SPÓŁCZEŚNI
(ODPOWIEDŹ)
Tam, gdzie ani już dojrzeć uprawnych zagonów,
Ty chcesz, bym ja krytyki pielęgnował niwę.
Co radzisz? - zważ! - i w chwilę jakże nieszczęśliwę!
To nie czas Peryklesów - nie - to Faraonów...
Posłuchaj stylu krytyk i przyznaj mnie: czyli
Gazet korespondenci, te tłumu wyrocznie,
Z historii się rzemiosła swego po-uczyli ?
Wieńce ich, czy są wawrzyn ? ich ciosy, czy włocznie ?
*
Nie! Recenzent w natchnieniu częściej przypomina
Podstarościego z zacnych czasów pańszczyźnianych,
Gdy wesół jest i słowem samym upomina,
Lub trzonem bata z lekka krzepi zadyszanych.
Jego żarty, głębokość uwag, prac ocena
Są też same - i tylko odmienioną scena.*
*
* Wszyscy krytycy i recenzenci estetyczni spółcześni we wszystkich dziennikach europejskich drugiego rzędu i wszyscy polscy we wszystkich pismach periodycznych polskich są tejże głębokości, tegoż tonu i tejże jowialnej dezynwoltury. C. N.
Inny - posłuchaj nieco - na Wystawę wchodzi
Sądzić i głosić. - Słuszniej mniemałbyś zaiste,
Że to stadninę zwiedzić zjechał Pan Dobrodziej
I że dobiera sobie konia, nie artystę.
Tam - owdzie - klepnął dłonią, przywarł oko lewe,
Coś przebąknął - odsuwa się na kroków parę
Widać chwali!... bo pejcz swój zatknął za cholewę...
*
O, wy! marmury jędrne - gliny - płótna stare,
Blade freski i brązy milczące — azali*
Który Papież lub Książę, zrodzony w purpurze,
Traktował was w ten sposób, gdy byliście mali,
Przez sta lat rosnąc z wolna w arcydzieła duże?!...
* Żyjemy w Epoce, w której człowiek przyzwoity ma słuszne prawo być w części artystą, żołnierzem, teolo-giem etc., ależ w CZĘŚCI. Lecz jak można np. pisać kilka kart o rzeczach sztuki na Powszechnej Wystawie, wchodzić w kwestie techniczne ideału, wyrokować o nich, nie uczy wszy się nic w rzeczach sztuki? Wprawdzie wystarcza być bankierem, konspiratorem albo dużym właścicielem dóbr, aby wszystko umieć; ale, poczekawszy parę lat, czas to sprawdza. C. N.
*
Och! nie!... Nie sam to geniusz arcydzieła tworzy,
Nie sam talent, ni sama znajomość i praca,
Lecz i uczczenie w dziełach dziwnej ręki Bożéj,
Co kwiat wywodzi z prochów lub w prochy powraca.
*
Poeta-malarz-sztycharz-Rewolucjonista**,
Salwator Rosa!... gdyby nie jego Epoka,
Byłby to ten sam pisarz i ten sam artysta,
Lecz o ile odmienny dla serca i oka!
Nie ma dzieła, nie było może ani myśli
Zrodzonej i nazwanej bez świadków... zaś ile
Udziału ich?... to -krytyk właśnie niech określi.
** Patrz Satyry Salwatora Rosy - edycję florencką lub amsterdamską...
*
Flamand - byłby Anioły malował, nie garki,
Żeby w ogółu oczach czerwone mięsiwo,
Tytuniów dym i dobrze podpiłe Jarmarki
Z udatnej linii gwałtem nie robiły krzywą.
Żeby, patrząc na portret, nie macano w licach,
Lecz zgadywano - ogni żeby chciano ducha,
Nie ogni drogich upięć i błysku w pętlicach,
Wytworności rękawic, lub wagi łańcucha!...
- Sam Rafael, gdyby nie mądre Kardynały,
Przeszłość klasyczna w tchnieniu rzymskim, i takt włoski,
Ucieleśniałby grubiej swoje ideały:
Mniej byłby Bosko-ludzki, więcej ludzko-Boski.
*
Lecz krytyk dziś oceny na prawach nie stawia,
Sam jest prawem, oceną, przyganą lub chwałą,
Głosi tylko, co jego nudzi lub ubawia,
Co mu się podobało... eonie podobało...
...................................................................
Zdania - które bywają ważności niezmiernéj
W ustach młodej osoby z balu wracającej,
Gdy swe klejnoty zdejma i uplot misterny
Włosów odmienia w sposób zwykły i, niechcący,
Wstążki, kwiaty i szpilki zrzuca ze stolika,
Podejmą tylko wachlarz swoją ręką małą
I czyta w nim, jak w gładkich kartkach pamiętnika:
„Co jej się podobało, co nie podobało."
Pisałem 1874 lata