w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

W ROCZNICĘ POWSTANIA STYCZNIOWEGO

[MOWA WYGŁOSZONA 22 STYCZNIA 1875 R.

W CZYTELNI POLSKIEJ W PARYŻU]

Szanowne Panie, Panowie i Koledzy!

Publiczny mówca a brak publicznego życia do siebie w stosunku naturalnie ironicznym: czyli że pierwszy nie zawsze zdolnym jest zakryć brak drugiego i niekoniecznie czynić to powinien.

Gdzie jest publiczne życie, tam obchód rocznic pełni się nieledwie przez obecność osób zgromadzonych, i niekiedy sam gest zastępuje myśl albo wyrażenie. Niejednego walecznika pogrzeb najwymowniejszy zyskiwał rozgłos nie z ust namyślonego mówcy, ale przez pobrzmienie głuche tępo uderzanego bębna, lub przez kilka wystrzałów karabinowych nad poruszonym piaskiem... I to tak dalece bywa dostatecznym, że niesłuszna coś więcej dopowiedzieć...

Atoli zupełnie jest inaczej, skoro brak życia publicznego odejmie społeczeństwu wszelkie uzewnętrznienie, wtedy albowiem nic nie dodawa głosowi mówcy, a wszystkiego odeń wygląda. Jest on bez wtóru, jest bez dopełnień chóralnych i tym więcej na samej się musi pewnikowej opierać prawdzie.

Co więcej, nie mniemam, aby jakiegokolwiek ostatniego z rzędu powstania rocznica być mogła w zupełnym onejże znaczeniu. Owszem, myślę, każde z rzędu powstanie - a w sprawie zacnej i obowiązującej nie ma archeologicznej rocznicy - jest w zasadzie trwającym i ma tylko swoje periody. Jakoż - dlatego właśnie wydarza się, obchody mające za przedmiot żywe wydarzenia bywają tam i ówdzie niedopuszczanymi albo pozbawionymi całkowitego swojego rozwinięcia. Gdy tymczasem obchód np. zburzenia Troi nawet i pod Iwana Groźnego berłem mógłby pewną cieszyć się jawnością! To zaś, ze samej natury rzeczy pochodzi, nie tylko że dziwić nikogo nie powinno, ale owszem podnoszącemu głos publiczny na obchodzie takowym dziwiłbym się raczej, gdyby tego na względzie nie miał.

On podjąć nareszcie i to powinien, - w odniesieniu do powstania 1863 r. mówiąc - niepodobna jest o całej nie mówić Europie. Treść, którą (często głos w Paryżu podnosząc) pomijałem nie dla jakich oględności subtelnych, ale przez nierozłączną od wszelkiego nieszczęścia narodowego dumę - tak jest, mówię: dumę - zalecającą więcej samemu sobie niżeli obcym przypisywać... Wszelako te na czasie ostatnie polskie powstanie jeżeli się europejską-polityczną nie stało sprawą, to niezawodnie ma doniosły fenomenologicznie charakter europejski. Jest ono bowiem kolosalnym dowodem, co? jak? ile? z każdego zagładzanego w Europie narodu ostatecznie i nieledwie antropologicznie pozostawa.

Treść, zaiste, niesłychanie ważna i kodyfikującym interesa Europy konferencjom lub kongresom zalecająca się ze samej swojej natury rzeczy.

Jakkolwiek albowiem zagładzanie narodów rozlicznymi sposoby i nie od małego czasu praktykowanym bywało, jednakowoż ta umiejętność bardzo częściowe dotąd uzyskiwała powodzenie i, nie stawszy się dotąd modą pełną, pozostaje jeszcze w dzieciństwie. Gdy tymczasem sztuka wybijania się na rozumną wolność (choćbym nawet kolosalne Stany Zjednoczone Amerykańskie pominął) w samej naszej starej Europie wielokrotnym dojrzała już skutkiem. Włochy same gdyby się przemilczyło, istnieją przecież: Belgia, Holandia, Grecja, nawet poniekąd i Węgry.. .

Mamy przeto istotnie do czynienia z przeciwnictwem cale nie udowodnionym, z metodą niepełną i żadnego za sobą patentu historycznego dotąd nie mającą... z urojeniem! - jakkolwiek bądź bolesnym i tragicznym, ale niezawodnie że z urojeniem, nie uzasadnionym na żadnym historycznym dopełnieniu. I jeżeli monarcha jeden pospiesznie rzucił raz słowo zagładzanemu narodowi, mówiąc: to historia słowa te z najbezstronniejszym spokojem autorowi onychże powraca. „pas des ręves" -

Jakże to więc być może - zapowie kto - ażeby nieuzasadnione jedno urojenie tyle istotnego za sobą zła pociągnęło?... jeden błąd ażeby trwał tak długo? - azali nie mamy dostojniejszych niż kiedykolwiek organów światła we wieku obecnym? - a cóż prasa i umysłowe prace!"

Każdowzględnie na to odpowiedzieć byłoby zbyt długą rzeczą na tym miejscu, i teraz, atoli uwagę waszą zwrócę, że jeżeli w niesłychanej mnogości publikują się wszelakie misteria: etc. - to jeszcze nie widzieliśmy dotychczas, ażeby rozgłośną się gdziekolwiek ucieszyły publikacją! Pono nawet w świątyniach, jarzącym upromienionych światłem, zaułek najwięcej w cieniu pogrążony jest właśnie pod mównicą... Lecz ziemi okrągłość i cudowny jej obrót czynią, że przeciwko słonecznemu światłu żadne miejsce długo cieniem oprzeć się nie potrafiło. Mystères de Londres, Mystères męme des sociétés secrètes les Mystères de la Presse et les Mystères des librairies

Jeżeli wyrazy naród i narodowość bywały, że tak powiem, nieskromnie nadużywanymi i kreślonymi lekko, to i wyraz Europa u publicystów spółczesnych niezupełnie ze znajomością rzeczy powtarzanym spotyka się. Z wyjątkiem albowiem (dla samej przyzwoitości zastrzeżonym) mało który dziennikarz, innych świata części dotknąwszy, postarał się wyróżnić właściwości znamionujące kardynalnie Europę i Europejskość. Europa może łatwo znajdować się pod wpływem błędu i urojenia, dla tej pięknej właśnie przyczyny, że ona tylko jedna ze wszystkich świata części może być pod wpływem ogarniającego wszystkich natchnienia i zapału! Tylko ona jedna jest tak szlachetna i tak lekka...

Za dni pierwszych rozbioru Polski Europa wyrazu stanowczego na sprawę nie miała - następnie dostrzegła, że to był błąd; następnie, że błąd wielki, europejski, kardynalny; nareszcie porwała się za włosy i zawołała, że to zbrodnia!...

I - jak Szekspirowska słynna niewieścia postać - poczęła ocierać blade ręce swoje z plamek krwawych, niestety przy arcyksiężycowym blasku publicystyki bieżącej i dziennikarstwa, które wielce sobie w romantycznych lubuje półcieniach.

Jeden z pełnomocników powstania, którego obecny obchodzimy period, człowiek ze wszech miar niepospolity, ś.p. Roger hr. Raczyński, w języku francuskim orzekł: „la meilleure chose pour dépopulariser une question est d'en parler souvent et hardiment et ne la jamais étudier".

Słowa, które i w języku polskim wybrzmieć należałoby często nie bez korzyści - zwłaszcza skoro się jest pamiętnym na właśnie i taką Europę, w jakowej zarządzenia najwyższe zakreśliły nam istnieć i działać. Nieprzyjaciel nasz najusilniejszy, albowiem ciągle działający - to jest: odjęcie zupełne wszelkiego publicznego bytu i zapełnienie takowego ironią z niestateczności opinii europejskiej pochodzącą - nieprzyjaciel, który tylu już wygnańców istotnie pożarł, moralnie starł lub do rzeczywistego samobójstwa dowiódł, jak Sfinks Tebański, nieprzyjaciel ten i takowy, coraz więcej rozczarowania z mętów epoki dolewać umiejący w czarę żywota, niczym! - oprócz dostałej wiedzy i oprócz ostatecznego wysokiej prawdy rozumienia - ani się oddalić dawa, ani uskromić. Zniechęcenia dochodzą częstotliwie do zaprzania się wszelkiego publicznego i ojczystego interesu, i to nieraz u mężów, którzy niedawno temu czynnikowi bywali najgorętszymi...

A Wątpię bardzo, azali publicznie oddał wam kto - Szanowni Panowie i Koledzy! - sprawiedliwość i podziękę za zebranie nieco żywiołów publicznych pod ochroną Czytelni Polskiej skupiających się - za to zgromadzenie oto kilku pism periodycznych polskich, jakkolwiek nie najwięcej ze siebie dawających, ale - już przez samych onychże zbliżenie razem - rzucających światło na rzecz ojczystą... Bezchętność albowiem ogólnie ma to szczególnego do siebie, zarówno dla żywiołów przyjaznych i nieprzyjaznych bywa niesłuszną, poddawając wszystko dopuszczeniu jakowej fatalności, jedynie sprawę polską w Europie utrapiającej.

I zdawać by się mogło, jakby czas ten, przecież wczorajszy, kiedy ogół publicystyki europejskiej zajmował się powstaniem polskim, wcale nie istniał; czas, około którego hr. Montalembert do Poznania jeździł, aby usłyszeć śpiewaną w katedrze i (leżące u mnie dziś na stole) ofiarował mi dziełko swoje kiedy margrabia de Noailles uczył się po polsku, a Delaroche [Horacy] się nauczył tej mowy; kiedy hrabia Young de Blankenheim, baron de la Tour, margrabia de Choiseul i inni ponieśli szpady swoje w szeregi polskie; czas, w którym zaczerniało całe niewieście plemię żałobami, częstotliwie powodu innego nad konieczność mody nie znające... Jak gdyby wszystko to było lekkością, przypadkowością, kaprysem i odmiennością... a to jest - jakkolwiek błędny płomyk, lecz z wielkiego, lecz ze świętego ognia i samej tylko matce naszej Europie właściwego. Bogu-Rodzicę Naród w żałobie;

Rzeczy te i siły (bo to bywają siły), ażeby na razie we właściwej je postawić mierze, prawomocnie przyjąć lub zaufać, uznać albo pominąć? - nie wystarcza zaprawdę ani takt osobisty, ani sama miłość sprawy własnej, lecz trzeba jeszcze nadto wejrzeć w archiwa spraw bieżących i rozeznać źródła tych pozornie się przedstawiających omylności. Tym to celem niechaj mnie będzie wolno cofnąć się o lat kilkadziesiąt na tenże sam pas Europy Wschodniej, gdzie pośrodkuje Polska.

Lat kilkadziesiąt temu zagaiła się na całej Europie taka nadzwyczajna czynność i tak bezinteresowny zapał, jakich dzieje tej części świata od czasu krucjat nie pomną. Ścisła to jest prawda, lubo świadkowie tej sprawy - to jest: wywalczania się spółczesnej Grecji - żyjący do dziś, niekoniecznie może uwagę na to zwrócili, że tylko krucjaty, i one to jedne i jedyne z całej Europy dziejów, podobnym i równym świecą zapałem. Starzec, niewiasta i dziecię - ludzie salonów i fabryk - możni i ubodzy - ukształceni i niewiele świadomi - mężowie polityczni, kancelarie i gabinety panujących, tak jak pospolite zbiorowiska... wszystko... zupełnie wszystko, słało Grecji najbezinteresowniejsze uczucia, pieśni, złoto, wyjątkowych ludzi i wolność.

Tej wszelako Grecji, którą wywalczało się, nikt nie znał, starożytną zaś tak mało i wątpliwie, że to dziś zaledwo odmierzyć ściśle bylibyśmy w możności. Wprawdzie, skoro Mahomet II wziął Ateny, wygnańcy konstantynopolitańscy nauczali nieco języka i umiejętności greckiej, propaganda ta jednak wśród feudalnego stanu rzeczy na arcyszczupłej ograniczała się liczbie ludzi naukom poświęconych. Podróżników dosyć nie mogło być, cały albowiem Wschód był nieprzystępnym dla chrześcijan... Rzecz szczególna! nawet za dni najświetniejszych dla sztuk i umiejętności, gdy papieże i książęta naznaczali odkopaliska starożytne do Hiszpanii i Egiptu, a Rafael i cała jego estetyczna społeczność kwitły, właśnie nawet i wtedy - któż by uwierzył?! - Grecja pozostawała na ustroni!

Określając rzeczy tak, jak one istotnie miały miejsce - słusznie powiedzieć można, cały ten szlachetny ogół Europy, który się tak istotnie i tak patetycznie za Grecją porwał i ujął, zupełnie nie znał jej spółczesnej, ze starożytnej zaś znał rapsodów parę Homera i kilka kart Plutarcha!... (Dwóch, trzech może ludzi, z których pierwszym był Byron, nie odmieniają historycznej charakterystyki ogółu, z milionów jedną poruszonych myślą złożonego.)

Europa względem sprawy greckiej, zaiste, podobna była do tych wielkich artystów w kwiecie geniuszu, którym wydarza się dokonywać arcydzieła nieśmiertelne, przy braku dostatecznej wiedzy tego, co czynią... Ona jedna (ze wszystkich świata części) ma ten piękny, ten wielki i niebezpieczny dar wewnętrzny i godną poznania i uznania potrzebę serca.

Grecy ze swej strony odpowiedzieli najzupełniej tak przewidzianemu i upostaciowanemu naprzód obrazowi, który zamierzyła sobie Europa. Atletyczny heroizm ich i przywódców ruchu tego wyrównał lub przeszedł gesta starożytne. Śmierć Botzarisa, upadek Missolunghi, rzeź w Chio i łuny pożarów Kanarisa.

Alić, skoro lat upłynęło kilka i uzasadniać się rozpoczął spokój interesów i umysłów, skoro zakwitł handel, a parostatki rozpoczęły wyswobodzoną Grecję zbliżać do środka Europy - podróżnicy, ze wszech stron napłynąwszy, na ambasadach nowo-uwierzytelnionych oparci i swobodnie zdania wyrażający swoje, zawołali nagle całym Europy głosem: „Otóż i końcem-końców owa okrzyczana a wyswobodzona Grecja! Gdzież rolnictwo jej, zaledwie do dzikich podobne pejzażów!... Gdzież powozowe drogi i mosty na rzekach? - gdzie najmniej wyszukane fabryki?... gdzież słynni artyści w ojczyźnie Fidiasa i Iktinusa?... flota tejże i armia jakąż siłę stanowią? finanse czyż na stopie mającej wagę? procenty pożyczek czyliż opłacane regularnie?... czemu i skąd ciągłe wieści o rozbojach podróżnych? a administracja i policja czyż zarówno skromne, jak czuwające!..."

I oto nagle i naraz wszystko, co naprzód było zawierzone, i wszystko, co pożyczonym było Grecji, odwołała na powrót ironia następstw, równie hojna, jak hojnym był współ-czujący sprawę zapał...

Rzeczy te odwzorowując na faktach ściśle z historii branych, a poniekąd początek dających dalszym powstaniom polskim, wypowiedzieć dosyć nie potrafię, jak dalece należy rozeznawać istotę treści pod wyrazami: „europejska sympatia - wywalczająca się narodowość - zapał ogólny - heroizm i poświęcenie się". Grecy albowiem od początku swego okazali zarówno stare dzielności, półboskimi nacechowane promieniami, i zarówno to wszystko, co długi niebyt historyczny ludom narzuca: dezercje, przedajność, zemsta na niewinnych i jeńcach, tyrania narzuconego przekonania. Nieposłuszeństwo, lekceważenie się wzajemne wodzów, ich niestatek szły na równi ze zupełnie podobnym wielkiemu Homerowi patetyzmem i obok poważnych kart Plutarcha obrały miejsce, zalecając jakoby tym sposobem dla pokoleń następnych nie tylko wielki i plastyczny starożytnych mężów heroizm, ale i siłę potocznego a ustawnego trwania, która upowodowała się przez samą ciągłość i następstwo rozwoju rzeczy ludzkiej, a dla starożytnego świata rzeczy sporadycznej i niejako fatalnej... Zalecając, zdaje się, i jeszcze odważną przytomność, z całkowitego prawdy historycznej czytania pochodzącą, której myśl brzmi w ostatnich słowach wielkiego męża Grecji nowej, Marka Botzarisa:


TESTAMENT

Według nowo-greckiej ludowej pieśni

Tam, ku łąkom, trzy ptaki zleciało,

Od wieczora jęcząc, a z jutrznią mówiąc:

Dziatwo! Turecki Skodrasu gubernator

Idzie na was z dużymi siłami

Ma ze sobą Tszeladima-Beja,

Niagijafa i regenta Nikotheja..."

I spełniło się (jak rzekła ptaków wieszczba) –

Skodras pismo śle do naczelników:

Poddawajcie się! wam ja przebaczę,

Tylko związanego żywcem Marka Botzaris

Chcę mieć, bym go tak posłał cesarzowi

Do Carogrodu!"

Na wieść Markos potarł wąs i rzecze z cicha

Do Bejkos-Lampros, kapitana Sulijotów:

Lampros! wiarę zbierz - weź celnych palikarów

Ruszymy wieczorem w parów Etolski."

I pieszo sam ku górnym dotarł łąkom.

Tam, gdy ludzi w falangę zwarł, zawoła:

Pierś w pierś mierzyć się trudno ze Skodrasem,

Raczej ciosem go ubiec bezprzykładnym

Zaleca się - bo mała nas garstka!..."

I dwustu wziąwszy mężów z dwóchset szablami

Na obóz wpadł - dwanaście set luda położył,

Rannych w okrągłą nie kładąc liczbę...

Alić jeden Latyńczyk (bogdaj nie miał ramienia!)

Śmiertelnym ciosem rani Botzarisa w głowę...

Nadbiegaj, Konstanty! bracie mój, krzycz! niech nie zatrzymują bitwy...

Dla jednego zgonu, dla zgonu mego... niech dziś zaniechają mnie Sulioty...

(Toć cała po mnie z czasem zapłacze Grecyja...)

Wy prowadźcie walkę - a ty do żony tylko pisz,

Do nieszczęśliwej żony mojej w Ankonie -

We francuskim kraju - niech się i ona nie kłopocze,

Niech o niczym nie myśli, prócz o synku...

Prócz o synku, i aby się wyuczył bystro czytać!"

Te to właśnieczytanie", zalecane słowami wielkiego patrioty jako testament, miałem na względzie - dla nas, wybijających się...