w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

Z PAMIĘTNIKA


[O ZEMŚCIE]


niesprawiedliwościprawdyMiłość nie raduje się z , ale się weseli z .

I. Ad Corinth. XIII


Po pokoleniu, które wyszło w 1830 roku, a którego jeśli nie głównym, to jednym z najważniejszych czynników wewnętrznych był element wojskowy, widzimy już drugie pokolenie na pokucie wygnania. U pierwszego punktem wyjścia była ona przesławna przedrewolucyjna żołnierskość, a punktem dojścia ów heroizm, któremu współcześni dziś jesteśmy. Jenerałowie nasi i oficerowie na wygnaniu rycerzami zostali. Byli to pierw wojskowi świetnych pełni przymiotów i talentów (jak to znawcy sztuki utrzymują), ale od natury wojowniczego ducha w jenerale Chłopickim do natury potęgi, co sprawowała wątłym Bema ramieniem, jest jak od wojskowości do rycerstwa.

To, co - jak powszechnie utrzymują pisarze bezstronni - zacieśniało ruch i zamach pierwszego pokolenia, czyli położenie akcentu obowiązującego w arcyteorycznym przedsięwzięciu na żołnierskości tylko ścisłej; to, czego (jak świadczą) zbytek owdzie ruch i zamach zacieśniał, tego znowu zupełna nieobecność w pokoleniu drugim jest przyczyną nieorganiczności cechującej pokolenie obecne.

Tamto, niźli z żołnierstwa w święty przeszło heroizm, odkroplało na kraj jakby piany fenomenologicznych, że tak powiem, ducha swego zacierów. I upadał na przykład razu jednego on bladawy, lecz trzęsący iskrami aerolit Zawiszy, potem krwawy meteor Konarskiego, ciągnący za sobą włos złocisty pozbieranych promieni i zarzucający go na Sybir, czasem znowu piana dzienników, albo rosa poezji, albo mgły mistycznej płachta biała jak te, w których kolonie starożytne upowijały przenośne bóstwa swoje...

Pod tak zawichrzonym firmamentem pokolenie rosło, jak to mówią, „na Opatrzności Bożej", nauczone naprzód tradycyjnie nienawiści do Moskali i do profesorów cudzoziemców, potem literalnie miłości bliźniego w katechizmie najoficjalniej suchym. Od roku 1830 do czasów obecnych nie było ani jednego jeszcze księdza na pobojowisku tym szerokim i na tych Kościoła-okopach, które zowiemy Polską; księdza, mówię, który by pojęcie ofiary i męczeństwa od zamęczeń fatalnych śmiał wyróżnić ku użytkowi wiernych, pojęcie odwagi, tego Ducha Świętego daru, od świetnych zarysów nierozwagi, pojęcie tego, co Opatrznym, od tego, co fatalnym, który by rozpędzał tym sposobem mgły przed armatami, jak to czynił gorącością modlitwy ksiądz Kordecki na wałach Częstochowy.

Zaprawdę, one subtelności, które bym tu nazwał nasiennymi, nie scholastycznym tylko cyrklem, ale umiłowaniem gorącym krwi wylanej dawałyby się zrozumiewać i wyróżniać z użytkiem chrześcijaństwa. Wszakże po kilku tysiącach mordowanej i powywożonej młodzi polskiej w ciągu lat kilkunastu można się też było pod tym względem czegoś ważnego doczekać! Byli księża, dzielni patrioci, politycznie wmięszani w interes spisku lub powstania i przechowywania broni, albo i biskupi w hierarchicznych Kościoła kwestiach mężną wolą opierający się niekiedy, ale kwestia męczeństwa, która przez lat dwadzieścia wywłóczy wnętrzności młodzi polskiej poza granice ziem przez ludzi zamieszkałych na globie, nie znalazła dotychczas Justyna świętego przed najniższym imperatora urzędnikiem.*

Tak więc, gdyby się proces wytoczyło pojęciom nasiennym w pokoleniu, które drugą stanowi emigrację, pokazałoby się, że najpierwszym i węgielnym uczuciem i punktem wywodu zemsta jest. Słowa te: „z kości naszych powstaną mściciele” (a nie: zbawcy), przekroplały się w krew pokolenia, coraz nowym morderstwem podniecane. Po uczuciu zemsty, chociażby w piersiach tak skalistych jak Annibala piersi, następować musi osłabienie, bo nasienie zemsty liścia w sobie ani kwiatowego węzła nie ma, ani może dać drzewa z korzeniami, lecz wykorzenienie i perzynę.


* Pojęcia te do tyla pomięszane u nas, że słyszy się nawet arcyortodoksyjne usta twierdzące, to rozwłóczenie wnętrzności polskich po wszech-carstwa obszarzektóż wie?...(!!) – może opatrznym jest kierunkiem ku zawojowaniu dla chrześcijaństwa tego ogromu barbarzyńskiego społeczeństwa. Takiego ubeatyfikowania fatalności nie dopuścił się np. święty Justyn w apologii swojej do senatu rzymskiego... ani żaden z tych świętych, których imiona nosim, ani żadna z tych dziewic, które Dioklecjanowi wręcz mówiły, że jest zatraceniec i duch złego, że jednym słowem z diabła jest. Takież same ortodoksyjne usta, ubeatyfikowawszy wpierw fatalność, walczyć potem chcą z tym, co trującego i co fatalnego w niemieckiej filozofii!... toteż walczą skutecznie! C. K. N.


Wieszcze tacy i najzupełniejsi wajdeloci, jakim był na przykład Gustaw E. (bo mimo talentów poetyckich nie można by go nawet zwać poetą wedle europejskich wyobrażeń, dlatego w ciągłym był natchnieniu i pisywał niewiele, śpiewał raczej), wieszcze tacy, mówię, sterowali przyrodzonym narodowego ognia Zniczem. Gustaw Ehrenbergowi było na imię. Jakby sobowtórem był onego Gustawa z Mickiewicza, a mógł Annibala ogniem płonąć, boć miał blisko ducha dziewiczego, upiorzycę, przyrodną panny przez Cesarzewicza zamęczonej. Dziadów

To uczucie zemsty miało w sobie o tyle wartości nieśmiertelnej i chrześcijańskiego ognia, o ile jako w zemście na wrogu chrześcijaństwa miłość chrześcijańska tleć musiała; przecież poza tym ogniem (jak się rzekło) czynnej miłości chrześcijańskiej ognia w pobliżu się nie czuło, jedno teoretyczną katechizmu regułę. O ile zaś zemsta pierwszą była (lubo wartość jej powyżej określamy), toć w jednym z najczystszych ogni owych, w piersiach, mówię, Gustawa dostrzec można...

Gdziekolwiek wyrok carski nas zawlecze,

Oszukamy jego dumę;

Poniesiem z sobą prawa człowiecze,

Poniesiem wolności dżumę!!...

Boskość praw człowieczych i wolność, jako annibaliczny wybieg i jak dżuma dla nieprzyjaciela ludzkości, a nie jako uolbrzymienie i uskrzydlenie przyjaciół ludzkości, a nie jako namaszczenie Chrystusowego żołnierstwa i ran wreszcie balsam życiodajny - przedstawiają się naprzód wyobraźni.

Nie krytykuję ja relikwii, wykazuję, owszem, czemu zemsty kapłanowie święty mieli ogień i o ile świętym musiał być przy udziale dość skąpym albo świętokradzko oschłym obskurantyzmie ze strony piastunów świętszej iskry! Niepodniesienie zamęczeń do godności męczeństw, zaciętości do stałości, coraz będzie wyraźniej wyiskrzać się skargą historyczną na krwawym lat onych firmamencie.

A i dziś tam, w murach szkół tych samych, młodsi nasi bracia serca mają!

*

Im się człowiek głębiej w wagę słowa i wcielania jego dramat wpatrzy, tym straszniej jest pióro wziąść do ręki...