w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

W KWESTII LOSU ARTYSTÓW POLSKICH


hr. Krystynowi Ostrowskiemu


Podobno że najdawniejszym zabytkiem estetycznych pojęć jest to, co Górnicki mówi wyraźnie o sztuce, a mianowicie o malarstwie.

Zaś mówi on we wstępie do Dworzanina prawie ściśle literalnie (bo z dawnych notat kreślę), co następuje:


Spomnę też tu i to, żem Dworzaninowi malarstwa nie naznaczył, bo mi się to widzi rzecz mało potrzebna - przy tym naszym Polakom, którzy delicatum palatum niedawno mieć poczęli, nie szłoby to w smak... K'temu ważniejszy Cicero u mnie - który perfecta oratori (jakiemu de fundo często mówić i okazać przychodzi, jako ? gdzie ? który ? grunt leży albo około czego jest różnica) — wszelako Cicero onemu, mówię, perfecto oratori - ma­lowania nie zalecił...


Cytując te Górnickiego słowa należy widzieć, ponieważ mówca wyborny ma głównie za cel okazywać, „jako? gdzie? który? grunt leży"-to jest: sprawy sąsiedzkie rozejmać i dotyczące tych lub owych gruntów rozświecać, przeto sztuka, a mianowicie malarstwo, pozostawać powinny obojętnymi tak perfecto oratori, jako i dobremu sąsiadowi.

Gdzie indziej okazało się, że Polska nie jest społeczeństwem, ale tylko sąsiedztwem-potwierdza się toż samo i powyższym o sztuce pojęciem.

Wszystko albowiem, co nie służy do okazania kwestii gruntów i ich położe­nia, może być za podrzędne uważane.


Wiadomo, że do dziś jedyną kwalifikacją główną do czegokolwiek bądź w Polsce jest posiadanie wioski - i idące za nim sąsiedztwo polubowne; cytat Górnickiego znajduje się ściśle w Promethidionie Cypriana Norwida (Promethidion - dwa dialogi wyszle w Paryżu- zapewne w Bibliotece Batignolskiej, a traktują na lat kilkanaście naprzód o rozwoju sztuki u Po­laków.)

Dawniejszego śladu pojęć o sztuce pono nie ma w literaturze polskiej. Te zaś tyle silnymi były, pod ostatnie czasy doktor Klaczko językiem scjentyficznym wznowił je na powrót, mniemając, jakoby Sauromaci nie byli ku temu (jak to ongi Górnicki mówił), aby się malowaniem zajmowali, i że Sauromata nie maluje.

Odtąd wszelako zaszły zmiany, lubo nie co do losu artystów polskich (przedmiotu nowego w treści tak określonej). Ten zaś los artystów w tak postawionej społecznie sztuce naturalnie że krótko i jasno określa się -

Artysta bez tradycji własnej ojczystej i bez muzeów, to jest tradycji ogólnej, rzucony jest losem gdzieniebądź. Ceniony od swoich, o ile zyskuje obcych, to jest, o ile samoistną drogą nie idzie, własną zyskując metodę - potem rekomendowany przez swoich mecenasów niższym od siebie, ale cudzoziemskim artystom. Może dojść do uwielbienia, jeśli? i o ile? może obejść się bez własnej publiczności - to jest: być może adorowanym, o ile własnych nie obowiązuje do niczego - w innym razie polecają mu z miłosierdzia kopie portretów zmarłych osób krewnych i dostojnych, nie będąc nigdy zadowolonym, człowiek, który do społe­czeństwa nie należał, nie pojął dość społecznego smaku i gestu modelów.

Jeżeli zdrów i silny, i uprzejmy, i cichy, to ożenią go z wątpliwą-kuzynką panny-służącej-wątpliwej-kuzynki Pani-Hrabiny-Jużci-polskiej - i tak ożeniony, będzie mieć dzieci płci obojej

Gdy się rycerze pożenią, kończy trubadur piosenkę - tylko dodaje, że żyli długo i byli szczęśliwi."