[SZTUKA JAKO ŻYWY ORGAN SPOŁECZNY]
DO WIELMOŻNEGO J. B. WAGNERA
Kochany Panie Józefie Bohdanie!
Bywam wołany do zajęć najniewdzięczniejszych, to jest: do brania stanowczego udziału w pytaniach, na które bez moralizowania społeczności odpowiadać niepodobieństwo.
Zaś myślę, iż każdy wie, że na tym planecie przez kilka tysięcy lat prac umysłowych jeden tylko był moralista, który nie był zniepoczestnionym, upoliczkowanym i oplwanym.
Jeden tylko na lat kilka tysięcy i to nawet nie w Europie - -
Był to ten, którego Europejczycy zowią Konfucjuszem, to jest Kung--fu-tzeu. On jeden przez kilka tysięcy lat rozwoju moralności cywilizacyjnej był uszanowanym, i to w Chinach, nie na tym kontynencie, gdzie nauka Boga wcielonego rozszerza się - a zarazem i tego, którego oplwano i kijami wybito.
Po takowym wstępie wypowiem Ci, lub powtórzę, że do arcyniewdzię-cznych powoływanym bywam zajęć, to jest do takowych, które uważałoby się zewnętrznie i prawie żartobliwie, gdyby się do społecznej nie zstępowało moralności. Że, jak i ile ja to przyjmam ? - to ocenić należy do sumienności tych z obywateli, do których odnaszam się.
Odnaszam się zaś dziś do Ciebie, Józefie Bohdanie! dlatego że Twa literacka przeszłość i wiek Twój każą mnie Ciebie wybrać - lubo przez wielu i artystów i literatów wyzywany bywałem i bywam. Z pierwszych nawet młody przyjaciel mój, człowiek wielkiego talentu, p. Szyndler, nadrzuca mnie, iż
ja, a nic kto inny, powinienem się publicznie orzec w nieporozumieniach artystycznych warszawskich arcyważną treść, bo treść pieniężnej oceny dzieł sztuki, podnoszących i znamienujących.
[I]
Trzeba Tobie wiedzieć - Drogi Panie Józefie Bohdanie! - iż lat temu nieco, kiedy całego obecnego estetycznego i artystycznego nie było w Polsce ruchu, występowali biegli publicyści, a między lub na czele onychże doktor Juliusz Klaczko, głosząc, iż Polacy ani kiedykolwiek byli lub będą, ani powinni być społecznością artyzm i artystów posiadającą
Zapewne jesteś zdania tego, iż 300 franków jest coś warte u emigranta (bo-ć i wielcy magnaci tego bywają zdania!): otóż niżej podpisany zapłacił takowe 300 franków za wydruk broszurki odpowiadającej na owe zarzuty, a którą to - nie myślił na on czas - że niemiecki edytor pism jego odkupi w Lipsku i po drugi raz wyda w tomie pierwszym dzieł jego.
Atoli za takowe dwa wydania najpierwszej z obron sztuki, jakie polska liczy literatura, nikt autorowi nie powiedział nigdy „Bóg zapłać". Dowodząc przeto, iż rachować na poparcie opinii nie ma wcale walczący obywatel, ale że od czasu do czasu w okolicznościach trudnych zawołają na niego, i z góry krzykną, aby nie oglądając się na nic był na zawołanie tak estetycznie wdzięcznej społeczności i służył jej. Spomniałem Ci był kiedyś, że to są zawsze też same charaktery z czasów pańszczyźnia-nych-kmieci, tylko z odmianą gleby.
Dzisiaj nie idzie już o to, czyli Polacy będą mieli kiedykolwiek artyzm i artystów? - ale nagle, po pewnym małym periodzie rozwoju artystycznego* powstawa pytanie oceny dzieł sztuki dotyczące i przeto rzecz nie już o bycie, lecz o interesie sztuki zagajona. Podobno że, na równą owoczesnej panuętliwość, wdzięczność i poparcie opinii licząc, godzi się wypowiedzieć, co następuje. Zaś jeżeli w tym, co następuje, dotknie się mimochodem i Uteratury publicystycznej, to wyniknie jeno z całości uważanego przedmiotu.
II
Ponad wszystko, zawsze i kardynalnie należy uważać, że co innego zupełnie jest asymilacja, a co innego zbudowanie się. Pierwsza formuje, drugie rozwija.
Przez asymilację można mieć artystów, jak np. mają Węgrzy lub Amerykanie (a artystów niepospolitych zaprawdę), lecz nie można jeszcze mieć szkoły własnej, ani nawet sztuki własnej, to jest utwierdzonej w społeczeństwie nie na lekkiej warstwie mody i amatorstwa, ale pośród organów żywych tegoż społeczeństwa jako organ miejsce i prawa swe biorącej.
Ku temu już nie wystarcza mieć przez asymilację podobnego Verne-towi KOSSAKA albo Kaulbachowi MATEJKĘ itp.-ale trzeba, ażeby całość sztuki w Polsce, organem społecznym stawszy się, jako taki zajęła miejsce żywe i sprawowała się.
We Francji i w Anglii etc.... ona taką jest-dlaczego?... Dlaczego ona organem jest (mówię) nie opartym na jednej modzie i jednej koterii amatorskiej, a przeto właśnie wyczerpującej się fatalnie? Pochodzi to z przyczyny, iż organ, aby istotnym był, musi być u dwóch biegunów swoich żywotnie w ciele utwierdzonym.
Jednym z tych biegunów jest sztuka aplikowana do rzemiosł. Drugim - do spraw moralnych.
Inaczej będzie to zawsze zewnętrznym asymilacyjnym momentem, prze-czerpliwym i przechodnim - istnie fenomenalnym tylko, ale nie istotnie żywym.
We Francji, która przy tym wydaje blisko półtora miliona na rok w interesie estetyki, artyści nie bywają zadowoleni z ocen (zaiste więcej niż parę-set rubli wartujących) - atoli nie ma najdrobniejszego sprzęciku lub ulepszenia, lub jakiejkolwiek rękodzielnej nowości sprzedawającej się i fabrykującej, która by nie zależała bezpośrednio od sztuki aplikowanej do rzemiosł i jej ciągłego postępu przez postępy sztuki właściwie estetycznej.
Tudzież, z drugiej strony uważając, nie ma, nie było, nie bywa nigdy we Francji i w Anglii ETC. ... takiego wypadku nieszczęśliwego: powodzi,ruiny,. smętku nawet niekiedy prywatnego, w którym by sztuka i artyści czynnego ze społeczeństwem udziału nie brali.
Będąc przeto u jednego bieguna swego za CAŁĄ PRACĘ i jej wytwory zaczepioną, a z drugiej kończyny ZA CAŁĄ SPOŁECZNĄ MORALNOŚĆ i pochód onejże, Sztuka utwierdziła się jako funkcjonujący, żywy i istny organ.
I nie jest to już ozdobna fraszka wisząca u zegarka kieszonkowego, lecz poniekąd zegar sam lub tablica skazówek jego. Z tej to pochodzi przyczyny, iż-że tak rzekę ekonomicznym wyrazem-konsumenci nie są tu policzoną na palcach liczbą amatorów i koniecznie przeto koteryjkę stanowiących, ale jest to - mniej lub więcej oświecenie i udatnie - cała publiczność, całe społeczeństwo! - przeto życie i rozwój.
Lat temu nieco, skoro w oczach moich księżna M. zapłaciła za pejzaż wielkości metra kwadratowego cztery-kroć-sto tysięcy franków, nikt się o tym publicznie tu ze zadziwieniem nie odezwał.
Dlaczego ?-czyliż taka suma jest gdziekolwiek bądź drobną? Nie-ale gdyby w odpowiedzi zadziwionemu oceną okazało się, ile rocznie przynosi sztuka społeczności francuskiej we wszystkich formalnych rzemiosłach, począwszy od artystycznego złotnictwa i od świeczników przy ołtarzu, a skończywszy na formie trzewika niewieściego, ile rnilionów rąk za sobą wiedzie, jakie sumy porusza i w obieg stroi; z drugiej zaś strony gdyby się dołączyło, ile miłosiernych na rok dzieł dokonywają ciała artystyczne - -wypadłoby, że cztery-kroć franków w porównaniu wyglądałoby na nic zadziwiającego.
Stąd to pochodzi, iż działanie mistrzowskie żywym organem - np. ręką -nie zadziwia, ale gdyby niezgrabne litery pisał drewniany automat, byłoby godnym podziwu.
Konkluduję, iż przez asymilację można mieć wszystko: pisarzy, artystów, dziennikarstwo, literaturę etc, atoli dwóch rzeczy nie można mieć: 1° własnej żywej metody, 2° nie policzonej na palcach, lecz ustawnie zwiększającej się liczby konsumentów. Rzeczy te dwie nie zyskują się przez asymilację, ale przez wewnętrzne zbudowanie się. Pierwsza albowiem - jako rzekłem powyżej - formuje tylko, a przeto ma swój kres, drugie rozwija. Można zaś być uformowanym, a nie rozwiniętym, i przygotować sobie nieuniknioną w następstwie czasów zdradę.
Konkluduję jeszcze, iż czas jest, aby najwyraźniej upowszechniła się powyżej wyłożona treść, okazująca, czemu? jak? skąd? i dokąd? sztuka winna organem żywym o dwa opartym bieguny ustalić się.
Podobnego wielce jest coś i z literaturą, lubo to niniejszego treścianu nie dotyczy, każdej wszelako całej prawdy bywa cechą, iż mówiąc o jednym obejma drugie i trzecie...
Ograniczam się - Józefie Bohdanie! - na kardynalnej rzeczy pod te czasy i kwestie podnoszone obowiązującej, i dlatego tak treściwie ograniczam się, ażeby - całe światło na jeden punkt skupiwszy - dalsze następstwa zostawić dobrym umysłom i wszelakim.
Doskonały wyraz polski „guzdranie się" dochodzi wprawdzie aż do istotnego za-guzdrania się NA ŚMIERĆ-tak dalece, iż bywa, że najpotrzebniejsze treście zalegają w życzeniach lub rękopismach zachowanych „u Telimeny w biurku..."-i które po latach jakich pięćdziesięciu od-grzebywa się... Atoli, mimo wiedzy o tym, wiem ja jeszcze i coś innego, co też skłoniło mnie do nakreślenia tego długiego do Ciebie listu.
- - - - Dołączam wyjątek z jednego leżącego opodal u mnie rękopismu:
Lecz wytwór słowa niejedną ma stronę.
Jest strona warg i strona Ducha,
I bywa z dachów rzeszom ogłoszone,
Co rzekł prawy-glos do ucha!...
1876