w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

SŁAWA

Non opatrzenia żądam glodnus, nec za to starostas
Esse velim, nie dbam dworskam lizare polewkam;
Est fatuus quisquis regum pochlebiat in aures,
Est miser obłudna qui se zabawiat in aula.

J. Kochanowski

I

Księgi, w złoconych na grzbiecie ornatach,
Pozamykane na srebrne paznokcie,
Biusta z marmuru w wawrzynach i kwiatach,
Gwiazdy - i wstążek orderowych łokcie -
Strusich piór obłok, haftu błyskawica3
Biczów pioruny - kół złoconych grzmoty -
Powozów druga w ulicy ulica,
Zwroty, zawroty, powroty, wywroty...

II

Laury! - z róż wieńce - gałązki oliwne -
Dębowe liście... - Czy to nad otchłanią,
W której się chóry wasze roją sztywne,
Otchłani drugiej nie ma?... planet za nią?...
Praw wśród nich?...

lII

„...onej ćmy zielonej atom,
Co wleciał oknem, ledwo dostrzeżony,
I, dyjamentom i we włosach kwiatom
Szepcąc coś, znika... myślicież?... «stracony!...»
- I gwar, myślicie... że jest gromem dziejów?


A sławy puzon, że to róg na knieje;

I że już cichych nie ma kaznodziejów

W obliczu niebios, co przez szyby dnieje...

-Pyły, z posadzki podniesione nogą,

Że mogą nie mieć w sobie zwłok człowieka?.

I że te zlepki, co marzą, to mogą,

Że doszły... (a ich tylko nikt nie czeka!).

IV

Że nieśmiertelność jest komą niedzielną,

Co siedm dni prozę by przerwać bezczelną

I że poezja jest to nerwów drżenie

W takt namiętnościom - i że piór sumienie

W Eunuka wachlarz składa się, by zwiewać

Z nadobnych liców skwar, lub łatwiej ziewać

V

O nie! - skarg wiele minie i przeleci,

Lub obojętnie wam się zjawią one,

Jak polityczny dziennik w ręku dzieci,

Obwijający łakotki cukrzone:

Ten - nieraz przyszłość rączek tych opiewa,

Które zeń jedzą... jak owoce z drzewa..."


VI

Słowa te myśląc słuszne i niegrzeczne,

Szedłem przez salon pośredni i długi

Światła przede mną, jako drogi mleczne,

Stoma zwierciadły w setne biegły strugi...

Głębokie cienie tu i owdzie z łomów

Fałd aksamitnych czyniły wezgłowia

Dla nimf z marmuru, z alabastru gnomów,
Dryjad, co konchy noszą i sitowia.

VII

Niejeden profil, zdało mi się nieraz,
Że coś przez ramię szepnął, gdym nadchodził,
I znikł - i kiedy patrzę nań, to teraz
Kłamie, jakby się marmurem urodził...

- tam i ówdzie krocząc, była chwila,
Że odetchnąłem powietrzem odmiennym,

Jak gdy gorąco letnie się przesila -
Gwar zdało mi się uchem łowić sennym,
W świetle coś jawu dostrzegały oczy,
Jako gdy z sceny ktoś w korytarz zboczy.

-Posągi nawet i biusty z marmuru,
Rzednąc, oblicza miały rzeczywistsze,
Głowy ich nagie u białego muru
Bledsze zdawały się i przezroczystsze.

-Przeciwieństw blasku zmniejszony niepokój
Dawał im postać nie larw, ale larów,

Co dumać lubią u znanych filarów -
I zrozumiałem rzecz... był to przedpokój!...

VIII

I oto patrzę - a kołnierz z galonem
Ob-ima szyję śpiącego człowieka;
Był to służący - siedział pod Neronem-
Trajan opodal nie mniej cicho czeka.
Biust inny z czarnych skrzydeł kapelusza
Patrzy - poglądam, co za rex czy vates,
Zelżenie cierpiąc, najmniej się nie rusza;
Krok zbliżam i wraz poznaję... Sokrates!


IX

Więc, myślą k'niemu podążywszy, rzeknę:

Imię twe, mężu, czy przeto dotrwało,

Żeś senatorem był? (co głoszą mało!) –

Posągi z głazu że wykułeś piękne?...

(Co głoszą mało!) - czy że wśród porażki

Sam pozostałeś z krótkim mieczem w dłoni ? –

Czy że rannego doniosłeś do koni? –

Czy żeś to wszystko miał? - i miał za fraszki,

Do coraz wyższych dążąc ideałów? –

Czy że lud tobie właśnie był łaskawszy ? –

Czy żeś dziewięciu sądził generałów ? –

Czy żeś literat, nic nie napisawszy ? — ‘’

......................................................................................................

x

I, rzecz tak ciemną myśląc, i tak długą,
Patrzyłem na biust za drzemiącym sługą.