksy i amarantowe sznurki, które ciżmy jej niebieskie zawiązywały - a raczej, jak się zowie, buciki - wszystko opisuje się nadobnie i starannie jak na stole marmurowym, gdzie dysekują zwłoki, które już zwłokami nie są, ale trupem - i trupem nie są, ale kwasami, niedokwasami i solami, i powietrzami różnymi - tłum czeka - „doniczka z kwiatkiem spada z okna" na czerń pod mur domu z placu zaciśnioną...
I w tym wszystkim na boku postawiony jest Papież, o którym autor nic nie wyrokuje i nic nie mówi, mimo szczegółów sceny głównej, tylko od czasu do czasu napomyka, że podnosił rękę i dawał ofiarom rozgrzeszenie in articulo mortis.
I jakoby akordu spadek - i jakoby przygrywkę-zamieszcza autor ów gest Papieski i owe [in] articulo mortis. -
A portret Cenci przez Gwida namalowany, a Gwido jako kapturny z chóru pochodnię trzymający, a cała masa ludu, a wszystko i wszystko, okrorri stanowiska Papieskiego do rzeczy, opisane i opisane najopisaniejszym sposobem.
Co powiesz o tym?
Co to znaczy?
Kto tak światłem rzuca i w cieniu tak zostawia - czy myśli, że przeto nie widzi się, jeno jako on widzi?
Cóż bowiem znaczy, że ona dziewicza postać idzie pod wyrok Papieski głowę złotowłosą położyć i ucałować pierw rany Krucyfiksa, kiedy tam masa ludu stoi tak, jak autor kreślący dziś ów obraz--
Jakoż ja - czytając opisanie owe w dzienniku polskim 1860 roku, to jest w „Gazecie Warszawskiej" - bynajmniej nie jestem rozrzewniony; owszem, zatwardził mię ten opis, iż patrzeć mogę na tyle szczegółów tragicznej rzeczy tak uważnie.- i powiadam sobie:
„Zaiste! - oto szczęśliwa jest dziewica, która może ucałować rany Krucyfiksa i głowę rzucić pod topór, kiedy w całym ogromie publiczności ani jednego już rycerza nie ma, który by ją z rąk oprawców wydarł pięścią i kolanem, przed sądem błędnym zakrył geniuszu siłą, przed tym, co fatalnego być może w Papieżów władzy, zastawił tym, co ofiarnego każdy rycerski puklerz ma-który by czynem tych rzeczy dokonał, albo słowem ku nim zapalił, albo gestem je na tłum rzucił, albo zamordowany był, iż dopiąć mu sprawy tej nie dopuszczono."
Zaiste - w czasach takich szczęśliwa jest, która nie żyć może i, ucałowawszy drewniany krucyfiks, mieć in articulo mortis rozgrzeszenie.