w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

myśli i woli w zaprzecznych warunkach historycznych, nie domniemywając się, bez-religijnie serce moje pokłaniało się starożytnemu Fatum...

E*** cygara popiół strząsał tymczasem w lagunę - przepływaliśmy około placu Świętego Marka - słyszeliśmy bęben piechoty tyrolskiej występującej na jakiś wojskowy przegląd - i płynęliśmy dalej...

Jakże wiele tam i naokoło odmieniło się odtąd w Europie?!...

*:i i

-Gdy płyną łzy, chustką je ocierają,

Gdy krew płynie, z gąbkami pośpieszają,

Ale gdy duch - sączy się pod uciskiem,

Nie nadbiegną pierwej z ręką szczerą,

sam to Bóg - otrze piorunów błyskiem.

Wtedy dopiero!!...

(z mojego Album)

*

Obraz temu przeciwny przedstawowali moim oczom inni moi znajomi z tychże czasów. A byli to Banowie-kroaccy, szlachcice montenegryjscy, możni bośniaccy i inni ze Słowieńszczyzny Południowej ludzie szlachetni, których służba we świetnych strojach, bogato i poniekąd zbytecznie uzbro­jona, snuła się w przedsionkach hotelu, gdzie mieszkałem, serdeczne dla mnie odwiedziny swych zapowiadając panów.

Mężowie ci nie mieli, jak wenecki hrabia E***, tej na pozór beznamięt-nej-ufności w przyszłość historii - owszem5 homeryczna jakaś żądność do czynu znamienowała każde ich wyrażenie o obecnym stanie Europy i kra­jów im właściwych. Uważałem rzecz dziwną, że im młodszy jest lud, tym bez-oględniej, i nieledwie rzekłbym, że tym nieobyczajniej kocha się w Matce swej, w Ojczyźnie! - w onej, którą - myślę - że kochać na­leży się powinnie i synowsko, stale, ciągle, czynnie, obowiązkowo i istotnie!... ale w której się kochać??!!... to albo jest potwornością uczucia, albo absolutnym niebyłej jeszcze historii Ludzkości początkowaniem.

Szlachetni ci i młodzi Słowianie południowi przedstawowali oczom moim obraz nieustannego zamachu na odmłodzenie całego świata i zapowiedze-nie Ery nowej z tej jedynie przyczyny, takowa byłaby ich osobistą Erą... atoli Era-osobista - era, że tak się wyrażę, biografijna, czyliżby w czym­kolwiek historię odmieniła?!...


Narcyz, patrząc w siebie przyjemnie:

Zważ! - wyzywał - obcy człowiecze!

Cóż nad Grecję?! (bo cóż nade mnie?)" -

Alić Echo jemu odrzecze:



Te zwierciadła wód i te jezioro,

I te safirowych głębie stoków -

Niekoniecznie z Grecji źródło biorą

Lecz ze światła, chmur, i z obłoków...

Twoja postać, zważ, ile drżąca?

Lubo pozierasz w wody czyste -

Zwierciadlanność pochodzi z słońca,

Jedynie dno - stale ojczyste.-"

(z mojego Album)

II


Czy przypadki - o których rubaszne naucza przysłowie, żepo ludziach chodzą" - mają swoje istnienie rzeczywiste, czyli względem nas jakoby dramatycznym złudzeniem? Pytanie, którego zaspokoić ostatecznie nie przedsiębiorąc, nie jest mnie jednakże całkiem ciemne.

Człowiek zawsze miał poczucie prawomocnego bytu normalnie jemu na­leżnego, a przeto i wyjątków od tegoż, czyli wydarzeń. Owszem, wysilał się on zawsze podejmować przypadki, rozumieć je i - jeżeli nie wolą czynu, to uczucia stałością albo zgłębianiem przyczyn - panować nad wydarzeniami. Błędny rycerz, a potem awanturnik, z wyjątków stałą istotę bytu czynią, lecz i najakuratniej u-regulowany biuralista, którego dni zdają się być nie­zmienną potocznością atomów klapsydry, niekoniecznie co dnia i tak samo wydziela czynną swą energię, ani też same dla niej bodźce spotyka.

Przypadek zrządził, we wigilię pełnoletniości mojej (i o której bynaj­mniej nie myśliłem) zniepokoiła mnie bezsenność... czytać, myśleć nie mogłem - marzyć wstręt miałem. Zarzuciłem na siebie ubranie i wyszedłem...

Gdy mówi się w Wenecji: „wyszedłem", ogranicza się przez to samo widnokrąg. Domyśleć się łatwo, miałem przed sobą rozesłane płaskim kamieniem dwa place, z góry i naokoło słony powiew lagun


[Tu rękopis się urywa.]