w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

WSTĘP

Człowiek w osobie swojej dwoisty jest: myśl Sokratesa żyje do dziś, a z śmiertelnej osoby jego prochów nie ma.

Między treścią, która np. przeżyła Sokratesa, a formą jego nieharmo-nia - dała śmierć; umarł on dla nieproporcjonalnej wielkości myśli, której świadczył.

Proporcji takiej nie można było i nie można mechanicznie zachować, bo jak ciałem stłumiemy ducha, czeka nas śmierć zwierzęca, jak duchem ciało - śmierć pół-boska (heroiczna).

W całym więc życiu człeka jest ta nieharmonia treści z formą, i dla­tego kończy się życie taką lub owaką śmiercią.

Akt, w którym treść a forma najnierozdzielniej dopełniają się wzajem, jest słowo.

Słowo, które powiadam, np. „Ojcze!" - dopóki je powiadam, nie może być na treść i formę rozdzielonym, bo nie istniałoby zupełnie, chyba jako akt psychiczny w duchu.

Nie uważajmy zatem, na co się dzieli słowo, ale z czego się składa.


SŁOWO-NATURALNE


Słowo naturalne (uważane osobno) składa się:

1. z aktu psychicznego,

2. z poczucia wydźwięku całomechaniką organów głoso-
wych,

3. z akustycznego, częścią onych organów, osklepienia.

Sprawa ta tak piorunnie ogniem jest żywotnym zapalona, współcześnie jakoby wszystkie się jej okresy odbywają.

Granice naturalne. Słowo takie ma swoje granice naturalne w orga­nizmie człowieka, których nadużycie i nieużycie zarówno mogą być szko­dliwe;

Granice moralne. Słowo takie ma jeszcze w sobie samym granicę, do której być może rozkładanym bez stracenia swej prawdy albo spotwo-rzenia się w kalambur.

W pierwszym gwałcie serdeczny śmiech konwulsji, w drugim płas-kość je śmieszna ogranicza.


SŁOWO-SPOŁECZNIE-UWAŻANE

Słowo naturalne w użyciu swoim, tj. społecznie uważane, w dwóch ro­dzajach potęgi występuje:

1. jako każące, np. gdy powiadam do was: „Pójdźcie tam"...

2. jako obowiązujące, tj. kiedy się gromadzimy wokoło obowiązującego
nas słowem swoim, np. poety...

Granice słowa każącego przez to samo słowo okazane, mówiąc albowiem: „Pójdźcie tam" - znaczę zarazem, gdzie i dokąd, i znak jakby zatykam.

Granice słowa obowiązującego w miarę skończoności źródła, które je rodzi.

Przekroczenie granic w pierwszym razie dałoby to zezwierzęcenie konwulsyjne, na jakim np. słowo władzy Nabuchodonozora się skończyło. W drugim razie - nieunikniony szarlatanizm, albo wyniszczenie sił we­wnętrznych; w obu - ubezwładnienie.


POJĘCIA POWYŻSZE WOBEC DZIEJÓW

W przed-alfabetycznej epoce (u ludów wschodnich mianowicie) słowa rozdzielać nie możemy na samogłoski i spółgłoski, a to choćby dlatego, ze me było jeszcze alfabetu, czyli że słowo w życiu było.

Samogłoski naonczas byli to samowładcy.

U Hebreów kabała, cabalah, pochodzi od hebrajskiego: kibbel (po łacinie ac-cipere, po francusku ap-prendre, po polsku prze-jąć) i oznacza w prawdziwej treści swojej przejęcie się czym - namaszczenie, które wraz z tablicami na Synaj Mojżesz miał otrzymać.

U Syryjczyków i Egipcjan przechowywano również tradycję wykrzyk­nięcia Imienia Bożego w sposób taki, że to o śmierć słuchacza przyprawiało.

Słowo takie każące - samowładztwo takie - wcielenie takie samogłosek w przesileniu tylko lub w spoczynku określenie swoje znaleźć mogło.

Po skończonych wyprawach samowładca albo w nabuchodonozoryzmie się ubóstwiał, to jest: zniżał i zbestwiał, albo stawił ukazem te ogromne pomniki, które do dziś na Wschodzie spotykamy.


POMNIKI


Jak więc rzekło się wyżej, słowo naturalne składa się:

1. z aktu psychicznego,

z poczucia wydźwięku całomechaniką organów głoso­wych,

3.z akustycznego, częścią onych organów, osklepienia -tak i słowo ukazu, na skalę społeczną przeniesione, składało się z samo-głosu inicjującego męża, który świątynię, piramidę, słup herkulesowy, cyrk albo grobowiec stawić kazał, monumentami onymi zakreślając granice słowa władzy swojej w odpoczynku.

Następnie z poddanych samogłosowi temu ludzi i z pomników, które akustycznym osklepieniem słowa władzy onego...

Odtąd samowładza ze sztuką dzielić się zaczęła - poczucie oporu w naturze martwej - organizm pracy - talenta przyrodzone zaczęły od-środkować nagiemu dotychczas ukazowi.

Samowładcy owi, to jest Qak w przedalfabetycznej epoce się uważa) one wcielone samogłoski, one inicjujące akcenta, odpoczęły w pomni­kach i okazały się jawnie w pierwo-kształtach.

PIERWOKSZTAŁTY A PIERWOC-ŁOSY

Pierwoksztahów pięć znamy:

trójkąt, elipsoidę, prostopadłą, koło, kwadrat. (Linia hory­zontalna jest tylko teoretyczną, lub późniejszym pojęciem; ziemi płaskość zastępowała u dawnych.)

Piramida, wszystkim ludom prawie wspólna, od Egipq'an do pier­wotnych Meksykanów (którego to wspólructwa nigdy archeologowie nie byli w stanie wytłumaczyć), wychodząc z pierwopojęć przyrodzonych, wyraziła pierwokształt trójkąt: A.

Elipsoida wiele późniejszym jest pomnikiem, w dwóch kwadratach na sobie postawionych zakreślona będąc: jest to E (Ł), co także znaczy: dwa razy cztery = osiem: 8.

Prostopadła wyszła z obelisku, na kolumnie skończyła; jest to I.

Koło w starych grobowcach, cyrkach i panteonach - jest to O.

Kwadrat w pierwszej epoce stylu greckiego zasadniczy - jest to U.

Pierwokształty te jeszcze pierwoliczbami: 1, 2, 3, 4, 5... i pierwo-siłami etc, ale to nas tu nie obchodzi...

Pamiętajmy tylko, że nic w świecie dotychczas bez pierwo­ksztahów onych, albo choć idealnego ich pojęcia, utworzyć plastycznie niepodobna.



WŁADZA UKAZU (KAŻĄCA) A WŁADZA SZTUKI (HARMONIZUJĄCA - OBOWIĄZUJĄCA)

Wiadomo - albo raczej należałoby już te elementarne mieć pojęcia - że Indianie od rzeźby (tj. w skałach dłutując) budownictwo swoje rozpo-częli, i że się to społeczeństwo zawichrzyło, nim pojęcie konstrukcji w me­chanikę mogło się rozwinąć. Że, dłutując w skałach, byli co do konstrukcji a priori.

Że Babilończykowie przeciw prawom konstrukcji też zgrzeszyli, z cegieł swoich budując, to z powieści przemądrej o wieży Babel wiemy rów­nież. Że w Egipcie punktem wyjścia sztuki była właściwie inżynieria... że ludy te sztuki od religii, dla niezupełnego konstrukcji pojęcia, właściwie wyróżnić nie umiały, i że ono wiary uczestnictwo dało tak kolosalne monumenta.

Był Lud zatem cieśla, który przeto sztukę głównie pojmował jak kons­trukcję, który też ojczyzny jakby nie miał, na wybrzeżu morza zaczepiony, gdzie po pochyłościach gór wycięte cedry i libańskie jodły się staczały. Ten z architektury symbolicznej wyróżnił alfabet i konstrukcję, świat opły-nął, objawił pierwsze wiedzy promienie, a któż wie, czy i to nawet w związ­ku nie jest, że on właśnie lud-cieśla, któremu najgłówniej się należy powieść o feniksie zmartwychwstałym, który przez alfabet i żeglugę, a z żeglugą po­jęcia astronomii, i to wszystko w praktykę rozpowszechnienia wprowadzone, stał się jakby initium Cywilizacji nowej - że on, mówię, fenicki lud był właśnie w następstwie czasów powołanym do stawienia świątyni Salomona!

Napomnienia Proroków, do Sydonu i Tyru obracane, zdaje się potwierdzać przypuszczenie, które tu jest ubocznym. Przestajemy albowiem na tym tyl­ko, że ludowy słowo (tj. akcent każący samowładzy) z ubóstwiają­cej samowładztwo architektury wschodniej odjął, że przemienił już w siłę, bo w konstrukcję, i że stał się dla pierwszej epoki słowa rewolucją, a nie czując granic w tym kierunku, rozpłynął się jak druk po wszechświecie...

Tu - że, słowa dzieje określając, przyjdzie nam na czas jakiś alfabet ten formalny pozostawić na boku - dodamy, dobrze nam wiadomo, wynalazek ten, formą jakoby słowa stać się mając, nie jest właściwie wynalazkiem, ale raczej odkryciem, i że drogi różnymi ku temu skościeleniu się dążono.

Firmament niebieski i upostaciowanie tegoż w fantastyczne dzieje kons-tełacyj długo były Pisma przepowiednią; tułający się, smutni i samotni tam pierw w Kościół bezwiedny promieniarni westchnień się łączyli. Ślady tego i w formalnym alfabecie.

Podobnież hieroglificzne próby wszystkie miejsce by tu powinny swoje znaleźć, z tych wszelako to tylko nadmienimy, że gdy z architektury znak

wychodząc począł osiadać mskrypqami, jak robactwo trupa toczonego, imiona wcielonych samogłosek, tj. imiona panujących, pierś­cieniem osobnym określano, a Fenicjanie nawet, tak jak większa część ludów wschodnich, samogłosek domyślać się kazali, w mistycznym je przydechu połykając.


SŁOWO WCHODZI W HISTORIĘ


Uważaliśmy dotąd słowo naturalne w budowie swojej i granicach, tudzież słowo socjalne, słowo każące babilońskie w budowie swojej, tj. pierwopomnikach symbolicznych (które dały nam początek alfabetu), i w gra­nicach swoich, tj. fenickiej rewolucji, na całoświat jako inicjum cywilizacji promieniącej.

Od tak historycznego faktu historycznie już słowo uważać powinniśmy.


PLEMIONA

Plemiona historii nie stanowią, będąc dla niej materią, tak jak marmur dla sztuki; i rasy dopiero do plemion tak jak grupa do tłumu, w nich jest pierwsze zaczucie przyrodzonego organizmu.


RASY-SŁOWO

Słowo rasy jest słowem ze krwi jeszcze - słowem temperamentu, i dlatego przedstawia się w trzech typach natury muzycznej:

jako akcent, po polsku przycisk;

jako okrzyk, np. „hurra!";

jako motyw muzyczny.

Wszystkie te rodzaje słowa rasy osklepienia sobie właściwego akustycz­nego mieć nie mogą - tylko w słowie narodu, a to choćby dlatego, że akcent, tj. przycisk, jest tylko jednostronnością języka, dialektem; okrzyk - jednostronnością stanowiska; motyw - zarodem oczekującym przyzwoitego rozwinięcia.

Słowa ras więc dopiero w słowie się narodu osklepiają, albo pod li­tery obcej parciem w słowo narodu łączą; pierwsza droga opatrzną, fatalną druga.


POJĘCIA-POWYŻSZE-WOBEC-DZIEJÓW

Ażeby pojęcie powyższe o słowie ras w obliczu dziejów odzobaczyć, trzeba wobec słowa-narodu je uważać, do którego albo nie dochodząc upa­dają w swojej odporności, albo organ właściwy jest ich w słowie narodu wy­rażeniem; i tak w Grecji np.: eolijskie narzecze zastępują doryckie i jonickie, helleński język nareszcie je ogarnia. I tak w greckiej muzyce tryb fry-gijski kantykom obrzędowym, elegiackim lidyjski, a dorycki pieśniom towarzyszy bohaterskim.


SLOWO-NARODU

Że już słowo narodu uważamy (słowa-rodów na teraz pominąwszy), trzebać już nam mówić o narodzie jakimkolwiek wyłącznym.

Grecja jest tym narodem, który miał to wyłączne powołanie i do którego też z porządku w tej historii słowa się zbliżamy. Tu wspomnijmy dwie rzeczy: 1. że alfabet w zawieszeniu zostawiliśmy z dala u Fenicjan, albo jeszcze w architektonicznej formie swej inskrypcji; 2. że słowo natural­ne składa się: I. z aktu psychicznego, II. z poczucia wydźwięku cało-mecha-niką organów głosowych, III. z akustycznego, częścią onych organów, osklepienia.

Słowo-Grecji przeto składa się: z aktu psychicznego wyroczni na­tchnionych, z poczucia wydźwięku całomechaniką organów głosowych, tj. harmonii akcentów ras w muzyce, o czym mowa powyżej (w Li­rze)... i z akustycznego osklepienia, tj. z onych plastycznych Dedala usiłowań, które sztuki plastycznej początkiem.

Wyrocznia jest prawdą bezpośrednią, przy niej stoją prorocze kapłany, v-w wysłuchiwanie rzuconego bezładnie słowa wprawni, dalej poetowie, w rytmu miarę zbierający to słowo (a później nawet prozaicy). W sztucznym rytmie poetów oddźwiękują Językiem narodowym wszech-narzecza ras

w pełnej swej harmonii i wszech-stany serca człowieczego; i tak pieśń się rozpływa po wnętrznościach narodu, urabiając jakby całość ducha.

Na tym słowie psychicznym i wydźwięku jego rytmem, pieśnią, Językiem, filozofią Języka - zakreślają się koła postaciami żywymi tańców obrzędowych, igrzysk, wojowników rapsoda słuchających, starców Areopagu lub akade­mików na ustroni, kolumn wreszcie półkola doryckich, jonickich i korync-kich, albo i posągów, co z nich wyszły, i nareszcie duchów bohaterskich, wracających w Liry konstelację, co literą później A zmartwiała.

Przy tak skościelanej wewnątrz sile narodowej całości, król (którego o-skarżyć może efor, uniewinnić wyrocznia) staje w górze z wagami, całonaro-dową treść a formę jakby odważając. Phidon, król argijski, jest wyna­lazcą wag i monet, które biją w Eginie...

Zaiste, piękna to harmonia i nie można się dziwić, że się wydawało Plato­nowi, niebieską usłyszał!... Tu jednakże, bacząc na objętość niniej­szego pisma, niech czytelnik potęguje sobie harmonię, zastępując np. akt psychiczny wyroczni przypowieścią Ezopa lub gnomiką (która naszym przy-słowiom lub hebrajskim Salomonowym przypowieściom odpo­wiada) - Homerem, Eschylem, Sofoklesem itp. My zaś wróćmy do rzeczy.

Cóż więc słowem narodu?

Cóż więc słowem Grecji, bo tu naród a Grecja jedno, bo ona to szczególnie ku wydaniu słcwa narodu powołana?...

Słowem narodu jest wszechstronność myśli jego - jest wszechharmonia składających naród elementów - jest nareszcie (jak to, do budowy na­turalnego słowa się odnosząc, uważać możemy) dopełnienie jakoby formą treści i odwrotnie...

Powinien by więc to być człowiek przez naród stworzony, i nie człowiek nawet, ale Cherub, ale pół-Bóg jakoby...

Toteż z pierwokształtu prostopadłej, z kolumny (z litery I), prze­szedłszy do posągu, połączyła myśl Grecji Polikleta rzeźbiarza z Hi-pokratesem lekarzem, aby razem stworzyli kanon na człowieka, ku zharmonizowaniu - że tak śmiem tu orzec - Ecce homo.

I cóż lekarz z rzeźbiarzem, lubo cało-narodu harmonią duchową natchnieni, utworzyli? Utworzyli wyraz dotykalny słowa-narodu:

STYL.

Styl a człowiek to jedno - a dlaczego?...

Bo styl nie jest już miejsca tylko rzeczą, lecz i czasu - bo styl nie tylko do narodu, ale i do CYWILIZACJI już należy.

Toteż jest on już słowem ożywiającym, choć nieżywym, bo człek stworzyć nie może i u-zmartwychwstalić ledwo zdolny, co tak jasno widać w rzeźbie greckiej, w podniesieniu na przykład płci obojej do jednej miary ideału - w podniesieniu wieków do jednego czasu jakiegoś nad czasami, w podniesieniu nawet liści roślin do architektonicznej nadnatury. I te to zwycięstwo nad materią - okrusz statuę, to

...zostanie

Materii tyle prawie, co gadanie...

- stanowi właśnie tajemnicę wysokości stylu tego, do dziś promieniami pew­nymi cywilizacji władnącego.

Przez to zatem wyjście ponad naród w cywilizacji sprawęstyl a czło­wiek to jedno" - i stąd słowo narodu w dojrzałości takiej posta­wione od onego kanonu Polikleta do Mirona zstępuje i Lysippa, który równo-harmonijny pierwokształt (kwadratTexpáycovov) na owalność, dłutu jego właściwą, przemieniwszy („auadratas veterum statuas permu­tando", Plin. XXXIV 8), przywilej wyłączny portretowania Aleksandra Wielkiego otrzymuje. Ten-Epopeję narodową i miecz kładzie pod głowę, gdy spoczywa; zdaje mu się niekiedy, że pierworodnym jest Jowisza, lub krew z rany cieknącą rozcierając: „O, towarzysze moi! - woła - krew ta krwią jest prawdziwą!..."

Zmartwychwstanie ono idealne nie tu wszakże tylko ma swe ujście; prawo liry wewnętrzne, na słowie narodu osklepione, w prawo­dawstwo pisane pierw się zmienia (Lira w A się obraca), z prawem wcho­dzi interes jako piękno i historia jako prawda; pierwszy dramę ożywia,

druga bierze w siebie Epopeję. Całe słowo narodu, wychodząc z wnętrza duchowego, w chleb powszedni prozy się przelewa...

Papirusy egipskie upowijają pieśń gasnącą jako wnętrzne prawo całobytu. Czas przychodzi nareszcie, że pieśń zwana poezją służy tylko jako błysk, miejsca ciemne elokwencji publicznej wyświecając, albo nawet jak wy­bieg, ku zakryciu pięknem braku prawdy. Z tego wszakże pojawu ostatniego, który pieśni żywej jest już radykalnym zepsowaniem, sztuka sylogizmowania ród swój bierze; niezadługo nadchodzi filozofia, a tak słowo, jeszcze przed ideałem narodu bohaterskim, przenosi się w dziedzinę ponadnaro­dowych interesów, w głosie żywym świadczące zmartwychwstaniu, w człowieka, co stanął słowem Grecji przeciw prawa literze... literze, co już i wyroczni nawet samej kłamstwo w piersi narodu odrzuciła, bo wy­rocznia była z Sokratesem...

Tu-to jakby już Rzymu czas nastąpił, powołaniem którego litera miała być o tyle, ile Grecja słowo wyraziła.

Tak więc słowo narodu widzieliśmy:

w swoim akcie psychicznym, tj. bezpośrednim natchnieniu wyrocz­ni, kapłanów, tradycyjnej narodu moralności w gnomicznych przysłowiach, które prawdę z lirą połączają - w pieśni, w cało-pieśni epopei, w misteriach, tragedii, w igrzyskach obrzędowych...

-w poczuciu wydźwięku cało-mechaniką organów głosowych, tj. w motywach ras, Językiem i filozofią języka narodowego ogarniętych, w motywach ras w muzyce narodowej...

w akustycznym, częścią onych organów, osklepieniu, tj. w porządkach architektury, motywa plastyczne w całość ogarniającej, Dorów, Jonów, Koryntu. W przeprowadzeniu od kolumny do zupełnej statuy onego poczucia plastycznego; nareszcie w kanonie na człowieka.

- w cało-słowie-narodu, tj. w STYLU, który jest: 1. pokojem wszech elementów narodowych, 2. pokojem między narodem a cywilizacją, tj.

SŁOWEM-EPOKI...

w głosie prawdy, tj. w Sokratesie, na którym prawda narodu się zamyka, bowiem w sprawę jego i głos wyroczni wchodzi...

- - w czynie, tj. w Aleksandrze Macedońskim, który prawo wewnętrzne (Epos) i miecz razem jednoczy.


SŁOWO-CYWILIZACJI (I LITERA)

Słowo cywilizacji, które tu z porządku następuje, ograniczenie ma w Epoce, czyli w czasie, pod którego przeto warunkami tu lub owdzie ma swój akt psychiczny, TRZEBA WIĘC BYĆ JUŻ WIĘCEJ NIŹLI ŚLEPYM, ŻEBY NIE WIEDZIEĆ, ŻE w TYM MIEJSCU ZACZEPIA, ALBO RACZEJ PODDAJE SIĘ HISTORIA SIŁOM NIE OD CZŁOWIEKA ANI NAWET OD MIEJSCOWEGO w CZŁOWIEKU NATCHNIENIA POCHODZĄCYM. Czas albowiem od nas nie zależy.


ZATEM-WOBEC EPOKI

Samo to odwrócenie się porządku, tj. że nie od aktu psychicznego, ale od określenia go Epoką - od formy - słowo cywilizacji musimy tu określać-znaczy: że w czasie tego odwrócenia FORMA, tj. LITERA, głównym była zadaniem.

Rzym odebrał to wielkie powołanie- od wieluż to czasów uważano, że literatura Rzymu w odwrotnie dodatni ma się sposób do słowa grec­kiego dzieł i dziejów!... Tak jest, arcygłębokie zagadnienie leż)' w tych po­jęciach.

Jak się ma wewnętrzna Epopeja do prawodawczego określenia, tak jest Grecja do Rzymu.

(Kiedy Sokrat już skonał, a świątynia Diany w Efezie ukończona, kiedy arcydzieło to plastycznego osklepienia ideału greckiej myśli gore, kiedy Aleksander się narodził, dorósł, rozniósł rzecz grecką, ile ta się mieczem ponieść dała, gdy Arystot zsumował mądrość Grecji i czasu, kiedy słowo-narodu w słowo głosu już przeszło (w elokwencję) - wy­soko w tej sztuce postawieni: Diogenes stoik, Karneades i perypatetyk Krytolaus przybywają do Rzymu jak posłowie... Mummius w parę lat potem Korynt bierze, Grecja zawojowana, Kartagina w tymże samym roku ob­rócona w perzynę.)

Rzym - jeżeli od Romulusa począć mamy - rozpoczyna się już przez

organizatora tłumu z indywiduów złożonego; organizuje on małżeństwo z porwanymi kobiety, senatory wybiera, lud rozdziela na klasy... Jeśli zaś od Numy Pompiliusza - Sabin ten bezpośredni z przyjazną mu nimfą ma stosunek, jak królowie późniejsi w chrześcijaństwie z uczo­nymi damy czasów swoich. Wyrocznie tu jeśli występują, jak np. Quirinus konający, TO ODWROTNIE, od końca dziejów państwa rzymskiego po­czynając - że Rzym będzie głową świata.

Podobnież kobieta nieznajoma Tarkwiniuszowi Pysznemu zarys cały przyszłych państwa tego trudów wręcza, i to nawet LITERĄ już pisany. Moż­na by powiedzieć, że profetyczny duch odwiewał ku WIELKIEMU końcowi rozpoczynającej się budowy...

Słowo-Rodów (Gentes) tu przebłyska, wszakże w militarną zaraz formę i literę prawa się przenosi, i tak, gdyby ród wymarł, do którego sacra przywiązane, testamentem wezwani powinni byli zastąpić to kim bliskim, aby przeto sacra nie ginęły.

Jednym słowem, litera prawa od początku religującym pier­wiastkiem była tutaj, i nie wychodziło się ze świata wewnętrznego, jak u Greków, ze słowa-narodu, z Epopei, ale z przewidzianej i okreś­lonej naprzód formy nawet i dla ostatnich państwa całego rezultatów (z litery-państwa, z ciała). Pozostawmy więc popęd ten, grabiący wszystkie ludki dokoła i zabierający niewolników, zarody instytucyj, sztuk początki i bogi miast przede wszystkim, przed ołtarze ROMY przy­noszone, Romy, tej LITERY, której nawet oryginalnie rzymskim kształtem nie umieli sztuką w ciało oblec - pozostawmy ten Język, ukazami do staro-italskich ludów drobnych kształcący się dla Prawa, a uważmy literę, tak jak słowo w początku uważanym już było.


LITERA W POJĘCIU

Literę w pojęciu chcąc uważać, nie można jej jeszcze uważać w alfa­becie.

Litera w pojęciu uważana jest to łącznik pomiędzy psychiczną akcją a widzeniem, jest to = dwie linie równoległe przymierzone do siebie.

Litera więc, ten łącznik między światem wewnętrznym a zmysłowym, ogranicza się liczbą zmysłów onych:

jako pismo - dla wzroku;

jako rytm i nuta muzyczna - dla słuchu;

jako plastyka - dla dotykania;

jako język - dla głosu;

jako używanie dóbr ziemskich - dla smaku.

Stąd jest granic jej naturalnych liczba pięć (V).

Że zaś granica liczby, np. granica pewnej liczby drzew na polu, jest zarazem granicą kształtu tej liczby, np. drzew, więc i ta liczba V, na której rozłamuje się rachunek dziesiętny, decymalny (wszystkim na świecie ludom wspólny i wrodzony), jest granicą również kształtu liczb:

jako to, przyszedłszy kreskami: jeden, dwa, trzy, I, II, III, do pięciu, jest to pierwszy kształt, który napotykasz: V; tylko w jedną stronę odejmu­jesz, a dodajesz w drugą: IV : VI etc; przyszedłszy do dziesięciu, stawiasz dwa pięć jedno na drugim: X, i znowu IX : XI...


LITERA W ŚWIECIE


Wspomniało się już wyżej, że pierwszym dla ludzi alfabetem był firma­ment, gwiazdy, konstelacje: tam się wzroki jednały wszystkich wzrok nad ziemię podnoszących, i stamtąd też spadły im pojęcia: pór roku - równań - znaczeń - liter...

Jak było przed upadkiem? - to nie samego pisma rzeczą, a tym mniej tego pisma; mówimy tu tylko o człowieku w onych już po-rajskich trudach jego i współ-uczestnictwie trudów onych.

Ile liter stamtąd nam zleciało, a ile tam znowu powróciło, trudno jest się nad tym rozpisywać. Zwłaszcza przez to, co w asttonomii nazywa się precesją ekwinoksji, wiele już jest nazwisk konstelacyj rozdzielonych z tym, co oznaczały - tak ów alfabet konstelacyj coraz to konwencjonal-niejszą formą staje się...

LITERA W CZŁOWIEKU

Że litera jest formą, więc w człowieku litera formą jego.

I tak Leonardo da Vinci zauważył, że człowiek wolnym ruchem rąk i nóg zakreśla koło ® , do tego zaś w następstwie (uważając figurę powyższą) dołączywszy, że punktami rąk i nóg czterema kwadrat w kole oznacza, a nóg samych postawą trójkąt,

a postawą cało-osoby w spoczynku, jak np. mumia egipska, owal, czyli elipsoidę,

a ciążenia linią - prostopadłą, mamy już: koło, trójkąt, kwadrat, owal i linię prostopadłą, czyli pięć onych kształtu samogłosek, z których wszystkie kształtów kombinacje.

(Tu czytelnik niech myślą się odniesie do tego, co o początku archi­tektury symbolicznej, na ukaz budowanej, i o samogłoskach żywych, inicjujących mówiliśmy.

Ci na świecie, co ponad ziemię wzrok wznosili, ci znak wzięli z onego pierwszego alfabetu, a byli to odznaczający się od tłumu: samowładcy, chaldejscy kapłani itd. Mówiło się już o tym w swoim miejscu: o sło­wie społecznie uważanym, każącym, o pierwopomnikach i o po­czątku alfabetu.)

Nie możemy tylko tu pominąć, że naturalną granicą pierwokształ-tów jest na nowo ich liczba harmonijna; składając je w całość miłą oku, wszystkie zawsze w jeden z nich się złoży, i że każdy z nich złożony szósty niekompletnym albo monstrualnym będzie, chyba że już moralną w siebie weźnie wartość odnośnego znaczenia, wyobrażenia czegoś lub rysunku...


LITERA RASY

Mówiliśmy już wyżej, słowo rasy wyłącznie określając, że stanowi je przycisk jednostronny, który w miarę swej siły dopiero w słowie naro­dowym muzyką albo rytmem osobistość swoją od-najduje, nadto w archi­tektonicznym rytmie, porządku doryckim i jonickim, albo i w korynckiej kombinaq'i, niemniej nawet w cało-słowie Grecji, w STYLU, jak np. w epo­pei jonickiej i komedii attyckiej, co przymiotem wyłącznym Grecji było i określonego już kierunku.

Tu podobnież literę, tj. formę samą określając, musimy uważać, ta na akcencie plastycznym rasy danej zależy, nie będąc bynajmniej po­zbawioną idealnego odszukania harmonii swej w całości wyższej-treści, przez negację wszakże, nie kierunek. Syjamczycy malują zęby czar­no, żeby nie być w tym do zwierząt podobnymi itp. Negatywnej formy podnoszenie w monstrualność przechodzi, i ta znowu granicą.

Od litery narodu musielibyśmy przejść na nowo do słowa narodu, więc do Grecji, do literatury, do STYLU, do CYWILIZACJI, tej litery-Epoki, i do poddania się czasowi, a następnie do Rzymu, skąd wyszliśmy w tej kwestii -do tego to NARODU-LITERY!...


RZYM

Prawo a miecz - zabawy i organizacje - oto stary Pan świata. Wiele jest ras, co, w sobie nie nic mając, grawitują same do ciężaru onej prawa-litery, albo inne zdradzają i popychają w kształt rosnący, nie mający końca, ani żadnego odpoczynku w osklepieniu wrodzonym.

Litera albowiem - jak się rzekło - jest to ŁĄCZNIK pomiędzy aktem we­wnętrznym a przedmiotowym światem; łącznik zaś końca nie ma, we wszechwielości przedmiotowej. Łącznik jest todwie równoległe, które nigdy spotkać się nie mogą - chyba w Bogu - lub w krzyż je złożywszy...

Z tego to pochodzi, że cała architektura rzymska jest tylko z-ogrornnie-niem, a następnie i z-potworzeniem greckiej, wiele bowiem motywów plastycznych, tak jak i motywów muzycznych, nie wytrzymuje podniesie­nia do ogromności niewłaściwej; we wszystkim miarą posiadania jest motyw wewnętrzny - ten przeszedłszy następuje dużość, wielość, płaskość...

Wiadomo, co właściwie rzymskim w budownictwie, to jest: ark tryum­falny, z kariatydami powiązanych brańców po dwóch stronach - arkiem takim, w którą chcesz stronę, przejdziesz - końca nie ma, chyba w powró­ceniu na toż samo miejsce, glob obszedłszy. Ale za to architektura polityczna do najwyższego stopnia tu dochodzi: drogi rzymskie do marszów - forum -jatki publiczne - bursy... O tym wszystkim, ile to w pisma zakres wcho­dzi, na miejscu swoim będzie mowa - teraz spójrzmy na Rzymu urastanie i krystalizację mu właściwą, tak, jak to o Grecji było pierwej.

Po oddaleniu Tarkwiniusza pięć wojn wkoło Wilczycy zaświeciło -wewnętrzne rozruchy albo nieskostniałe jeszcze chrząstki rewolucyjnego organizmu, odpierając ościennych, musiały zarazem siebie wzmacniać -konieczność tu wewnętrznie i zewnętrznie silnymi działaczami - wszystka też i twórczość w hart publiczny, w jędrną idzie przytomność. Był to jakby ostrosłup wykreślający się i wkreślający w koło... stanowisko wprost prze­ciwne Grecji.

Toteż wkrótce Porsenna jest odparty - Wolski, Ekwi, Tuskulańczykowie, Weje - zbici... jeden lud ciągnie drugi, albo spycha jak falę, albo podmo-wami na Rzym pędzi. Rasa bitna niedługo też nadciąga: Galowie z tyrolskich gór zsunięci - ci, przeważnie znowu uderzywszy, sił czerstwiejszych od-trysk wraz dobędą - odparci, obejmą w sztandar jeden wszystkie ludy Italii krom Sabinów, lecz po trzykroć Rzymowi tryumf jeno zostawią. Samnitowie potem coraz nowy lud prowadzą tąż drogą: Etruski, Ombryj-czykowie, Gale... lat sześćdziesiąt i kilka tego harcu, a cała Italia we­wnętrzna w ręku Rzymian!

Każdy lud albo co twórczego, co ukochanego miał, to wciekało w krysta­lizujący się organizm - albo nowych ramion do szeregów, albo nowych pretensji do ościennych nieochybnie przysparzał. O Tarent z Pyrrusem, a więc zaraz i z Grecją Wielką, wojna. Apulijczykowie i Bruttowie pobici, więc też Lukańczycy, Ombry, Picenum... Tarent wzięty... Południową Italię Rzym zagarnia.

Z wielkich wojen punickich odniesie on w łupie marynarkę - poddanie się Wenetów, Afryki część, Hiszpanię - wraz pan cało-Italii, wysp Śród­ziemnego Morza, Macedonii, Grecji i Ilirii - Annibala pogromca, który ludy do walki za niepodległość w zemście wzywał!...


[Tu rękopis się urywa.]