W ODPOWIEDZI NA DZIEWIĄTY «LIST Z POZNANIA»
Muszę też do Listów z Poznania list napisać stylem „smaku zdrowego", który byłby arcypożądanym przy tylu rzeczach mało smacznych lub trucizną zaprawnych - albo zieloną zaszłych pleśnią, albo barwy nijakiej... Przy tylu rzeczach, mówię, smutnych, w jakie obfitują czasy te. W listach onych, zaprawdę daje się uczuć powiew zdrowia i miłości, i życia - skąd bardzo słusznie orzekają o literaturze poza krajem, że niejedność myśli i obrazów, i słów samych użycie niestosowne gałąź oną cechuje. Tylko się pisarz w jednym myli, to jest, iż zowie manieryzmem usychanie i boleść.
Manieryzm bowiem jest oschłością, a oschłość nie jest usychaniem. Manieryzm kłamanym życiem jest i ma barwę zieloną, jak skręcone wiatrem drzewo młode wewnątrz próżne żywota, kiedy usychanie jest, przeciwnie, harmonijnym przejściem z życia w proch. Ruisdala na przykład krajobrazy często utraciłyby niezmiernie, gdyby kto pozwolił sobie odjąć z grupy drzew nad strumieniem kilka suchych gałęzi zachodnim słońcem ozłoconych. Owóż, co innego jest uschnięcie, a co innego oschłość.
Manieryzmem jeszcze jest to wszystko, cokolwiek bądź dla sztuk w Polsce czynią obywatele zasłużeni i utalentowane nawet pióra przez Listy z Poznania cytowane. Bo w tym wszystkim nie ma najmniejszego dla sztuk zamiłowania, i jak pan Rastawiecki albo Kraszewski wam ogłosi życia rzeźbiarzy naszych, malarzy i sztycharzy, to się o tym najlepiej przekonacie. Będzie to dowodem najjaśniejszym, że społeczeństwo polskie nie policzyło do swych potrzeb umiejętności tak zbytkowych. Wit Stos osiądzie w Norymberdze i Bawarczycy go zabiorą. Chodowiecki w Berlinie, a w Amsterdamie Płoński. Falk się będzie Polonus podpisywał, żeby go potem kto odszukał i do ojczyzny przeniósł. O wielkich mówię to artystach, a cóż by dopiero przyszło dodać o usposobieniach mniej genialnych.
Więc po co kłamać już przed sobą - albo talmudyzmem to nazywać, co opiewa Psalmista?
·
A gdy nas tam pytali... mówiąc - śpiewajcie nam pieśń z pieśni Syjońskich -Odpowiedzieliśmy: Jakoż mamy śpiewać pieśń Pańską w ziemi cudzoziemców? Jeśliże cię zapomnę, o Jeruzalemie! niech zapomni sama siebie prawica moja.
Bo nie bez pewnej znajomości powiadam wam, że sztuka sztucznymi sposoby się nie stawia i że jeszcze dotąd nie ma sztuki utworzenia sztuki. Piękne albowiem jest rumieńcem i jest jakoby barwą dobra - i jest jakoby tym rumieńcem, który wyrzuca na twarz serce niewidzialnie w sobie poruszone. Rumieńca takiego nikt nie skłamie, albowiem związany jest z zupełnym ciała i ducha całokształtem.
Ja wam powiem, co jest sztukmistrz w Polsce, i zobaczycie, że Kraszewski, który dobrze potrafi to zrozumieć, w tymże duchu wam powie.
Oto macie horoskop:
Urodzi się bardzo słabowitym, ale tego lekarze nie przyznają - będzie ślepł kilka razy, ale okulista mu zaręczy, że ma oczy dziwnie doskonałe - będzie potem kilka lat pracował, a sztukmistrze epoki nie odmówią zdania pochlebnego. Będzie, jednym słowem, po polsku (i jasno) mówiąc, konał, ale nic nie wykona. Jeżeli mu polecą stawiać pomnik, to na miejscu, gdzie bomby padać mają-jeśli fresk, to na ścianach, które łuna ozłoci, i rozryją kar-tacze nieprzyjaciół. Michała Anioła więc pokocha za to, że bronił miasta swego, a był rzeźbiarzem i malarzem, i architekta, i żołnierzem, i poetą bardzo znakomitym. Celliniego pokocha za to, że dowodził artylerią i o sobie (!) wielki tom napisał - pokocha wielu, wielu zmarłych, albowiem żywym jest niemiłe suchotnika oblicze, z powodu iż nie dosyć zastanawiali się nad myślą, którą powyżej napomknąłem, o Ruisdalu mówiąc. Z tych żywiołów, w następstwie, obudzi się w nim miłość wielka do Pigmaliona mitu, który nie z posągów życie brał, ale ognia iskrą je ożywiał, tak iż z miejsca wstawały w całym ideału majestacie... I to, co o Grecji Byron mówi na początku Korsarza, do uśpionej ją zgonem porównywając dziewki, posągowo na łożu osłoniętej, to mu się zbrata z narodowym o ojczyźnie wspomnieniem. I choćby chciał pisać najrozsądniej - stylem smaku zdrowego - choćby do „Gazety Polskiej" list-choćby z Poznania datowany, to skończy go w myśli tak jak W.: „Jeżeli tymczasem do Węgrów nie przystanę, może się zobaczymy na Świątki."
Owóż-rzeczą jest pewną, że jak do samej medycyny (która smaku zdrowego jest naistrzynią), jak tedy, mówię, do niej samej dodana będzie nowa część (w tym rodzaju, jak jest sądowa medycyna) - to jest: medycyna narodowa, przekonamy się jasno, iż w usposobieniach takich leży, że powinny nieco krwi upuścić pod uderzeniem szabli, a rozjaśnią się ciemne myśli ich i o sztuce pojęcia, i niedoskonałość sama stylu. Krytyków zatem się uprasza o łaskawą cierpliwość i przekonanie, że nikt sztuki mechanicznie jeszcze nie otrzymał i że nasze biedne społeczeństwo szczerze potrzeby tej nie czuje.
Na cóż więc kłamać, kiedy kłamstwo jest manieryzmem manieryzmu, a zaś najzdrowszym smakiem - prawda.
Nie bez pewnej powiadam znajomości, że przychodzą nieraz czasy takie, w których by sztukmistrz albo śpiewak, do publiczności występując, musiał kazać się słuchać - jak pojmany Cezar przez piratów, którym wiersze czytywał-i to nie dla braku estetyzmu albo wysokomyślności osobistej, ale dla jednostronności społeczeństwa, politycznym nieszczęściem wywołanej. Czemuż się więc wstydzić takich win i przyznawać osobom, co raczej w czasie ma przyczynę, i bezwłasnowolnie sądzić źle?
Nie z krytyki sztuka, ale z prawdy.
1849 w maju-pisał ten, „o którym już prawdziwie nie wiem, czy jest malarzem, rzeźbiarzem czy poetą, czy też może artystą oderwanym od wszelakiej skończonej formy..." (!)
A pisał to kształtem niepoprawnym, w odpowiedzi na dziewiąty List z Poznania, w „Gazecie Polskiej" umieszczony, gdzie pomiędzy różnymi drobnostkami była wzmianka o nim.
C. K. N.