w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

V

Więc - choćby takie się podniosły męty,
Co na szczyt masztów miecą ślinę burzy

I szerokimi miotają okręty,
Jak wiotkim listkiem szamoce wiatr duży -
Ty - zasłoń oczy na rozpaczne głębie,
I ciągle sercem w chmury patrz gołębie,
I ciągle śpiewaj: „Pokój Boskiej głowie,
Co tam z rybackich sieci ma wezgłowie,
I ot na morskiej zasnęła przestrzeni -
50 Bo lis ma jamę pod każdym z kamieni,
Bo wąż ma piersi, co go grzeją skrycie,
Bo każde inne ma przytułek - życie!..."

VI

Więc choćby gromy ci spaliły włosy,
A piana w usta miotała bluźnierstwo,
Ty pozwól spocząć Bogu, jak niebiosy,
Co swoje przy Nim spełniają żołnierstwo,
A On ocuci się, i choćby z ciebie
Została resztka jak owcy zjedzonéj -
On weźnie nową ciała garstkę w niebie
60 I odetworzy cię, lirę i strony,
I serce - wszystko na nowo ocali
I burzom zstąpić każe na dno fali.

VII

A ja tu umrę może jeszcze pierwéj

(Bom ja bezstronnie służył, i za wielu,

Więc mi nie wolno już rzec: „Przyjacielu").

-Zresztą, kto ciało ma - ciałem, kto nerwy -
Nerwami, myśl kto ma, to myśli kwotą
Musi opłacać czynsz lub kopać złoto...

-Bogdajby duszy w końcu nie żądano...


Przeto dla nowej śpiewaczki to czynię,

Czego mnie pierwej na drogę nie dano,
Mnie, stu laurowych ojców mdłej dziecinie...


DRUGI POBYT W PARYŻU

1854-1865


[TY MNIE DO PIEŚNI POKORNEJ NIE WOŁAJ]

Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj,
Bo ta już we mnie bez głosu;
A jeśli milczę, nie przeto mnie połaj,
Kwiatów ty nie chciej od kłosu.

Bo ja z przeklętych jestem tego świata,
Ja bywam dumny i hardy,
A miłość moja, bracie, dwuskrzydlata:
Od uwielbienia do wzgardy.

[Szkoda, mój bracie, na wiatr ducha wywiać
I krew wypluwać tęsknotą,

Żeby siedzących w cyrku uszczęśliwiać -
Więc mów, że milczę tak oto.]

Gdy w głębi serca purpurę okrutną
Wyrabia prządka cierpienia,
Smutni - lecz smutni, że Bogu smutno -
Królewskie mają milczenia.



TEOFILOW

Strzeż się zamiarów prze-pisanych szczelnie,

Nawet do Nieba gdybyś kreślił drogę;

A wszakże nie żyj i chwili bez-celnie:

Kończ... lecz jak Van-Eyck podpisuj: „jak mogę"

Pomniąc na wrąbek płaszcza Matki-Boskiej,

Gdzie jest: „pingebat", nie: pinxit mistrz włoski..

Dziś właśnie przeto nic nie jest dostałe

W życiu i w sztuce, i w dziejów osnowie,

Że, co się robi, w myśli pierw jest całe,

Czyli ułomne, bo dopiero w głowie.

I nikt nie waży się, czy on dokona?

(Przykładem męża, co ma stawić wieżę,

Lecz zali wieża może być stawiona?...) -

Roztropnym będąc bardzo i nieszczerze.

Stąd w dziele swoim żaden nie jest cały,

Im więcej dzieło skończeńsze i calsze,

A postęp stał się igrzyskiem kabały,

Gdzie życia w życiu nie ma... bo wciąż dalsze...

Gdzie nawet dalsze tej samej jest treści,

Tylko że w większej loterii się mieści...

II

Strzeż się brać na się zbiorową ułomność

I wyrzucać sobie w monologu,

Strzeż się rozpaczy: ta jest nieprzytomność

Albo niepamięć o NAJBLIŻSZYM... Bogu!

Pomnij, żeś właśnie tej Epoki dożył,

W której tak rzadko mówi kto na świecie

Z serca: „Dziękuję-ć, Panie, żeś mię stworzył..

I nie posiada się z radości... DZIECIĘ...

III

Strzeż się tych modlitw, co jak zaklęcia,

Przeto słudzy nie wniebowstąpienia

Oczekiwają, ale w niebo-wzięcia...

A wszakże strzeż się lampy opuszczenia,

Drugim jej blasku udzielając, skoro

Wigilie własne niby się przebiorą.

Olej ten bowiem w całokształcie pływa

Po wód powierzchni tego oceanu,

Acz rozezłaca się w mnogie ogniwa,

Do pierwotnego wciąż dążące stanu:

I raz przez drugich czuwasz tym stateczniéj,

Drugi raz przez Cię inni bezpieczni.

IV

Strzeż się o życia troskać całowstęgę,

A wszakże co dnia mierz do pierwo-wzoru,

I nie myśl bardzo, przez którą potęgę

Siebie-samego zajedziesz do DWORU...

-Ten bowiem krótką udarowan chwilką,

A tamten długich lat harmonią całą,

Ten prac szeregiem, a ów jedną tylko,
Ten sławą, owy właśnie że niechwałą...

v

Strzeż się nie ludzi-złych, ale nie-ludzi
Bo któż jest dobry? - strzeż się zła na świecie,
Które tym bielsze, im więcej ubrudzi,
Mówiąc: „Mniej będzie, skoro rozbierzecie..." -
I stawiąc przeto większości zasadę,
I niby w kościół ustawując zdradę.

VI

Strzeż się kuszących i pokus... wszelako
Wiedz, twych zmysłów zmysłu, duszy-ducha
Bliższy jest Twórca niż pojęcie jako?
I że już daje, gdy co słyszał, słucha...
I że przewrotnych nie ma tak subtelni,
Ani kryjówek, ni kto tak podszyty,
Żeby go właśnie nie baczył tym dzielniéj,
Sam będąc arcy-subtelny i skryty!

1855


[COŚ TY ATENOM ZROBIŁ SOKRATESIE]

I

Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie,
Że ci ze złota statuę* lud niesie,
Otruwszy pierwej?...

Coś ty Italii zrobił, Alighieri,

Że ci dwa groby** stawi lud nieszczery,

Wygnawszy pierwej?...

* Sokratesowi w kilka czasów po śmierci Ateńczycy statuę ze złota postawili.
** Dante grzebany w Rawennie i we Florencji.

Coś ty, Kolumbie, zrobił Europie,

Że ci trzy groby we trzech miejscach*** kopie,

Okuwszy pierwej?...

Coś ty uczynił swoim, Camoensie,

Że po raz drugi**** grób twój grabarz trzęsie,
Zgłodziwszy pierwej ?...

*** Krzysztof Kolumb jest grzebany w Hiszpanii, w St. Domingo i w Hawannie.
**** Cztery lata temu szukano na cmentarzu komunalnym, gdzie był pochowany jednooki beznogi żebrak,
żeby Camoensa pochować.

Coś ty, Kościuszko, zawinił na świecie,

Że dwa cię głazy we dwu stronach gniecie*****

Bez miejsca pierwej?...




Coś ty uczynił światu, Napolionie,

Że cię w dwa groby* zamknięto po zgonie,

Zamknąwszy pierwej?...

Coś ty uczynił ludziom, Mickiewiczu ?

...............................................

............................................

***** Kościuszko leży w Solurze i w Krakowie.* Napoleona drugi pogrzeb niedawny.



II

Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie,

Gdzie? kiedy? w jakim sensie i obliczu?

Bo grób Twój jeszcze odemkną powtórnie,

Inaczej będą głosić Twe zasługi

I łez wylanych dziś będą się wstydzić,

A lać ci będą łzy potęgi drugiéj

Ci, co człowiekiem nie mogli Cię widziéć...

III

Każdego z takich jak Ty świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,

I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem,
Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
Gdy sprzeczne ciała zbija się ćwiekiem
Później... lub pierwej...

Pisaiem w Paryżu 1856 r., w styczniu



DUCH ADAMA I SKANDAL

Resurrexit, sicut dixit.

1

Oto ten samy, którego bez-dumna
W kościoła wnętrzu czerniła się trumna,
Zmartwychwstał w Słowo...

2

IKochajmy się" wyrzekłszy przy zgonie,
Po zgonie jeszcze w swym ukrywa łonie
Hańbę-domową!

3

Więc pokazał się naprzód Magdalenie,
Podobny PANU, jak swym wzorom cienie
Podobne wiernie...

4

I na Emaus idącym powiada,
Jak się to pismo niejasne wykłada,
Że laur - to ciernie...

Pisałem po powrocie z pogrzebu
Adama Mickiewicza, 1856, w Paryżu.


POKÓJ (WIERSZ)

Generałowi Józefowi Wysockiemu

i generałowi Ludwikowi Mierosławskiemu przypisuje autor

1856

Un homme obscur suivait la cour, nourri du pompeux espoir de decouvrir un monde, il etait triste dans la joie commune; il regardait avec indifference et presąue avec mepris une conąuete qui semblait depasser tous les desirs. Cet homme etait Christophe Colomb.

Traduit de 1'espagnol: Histoire contemporaine du roi Ferdinan

I

Lamp deszcz ognisty światu opowiada,

Że pokój nastał - że wzięta Grenada,

Że Maur ostatni, szablę zgiąwszy krzywą,

W gotowe kajdan zamienia ogniwo;

Że Ludzkość cała (bo Hiszpania cała),

Co była winna pragnąć, doczekała!...

II

Lamp deszcz ognisty trwał i śmiechy trwały,

A zapał owy tyle był namiętny:

W Ludzkości całej (bo w Hiszpanii całéj),

Że - jeden tylko człowiek obojętny,

Za dworem idąc, nie dzielił tej furii.

III

Był to niejaki Colomb... człek z Ligurii...

Pisałem 1856 r., 2 marca, w Paryżu.



DO TEOFILA LENARTOWICZA

Kiedym spróbował prawa-na-planecie
I wagi zmierzchu, co się zowie jawem,
Widziałem dobrze, bo wzrokiem nad-łzawym
Że Tyś mię jeden nie opuścił w świecie -

Niechże Cię miłość-BOŻA za to czeka,
Nie, żeś pamiętał mnie, lecz że - człowieka!

1856 marca, w Paryżu


[NA JAKIE STAĆ MIĘ, BRACIE - TAKIEĆ PISZĘ LISTY]

Na jakie stać mię, Bracie - takieć piszę listy:
Brata w Mistrzu*, włóczęgi, kolegi, artysty,
Bo czas nasz tak jest mało nasz - wiesz z siebie -
Co lepiej!... świat albowiem będąc, jak się zdaje,
Onego czasu panem, wyklucza mnie, Ciebie,
I zda się nam, że dojrzeć swobodnie nie daje,
Gdy sam jest może gorszy... a choćby był równy,
To gorszy przez to samo, że gorszy człowieka,
I że go rozkrysztala, gwałci, że nie czeka... * W Chrystusie-Panu.

Kiedy więc listy moje nie mogą być równe
I z godłem ciągu spokój mające za godło,
Jakąż on świat dopiero jest zlepianką podłą,
Który tak na rozmowy działa te listowne?...
- Wszelako - pokąd zewsząd obejrzeć się dawa,
Jak? i gdzie jest? regiment nieprzyjaznej siły,
To jeszcze nie przegrana. - Najgorsza jest sprawa
Dopiero, gdy nie wiemy, że zabrane tyły.

Jedna jest rzecz w Twym Uście, którą po skończeniu
Czytania pamiętałem, i teraz znów pomnę,
Że zdajesz mi się boleć w odżyłym wspomnieniu:

Rzeczy, które zawsze ciągle-wiarołomne,
To jest - stałe, stałością człowieczych kreacji;
Że więc bolejesz, ból jest realność-bez-racji.
A że nikt tu realnym nie jest absolutnie,
Będąc za Jeruzalem i na emigracji,
Więc i bole tyle bezsensne, co lutnie!...

Dalej - lub - niżej... słuchaj... cóż człowieka boli?
Za-ojczystość ? - lecz jeśli użyłeś wszech-woli,
I czasy, silne męże twardego ramienia,
30 Bliżej , odepchnąwszy twoje utęsknienia,
To ty, jak każdy Stoik* (że już nie policzę:
Jak Chrześcijanin), w takiej ty właśnie że porze
Królem jesteś!... dowodów, ile chcesz, naliczę...

* I Horacy za króla uważał się jako każdy w chwili zapanowania, o czym Psalmista: „Łaskę mocy-twojej
wypuści Pan z Syjonu-panuj wpośród nieprzyjaciół Twoich

-Więc cóż człowieka boli? - że rodzime groby
Daleko gdzieś ? - jeżeli tak już daleko,

Że serca się poczciwość zawiera jak wieko,
To czas jest, nierównie bliżej ... osoby...

-Więc jeszcze cóż?** Kochanki może zapomnienie?
Tu, powiem ci, mój drogi, z niejaką praktyką,

40 A bez ogródek: „Miłość dwojga jest krytyką
Ogółu..." - to i widzisz, i trzymasz cierpienie...

** Powtarzania: „czego się smucić?" - odnoszą się do ciemnej paraboli o człowieku na gody wprowadzo-nym, który nie miał szaty weselnej...

-Idzie więc tylko o to, by, żaglem kto mierzy,

W takt wiatrowi dotrzymał i sznurów, i drabin

-Kochasz się, dajmy na to, osoba ci wierzy

Lub kocha cię, cóż z tego?... nie tobie należy,
Jeżeli Ogół rzeczy kabali jak rabin -
Albo śpi - albo ledwo miłość zna ofiarną,
To jest pokutną, i drugą, elektryczną,
Bezwyłączną, konieczną... elementarną,


Jeśli ZNA , KTÓRA JEST JUŻ NADOSOBISTA,

i , co JESZCZE... NIĄ JEST, a z obu korzysta!

-Czy mam słuszność, czy nie mam ? Niepróżno, mój drogi,
Gdy kamienować chciano jawnogrzesznicę,

Co może jedna Panu otarłaby nogi,

Azali potępił i patrzył jej w lice?

Albo też patrzyć kazał z osobna każdemu,

Jaki jest ogół cnoty? i co warte jemu?...

-Kochanki chcesz i żony? - o! nie od tej Rzeczy-
-
Pospolitej, gdzie ogół takiej jest wartości,

jedno tylko o tym wie: że temu przeczy -
A miłość jest to może kwiat poufałości -
Lub Deus ex machina stosunków sąsiedzkich,
Konieczny pretekst zjazdów bez szabli szlacheckich.
Dlatego to, kto w Polsce dziś kochał kobietę,
Widziałeś go lub widzieć będziesz na mogile
Barykad, ulic, życia, myśli - w pyle
Prochu, dróg, wzgard, obłąkań... ręce ma przybite
Do taczek, co z boleścią serca i sumienia
Znoszą, byś na kamieniu nie widział kamienia,
Jak te leżały pierwej, gdy w basztę haniebną

Zapadł dom, co błękitne pierwej miał sklepienia -
A niewolnicy nogą starli rzecz pod-niebną!...

-Nie, Bracie, ja nie mogę patrzeć na suchoty

Tu, tam, trapiące żywot pobłażaniem... cnoty!...

-Cnota jest zdrową siłą: buduje, nie traci,
Pobłażań też nie czeka i wspaniale płaci,
Królewski mając akcent, i kmiecą rzewliwość,

I moc - a ta jest w sobie oliwna jak tkliwość.

Przyjm słowo... nie pisane doktryn aromatem,
Wyssane z ran na polach dalekich za światem,



Gdzie jeden nieba lazur świadczyć mógł i cieszyć,
A przez otchłanie nikt stąd nie odważył śpieszyć - -
- Tak jest - cóż robić?...

...właśnie że czytałem wCzasie"
Wspomnienie o Tivoli (Kulczyckiego) - mało
Ogląda rzeźb - nierównej stąd jędrności ciało -
Ale wybornie srebrzy fałdy na atłasie,
Przy którym, wieszczbę często jak rzuci daleką,
Trudno Van-Eycka zgodzić tak z Michał-Aniołem,
By się czytelnik nie czuł bez mostu - za rzeką -
Ale to nic... to za to... tęskniej za kościołem.

1856, Wielki Tydzień, w Paryżu



FIAT I VIVAT


I

I Mojżesz nawet (a taki wielmożny!)
Na jednym Fiat przestać był ostrożny,
W zwierciadeł dziesięć złamawszy promienie,
By jako włócznie nie spadły Febowe;
Świadom, że lilia polna ma korzenie
I że wyścigać nie przyszedł JEHOWĘ...

II

A cóż już mówić, i o kim?!...

lII

...skonanie -
Skończenie, najmniej nie będąc ukazem,
W amen swym przecież dwójznaczy zarazem,
Bezosobistym czyniąc: „Niech się stanie..."

1856, kwietnia


SEN

I

Miałem sen, nie wiem, o ile bezsenny ?

*

Na placu bitwy dwóch ludzi leżało,
Każdy w postawie martwej, lecz odmiennej:
Ten, co od wschodu, w ziemię wpoił ciało,
Lecz twarz ku niebu mając obróconą,
Kiedyś nań patrzył, wciąż ci się zdawało,
Że żyła... tylko była wyprzedzoną
Przez siebie samą... i tak wciąż był bladszy
On mąż, obliczem całym w niebo wryty,
Jak gdy się człowiek za-kocha, za-patrzy
I za-przepaści się w coś... w twarz kobiety,
W myśl, w niedościgłość jaką, w koniec wieczny,
W rzecz, co gwiazd tyle ma, ile łuk mleczny!
- Ten mąż plecami w ziemię się zapadał,
Gdy pierś i czoło w niebo promieniły;
I zdało ci się, że niebo spowiadał,
Albo rozgrzeszyć ziemi nie miał siły,
Albo z obiema przestworami temi
Walczył... rękę wzniósłszy do drugiego,
Ku zachodowi placu leżącego,
Ostatnim głosu tchem zawołał: „Ziemi!"

II

II

Człek od zachodu w innej legł postawie:

On skroń zwróconą miał ku młodej trawie,

Co rozścielała się pod jego rany

Jakoby księga w aksamit oprawna,

I był jak człowiek w pismo zaczytany

Treści, co na wskroś wielka lub zabawna...

- W sposób, atom śledząc po atomie,

Coraz mniej jego widziałeś oblicze.

Jeśli to Dante był, to niebo w tomie

Książki - a w mózgu swym miał Beatriczę,

Za-przepaściając się coraz to głębiej,

Tak... że zadrżał on - czy pod nim gleba -

I tchnieniem, które śmierć na ustach ziębi,

Krzyknął ku temu, co na wschodzie: „Nieba!"

III

Po tych dwóch krzykach - cisza była wielka,
Ale poległych mężów nie widziałem,
I nie wiem, czy się zbudziłem, czy wstałem...
W usta mi tylko zaciekła kropelka
Słona... jak słone łzy bywają człeka,
Co płakać może... lub na pewno czeka...

.......................................................

Więc to nie była łza...

1856, kwietnia


DO MIECZY-SŁAWA

Różnić, a nie całować!

I

Chcesz Emigrację czytać?... popatrz raczéj,
Jak się roz-kłada NARÓD od roz-paczy -
Do Odysei jak się ma Iliada,
Wejrzyj... i jak się rozłożone składa.

Ze wszech-społeczeństw najzgodliwsze ciało,
Patrz, jak się, różnić nie umiejąc, bija;
Jako kielichem je, popija skałą,
Zwinięte porze, jak z-szyte rozwija,
Szklankami kraje, a widelcem pija.

10 Jak przy tym wszystkim przeto właśnie kocha
Więcej niż który z narodów na świecie;
I jak zabija; jak nad groby szlocha;
Do czystych śniegów jak utęsknia w lecie;
Nie sądząc, Boga mija, wraca w Boha!...

II

Wtedy zobaczysz, że jest do roboty
Więcej, niż śni się filozofii o tem:
Przekopać rowy, powygradzać płoty,
Poruszyć niwę tu i owdzie grzmotem,


Parę świń wgonić do ciepłego lochu,
Uciszyć kaczki, gołębiom dać grochu.

Nie chcieć - od ZIOMKA, co pod piramidą
Duma, jak woły gdzieś na pola idą,
Aby rodaka rozumiał powinność.. .
Nie chcieć, by RODAK w obuwiu styranym,
Marzący, jaka? gdzie? ma być gościnność,
I jak kto ma być w rody popisanym?
Czul zbiorowego-wyrobnika boleść;
Znał, jak z niej wyleźć i jak świętszej doleźć.
Nie chcieć nareszcie, aby PATRYJOTA,
30 Pilnując granic, nie pilnował płota,

Lub, niewart nazwy Kościuszków potomka,
Żył, od Rodaka nie kłuty i ziomka?!!...

Finis

1856, w Paryżu


[CZY TEN PTAK KALA GNIAZDO, CO JE KALA]

I

Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala,
Czy ten, co mówić o tym nie pozwala ?

II

Czy ten żył za mnie, co nie zna mej winy,
Czy ów, co nawet zna onej przyczyny?

III

Jaka różnica między oskarżeniem,
Z-niesieniem, klątwą, albo przemienieniem? -
I jak te rzeczy do siebie się mają,
I czy sądzący, ucząc się jej, zna ?
I czy sumienie może jąć się za nic,

Bez-organicznym będąc, bo bez granic,
Czymś, co jak magnes odpycha lub styka?...
A cnoty-treść - co? - galwanoplastyka?...
A jaw co wtedy będzie - a praktyka
Czym?...

...tu - odpowiedź - w pukaniu stolika!!
17 lipca 1856


[O TAK, WSZYSTKO...]

O tak, wszystko, co jest za... nad-
-
to - ignis sanat,
Ferrum sanat.
O tak - i na krwi obłoku
W czerwonym gołąb szlafroku

Lśni jak granat.


Ferrum sanat.
Ignis sanat.


AUTOR - NIEZNANY

Śpiewaków trzech, różnego wieku i postawy,
Do koczujących przyszło mężów przy ognisku;
Pierwszy - o chwale śpiewał, lubo głos miał łzawy,
Także o zemście, w oka potwierdzanej błysku,
O sile też, z wnętrzności ducha wydobytej,
Zdruzgotać broń mogącej, a cichej i skrytej...

Pieśń jego zrazu była wzięta obojętnie,
Ciekawiej potem - potem wszystkimi zmysłami,
Z zapałem takim, chciwie tak, i tak namiętnie,
Że śpiewak znikł słuchaczom - myśleli, że sami
Z lirą obcując, mogą pominąć człowieka.

Gdy spostrzegł ktoś, że drugi jest, i że nie czeka
Drugi wraz śpiewać począł; lecz pierwszego jeszcze
Echa w powietrzu trwały, we krwi - wzruszeń dreszcze.
Rwanymi więc strofami śpiewając, zobaczył,
Że mu to pozostało po pierwszym w podziele,
Czego się tamten dotknąć nie mógł lub nie raczył;
Począł więc człeka śpiewać powinność i cele...

Człowiek?... powinność?... treści tak z życiem zbliżone,
Że słuchacz poczuł drżącą mu zbyt blisko stronę



I cofnął się; wraz śpiewak kwiatem to zarzuci,

Na głuchszy ton nastroi, ale jeszcze nuci,

Raz wraz kwiatami sypiąc między swe rapsody,

z-cichła pieśń i śpiewak skrył się za ogrody!...

Pozostał trzeci, losu poprzedników świadom:

Ten - z wolna strojąc lirę - położył się na niej

I porwań jest ku złotym na niebie plejadom,

Gdzie wolność...

.. .i już może nie wróci z otchłani... Pisałem 1856-0, września, w jedenastym roku Emigracji mojej.


[NA PORTRET GENERAŁA DEMBIŃSKIEGO]


1

Jest ci to On, tam, gdzie nie kłamią twarze,
Gdzie czujny dziejów styl - nikomu nie uwłóczy;

2

Jest ci to on, kiedy słuchając-każe -

Za wzroku patrząc kres, milczy, i milcząc, uczy...

3

Ten samy włosa snop, co z hełmu zda się grzywą,
Pogoda ruchów w takt heroicznemu śpiewowi;

4

Sybirskie-futro wziął i ręką waży leniwą,
Acz mu należy się, więzień i wygnań królowi!

5

Chorągwi za nim krew ? czy łuny szyba czerwona ?
Przeszłości jakiejść tło - co się rozdziera... i kona!...


6

Granitu przy nim słup, ręką budzony z uśpienia
Przedpotopowy tom dziejów i rysów stworzenia...

.........................................................................

Pisałem - powracając z pracowni,
gdzie portret, 1856, września



[W TEJ POWSZEDNIOŚCI...]

W tej powszedniości, o! jakże tu wiele
Mistycznych rzeczy i nieodgadnionych,
Maleńkich, jako światełka w kościele
Na dzień za dusze święcon pogrzebionych -
Czerwoną iskrą drżących chwilkę jedną,

Przez to, że za dnia świeci, nad-powszedną!...

Ale to, że jest duchom i popiołom
Zwyczajną rzeczą - innym skryj to lepiej
I nie mów (bliskim chyba przyjaciołom),
By nie zwątliło sił, co siły krzepi,
Jednotliwości radząc tam ogniwa,

Gdzie jednomyślność tylko jest godziwa...

Ta zaś nie tam jest, ani tam być może,
Gdzie będą ciała dwa o jednej duszy,
Lecz gdzie dwie dusze o tej samej porze*.

* Porze-znaczy tu: czasie, materii.


Co niechaj, kto ma ku słuchaniu uszy,
Słyszy - i ze swej postrzega uboczy
Taki, który ma ku widzeniu oczy.

1856


[DO MARII TRĘBICKIEJ]

Smutną zaśpiewam pieśń - nie w odpowiedzi,
Bo odpowiedzi nie chcesz - pieśń, tak sobie!...
Że mi położysz słowa trzy na grobie,
Które Cię dojdą kiedyś od gawiedzi,
Jeśli od ludzi nie dojdą poczciwych -
Łacińskie - mową pisane nieżywych!...

A Ty położysz je, bo wątpię - czyli
Kto inny...

...Ludzie kiedy mię mylili,
Było mi zawsze tym rzeźwiej do Boga,
I roz-piórzały się ramiona moje;
Patrzyłem w zawrót gwiazd, w wieczne spokoje,
Gdzie do harmonii już Pewność i Trwoga
Dobiegły, jako bliźniąt dziwnych dwoje...

Tam mię wypierał, w górę, fałsz, i więcéj
Niż fałsz - owoców jego sto-tysięcy...

- pogardziłem... może nie w czas - nie wiem,

Czy jest pogardy jaki Jubileusz?

Czyli dość trafnie gardzę ? - już ? czy nie już ?


Czarnym się godzi osłonić modrzewiem,
I pod darninę prochów kilka zrzucić,
I pójść, i wrócić, ale w swój czas wrócić!...

Więc tylko o tym nie wiem...

...lat dziesiątek
Czekałem - tyle lat wierzyłem - lat człowieka,
Któremu chwila każda taka droga,
Jak zgłodniałemu dziecku kropla mleka,
Jak nieszczęśliwych-łza w obliczu Boga...

Lat takich dziesięć, drugich dziesięć nie mam,
Bo i ja jestem śmiertelny - tak mniemam!...

Bo coraz bliższe mi ostatnie rzeczy,
Bo coraz więcej wzgardy mi potrzeba,
Bo coraz mniej mię na świecie kaleczy,
Bo nie mam nawet łez, ostatków chleba...

po dziesięciu latach takie słowa
Zdobyłem, które pamięć Twa zachowa;
Choćby je nawet odrzuciła co dzień,
Wrócą - natrętny zbierze je przechodzień
I jak zgubioną rzecz na stole złoży.
A choćby porwał kto, treść się rozmnoży...

Te zaś słowa takie:

Straciłem wielką rzecz - uszanowanie
Dla płci, jak dawni czynili poganie,
I do dna onej zstąpiłem bez-wiary,
I wiem, że cała różnica kobiety
Przed-chrześcijańskiej na tym tylko leży,


Że tamte (mamże tu dodawać: nie Ty),

Że tamte tylko z wysokości wieży

Na dzień tryumfu kwiat miotały wonny,

Gdy spodem huczał wóz dwunastokonny,

A te na Pasji dzień...

...te różnice... Stąd towarzyszki - i niewolnice...

.. .A Tobie dzięki i błogosławienie,

Tylko pamiętaj, żebym miał grobowiec,

Bo chcę posiadać coś, zostawić mienie,

Bo człowiek jestem, jakkolwiek wędrowiec,

I wiem, że duch mój lubi te murawy,

Co, gdy grobowiec obejmą bladawy,

Zdają się więcej przez sprzeczność złotemi,

I kokieteria stąd korzysta - ziemi!...



«CZY PODAM SIĘ O AMNESTIĘ

Honny soit qui mai y pense.

Gdy już poczułem, że spod mojej stopy

Usuwała się ziemia Europy -

I albo morza zostawały głębie,

Albo azjackiej łaska ambasady,

Ja - odleciałem, jak czynią gołębie,

Wężom i płazom zostawując zdrady.

Więc nie pytajcie mię, czyli powrócę?
Więc nie pytajcie mnie, gdzie się podzieję?
Jam z tych poetów, co nie słówka nucę,
10 Ja to, co śpiewam, żyję i boleję...

I każdy wiersz ten miałem w mojej dłoni,
Jak okrętową linę w czasie burzy,
Kiedym się do was uśmiechał znad toni;
A wy mnie nęcić chcecie listkiem róży?...

Schowajcież sobie te niewczesne kwiaty,
I skarżcie raczej, żem zły - żem się zaciął -
Że nie chcę współczuć własnej i was straty,
Bo - jam nie zdradził nawet... nieprzyjaciół.

185[6], Paryż


[DO KTÓREJ Z TYCH TRZECH RZECZY...]

Do której z tych trzech rzeczy wracać pozwolono ? -
Do Ojczyzny? do Kraju? czy do Społeczeństwa?
Do pierwszej równie trudno którąkolwiek stroną;
Drugi jest ziemią, i to bez błogosławieństwa.
Pozostaje Społeczność... ta w trzy karnawały
Tym prędzej zapomina, im kto więcej stały...

1857



DO TYTUSA M.

I

Byś kolorowym pyłem cień mój cichy
Do kraju przewiał - przyjść miałem do ciebie;
I przyjdę (da Bóg), gdy mniej będę lichy,
A chmur nie będzie, lub mało, na niebie,
Za model przyjdę służyć ci cierpliwie,
Siędę i będę trwał - ani się skrzywię...

II

Tylko mi rzucisz co na lewe ramię,
By zakryć serce od blasków zachodnich;
Od wschodu także, gdzie się promień łamie,
I od północnych zórz, bo łuna od nich!

III

A chcę, by jaka piękność się urzekła
Tym wizerunkiem, spotkanym przypadkiem -
I z ojców domu na koniu uciekła,
Włos przetykany mając polnym kwiatkiem;
I jako owa, co Grek niósł z piekła,
Chcę, by mi ramię rzuciła na głowę...


A ja bym szedł z nią w długiej limbów bramie
I widzieć nie mógł więcej nad to ramię.
Rzecz nieodjętę i alabastrowę...

20 Tymczasem szczerych mych słuchaj wymówek
I, oczekując, temperuj ołówek.

1857, lutego


[TAKIE GOŁĘBIE NA OCEANIE]

Takie głębie tam, na Oceanie,
Że fali ogrom, gdy pornie się z dołów,
Odrzuca-ć z sznurem wypuszczony ołów -
Bo - pionu już się kończy panowanie...
I gwiazdom odtąd zwierzony a słońcu
Nie z ziemią radzisz o wędrówki końcu...

1857


[NIM ZNÓW UCIEKNĘ, NIC NIE MAJĄC ZGOŁA]

...Nim znów ucieknę, nic nie mając zgoła,
W podartym płaszczu, o porze zawiei,
Od zmienionego w salonik kościoła,
Od zamienionej w karczmę epopei,
Lub i płaszcz może zostawię - acz bywa,
Że kto zostawia i płaszcz - na sąd wzywa.



[DO STANISŁAWY HORNOWSKIEJ]

A Pani cóż ja powiem?... oto, że w tym życiu
Nic straconego nie ma na jawie, ni w skryciu,
I wszystko jest zmieniane tylko - na toż samo,
Wyższe lub niższe, bliższe albo oddalone;
A co zginęło - myślisz - zakryte jest bramą
Lub cieniem jej, i z czasem będzie wyświecone!
I żadna łza, i żadna myśl, i chwila, i rok
Nie przeszły, nie przepadły, ale idą wiecznie,
Ulotną myśl z czasami zamieniając w wyrok,
A wyrok w treść istniącą bardzo niestatecznie.
I nie ma grobów... oprócz w sercu lub w sumieniu,
I nie ma krzyżów... oprócz na zimnym kamieniu,
Albowiem krzyż jest życie już wiek dziewiętnasty:
Nowina! - którą przecie z najweselszym żalem
Maryje i Salome, trzy święte niewiasty,
Przyniosły były jeszcze - tam, do Jeruzalem!...

1857


[NA POMNIK GROBOWY ŚW. STANISŁAWA KOSTKI]

W komnacie, gdzie Stanisław święty zasnął w Bogu,
Na miejscu łoża jego stoi grób z marmuru -
Taki, że widz niechcący wstrzymuje się w progu,
Myśląc, Święty we śnie zwrócił twarz od muru,
I rannych dzwonów echa w powietrzu dochodzi,
I wstać chce - i po pierwszy raz człowieka zwodzi!
- Nad łożem tym i grobem świeci wizerunek

Królowej-Nieba, która z świętych chórem schodzi
I tron opuszcza, nędzy śpiesząc na ratunek.
- Palm wiele, kwiatów wiele aniołowie niosą,
Skrzydłami z ram lub nogą występując bosą.
Gdzie zaś od dołu obraz kończy się, ku stronie,
W którą Stanisław Kostka blade zwracał skronie,
Jeszcze na ram złoceniu róża jedna świeci:
Niby że, po obrazu stoczywszy się płótnie,
Upaść ma, jak ostatni dźwięk, gdy składasz lutnię,
I nie zleciała dotąd na ziemię - i leci...

1857


DO NIKODEMA BIERNACKIEGO


I

...A Ty skąd wziąłeś na te skrzypce deski,

Jeśli nie z lipy bogdaj czarnoleskiej -

I smyk Twój jestże czarodziejstwem żywy

Z białego konia arabskiego grzywy?...

I struny Twoje - czy Ty ręką lewą

Spod serca wsnułeś na skrzypców Twych drzewo ?

- Czy posłannikiem idziesz od świtania.

Gdzie zmrok jest z światłem, z uśmiechami łkania?

lI

Powiem - wieszczów rzecz jest poznać wieszcze:
Oto - zaklęta dała Ci królewna

Klucze od Echa, i ten złamek drewna,
I łzę, i poszept w ucho - i grom jeszcze!...
I powiedziała, wstążką wiejąc czarną:
Idź w świat, przez uczuć zwariowaną dramę,
Napatrz się w zorzę, łunę zwiedź pożarną,
Wschodnich się dowiedz tęcz, blasków zachodnich;
Co kłamać wolno, to lepiej skłam od nich,
Żywy - wybladłą porusz dijoramę!

Lecz-skoro kłamstwo zdradzisz kłamstwem sztuki,
Bądź wpierw pod lauru szerokiego cieniem,


Gdzie donieść krzywe nie potrafią łuki
Urągowiskiem albo zapomnieniem...
inny ówdzie, gdzie upadną strzały,
Przyjdzie je zebrać, jak Ty zbierasz cudze,
I wspomni Ciebie, łatwiej-doskonały,
I powiesz: «Prawda!...» - a ja się obudzę..."

Pisałem 1857 w Paryżu


CZŁOWIEK

Wiersz przypisany P. z N. S., siostrze


I

Oto zrodzonyś, maleńka dziecino,
I w dni niewiele taki jesteś luby,
Skoro cię z długich osłonięć wywiną,
Do wanny niosą, lub na dywan gruby -
Niby małego nad Nilem Mojżesza!
Tylko, co ówdzie bolało, pociesza.

- Rodziców miłość, jak trzecia istota,

Z dwóch serc ku niebu powstająca kwiatem,
Coś niby gwiazda, niby lilia złota,
Niby światłością, niby aromatem,
Powietrza próżnię napełnia dokoła
W kolebkę roniąc Sakrament Kościoła.

- Matki-Dziewicy obraz patrzy na cię,
Ze swoją ręką na niebieskiej szacie -
Ten i ów dziadek z ram starych wyziera,
Jak z okien domu, kędy gość się zbliża
Mamka za ciebie bierze znamię krzyża:
Snowa się pasmo, które nie umiera,

- O! Mamko Polko, tyś istota święta.
Którą bym równał córce Faraona,
Przyciskającej sierotkę do łona -


Tyle nie o swym dziecięciu pamięta

Matczyność twoja, bynajmniej wrodzona!

Ty nieraz, gdy już roków wiele minie,

A dziecię ssące mężem lub kobietą:

Zapamiętana w oddalonym gminie,

Kłonisz się głową fartuchem okrytą

Do nóg, co stopki będąc maleńkiemi

Pytały ciebie, jak dotykać ziemi?

- Ty, skoro syn twój (nie twój), twoja córa

(Nie twoja) - blade z łoża niosą skronie

Ku krewnym swoim, patrzysz w twarz doktora

I w malowaną twarz w cierniów koronie

Współcierpiąc, krzepisz jak siła cudowna,

A współbolejąc, nic nie bierzesz sobie,

Jako cherubin bezinteresowna,

Pastuszkom bliska przy Chrystusa żłobie.

Więc oto Człowiek, takie jeszcze ziarno,

Spotkał już miłość czystą i ofiarną,

Która mu stopki dziecięce obmywa,

Z weselem służy, i o Bogu śpiewa.

Znać, że Pan z panów - służbą uprzedzony,

Skinieniem rządzi, świeci bez korony.

Znać, że i Kapłan, bo ileż to razy

Domowe swary godzi bez obrazy! –

Znać, że i Władca, bo zwierz mu domowy

Pod ciosy piąstki nachyla rad głowy;

Pies, straszny innym, kły podawa białe

Jako zabawkę paluszkom różowym,

Ruszenia kłamie senne i niedbałe,

W powinnym hołdzie prawom nad-zmysłowym.

A dziecię-człowiek najmniej się nie dziwi,

Jakby do domu Pan wrócił z podróży;

Uśmiechem samym darzy i szczęśliwi,

Samym rumieńca pobladnięciem trwoży.


-I jeśli nawet obejściem takowem
Zaciąga długi, to jako wielmożny,

W potrzebach swoich słusznie nieostrożny,
Ufny, że jednym nagrodzi je słowem - -
I jakże? - taką widząc cię istotą,
Będęż się ciebie zapytywał, dziecię:
Czy idziesz posiąść na tym starym świecie
Boleść i nędzę? - czy bisior i złoto?
Czy idziesz wrzucić na ramiona młode
Sokole skrzydła poezji wiosennej
I hardo począć wielką życia Odę,
Przy grzmocie letnim, przy lirze promiennej ? -

-Czy gdzie z niekrewnych najbliższe ci łono
Jaśminne pąki otrząśnie na ciebie,

I będzie tobie współniedoścignioną
Bliźnięcą gwiazdą na pogodnym niebie?

-Czy gdzie gościńce zawezwą cię mléczne
Na bohaterów stepy historyczne,

A Sława, w zbrojnych zawierusze prawic,
Poda ci szpadę z laurem, wśród błyskawic ?!

-Czy będziesz, jako mędrzec, wódz, generał,
Bogacz, lub szczęsny patrycjusz, umierał?

-----------------------------------------

O nie! - nie o te spytam cię litery
Słów - ciebie, ziarno Chrześcijańskiej Ery!
Ani zapomnę, z dziewiętnastym wiekiem,
Że jesteś w większym postawiony prawie,
Że cię egipskie przyniosły żurawie* -
Że Boga jesteś sąsiadem - człowiekiem.

* Dzieciom w Polsce mówią, człowieka na świat przynosi bocian lub żuraw: w czym leży parabola,
z górnych stron i od wschodu ludzkość bierze początek.



II

Więc bądź ty sobie dla tej wielkiej sprawy,
W zastępy której wszedłeś na planetę,
Choć po lewicy, a wszelako prawy -
I szczęścia inne miej, chociażby nie te,
Co tyle dają radości i sławy.
I pogardź więcej niż swym powodzeniem,
Bo pogardź miłych ci o szczęściu marą,
Przyjaciół twoich o celu marzeniem
I oficjalną twej epoki wiarą.*

* Czasowym przesądem.
- Wyżej, bo niżej, stanąwszy tej rzeszy,
Wśród nieprzyjaciół swych panuj wielmożnie"**
Acz będzie chwila, że cię nie pocieszy
Nikt, i nikt z tobą nie pocznie ostrożnie -
I stu przyjaciół stanie przeciw tobie,
Zmiennikiem zowiąc, nieruchomi!
Poczujesz swary pod nogami - w grobie -
Usłyszysz, jak cię szarpią niewidomi -
Śmiać się nauczysz, płakać będziesz lepiej,
Ziemia-ć przemieni się, Niebo przesklepi.

** Ten wiersz jest z Psalmu Dawidowego.

lII

Świat, radujący się różą miesięczną,
Lub zamykanym co wieczór powojem,
Dolę ci twoją obwoła niewdzięczną -
Jałowym trudy twe obwoła znojem.
Dziewice piękne i bardzo rzewliwe,
Z których nie była żadna na Golgocie,
Wymówki będą ci posyłać tkliwe,
Kabalistyczne rzucać w twarz stokrocie.


Nogi ci włosem obetrze - kto? - strumień!
Kto ci obetrze pot z bladego czoła?
Jeśli nie Prawda, Weronika sumień,
Stojąca z chustą swą w progach kościoła?! -
Sakrament, poznasz, że jest jeden stały -
I samą wzgardą pogardzisz na świecie,
Piękny jak świeżo narodzone dziecię,
Ten sam, co dawniej, niby Mojżesz mały,
Nilowej lilii trzymający kwiecie.

IV

I to ja Ciebie, zrodzonego k'temu,
Mamże zawodną łudzić pomyślnością ?
Byś nieświadomość swą zwał cudzą złością,
Targał się ówdzie, gdzie klaskać masz w dłonie,
A gdzie masz piorun cisnąć, skłaniał skronie ? –

-------------------------------------------------

Nie! - ty bądź raczej nie bardzo szczęśliwy -
Pierwszym nie będziesz, ni ostatnim, przeto
Bądź niezwodzonym! - umarły czy żywy? -
Cykutą karmion czy miodem i mlekiem? -
Bądź: niemowlęciem, mężczyzną, kobietą -
Ale przed wszystkim bądź: Bożym Człowiekiem.

1857


TOAST

FANTAZJA

Przed starych sprzętów sklepem stał Biust Apollina

W grubej pół-masce z kurzu, a Stołowa Noga

Ramię mu ocierała, nie wiedząc, że boga;

- I było cicho... szara upiorów godzina,

Czas, w którym nieme rzeczy zamieniają słowa:

Miotła sznuruje kibić wstęgi brzozowemi,

Kij czeka jej, acz łysy jak gałka słoniowa,

Płaszcz się z rozpaczy wiesza, nie tykając ziemi!...

Księgi co grubszym tomem naśladują smętarz.

Smutno jest i mistycznie, Komar nucić wszczyna,

Lecz Świerszcz znienacka szepnął mu swoje: „Pamiętasz?"-

I znów milczenie... alić, sąsiad Apollina,

Zwichnięty Daguerotyp, z lornetą w źrenicy,

Tak pocznie do Lichtarza starego bez świecy:

Nudne jest towarzystwo bez ładu i składu,

Jakkolwiek mnie pierwszeństwo da kupiec dzisiejszy."

Wątpim" - Stołowe Nogi parskną nie bez jadu,

A z nimi Garnek: „Jam jest - gruchnie - potrzebniejszy."

Jak komu" - Miotła doda, co Kij poparł miną,

W kąt się chowając za jej wielką krynoliną.

Sztylet drżał, ale czekał, krwawiej się zadrą -

Gdy sprzęty gminne, to jest: Kocioł osmalony,

Buraków pełen, tudzież wody czystej Wiadro,

Milczały w sieni, z dala rozprawy uczonéj.

Wszelako rzeczy drobnej. Zapałki chemicznéj,

Milczenie kryło w sobie sens dyplomatyczny;

Szarej godziny bowiem chwile niedługie

I już, już z świecą w ręku wyglądano sługę,

Gdy spór ów między sprzęty trwał o lepszość losu,

Komu człek da pierwszeństwo wśród tego chaosu,

Ku czemu ręka jego najprzód się przybliży

W stanie rzeczy, o których rzekło się powyżej...

Nagle - stąpanie słychać. - Chwila!... - znów stąpanie

I gwar niezwykły, przy czym dymu kłąb z iskrami,

Jako machina skoro parowa ustanie,

Dysząc - a ludzie z szmerem wysiadają sami,

Ten i ów, niosąc przed się coś, wtedy wybiega,

Taki to więc gwar powstał, acz z innej przyczyny,

Kiedy wśród dymu, który ciężko się rozlega,

Wśród skier, co jako złote wiją się gadziny,

Zabrzmiały krzyki: „Pożar!..." Wraz mąż jeden, drugi,

Z rozwianym włosem, ręką silną, mąż barczysty,

Przebiegli sklep, na sprzętów niebaczni zasługi,

W objęcia biorąc ciche Wiadro wody czystéj...

I oto ciekawości niejeden amator

Antykwariusza sklep ów mijał, gdy z okrzyki

Na rzeszy barkach Wiadro, jako tryumfator,

Poważnie milcząc, swoje sprawowało szyki.

Ludu duch, jak gdy dziejów świat przeczuwa erę,

Służył mu, na wylanie oczekiwał szczere...

O! wodo czysta, cóż stąd, że poeci tacy

Dzisiejsi... co od głowy do stóp brną w nadziei

(Ale ich życiem rzadko spotkasz w epopei),

Dzisiejsi, mówię, jako taki Pan Horacy...


Cóż stąd, że oni, którym umywałaś nogi,
O! wodo czysta... bardzo zapomnieli ciebie,
Służebnej, cichej, prostej, szczególnie ubogiej,
W której jest błękit niebios, i która jest w niebie.

Azali bowiem przeto, za tysiącem, za stem
Tysięcy mil, na morzu, wśród drogi zmylonej,
Gdy wody szklankę żeglarz znajduje niesionej,
Jest mu ta mniej smakownym, pełnym mniej toastem?--
I który Falern, albo Cypr, swymi jagody
Z macicy by na wino mienił się bez wody?...

Paryż


ROZMOWA UMARŁYCH

Byron, Rafael-Sanzio

L'arte non fa le cose, come le fa la natura;
ma come ella le dovrebbe farę.

Sztuka nie ma za cel przedstawiania rzeczy,
jak natura je tworzy, ale raczej, jak ona je tworzyć
by powinna.

Słowa Rafaela-Sanz io

BYRON

Ja cię znam - bo gdy jeszcze żyłem na planecie,
Niejedno twe na płótnie spotykałem dziecię -
A myślałem o mojej złotowłosej Adzie -
Że, jak w skrzydła, w pieluszki się bieluchne kładzie,
I w snu obłok lekkiego wyobraźnię skrywa,
I lata w niebie. - Nasza wyobraźnia męska

W sporze jest z jawem, ich zaś, lubo przed-prawdziwa
I przed-tryumfująca, zgoła przed-zwycięska -
Lecz jedność ma: albowiem jaw dla niemowlątka,
10 Myślę, że tyle tylko od snu jest odmienny,
Ile prątek, na którym w klatce słowik senny
Spoczął, różnić się może od tej klatki prątka.
To mówiąc, ostrzec muszę ciebie, Rafaelu,
Że mam dumania nałóg - nałóg monologu,
I bywało - coś zacznę - i znowu bez celu
Puszczam myśl...

RAFAEL

Po takowym poznaję nałogu,
Czym byłeś; a kto byłeś? - pytać rzecz nie moja.

BYRON

Tassa znasz?

RAFAEL

Danta nie mniej...

BYRON

Lecz nie znałeś splinu*!

* Splin jest nie znany u ludów południowych.

RAFAEL

Włoch jestem...

BYRON

Co Helena? wiesz - i wiesz, co Troja? -
I co miłość ? - z Homera ty plastykę czynu

Musiałeś czuć - jam widział na freskach twych ludzi:
Znoszą się sami - widza żaden nie utrudzi-
Ruszają się...

RAFAEL

Grek jestżeś?...

BYRON

O! jestem - i jestem
Poeta grecki, jakich więcej już nie będzie:
Bo nic nie napisałem - tylko wszystko gestem,
Życiem, duchem...

RAFAEL

Kochałeś!

BYRON

A jako łabędzie
Śpiewają raz na życiu, tak i mnie się stało
W Missolunghi! - Ojczyźnie mej za chwałę chwałą



Oddałem - inna z Grecją ma była umowa:
Kochałem dwie - dla jednej zabrakło mi słowa.

RAFAEL

Miłość!

BYRON

A cóż powiedzą o nas ? - spytam lepiej:
Co o mnie? - ty bo jesteś przeszłości serafiéj!...
Ciebie pominą - kto się do ciebie uczepi?

RAFAEL

Strzelec mylny, czy można zgadnąć, w co utrafi?

BYRON

Świat jest gorzkość...

RAFAEL

Bóg - miłość; a miłość to czyni,
Że się niewinny często za winnego wini
I oto wzajem noszą brzemiona niewłasne -
Zwłaszcza, że szerokie drogi, i ciasne...

BYRON

Któż za mną westchnąć może! Kto ze mną podzieli
To, co na twarzy mojej - patrz ot tak - widzieli
Oko w oko - a potem bluźnili na boku,
I wracali, i mego znieść nie mogli wzroku -
widziałem, że przyszła umarłych godzina
I że, kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna;
Kto zrozumiałym chce być, graniczy z oszczerstwem
- Boć trzeba zwiększać rzeczy, by rzeczy postrzegli;
Tak bo zarozumiali, a tak mało biegli! -
Kłamstwo zaś grzecznym w skutkach stało się morderstwem;

Morderstwo ? - tu przerazisz się mego sumienia,
I ja takżeupadkiem na kamień kamienia!

------------------------------------------------

A ty mówisz mi: Miłość?...

RAFAEL

Czymże ci dowiodę?...

Znasz mnie z mych dzieł - czy myślisz, że jestem poznany?

Spójrz ku ziemi, gdzie lata spożywałem młode,

Świat otwierając świętej czystych form-hozanny!...

Patrzeć ucząc ponad wzrok, który, jak kałuża,

Słońce gotów by odbić i oka nie zmrużą,

Ale jest w sobie brudny i wiernie-bezczelny,

Szczerze-płaski, jak pamflet, tak zły jak czytelny,

Patrz, mówię, ku tej ziemi, której me źrenice

Oddałem, ja, Rafael - której w Pańskie Imię

Podbiłem Olimp stary - Muzy zalotnice,

Nimfy, Gracje zebrałem w przed-chrześćjańskim Rzymie

I przeszedłem - a zbożnej piękności zenitem

Przeszedłem: i nie żadną klątwą Inkwizycji,

Zwycięstwem tylko - tylko swobodnym przekwitem,

Jak Kolumb, świat odkryłem, ufając tradycji.

Herkula moc w ramieniu, Apolla moc w wdzięku,

Zwyciężywszy, jak dziecię pogańskie na ręku

Zaniosłem k'źródłu, które prawdy jest zwierciadłem,

I pochrzciłem - i Sfinksa z uśmiechem odgadłem.

Patrzże, mówię, ku ziemi - och! - czy mnie poznali?

Patrz - oto, najprzód głowę przyznawszy mi cudzą*,

* Przez wieków dość, bo do panowania zeszłego papieża, pokazywano w Akademii Ś-go Łukasza w Rzymie
czaszkę bardzo piękną, jako czaszkę Rafaela-Sanzio uważaną; gdy jednak za pontyfikatu zeszłego Ojca Ś-go
otworzony był grób Rafaela w Panteonie, z przyczyny Tybru wylewy zachodziły tam i zepsować go mogły,
pokazało się, że ona czaszka w Akademii Ś-go Łukasza odwiedzana przez wieków parę nie była wcale czaszką
Rafaela! Myślę, że wystarczający to jest dowód, o ile nie trzeba ufać pewnym anegdotom historycznym, lub
mając zaufać onym, dobrze jest pierwej do bezpośrednich źródeł zstąpić. Historia jako umiejętność samoistna
jest to jeszcze bardzo młodziuteczkie dziecko, wieku prawie jednego nie liczące, i lubi się bawić różnymi wo-
kabułami, jak na przykład następujące wokabuły: Rafael, Fornarina, Beatrice, magnetyzm, je-
zuityzm etc.


Szukają potem, głów gdzie dobierałem - mali! -
I dziewcząt rzymskich popiół po grobowcach budzą.
Mali!! - zaprawdę mali! - oni by gotowi
Za całą wartość piętę dać Achillesowi -
Ale jak piersi jego stawiły się grotom?
Zwierzyć to objaśnieniom, przypiskom i notom...
Lecz błąd mój, ani wiedzą, co w nich uwydatni:
Wielcy! - w prywatnych rzeczach; w publicznych? - prywatni!

BYRON

Zapomniałeś na chwilę, żeś jest Rafaelem:
Mówisz jak Byron...

RAFAEL

Powiedz, że mówim i dzielem
Przez Miłość: a to cel mój był - i jest ostatni...

BYRON

Czemuż więc miłość ludziom tak błoga i sprzeczna,
Że niż do ciebie doszli, ty wychodzisz z siebie
Dla mnie? - a oni! - oni!...

RAFAEL

Nie bywają w Niebie.

BYRON

Miłość zaś byważ u nich?

RAFAEL

Bywa - lecz jest wieczna!

[PisaJem 1857-o]


POŻEGNANIE

OSTATNI RAPSOD BERANGERA

I

Francjo!... konającymi usty niech uronię
Imię Twe, jako Matki święte - i - bądź zdrowa!
Któryż bo Francuz więcej kochał Ciebie?... O! nie...
Jam śpiewał Cię, nim z liter układałem słowa,
I - gdy już śmierć mię garnie pod ostrze swej kosy,
Śpiewając Ciebie, duszą ulatam w niebiosy.
Dajże choć łzę za tyle serca - i - bądź zdrowa!

II

Kiedy dziesiątek królów podle godził na Cię,
Kopyty brodząc w świętej krwi Twojej szkarłacie,
10 Jam balsam lał kojący - ja, potęgą arfy,

Na szarpie do ran Twoich zdzierałem z nich szarfy.
- Wieki to głosić będą o wybranej porze;
Przegraną naszą w tryumf zamienił Jehowa,
Bo myśl Twa, jako siejba, bujne wyda zboże,
A równość-praw zapuści sierp swój - bywaj zdrowa!

lII

Wpół-zmarły już, we własnym oglądam się grobie,
Wołając głosem, który raz w raz się oziębia:
Francjo! których kochałem, przekazuję Tobie...


Wspomóż ich... Tyś to winna... winna dla gołębia,

Co z niw Twych łupu nie brał, ani ziarna zbierał...

..........................................................................

- By synów Twoich moje doleciały słowa,

Może bym dłużej kamień ręką podpierał,

Lecz milknie już... głaz spada... Bóg woła... bądź zdrowa!

Tłumaczyłem w dzień Zaduszny 1857 w Paryżu



SPARTAKUS

Ubi defuit orbis...

1

Za drugą, trzecią, skonów metą
Gladiator rękę podniósł swą:

To - nie to - krzycząc - Siła, nie to,
To nie to Mądrość, co dziś zwą...

Sam Jowisz mi niegroźny więcej,
Minerwa sama z siebie drwi:
Wam - widzów dwakroć sto tysięcy -
Co dzień już trzeba łez i krwi...
Przyszliście, drżąc i wątpiąc razem,
10 Gdzie dusza wietrzyć i gdzie moc?...
A my wam - księgą i obrazem,
A głos nasz ku wam - pocisk z proc.

- Przyszliście, drżąc i wątpiąc razem:
Cała już światłość wasza - noc!"

2

Za drugą, trzecią, skonów metą
Gladiator rękę podniósł swą:

To - nie to - krzycząc - Miłość, nie to,
To nie to Przyjaźń, co dziś zwą...
Z Kastorem Polluks, druhy dawne,
20 W całusach sobie wierność klną;



A Wenus włosy ma przyprawne,
Rumieńce z potem w maść jej lgną...
- Siedliście, głazy, w głazów kole,
mchu porośnie na was sierć:
I duszą waszą - nasze-bole,
I ciałem waszym - naszych-ćwierć.
- Siedliście, głazy, w głazów kole:
Całe już życie wasze - śmierć!"

Pisałem 1857



DEOTYMIE

ODPOWIEDŹ

I

Że Pani mnie raczyłaś wspomnieć, mnie, człowieka,
Pył marny i rzecz-Bożą: to - chociaż z daleka
I chociaż z mej Ojczyzny - wcale mię nie dziwi...
Owszem - nieczęsto raczę cieszyć się widocznie
I wprawiam się w obyczaj, co mają szczęśliwi,
Trafy rzadkie przyjmując łatwo i potocznie.

-Myślę, że sprzecznie biorąc przykład Mitrydata,
Toż samo dopiąć można z powodzeniem-świata,
Które, gdy się wzwyczai widzieć nas martwemi,
Uwłaszczy, jak legalnych spadkobierców ziemi,

I powie: „Tak przyjęto" - „Tak jest" - wreszcie doda,
I będzie tak: a resztę zwyczaj niech dorabia
Głosem, jakim się mówi o wodzie - to woda,

O nałogu - to nałóg, o hrabi - to hrabia...

II

To nic! - to rzecz najprostsza - żaden z tego zamęt
Nie wyniknie, czas tylko z-dłuży się stosownie

I legalności forma zyska co wymownie,
Jako angielski czyni od wieków parlament.

-Ale, że mało bacząc właśnie na to prawo
Chórów-opery-czasu, śmiesz wspominać, Pani


Poetę i sztukmistrza?... drżę o cię, Warszawo!
I jeśli dziryt jaki nieśmiertelnych rani,
Drżę i o Ciebie - Sapho!... Któż słyszał albowiem
Wawrzynu liściem żywych pot ocierać z czoła?
Kto słyszał równać (tego nigdy nie-do-powiem)
Do Salvatora, albo Michała-Anioła!...
Prze-bóg, proroki tylko (chwilami wolnemi
Kamienowane) z pompą oddawane ziemi,
Ludzie, dla których żywe obowiązki znikły,
Ci, co innego! - takim laury kwitnąć zwykły.

..........................................................................

III

Pani - Zamolksys, dobry przyjaciel Solona,
Za to, że mądrość grecką w własne przeniósł bory,
Brat mu rodzony strzałę posyła do łona,
I szczęsny jest on mędrzec swoim pierwowzory,
Gdy kona... Dąb mu żaden przynajmniej nie rzecze:
Czyś chory?..." - ani Sosna mówi mu: „Człowiecze!
Zapłaczę ci do ran twych żywicy bursztynem" -
Ani go Orzeł, lecąc, od-pomina synem!...

.....................................................................

Pani! - prorokom-zmarłym groby staw, a sute,
Słabych rań, współczesnego lwa gładząc po szyje,
Wachlarzem baw się, zwłaszcza na najświeższą nutę,
I szczerość miej, lecz ową, która prawdę kryje,
- I nie wierz mnie...

1858, Paryż


SŁAWA

Non opatrzenia żądam glodnus, nec za to starostas
Esse velim, nie dbam dworskam lizare polewkam;
Est fatuus quisquis regum pochlebiat in aures,
Est miser obłudna qui se zabawiat in aula.

J. Kochanowski

I

Księgi, w złoconych na grzbiecie ornatach,
Pozamykane na srebrne paznokcie,
Biusta z marmuru w wawrzynach i kwiatach,
Gwiazdy - i wstążek orderowych łokcie -
Strusich piór obłok, haftu błyskawica3
Biczów pioruny - kół złoconych grzmoty -
Powozów druga w ulicy ulica,
Zwroty, zawroty, powroty, wywroty...

II

Laury! - z róż wieńce - gałązki oliwne -
Dębowe liście... - Czy to nad otchłanią,
W której się chóry wasze roją sztywne,
Otchłani drugiej nie ma?... planet za nią?...
Praw wśród nich?...

lII

„...onej ćmy zielonej atom,
Co wleciał oknem, ledwo dostrzeżony,
I, dyjamentom i we włosach kwiatom
Szepcąc coś, znika... myślicież?... «stracony!...»
- I gwar, myślicie... że jest gromem dziejów?


A sławy puzon, że to róg na knieje;

I że już cichych nie ma kaznodziejów

W obliczu niebios, co przez szyby dnieje...

-Pyły, z posadzki podniesione nogą,

Że mogą nie mieć w sobie zwłok człowieka?.

I że te zlepki, co marzą, to mogą,

Że doszły... (a ich tylko nikt nie czeka!).

IV

Że nieśmiertelność jest komą niedzielną,

Co siedm dni prozę by przerwać bezczelną

I że poezja jest to nerwów drżenie

W takt namiętnościom - i że piór sumienie

W Eunuka wachlarz składa się, by zwiewać

Z nadobnych liców skwar, lub łatwiej ziewać

V

O nie! - skarg wiele minie i przeleci,

Lub obojętnie wam się zjawią one,

Jak polityczny dziennik w ręku dzieci,

Obwijający łakotki cukrzone:

Ten - nieraz przyszłość rączek tych opiewa,

Które zeń jedzą... jak owoce z drzewa..."


VI

Słowa te myśląc słuszne i niegrzeczne,

Szedłem przez salon pośredni i długi

Światła przede mną, jako drogi mleczne,

Stoma zwierciadły w setne biegły strugi...

Głębokie cienie tu i owdzie z łomów

Fałd aksamitnych czyniły wezgłowia

Dla nimf z marmuru, z alabastru gnomów,
Dryjad, co konchy noszą i sitowia.

VII

Niejeden profil, zdało mi się nieraz,
Że coś przez ramię szepnął, gdym nadchodził,
I znikł - i kiedy patrzę nań, to teraz
Kłamie, jakby się marmurem urodził...

- tam i ówdzie krocząc, była chwila,
Że odetchnąłem powietrzem odmiennym,

Jak gdy gorąco letnie się przesila -
Gwar zdało mi się uchem łowić sennym,
W świetle coś jawu dostrzegały oczy,
Jako gdy z sceny ktoś w korytarz zboczy.

-Posągi nawet i biusty z marmuru,
Rzednąc, oblicza miały rzeczywistsze,
Głowy ich nagie u białego muru
Bledsze zdawały się i przezroczystsze.

-Przeciwieństw blasku zmniejszony niepokój
Dawał im postać nie larw, ale larów,

Co dumać lubią u znanych filarów -
I zrozumiałem rzecz... był to przedpokój!...

VIII

I oto patrzę - a kołnierz z galonem
Ob-ima szyję śpiącego człowieka;
Był to służący - siedział pod Neronem-
Trajan opodal nie mniej cicho czeka.
Biust inny z czarnych skrzydeł kapelusza
Patrzy - poglądam, co za rex czy vates,
Zelżenie cierpiąc, najmniej się nie rusza;
Krok zbliżam i wraz poznaję... Sokrates!


IX

Więc, myślą k'niemu podążywszy, rzeknę:

Imię twe, mężu, czy przeto dotrwało,

Żeś senatorem był? (co głoszą mało!) –

Posągi z głazu że wykułeś piękne?...

(Co głoszą mało!) - czy że wśród porażki

Sam pozostałeś z krótkim mieczem w dłoni ? –

Czy że rannego doniosłeś do koni? –

Czy żeś to wszystko miał? - i miał za fraszki,

Do coraz wyższych dążąc ideałów? –

Czy że lud tobie właśnie był łaskawszy ? –

Czy żeś dziewięciu sądził generałów ? –

Czy żeś literat, nic nie napisawszy ? — ‘’

......................................................................................................

x

I, rzecz tak ciemną myśląc, i tak długą,
Patrzyłem na biust za drzemiącym sługą.


NA ZGON
ŚP. JANA GAJEWSKIEGO
POLITYCZNEGO-POLSKIEGO EMIGRANTA
(INŻYNIERA FRANCUSKIEGO)
ZABITEGO EKSPLOZJĄ MACHINY PAROWEJ W MANCHESTER

1858 LIPCA

1

Długo patrzyli ludzie prostej wiary
Na dziwowiska oświaty zachodniéj,
I myśleć śmieli: że to do pochodni
Skradziony ogień Bogu - bez ofiary!...

2

Myśleć i szemrać, że Lucifer stary
Podchwyci święte wzajemności ludów,
Nie: heroizmu i miłości-cudów,
Używszy - ale: wyzysku i pary...

3

Lecz TEMU, który jest wszystko, jest wszędzie,
Nim wszystkim-wszędzie oprzeć się poważą,
Boga pierw zranią i krzyż znowu będzie,
Drugi, a tenże sam, bo z ludzką twarzą.

4

Tak, Epopeję gdy machina zgniotła,
Zgorzałych mózgów i serc objął krater,



Potrzebaż było, by, nie jak bohater,
Zacny Gajewski-Jan zginął od kotła!...

5

Lecz nie!... śmierć Jego nie była dla zysku -
Ciał różnych ciało z jednym legło licem;
Na ziemi obcej: wyrobnik z szlachcicem,
20 Z Ofiary-synem - Synowie-ucisku...

6

Braterstwa-sztandar i tu jeszcze buja,
Żywot ze skonań tu jeszcze korzysta,
Jak gdy wygnaniec* JAN-EWANGELISTA
Śpiewał, z wrzącego kotła: „ALLELUJA!..."

Pisałem w Paryżu 1858, lipca

* Roku 95-o, pod Domicjanem Imp., wygnaniec na Pathmos wrzucony byl we wrzący kocicł.


OBYCZAJE


1

Do uczty gdy z gwarem siadano za stół,
Niestety - mnie miejsca zabrakło jednemu,
Lecz stary Obyczaj pod rękę mię wziął
I zaraz na dobre wyłożył - i czemu? -

2

A kielich gdym podniósł, dziękując onemu,
Zaledwo, zaledwo, wystarczał już płyn -
Lecz prawi Obyczaj: „Nie wieszczbij stąd złemu;
Na dobre, na dobre, tłumaczy to gmin."

3

Ha! - rzekłem - to może już taki mój los!" -
I szedłem dalekiej zaufać podróży;

I przyszła wieśćUmarł!" - a płonny był głos,
I znowu Obyczaj na dobre stąd wróży.

4

Więc teraz mi jedno, cokolwiek kto powie,
I prawie mi uśmiech to samo, co ból,


Bo, jak cię pogrzebią, to właśnie na zdrowie,
A jak cię zapomną, to jakbyś był król!

5

Więc teraz, doprawdy, w co zechcesz, mi graj,
Zło świata, czy dobro, na karb mi policzaj;
Ja mówię a mówię, że Ziemia to Raj,
Dopóki... taki obyczaj!


SŁÓWKO

Litwo! dlaczegóż Ty, a nie Warszawa,
Pieśń , podartą jak chorągiew starą,
Składasz? Czyż wszystka wieszczów Tobie sława

-Nawet i taka, co sławy jest marą... -
Dana jest z góry?...

Klucze lir Tobież zostawił Ten, który
Odszedła Ty mnie wołasz po imieniu
Z kąta... i cieniu...

Smutno!... widziałem - ledwo nie poganin

Z raną pod sercem leżący przy drodze
Konał, a przyszedł doń Samarytanin
Rycerz - i brata poznał po ostrodze
Zwisłej w strzemieniu...
Powieść przez wieki stara, przez dnie nowa,
Więc cóż Ci powiem, nieznajoma Pani?

Powiem, że obcy - swoi, swoi - nieznani...

-Witaj - bądź zdrowa.


DEDYKACJA [I]

Tym, którzy, z wielką Historii zniewagą,
U słupa Prawdę rozebrawszy nago,
Już, już świstali:

-Jako Dziewicy obuwie wężowi,
Spadnie na czoło lada kwiat i powié:

Dotąd!... nie daléj..."


Tym zaś, co, serca jeszcze mając szczątek,
Nie powstydzili się wielkich pamiątek
Myślą czcić wielką:

- Palmy się schylą od wołań anioła
I, pognębione okrążywszy czoła,
Łzę otrą wszelką...


DEDYKACJA [II]

[PANI BRONISŁAWIE ZBYSZEWSKIEJ]

Za to, że BYŁAŚ pod jego namiotem,
Wodą się dzieli i powszednią strawą.
I w gwiazdy patrząc, nie zapomni o tem
Farys - któremu gościnność jest prawo!
Niebo się, owszem, pierw rozwala grzmotem,
Nim ten włóczęga cofnie rękę prawą,
Jeśli podał raz... a spotka potem.


[W ALBUMIE JULIANA DLUŻNIEWSKIEGO]

Belizarius, gdy rzymskie osadził okopy

Grecką jeszcze falangą z Konstantynopola,

Nie było czym już miotać na germańskie chłopy:

Marmurowego z wałów więc dalej Apolla,

Dalej Jowisza z brązu, tudzież innych bogów,

Grek, co je tworzył, ciskał z okopu na wrogów.

- Ale jest Bóg, którego i rzymska załoga

Rzucać, gdzie chce, nie może... choćby też na wroga!

Paryż 1859 r., 5 lutego


[PAMIĘTAŁ WSZYSTKIE DAWNE ZNAJOMOŚCI]

Pamiętał wszystkie dawne znajomości
Prócz siebie, kobiet kilku i młodości!...


DO OBYWATELA JOHNA BROWN

(Z listu pisanego do Ameryki w 1859, listopada)

Przez Oceanu ruchome płaszczyzny

Pieśń Ci, jak mewę, posyłam, o! Janie...

Ta lecieć długo będzie do ojczyzny

Wolnych - bo wątpi już: czy zastanie?...

- Czy też, jak promień Twej zacnej siwizny,

Biała - na puste zleci rusztowanie:

By kata Twego syn rączką dziecinną

Kamienie ciskał na mewę gościnną! *

Więc, niżli szyję Twoją obnażoną

Spróbują sznury, jak jest nieugiętą;

Więc, niżli ziemi szukać poczniesz piętą,

By precz odkopnąć planetę spodloną

A ziemia spod stóp Twych, jak płaz zlękniony,

Pierzchnie -

więc, niżli rzekną: „Powieszony..." –

Rzekną i pojrzą po sobie, czy kłamią ? --

Więc, nim kapelusz na twarz Ci załamią,

By Ameryka, odpoznawszy syna,

Nie zakrzyknęła na gwiazd swych dwanaście:
Korony mojej sztuczne ognie zgaście,

Noc idzie - czarna noc z twarzą Murzyna!"

*

Więc, nim Kościuszki cień i Waszyngtona
Zadrży - początek pieśni przyjm, o! Janie...

Bo pieśń nim dojrzy, człowiek nieraz skona,
A niźli skona pieśń, naród pierw wstanie.


JOHN BROWN

John Brown a M. H. L. Vale:

Autant quej'aipu enjuger dans ma vie, les hommes braves sont les seuls desąuels on puisse attendre, qu'ils soient humains envers un ennemi tombe; les laches prouvent leur courage par leur ferocite. Christ - le grand capitaine de la liberte, aussi bien que du salut, qui comme il etait pridit, commenęa la mission en la proclamant - Christ, dis-je, a trouve bon de m'enlever l'epee d'acier que j'ai porte pour un temps, mais il en a mis une autre dans mes mains - l'epee de 1'espoir. A tout prendre, je ne suis nullement desappointe. Je l'ai ete beaucoup touchant moi-meme, pour n'avoir pas ete cl la hauteur de mes propres plans, mais maintenant je me sens entierement soumis, tneme en cela, car le plan de Dieu etait infiniment meil- leur sans aucun douteautrement je ne me serais pas ecarte du mien.

1

Jak orły w klatce zamknięte drucianéj

Siadują przez dzień, niewoli pamiętne,

Lecz z świtem, oczy przetwierając smętne,

Do lotu skrzydłem biją w twarde ściany

, uderzywszy tak co świt o kraty,

Pierze im z ramion obite wiatr niesie,

I każdy pierzom swoim dziwuje się,

Na skrzydłach krwawe oglądając łaty

I wraca głowę, ze skrońmi płaskiemi,

Odpoznawając się w klatce, na ziemi! -

2

Tak, wy! - szlachetni różnego narodu

Wolności świtów zamknięci orłowie,


Przed czasem zgaśli konspiratorowie,
Młodzieńcy w grobach, lub starcy za młodu,
- Zdawałoby się, że czasów zakony
Własnymi łamiąc muszkuły i nerwy,
Co potem w dziejach, to czynicie pierwéj
Na samych sobie - jak święty-szalony -
Wracając co wiek z oczyma błędnemi
Do odpoznania się - w klatce - na ziemi!

3

Lecz oto właśnie tam, gdzie wolność sama
Całą się stawa tradycją narodu,
Na wskroś otwartą - z wschodu do zachodu -

Gdzie dzieje nie jak gmach, lecz jak brama
Właśnie że owdzie, w Ameryce młodéj,
Starzec wiekowi swoim równy wiekiem,
człowieczeństwem dzielił się z człowiekiem
Krętszy mającym włos, czarne jagody,
Starzec szlachetny - i Mojżesz Murzynów -
Głowę swą idzie nieść z głowami synów!

4

O! - ten, na trumnie mu przygotowanéj
Siadłszy, z więziennym gdy rozmawia sługą,
Słuchajcie, ludy! - bo ubiegnie długo,
Nim się buntownik tak umiarkowany
Narodzi światu - nim wódz tak ogromny
I szubienicznik tak arcy-szlachetny -
Tak dzielny starzec, ojciec tak bezdzietny! -
się narodzi taki bezpotomny! -
Że - wasze wszystkie wystawy-arcydzieł
Niewarte jego szubienicy i dzieł!


5

Wkrótce już - sędzię sami sobie skłamią,
By gwiazd-dwanaście Ameryki zbladło;
Sprawiedliwości przepęknie zwierciadło -
Na czoło starca kapelusz załamią,
Deskę usuną spod stopy zdradzonéj -
On rzeknie: „Amen" - i nogi skinieniem,
Jak jeździec konia swego ze strzemieniem,
Odepchnie - cały świat zezwierzęcony! -
I będzie plamą na słońcu czerwonym,
I plamą będzie na oku strwożonym.

6

Ach! Waszyngtonów i Kościuszków cienie,
Mężów, co z kończyn obcego narodu
Niańczyć ci przyszli, Ameryko! z młodu,
By nie zwać cudzym cudze wyzwolenie -
Czy patrząc z szczytów, gdzie jest źródło wzroku,
Cienie te z czasem nie zmylą się raczéj ?
I wołającym o pomoc, w rozpaczy,
Czarny pokażą sztandar na obłoku -
A ludzie bladzi, stłumieni i cisi
Rzekną, : w Brownie Ameryka wisi ?


ODPOWIEDŹ
[TEOFILOWI LENARTOWICZOWI]

Hieroglif nieraz weszedł ze mną w sprzeczkę,
Bazaltowymi wykrzywiając wargi,
I polubiłem z ciemnościami targi

O gwiazdkę światła, o tęczy wstążeczkę:
Owszem, przyjemnie jest zstępować w głębie
Egipskich studni, i wspominać sobie,

Że ci, co wyżej, jako gołębie

Biali i górni, i chodzą po tobie -

Owszem - i mroków zamieć bez-gwiaździsta,

Na Oceanu legająca fali,

Miewa swój urok, gdy Smutek-artysta

Kreśli coś, patrząc, jak się serce pali:

I jeśli blaskiem miga już wątpliwym,
Wznosi je, gwoździem zakręcając krzywym.

Owszem - ciemności ni świata, ni stylu,
Jam się nie uląkł, złoty mój motylu;
Ależ - kto z twego co wyczyta listu,
Zaprawdę, mędrszy ode mnie...

...do trzystu!


TĘCZA
I

Wstęp pierw uczynię, by mię lekkie słowo
Nie pomówiło gdzie o profanację,
Mowy że polskiej ja konchę perłową
Zdrabniam na fraszki, na improwizacje,
W kramarne cacka łamiąc i liche,
Zamiast pielgrzymiej tuniki upięciem
Zrobić, i w ślady pójść za wieszczów księciem -
Majestatyczne, a nikłe i ciche.

Nie! Kochanowski Jan, co nam kołyskę

Dawidowymi psalmy ośpiewywał;

Adam, którego dni wam były bliskie,

I Zygmunt, który mnie, jak wy, widywał;

Ni ty, Anhelli, sybirski poeto,

Dziś, w niewidzialnym sejmie wziąwszy krzesła,

Swego mi tutaj nie rzucicie veto

Za Pieśń, że wyszła z ksiąg, z trumn się wyniesła

I, bacząc mało, ile koturn splami,

Weszła tu w żywych świat - że weszła drzwiami.

Owszem, traf nawet, kto inny nie bardzo,
Ale Pieśń może objąć skrzydłem krzywym,
I jako rzeczą, którą słusznie wzgardzą,


Cisnąć o ziemię tym lwem uporczywym,
Co, jeśli będzie skłaniał się pomału,
Stopy jej grzywą poociera z kału.
A cóż dopiero, gdy traf pieśń zaręcza,
Rymy gdy z myślą jednym zbrzmieją spadkiem
I przedmiot ślepym nie padnie przypadkiem...
Przedmiot ten na dziś - tu - jest słowo: Tęcza.

II

Gdziekolwiek ludy czoło podnosiły
30 Ku firmamentu wklęsłościom ogromnym,
Duch czuł, że wyżej głów szukano siły,
W pierwo-ocknięciu już bywając skromnym,
I choć zmysłami po niebiosach macał,
Zgadywał prawdę, gdy w serce powracał.
Chaldejski mędrzec, co gwiazd pyta nocą,
Perski, egipski i greccy mistrzowie,
I kmieć słowiański, gdy przelicza nowie,
W niebo się zwykle odnaszają - po co? -
Po co najbystrzej szybują orłowie,
40 Gwiazdy się w sztucznych teleskopach złocą,
Planety po co błyszczą coraz nowe ?
Ha! człowiek skłania głowę, wznosząc głowę.

Lecz z wszech-tradycji i wszech-wiadomości,
Jakie mędrcowie podają i prości,
Mąż, co przez mamkę ssał egipskie mleko,
A Izraelem był przez krew i Boga,
O trumny świata oparłszy się wieko,
Mojżesz, wysłyszał Pańską tajemnicę
I, pióro Słowu zdawszy Przedwiecznemu,
Potopów wielką opisał źródlicę,

Tak że nikt podziś-ni wpierw-równy jemu!



Tam - ileż razy wśród żagli pękania

Albo na falach światowej zamieci

Szukałem kart tych i opowiadania.

Skąd Tęczy okrąg ponad Arką świeci?

A łza słoneczny promień mi w powiece

Siedmiła barwą - i zdawało mi się,

Że w tęczę lecę...

*

Takie bo prawo-praw On na Irysie

Zakreślił, który Miłość jest, że oto

Gniew Jego nawet woła na człowieka:

Sieroto!

Ojciec ojców na ciebie czeka."

III

A ludzie?... ludzi legenda jest inną;

- w ziemi laurów, za Werony bramą,

Słyszałem - ówdzie stała się już gminną,

Gdy indziej Szekspir swą rozniósł dramą,

I każdy dzisiaj wie - ze słów poety,

Kto Montekowie , kto Kapulety...

Zamków dwóch gruzy powyłamywanych

Po obu stronach sterczały przede mną,

Jako jędz dwojga kły nieprzejednanych;

W powietrzu ciężko było - w górze ciemno

Burzy, zdawało się, że spadnie nawał

Kląć pychę rodów i waśni domowe,

A piorun, wyznam, że mi nie dostawał,

I obracałem ku niebiosom głowę,

Wietrząc siarczanych tchnień żółtawe światło,
Co dwóm ruinom tym służyło za tło.

Lecz w chwili właśnie, gdy już, już mniemałem,

Że burza wielkim uderzy nawałem,

Góry - że echa gromowe rozjęczą,

Ironii jakaś siła niezgadniona

Zamków dwóch szczyty... uwieńczyła - Tęczą!

A jam pomyślił: tu - kłamie i ona!...

Czyż łatwiej, łatwiej, planetę zwaśnioną
Zeswoić z Tęczą Twórcy rozjaśnioną,
Lub upiąć w niebie gwiazdy nowej klamrą,
Niż serca ludzi - wpierw, nim ludzie zamrą ?!

1860 r.j Hôtel Mayence, rue St. Honorè


BEATRIX
OuToi ouvśx&eiv, <xXXa aufięiXeiv

- Utwory pana czytałam starannie,
Lecz nie ma słówka w nich do Beatrycze:
Jakbyś pan nigdy żadnej pięknej pannie
Nic nie napisał... a ja - na to liczę.

- Pani! twą naprzód niech mi wolno będzie
Uścisnąć rękę za tak wiele trudu...

- Trudu?...

...Zapewne - bo nigdzie i wszędzie
Utwory moje. - Jam nie śpiewak ludu,
Którego piosnkę kiedyś kmieć powtórzy,
10 Obejmie tęcza, wicher poda burzy;
Ni śpiewak ludzi nie znanych ludowi...

- Tomów in ąuarto - tomów in octavo
Nie wyśpiewałem... jak poeci owi.

Pieśń ma tam - ówdzie. Krakowie, Warszawo,
Poznaniu, Wilno i ty, Carów miasto!
Wiecie, żem sercem rzucał bez rachuby...

- A pani mówisz: że mię znasz?... Niewiasto!
Niewiasto!... tom ci napisałem, gruby...


Jak grób człowieka -

Tu - pozwól mi, pani,
Że ci zaśpiewam Odę do kobiety-

- Słucham.

- ...Myśl sama już serce mi rani...
Nie będę śpiewał: „O! ty - ty - a nie ty..."
(Początek znany i który zużyto) -
Zacznę inaczej...

- Zacznij pan: kobiéto!...

- Pani! - tak kończy się, nie zaś zaczyna,
I w tym jest cała trudności przyczyna...

- Zacznij pan, jak się zdawać panu będzie...

- Pani! - tak zacznę, jak kończą łabędzie...

ODA

Kiedy za kółkiem biegałaś po darni,
Cała w warkoczach,

Mówiłem tobie: „Włos sobie odgarnij!" -
I łzym miał w oczach.

Brat twój, od rana ci błogosławiłem
Młodości cnotą;

A tyś urosła i nie wiesz, czymć byłem...
Brzydka istoto!

Rad bym ci za to wziąść te złote sploty
I obciąć nożem -

Albo uknować jakie wielkie psoty

Z aniołem-strożem...


Bo byłem smutny - a kto przyszedł do mnie

Nie ty - o pani!

Gdy krew i ogień, i fala koło mnie

Wrzały z otchłani..

Bo byłem blady - a róża zza kraty

Dała mi wonie;

I w puszczach byłem, a mech mi brodaty

Kładł się pod skronie...

I smutki ludzkie, prawie smutki Boże

Znam po nazwisku;

Zawiści chude brałem na obroże

W piekieł ognisku.

Eurydyce! - miałbym mówić prawo

Pozdrów mię, proszę..."

I Andromacy rzec: „Ksieni! łaskawo

Patrz, ile znoszę..."

Nie jak Eneasz, ja piekielne groty

Przeszedłem - o! nie:

Bo żałowaliście mi rózgi-złotej,

I ziół na skronie.

Gdym nogę bosą stawił z dumą wielką

Na zamieć czasów,

A nie splamiłem ci łzy mej kropelką

Wstążek, atłasów!...


Anim gazowy oberwał ci welon,

By otrzeć skronie,

Choć nie duch jestem, ale jestem wcielon,

Pomny o zgonie...

Dlatego znam cię, Realności-wdowo!

I znam twą śliczność,

I powiem tobie tylko jedno słowo:

Tyś... jak... publiczność."


MALARZ Z KONIECZNOŚCI

JA

Pani - mam mówić z nią o rytmie sił,
Które sprawują planet korowody.
Każże mi podać wina - abym pił,
Cukru i wody -

I siądź - na ramię zarzuciwszy szal,
Nieumiejętnie, jak nimfy szal kładą:
Błękitną niechaj on harmonią fal
Jak z skały spada kaskadą! -
Firankę - sługa niech odrzuci z szyb,
Księżyc potrzebny jest k'temu,

Naczynie szklanne złotych pełne ryb
Podamy jemu.

ONA

Owszem, lecz śpiesz się, właśnie bowiem czas,
Gdy fryzjer, Pinettim zwany,
Przyjdzie - a za nim służebnice wraz
Mnogie przyniosą falbany.

JA

Pani - mam mówić z nią o głosce A,
Ile przyniosła ludzkości?! -
Wspomnę, co mądrość ? a co znaczy łza ?
Nadmienię też o miłości.

Siądźże - i włosy swe grzebieniem zbierz,
Gdy ja - przylegnę na progu;
I będę, jak do feodalnych wież,
Śpiewał: nieznanej i Bogu.

ONA

Owszem - lecz śpiesz się, oto bowiem, kwiat
Nie będąc na czas zrobiony,
Odmieniać muszę włosów tok i szat,
Wieczór mój! - prawie stracony!

JA

Pani - ołówek pozwól mi wziąść ostry
30 I ten mój album podręczny;

Z natury zrobię szkic dla mojej siostry,
Będę ci wdzięczny.


PO BALU
1

Na posadzkę zapustnej sceny,
Gdzie tańcowało-było wiele mask,
Patrzyłem sam, jak wśród areny,
Podziwiając raz słońca pierwo-brzask

2

I na jasnej woskiem zwierzchni szyb
Kreślone obuwiem lekkim kręgi -
Czarodziejskich jakoby pisań tryb
Z ziemi do mnie mówił, jak z księgi.

3

Kwiatu listek, upuszczony tam,
Papierową szepnął mi coś wargą,
Wśród salonu pustego sam i sam;
Rosa jemu i świt byłyż skargą?


4

Otworzyłem okna z drżeniem szkła,
Że gmachem wstrzęsła moja siła:
Z kandelabrów jedna spadła łza

.........................................................

Ale i ta jedna - z wosku była!


[DO MICHALINY ZALESKIEJ]

Czwartek o północy

Był taki: co DZIECIĘCIEM zjawił się na świecie
W porę kwiatów, lub mówiąc prozaiczniej: w lecie;
Lecz nie mógł z wałów miasta zrywać róż, z przyczyny,

grad je kul rozorał, posiawszy wawrzyny!

*

Był taki: co MŁODZIEŃCEM zjawił się na świecie
W epoce, gdy się serca nie dawa kobiecie
Bez złotych ram, a praca bierze czas - i bywa,
Że nawet palce zbrudzi - (co się nie odmywa!) -
Posrebrzy włos przedwcześnie lub zmarszczek dołoży,
Których Apollin nie miał ani Parys hoży -

Słowem, Apolla z Delfów nie błyszcząc pociągiem
(Mówię: z Delfów, bo ten był ze złota posągiem),
Wyszło na to, - prawdę określiwszy prościej -

Dzieciństwo miał bez kwiatów, młodość bez młodości!

*

Ten, gdy z przeznaczeń rytmem na planety progu
Minął się, tak już nabrał mijania nałogu,

Że gdy go na ostatnią na świecie pociechę
- Czyli... herbatę dobrą - zaprosisz pod strzechę
(Tu strzecha jest dla rymu), to on zaproszenie
Odbierze o dwunastej w nocy...

... przeznaczenie!!...


ODPOWIEDŹ
[JADWIDZE ŁUSZCZEWSKIEJ]

W marmurów kraju Buonarroti dziecię,
Pierś mamki etruskiej* ssące,
Ruszać się ucząc, chodzi już po świecie;
Gdzie stąpi - to lat tysiące...

* Mamki etruskiej - Znając naturę twórczości i dłuta Michała Anioła, nie można nie zwrócić uwagi na biograficzny szczegół, mamka jego była żoną obrabiającego kamienie rzemieślnika z okolicy, w której prawie jedyne mury cyklopejskie.

Medyceuszów książęca zażyłość

Ku młodzieńcowi pośpieszy;

Krzesło w senacie** zajmie on przez miłość,

Papież go z sławy rozgrzeszy!

** Michał Anioł za odrodzeniem Rzeczypospolitej Florenckiej był członkiem Rady Ośmiu na czele narodu, i nie jest tu mowa o ofiarowanym mu senatorstwie za pośrednictwem Celliniego, której to godności zapewne nie chciał, kiedy nic posłowi nie odpowiedział.

Wałów strzec będzie jak Archanioł-Michał,
Mojżesza kształcąc w dział dymie***,
I nie na próżno nawet będzie wzdychał
Do Boskie**** mającej imię.

*** Fortyfikuje miasto jako przywódca inżynierii i artylerii.

**** Boskie imię - olimpijskie: Olimpia

Lecz na północy... nie etruska mowa;
Marmur się kończy, gdzie lody -

.I młot Odyna, nie dłuto, w nich kowa

Ku innym światom przechody !*

* Wedle tak podań północnych, jako też wiary, a nawet mniemań klasycznych starożytnych historyków, pasmo pod biegunem północnym mrokami swymi daje przejście dla duchów na planetę.

To, jeśli po mnie co zostawić zdołam

Trzech sztuk bolesną potęgą,

To, jeśli postać jakową wywołam,

Nie będzie formą - ni księgą...

A dziś co kreślę albo z brązu leję,

To tylko jak w murze ćwiekiem

Więzień: kto inny ma laur i nadzieję,

Ja - jeden zaszczyt: być człekiem.


WZROKI

(PRZYPOWIEŚĆ)

Zawziętość greckie dwie rzeczpospolite
Przeciwko sobie zbroiła kryjomo.
Dzień w dzień od bramy wieści rozmaite
Leciały w miasto przed rzeszą ruchomą:
Niewiastom strasznie szeptały do ucha.
Mężom poważnie mówiły do ducha,
Młodzieńców brały za ramiona twarde,
I potrącały w biodra przepasane,
Jak gdy kto budzi śpiącego - lub wzgardę,
Lub nowej zbroi chrzęsty mu nie znane.
Że jednak wszelki, kto tylko mógł w mieście,
Broń musiał imać - zaś obywateli
Nie było więcej z tej strony nad dwieście,
I skąpić mężów, ile można, chcieli -
Więc, by przedwstępnie zbadać przeciwnika,
Żal było kogo wysyłać z falangi,
A starcy, wszedłszy w Fortuny krużganki,
Zawotowali: „Że - nie trza języka,
Że pierwszy lirnik, wchodzący przez bramę,
Usługę odda nie podlej tęż samę."
Słowo zaś takie z świątyni Fortuny
Gdy obwołane jest, tedy spokojnie
Spać możesz, choćby w łoże twe pioruny

Biły - tarcz z mieczem prawiła o wojnie;

Białymi jagniąt okrywszy się runy,

Ty śpij, ani się zrywaj nieprzystojnie.

Powagę przeto z bogów wziąwszy słowa,

Czekano w bramie, która jest wschodowa,

A Dedal jeszcze, starego zakonu

Mistrz, wyrył nad nią lwa z Pentelikonu.

Tam dobę jedną lirnika czekano,

Tam dobę drugą czekano o świcie,

W dzień trzeci rapsod z dala usłyszano,

A ciemny lirnik szedł, wiodło go dziécię.

Mianoż się spytać, co widział po drodze ?

I męża ile nieprzyjaciel liczy?...

Spytano - senat nakazywał srodze

Spytano... „Lud jest - odrzekł - niewolniczy,

Mężów - dziesiątek" - i rzekłszy te słowa,

Rapsodu w myśli narządzał zerwanie,

A dwieście Greków, tak prędko jak mowa,

Przeciwnikowi biegło na spotkanie.

I dnia owego, nim zapadło słońce,

Tysiąc na placu trupem położono,

I miasto wzięto - i wysłano gońce

Za starcem, go wreszcie znaleziono.

Tego więc pytać poczęto na nowo,

Ile się zmylił w nieprzyjaciół cenie?!...

Wcale! - rzekł - bowiem śpiewałem im słowo

Wielkie, i wielkie miałem był natchnienie;

Słyszeli wszyscy siłę, głos, rym, wątek;

Dałem im wreszcie chwilę na milczenie,

I wziąłem za to oklasków dziesiątek...

Wy, co wzrok macie, w tym zawsze błądzicie,

Że nie stąd tylko na świecie otucha,

Niepomni o tym, że to wy widzicie!

Zrachujcie trupy - ja zliczyłem ducha."


DO EMIRA ABD EL KADERA W DAMASZKU

1

Współczesnym zacnym oddać cześć,
To jakby cześć Bożej prawicy;

I sercem dobrą przyjąć wieść,
To jakby duch - łonem Dziewicy.

2

Więc hołd, Emirze, przyjm daleki,
Któryś jak puklerz Boży jest;

Niech łzy sieroty, łzy kaleki,
Zabłysną Tobie, jakby chrzest.

3

Bóg jeden rządzi z wieków w wieki,
Nikt nie pomierzył Jego łask:

Chce ? - to wyrzuci z ran swych ćwieki,
A gwiazdy w ostróg zmieni blask.

4

I nogą w tęczy wstąpi strzemię,
Na walny sądów jadąc dzień;


Bo kto Mu niebo dal ? - kto ziemię ? -
Kto Jemu światłość dał ? - lub cień ?

5

A jeśli w łzach gnębionych ludzi,

A jeśli w dziewic krwi niewinnej,

A jeśli w dziecku, co się budzi,
Ten sam jest Bóg - nie żaden inny -

6

To - namiot Twój niech będzie szerszy

Niż Dawidowych cedrów las;
Bo, z Królów-Magów trzech, Tyś pierwszy,


Co konia swego dosiadł w czas!

[1860]


WAGA

Wolno mu jest - do robaczka
Schylać się, będąc człowiekiem:
Bo schodził on pierw do prostaczka,

Na równi będąc z swym wiekiem!
*

I jednym był - wśród wielu - wielu -
Nad pokoleniem włodarzy,
Co gwiazdę czcił pokoleń-celu

I błysk jej - na dzieciąt twarzy.

*

Dlatego lew, orzeł, wół i człek
Wspomną w nim - uprzedziciela:
Będzie jak Jan... (pustynią jest wiek
Oczekujący Zbawiciela!).

1860


SFINKS [I]

Alleluja!... Archimedesa grób
Zwierciadłami rozpowinął blask;
Alleluja!... gwinty jego śrub
Sklepień czarnych opowiada trzask.

Wszech-niczyja zwycięża już Mość;
Ni ten pierwszym, co da pierwszy znać,
Że - ażeby z martwych powstać - dość,
Na zegarek raz spojrzawszy... wstać.

Paryż, październik 1860


Z BYRONA

Żegnaj. - O! jeśli ustawne modlenia

Wyjednać mogły innym zmianę w losach,

To może ujdą moje zatracenia

Błądząc, w Imieniu Twoim, po niebiosach.

Ponad lamenty przecież, nad westchnienia,

Jest krew, co zbrodni oko zarumienia

W skonania chwili - ale i to ginie

Przy słowieżegnaj" w rozstania godzinie

Współczucia żebrać ni może, ni raczy

Duch mój - a serce niech pęka z rozpaczy!

Ja tylko to wiem: że Miłość tu próżną,

Jam tylko żegnał i żegnał... podróżną!...

1860


ZACZEPIONY PRZEZ SYBILLĘ
ŚMIERTELNIK ODPOWIEDZIAŁ

1

Żeby był Biskup Warmiński to śpiewał,
Co Pani śpiewa,

To by się naród już dziś nie spodziewał,
Jak się spodziewa...

2

Bo istnie widzę, że Panna bez sromu
Koturn przywdziéwa:
Ależ to tylko, kiedy wąż jest w domu,
Wtedy to bywa!

3

Gdy czoło jakie trza rozetrzeć w pyły
(W czas pełnej miarki!) -
I tak się światu Sybille jawiły
Z męskimi barki.

4

Dlatego smutno - dlatego wesoło
Życzę Ci zdrowia:


Bo jeszcze PRZESZŁOŚĆ Twoje młode czoło
U-marmurowia!

5

Posągi jeszcze fałdami na Ciebie
Z grobowców wieją -
Stanęłaś z WIARĄ na dziadów pogrzebie,
Wrócisz z NADZIEJĄ.

6

Rycerskie słowo za Tobą zostanie,
Jak szal czerwony:

Choć będzie Twoje - lecz - ile się stanie
Przez milijony.

7

A Ty swój koturn postawisz u progu,
Gdzie owce strzygą;

I będziesz Trzodzie, czym dziś jesteś Bogu,
- Panno Jadwigo!

8

Na żeńskiej cała oparłszy się lirze,
Z słonecznym licem,

Pojrzysz ku Polkom, co gdzieś śpią w Jasyrze
Pod pół-księżycem...

9

A orły, lubo szybują po niebie,

Cię nie-dościgą:

Bo będziesz wtedy tym, czym nikt za Ciebie

- Pani... Jadwigo!

W Paryżu, 22 decembra, rue Duphot N. 8, 1860 o godzinie 11 w nocy


WCZORA-I-JA

Och! smutna to jest i mało znajoma

Głuchota -

Gdy Słowo słyszysz - ale ginie koma

I jota...

Bo anioł woła... A oni Ci rzeką:

Zagrzmiało!"

Więc trumny na twarz załamujesz wieko

Pod skałą.

*

I nie chcesz krzyknąć: „Eli... Eli..." – czemu

- Ach, Boże!...

Żagle się wiatru liżą północnemu.

Wre morze.

*


W uszach mi szumi (a nie znam z teorii,
Co burza?),

Więc śnię i czuję, jak się tom historii
Z-marmurza...

26 [27] decembre 1860


MOJA OJCZYZNA

Kto mi powiada, że moja ojczyzna:

Pola, zieloność, okopy,

Chaty i kwiaty, i sioła - niech wyzna,

Że - to jej stopy.

Dziecka - nikt z ramion matki nie odbier

Pacholę - do kolan jej sięga;

Syn - piersi dorósł i ramię podpiera:

To - praw mych księga.

Ojczyzna moja nie stąd wstawa czołem

Ja ciałem zza Eufratu,

A duchem sponad Chaosu się wziąłem:

Czynsz płacę światu.

Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;

Wieczność pamiętam przed wiekiem;

Klucz Dawidowy usta mi otworzył,

Rzym nazwał człekiem.

Ojczyzny mojej stopy okrwawione

Włosami otrzeć na piasku

Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę

Słońca słońc blasku.


Dziadowie moi nie znali też innej;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.


Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna

To ślad - lub - stopy.

Paryż, styczeń 1861


IMPROWIZACJA
NA ZAPYTANIE O WIEŚCI Z WARSZAWY

Pytasz: co mówię, gdy warszawskie dziecię
Wstawa oparte na cudzie ?

Bogu dziękuję, że jeszcze na świecie
oryginalni ludzie!

Bo już myśliłem, że dzieje od trafów,
Trafy zależą od tronów;

Że ludzkość składa się już z kaligrafów,
A narodowość... z zagonów!

I że przepadła rasa Dawidowa,

Co kamień wznosząc do góry,

Nie dba, czy za nią armata gwintowa,
Nie dba, czy przed nią broszury.

Dlatego, być tam nie mogąc, gdzie łkanie,
Ni w pierś przyjmować zaczepki,

Milczę przynajmniej... mam uszanowanie
Dla Achillesa kolebki!

Paryż, 1861


ŻYDOWIE POLSCY

1861

1

Ty! jesteś w Europie, poważny Narodzie

Żydowski, jak pomnik strzaskany na Wschodzie,

Swoimi gdy złamki wszędzie się rozniesie,

Na każdym hieroglif unosząc odwieczny

A człowiek północny, w sosnowym gdy lesie

Napotka cię, odbłysk zgaduje słoneczny

Ojczyzny! - co kędyś w niebieskim lazurze

Jak Mojżesz się w wodzie pławiła Nilowéj! –

I mówi: „Jest wielkim, kto bywał tak w górze

I upadł tak nisko, i milczy jako wy."

2

Północne my syny z włosami płowemi,

Wschodowej historii my śnieżne obłoki

Za kabał granicą, od razu, wprost z ziemi

Patrzący na niebios przybytek wysoki:

Jak Agar synowie - przez kraju istotę,

Jak Sary synowie - przez ojców robotę;

My pierwej niż inni - my wcale inaczej

Pojrzeliśmy ku wam, bynajmniej z rozpaczy:

Boć herbem gdy z wami szlachetny się łamał,

Krzyż bywał w przełomie tym - i on nie kłamał!

3

oto, że dzieje pozornie zamęt,
Gdy w gruncie : siła i ładność szeroka! -
oto, że dzieje jako testament,
Którego cherubin dogląda z wysoka -
Więc znowu Machabej na bruku w Warszawie
Nie stanął w dwuznacznej z Polakiem obawie.
- I kiedy mu ludy bogatsze na świecie
Dawały nie krzyże, za które się kona,
Lecz z których się błyszczy - cóż ? przeniósł on przecie:
30 Bezbronne, jak Dawid, wyciągnąć ramiona! -

4

Poważny narodzie! cześć tobie w tych, którzy
Mongolsko-czerkieskiej nie zlękli się burzy -
I Boga Mojżeszów bronili wraz z nami
Spojrzeniem rycerskim, nagimi piersiami,
Jak starsi w historii, co ręką na dzicze
Kiwnąwszy z wysoka, wołają: „Dotrwałem!
Chorągwi się badam, nie chłopy twe liczę,
Bo kiedyś był nicość, ja mleko już ssałem -
Naturę znam dawniej! - więc przeklnę wędzidła
40 I staniesz na koniu jak pastuch - bez bydła."


[W ALBUMIE MARIANA SOKOŁOWSKIEGO]

Żeby to dłutem arcydzieło
Wyciosać można z brył,
Lecz żeby dłuto nie zgrzytnęło

I młot go z góry bił a bił;
Żeby to samym tchem harmonii

Poruszać można wozów ,
I bez oporu i ironii
Żeby to można zrobić coś!...


DO WŁADCY RZYMU


1

Kiedy się ludów obłok za obłokiem
Zsuwał po biodrach gór - a tajemnica
Była ich wiedzą, i sercem, [i] okiem,
Uragan - władzą, z groźnym knutem swym,
Dzieje - jak szczenna na zlężeniu lwica:
Któż się czuł jeden? - Rzym.

2

Moce zagarnął wszystkie i chytrości -
Ludy jak dzika oblizał wilczyca,
Lecz za to pierwszy nie znał wyłączności!
Pierwszy, jak orzeł, ponad światem tym,

Na wszech-podniebiu dał Naród-szlachcica:
On tylko, tylko - Rzym!

3

Immolujący, jak pontifex-dziejów,
Immołowany, jak dziejów ofiara,
Sam przywilejem stał się przywilejów,
Bo wszystko jego jest - gdy on nie swym -
Na fundamentach wyryte miał: Wiara -
Pierw, nim był Rzymem - Rzym!

4

Dlatego burze te marne przewieją
I same tchnieniem zniesą się powtórnem,
A lampy gorzeć będą, jak gorzeją,
U grobu, który światłość dawa im;
Bo cóż Chrystusa byłoby Koturnem
Ziemskim? - jeśli nie - Rzym!

5

A ciebie, któryś jest Pańskim-obłokiem,
Nim patryjotyzm-chrześcijański wzrośnie,
Wilczęta niżli pełnym spojrzą okiem,
Nim gołębięta skrzydłem wioną mdłym -
Serc milijony ugoszczą radośnie,
Jak zmartwychwstały - Rzym!


BEZIMIENNI

1

Teleskopowa, oj! kometo,

Przelatująca w dzień słoneczny,

Gmin cię nie witał niestateczny,

Astronom ledwo z baszt, lunetą!

-Ty, na padół nie trzęsiesz złotem

Ni groźbami - cóż ludziom po tem?

2

Ciche zasługi tak samo,

Bez wczesnego gdy schodzą żalu;

-Dziecię woła za piersią: „Mamo!"

Lecz ona w mieście jest na balu,

Pierś zapiętą wsparłszy o ramię

Tanecznika, co uśmiech kłamie.

3

O! z jakimże wołałem żalem

Na smętarzach twoich, Narodzie:

Jeruzalem! o Jeruzalem!

Bez strażników i wieżyc grodzie,

Zawsze nie w czas, lub zawsze nie ty

Teleskopowe znasz komety."


MARIONETKI


1

Jak się nie nudzić? gdy oto nad globem
Milion gwiazd cichych się świeci,
A każda innym jaśnieje sposobem,
A wszystko stoi - i leci...

2

I ziemia stoi - i wieków otchłanie,
I wszyscy żywi w tej chwili,
Z których i jednej kostki nie zostanie,
Choć będą ludzie, jak byli...

3

Jak się nie nudzić na scenie tak małéj,
Tak niemistrzowsko zrobionéj,

Gdzie wszystkie wszystkich Ideały grały,
A teatr życiem płacony -

4

Doprawdy nie wiem, jak tu chwilę dobić,
Nudy mię biorą najszczersze;

Co by tu na to, proszę Pani, zrobić,
Czy pisać prozę, czy wiersze ? -

5

Czy nic nie pisać... tylko w słońca blasku
Siąść czytać romans ciekawy:
Co pisał Potop na ziarneczkach piasku,
Pewno dla ludzkiej zabawy (!) -

6

Lub jeszcze lepiej - znam dzielniejszy sposób
Przeciw tej nudzie przeklętej:
Zapomnieć ludzi, a bywać u osób,
- Krawat mieć ślicznie zapięty!...

1861


BAJKA

Najlepsza rzecz żyć w zgodzie, bez twierdzeń, bez sprzeczki,
Po cóż bo gwar ustawny dla kropki lub linii ?
I urabianie ciągłe publicznej opinii?" -
Siennik-dziurawy mówił tak do Torby-sieczki.
Tymczasem osły, najmniej nie myśląc o szkodzie,
Siano i sieczkę w cichej pożywały zgodzie,
A stąd zdaje się prawda ta być oczywistą,
Że i człowiek zyskałby... będąc legumistą.

1861


WOLNOŚĆ


1

Wiesz, kto jest wielkim? - posłuchaj mię chwilę,
Nauczę ciebie

Poznawać wielkość nie tylko w mogile,
W dziejach lub w niebie.

2

Wielkim jest człowiek, któremu wystarczy
Pochylić czoła,

Żeby bez włóczni w ręku i bez tarczy
Zwyciężył zgoła!

3

Niższym się stawszy, on Zawiść poniża,
A Zawiść w czwały
Leci i czepia mu znamiona krzyża,
Wołając: „Mały!"

4

I kłamie sobie, jak kłamała pierwej,
Gdy on, z westchnieniem,


Przyjmuje sławę i niesławę - nerwy,
Prawdę - sumieniem.

5

Ludzie więc chlubią się, że wielkich znali,
K'temu jedynie,

nie poznają się na wielkim mali
Pierwej, zginie.

6

Podobnież niedźwiedź: pierw trupa zakopie,
By dobył z trumny.

-----------------------------------------------

Lecz to w Syberii, nie zaś w Europie
Bywa rozumnej.


DO PANI NA KORCZEWIE


1

Jest sztuka jedna, co jak słońce w niebie
Świeci nad wiekiem:

Mieć moc pocieszać - moc zasmucać siebie,
A być - człowiekiem!

2

Trudna - bo Mistrzem jest tylko ten, który
Odszedł daleko:

By kiedyś wrócił na obłokach, z góry,
Światłości-rzeką - -

3

Uczeń podrzędny - i ja w tej trudności
10 Udział mój wziąłem,

I nieraz w marmur tnę rzeczywistości
Z Michał-Aniołem.

4

I oto - cieszę się - że, jedną ręką
Dotknąwszy tronu,

Czułem, jak wielką trzy-korony męką
Zacnemu łonu!

5

Gdy drugą ręką nieraz gnany wiatrem
Łachman mię witał:

Skąd w życiu wszystko to, co już teatrem,
20 Jakbym przeczytał!

6

Dlatego Panię, innymi drogami
Tamże zabiegłą,

Spostrzegło serce me, prawie ze łzami
Oko spostrzegło.

7

Bo suknia Pani jest z tegoż zakonu
Domowej przędzy:
Bogactwo dało ci znać nędzę-tronu,
Serce - tron-nędzy!

8

I stoi klasztor nasz na podwalinach
Po ludzku-Boskich,

Które po Bosku ludzkimi w czynach
Tradycji włoskich!

9

Bo z starej Padwy i z Bolonii małéj,
Z Rzymu ogromów,


Przenieśli Ojce wiecznej odłam skały
W posadę domów.

10

I zbudowali ten gmach, gdzie kolumny
charaktery,

A każdy sam jest, i że sam, to dumny,
Król swojej sfery.

11

I nie jest szczęsny on jak Serafowie,
Lecz pobłażliwy;

I święty nie jest, bo hełm ma na głowie,
Miecz w ręku krzywy -

12

I każdy filar tylko jest lennikiem
Bogu-prak tycznym;
Pilaster każdy jest tylko setnikiem
Ewangelicznym.

13

Niewiasta każda do Saby podobna,
Lub do Debory;

Stopa jej mocna, i ręka mniej drobna -
Umysł nie chory.

14

Lecz klasztor taki w obłoki nie wzięci,
Bo ledwo wstanie,


Wraz go rączkami zatrzymają dzieci,
Jak znaną Panię.

15

Ta - rąbek sukni tam i owdzie z-szarga
Nędznych barłogiem,
- A, czasu swego, powie o niej Skarga:
Że żyła z Bogiem.


DO PANNY JÓZEFY Z KORCZEWA


1

Pani bo jesteś z takiego klasztoru,
Gdzie ścianę z ścianą
Gdy połączano, to cięcie toporu
Za zbrodnię miano.

2

Podwalin nie ma, bo deptać je trzeba,
Ni schodów wyżej;
Ale poręcze sięgają do nieba,
Poręcze z krzyży!

3

A okna z łez , łzy z koronek rosy
Trójbarwnie szklistych;
A zamiast dzwonu powietrzne rozgłosy
Aktów strzelistych.

4

A łuki z skrzydeł serafinowych,
W węzły związanych;


I stoją lecąc, lub czekają nowych,
Światu nie znanych.

5

I słońca nie ma tam - ani księżyca -
Tylko już świeci

W obłokach cichych Hostia blado-lica:
Świeci i leci.

6

Więc ja na sądny-dzień pod waszej rąbek
Szaty się schronię.

-----------------------------------------------

A teraz - patrząc, gdzie siada gołąbek,
Kulbaczę konie!


DO L. K.
I

Mówią dziś ludzie, że to wieść zmyślona -
Że tego nigdy nie było na świecie...
By głaz wtórował lutni Amfijona;
- Mówią tak ludzie dziś... (a ludzie przecie
Umiarkowani, jak serce, gdy kona
Według prawideł medycznej nauki!...) -
Ci wiedzą wszystko... zganią ich wnuki!

II

Dlatego niechże będzie to zmyśleniem,
Że gdy Amfijon strunę z struną przędzie,
To w takt mu kamień wtóruje z kamieniem -
Niech sobie bajką to piastunek będzie,
Niech sobie będzie to nianiek gawędką...

-----------------------------------------------

III

Sprzeczać się nie chcę - bo stepów odłogi
Puste gdy spotkam, omijam je prędko -
Gdzie nie ma oaz, oazą ostrogi,
A wiatr gdzie palmy poruszyć nie może,


Bo palmy nie ma, tam, oczy zwróciwszy
Do gwiazd, wystarczy raz zawołać: „Boże!" -
I wiedzieć, że jest w niebie step szczęśliwszy...

IV

------------------------

v

Ja wiem, że Amfion żył - więc się spodziewał
I bolał... któż mi powie, że nie śpiewał ?

VI

PO pani!... pieśń jest jedna, nieustanna,
Co każdą wiosnę lutnię swą strojąca;

Ta cicho pada tam i tam... jak manna,
Naturę śpiącą w długie rzęsy trąca,
Zielonych włosów jej podejmą sploty

I szepce: „Powstań, Pani wszech-służąca,
Podnieś się, Wieków-Marto*, do roboty.

* VC"ieków-Marto - albowiem Marta w Ewangelii jest symbolem realności

Ogarnij kibić darnią szmaragdową! -
Dyjadem z ptasząt lata ci nad głową,
Lipy wzdychają - i wierzbowe fletnie,
Rozmiłowane w rosach, grają z dala
Woły, jak bogi egipskie, szlachetnie
Idą - za nimi ziemia się przewala..."

VII

Pani! - to jedna tylko pieśń - jest druga,
O której dumał w namiotach Gedeon,

I wiecznie duma on, wszech-dziejów sługa,

Gdy mówią jemu współcześni: „To nie on!...
Gdy, kamienując proroków, go wietrzą,
Ciekawi, który z nich ma rękę letszą.

- Lecz ufa owy mąż, sto tysięcy
Miedzianych na raz trąb uderzy w mury,
I jęki wielkie, jako ryk bydlęcy,

Uderzą w czarne czarnych turm marmury,
Brązy się stopią i bronie się zleją
Na instrumenta muzyckie bez miary:

- A ludzie rzekną: że nieba szaleją,

A nieba rzekną: że przyszedł dzień Wiary

VIII

Pani, ja Tobie dziękuję uprzejmie,
Że między dwoma stanęłaś pieśniami,
Jak muzyk, dobry obywatel w sejmie -
Dziękuję Tobie sercem...

...i wierszami.

1861


POLKA

Sunt verba et voces.

I

Dla harfiarzy dwóch wieniec jedyny,
Jedyny był laur dla dwóch śpiewaków.
Lud się z całej zgromadził krainy
Polot pieśni sądzić, jak dwóch ptaków.

Starcy, męże i hoże dziewczyny,
I książęta, w cieniach swych szyszaków,
Ucichnęli - a była treść wierszy:
Piękność Polki. - Tak śpiewak wszczął pierwszy:

II

PIERWSZY HARFIARZ

Nie! Ty się próżno wysilasz, Przyrodo,
Na tworów wdzięki, na wdzięków koronę;
Fijołki, wzrósłszy nad błękitną wodą,
Przy jej źrenicach bledną zamyślone.

Gwiazdy jasnością zrównałyby może,
Lecz niższe barwą i łzom niedostępne;
Bławatki z wstydem ukryły się w zboże,
Nieznane woląc być niźli występne!

Maliny z mlekiem tej nie dają krasy,
Którą dziewicze jej lica się zdobią;
Nad księżycowy blask łona atlasy,
A sploty same wdzięcznymi się robią.

Pereł sznur, w czystej oprawie z korali,
Do jej się równać ust gdyby poważył,
Zgasłyby perły, jak mętność opali,
A koral pierwej tchnieniem by się sparzył!

Całego nawet pełnią arcydzieła,
Wszech-wdzięków nawet harmonią i zgodą
Próżno byś jej się wyrównać podjęła,
Ty! najpiękniejsza, lecz po niej - Przyrodo!"

III

Tu - zakończył on, alić wzruszenie,
Rękę mając jako oklask długą,
Podało mu nią laur - za natchnienie;
Gdy drugi wszedł śpiewak stroną drugą,
Harfę wlokąc swą - czy zniechęcenie,
Czy może był dnia onego chory ? -
Ucichnęli - i tak zaczął wtóry:

IV

DRUGI HARFIARZ

Gdzie wnijdzie - i gdzie postawi stopę swoją,
Nie oglądają się ludzie zadziwieni,
Lecz jak stali pierw, stoją.

Potem, niby ocknieni,

Czują więcej światłości wokoło siebie

I rozpowija się im powoli w oczach,
Jako jutrznia na niebie,
Odbłysk na jej warkoczach.

Ale włos, jakiej ma barwy? - zapomniałem.
Ale oko? - nie wiem, doprawdy, czy modre;
Jeśli to gdzie pisałem,
To odszukam i podrę! -

Wiem, że od wierzchu jej ramion do sandału
Każda fałda głównemu służy skinieniu,
Jak zdrowie służy ciału,
Co wypoczywa w cieniu.

Ale ile jest białą? - jej płeć - ani wiem -
Nawet koral ust, nie pomnę, jak namiętny!
Śmiech, nim żywy słowa tchem,
Pitagorejsko-smętny.

Męczennicy nieco w jej skroń nakłonieniu,
Ale w szerokości czoła coś Platona,
Wzrok - dziecka w osłupieniu,
Z iskrą Pigmalijona!

Coś matrony, coś wodza w piersi potędze,
Jak ta Maria, co za wielkich dni Mojżesza,
Podobna psalmów księdze,
Szła przodem - za nią rzesza.

Podobna Wiktorii bosej z laurem w dłoni,
Co wskroś obłoków bystro bywa lecąca;
Jak heroicznych koni
Rżenie - do blasku słońca!



Lecz skoro potocznego znów życia tknie się,
Podobna do ucichłej palmy na stepie,
Nieumyślny cień niesie
I nie powiada: «Krzepię

Ale jakie ma zębów perły? - nie pomnę;
Ani ile jest w rumieńcach jej korali ?
- Słowa wiarołomne -
Skończyłem! - nie wiem daléj —"

V

I tu przemilkł - bowiem śpiewak owy,
Któremu jedyny wieniec dano,
Uniesiony ponad tłumu głowy,
Gdzie swym laurem skinął, wraz klaskano.

Starcy, dziewki i hufiec bojowy,
I młodzieńcy z tuniką rozwianą,
Jako wielkie morze, w słońca blasku,

Szli - - -

przeszli w historii-oklasku.


Z HORACJUSZA

AD POMPEJUM
DO POMPEJUSZA

Kiedy Horacy zaraz po Filipińskiej bitwie wrócił do Rzymu, a Pompejusz, długo potem
w cywilnych wojnach udział mając, nareszcie tak, jak Horacy, wracał; k'woli temu to powrotowi wiersz następujący brzmi:

1

O ty! co ze mną, w straszliwej potrzebie,
Za dni Brutusa, użyłeś niewczasu;
Wyznaj - w oracza kto zmieni i ciebie?
W progi kto sielskie wrócił bez hałasu?...

2

Bracie mej wiosny-życia, Pompejuszu!
Z którym, bywało, płynące godziny
Mierzymy płynem - i dla animuszu
Syryjskie na skroń kładziemy wawrzyny.

3

Porażkę obu Filipijskie pola
10 Znają - mnie wstydniej, bo znają bez tarczy:
Lecz przygody, gdy żelazna wola
Na nic już, okrom śmierci, nie wystarczy!

4

Bladego strachem, gdy miecze wokoło,
Ima mnie szparki Merkur i uchrania:


Gdy ty samotne stawisz jeszcze czoło
Straszliwszej burzy, im więcej pochłania.

5

Dziś - czas wojenne ukrócić zagony,
Jowisza ołtarz zapłacić płomieniem:
I udział przyjąć dobrze zasłużony
20 W laurach mych, które : ciszą i cieniem.

6

Massyckie wina nietkniętej pieczęci
Na wieki mamże uwięzić w piwnicy ?
Nie! - toast wznieśmy... toast niepamięci.
- Z mirtów nam wieńce dajcie!... niewolnicy.

7

Wenus osądzi, gdzie przegrana sprawa:
Przepić mnie? - niech się i Trak nie ośmiela.
Jeden bo z tylu szałów mi zostawa:
Słodszy nad wszystkie!... powrót przyjaciela.

Tłumaczyłem 1861 roku

Strofa 5, 6 i 7 przeplecione tak lekką ironią, że nie wystarcza objąć to jedynie tłumaczeniem akcentów i wyrażeń, trzeba nadto zwrócić nawet uwagę samego czytelnika.

.Czytałem ja Horacego odę w r. 1848, 1849 i 1850, i czytałem dziś w Paryżu. - Trzeba wyobrazić sobie postacie i wejrzenia tych obywateli, którzy mieli udział zapalczywy pod wodzą Brutusa, i którzy następnie, przy zmianie całej karty dziejów Rzeczypospolitej, tam i sam spotykają się; przecież to ten sam Pompejusz, co dwunastoma słoniami chciał w tryumfie do Rzymu wjeżdżać, kiedy broda mu jeszcze nie zarastała i był prawie młodzieniaszkiem, który przepaskę białą na łydce nosił i palcem najdłuższym ręki prawej dotyka) wierzchołka głowy swojej z wielką powagą. Jakże te chore oczy spod oczerwienionych bólem powiek, oczy, mówię, Horacego, poglądać musiały na wracającego do Rzymu Pompejusza, przemienionego w Kwirytę?! - Dlatego to w 5-ej strofie o laurach swoich, w 6-tej o toaście niepamięci, w 7-ej o zapasach na kielichy, których zwycięzcę Wenus ma uznać, Horacy z dziwną subtelnością ironii wyraża się. Ktokolwiek widział kiedy oko w oko podobne przesilenia się rewolucyjne, i za nimi idące zmiany sytuacji, odczytać się nie może tej ody: tak z jednej strony lekką ironią, a z drugiej głęboką jest ona nacechowana melancholią. W literaturze polskiej pod tym względem jest tylko jeden wiersz mogący obok ody powyżej przytoczonej stanąć: jest to Powrót na wieś Karpińskiego - tak jest, a jednak, jak to się dziwno wyda tym, co klasycyzm znają tylko z książek

C. N.


POST SCRIPTUM [I]

Nie tylko przyszłość wieczna jest - nie tylko!...
I przeszłość, owszem, wieczności jest dobą:
Co stało się już, nie odstanie chwilką...
Wróci Ideą, nie powróci sobą.

Przeszłość ma wieczność w wieczystej połowie:
Zamknąć - odemknąć - zarówno się uczem!
Tylko wy dzisiaj, klasyczni mistrzowie,
Wiecie też, którym, gdzie, poczynać kluczem ?

Z tragedii całej klasycznego świata
Podziały znacie, a z wymowy style:
To, jakby poszedł kto na grobie brata
Herboryzować! zioła rwać!... to tyle!...

Kartki łacińskie przyczepiać do krzewów
Rozpłakujących się nad [mogiłami] -
Nie!... Wolę smętne szumy białodrzewów
Z bezimiennymi w gwarze ruinami,
I wolę z bladym srebrnej łzy świecznikiem
W podziemia schodzić - niż z waszym słownikiem.


Z HORACJUSZA


1

Nie złoto i nie kość słoniowa
Połyskują w zaciszy mojej;
Ni pachnąca belka cedrowa
Na kolumnach z bazaltu stoi.

2

Ni natrętnym komu dziedzicem
Stałem się, jako człek szczęśliwszy;
Ni posługiwam się szlachcicem,
W klienta go pierw zamieniwszy.

3

Wiarę tylko, lub skrę natchnienia,
Od niebios wprost ubogi biera -
Bez łaski, możnych utrudzenia,
Zaściankowa starczy mu sfera.

4

O! człowiecze, dzień po dniu idzie
I księżyc się z księżycem zmienia,


Gdy ty w grobowej piramidzie
Marmur czerpiesz na twe przedsienia.

5

Bai morskiej przeklęte fale
Cofnęły się przed twymi plany -
Byś miał kędy zabijać pale,
Sąsiad z progów bywa wygnany!

6

Po ostatni raz mąż i żona,
Na ojczyste pojrzawszy łany,
Załamują drżące ramiona,
Penaty swe tuląc w łachmany -

7

Gdzież nareszcie właściwszy z gmachów
Zamieszkacie? nienasyceni!
Ziemi czeluść nie ma dwóch dachów:
Nędzarz czy król? nie ujdą cieni

8

Nie złoto cłem na Styksie wcale!
Ni bystra Prometejów wiedza;
Charon czeka na was, Tantale!
- Cierpiących zaś Charon uprzedza.


NA ZAPYTANIE:
CZEMU W KONFEDERATCE?
ODPOWIEDŹ

1

Kończy się Era starego oręża,
Czas jej ucieka;

Nie człowiek dziś już kuty dla oręża;
Oręż - dla człeka.

2

Za to i rycerz nie lada gwałtownik,
Lecz ów, co czeka;
I niekoniecznie atletą pułkownik;
Prędzej kaleka! -

3

Arnarantową włożyłem na skronie
Konfederatkę,

Bo jest to czapka, którą Piast w koronie
Miał za podkładkę.

I nie dbam wcale, że już zapomniano,
Skąd ona idzie ?

Ani dlaczego spospolitowano
rzecz - o! wstydzie.

5

A jednak widać, że znam klejnot wielki
Rzeczpospolitej,

Skoro przenoszę ponad wieniec wszelki -
Z baranka wity!

[1862]


SARIUSZ
1862

I

Oni myśleli, że już na okopach
Historii - nogą tratują po chłopach:
I że jednego zabrakło szlachcica

W Ojczyźnie całej!...

II

Amarantowa że zdmuchniona świeca;
Że nie zostało nic... tylko lewica.
A wiatr od Azji tętni i pośwista:

Gdzież ideały ?"

lII

Ale Sybilla dziejów jest przeczysta -
Duch niepoprawny wciąż Idealista,
Więc dość mu nieraz jednego człowieka,

Co prawd nie kryje.

IV

I wybrał Ciebie on - od wieków-wieka
Słynny Sariuszu!... Ciebie, bez korony


Królującego, nazwał duch: miliony

A wiatr, od Azji poświstując, szczeka

Historia żyje!..."


DO WROGA

PIEŚŃ


1

Ty! prawd-promienie wziąwszy za sztylety,
Śmiesz jeszcze mniemać, żeś wódz - żeś generał!
O! niewolniku - stój - cofaj bagnety -
Dopókiż będę za ciebie umierał?...

2

Czyż myśli każdej - każdej myśli prawie
Uczyć cię trzeba ciągłymi ofiary:
Patriotyzmu - na bruku w Warszawie,
A Chrześcijaństwa - u krwawych wrót Fary?!...

3

Czyż nigdy z siebie ty nic, własną siłą
Nie poczniesz nigdy: boś wszystko zabierał;
Cofnij się! - wołam - głucha lodu-bryio:
Dopókiż będę pod tobą umierał?...

4

Toć groszem twoim tuczne pułkowniki
Własnych cię uczą mordować proroków;


A wy - nas - wodzić śmiecie - niewolniki!...
Nie widząc Boga-ręki u obłoków.

5

Niechże wam szron raz roztaje u powiek,

Niech roz-niewoli się ta ciemna góra;

Wrogi!... do nogi broń!... kto jeszcze człowiek,

A bryłę-lodu na kosy!... i hurraa!...


«BUNTOWNIKI,
CZYLI STRONNICTWO-WYWROTU»

1

Oni nie przyszli tu po łup bojowy,
Niemowlęta biorąc na piki,
Ożałobione tłukąc kolbą wdowy:

To - buntowniki!

2

Oni sprawują rząd bez-osobiście,
Miastem nieraz władną młodziki (!),
A tłum, groźny, ich słucha uroczyście:

To - buntowniki!

3

Na cherubinach Bóg już zbliża - zbliża -
Ezechielowej tor kwadryki;
Tam i owdzie grzmi, wielkie-znamię-krzyża;

To - buntowniki!!


Czemuż raczej nie wierzą Kancelarii,
Ojczyznę woląc niż rubryki;
A ufać śmią w Jezusa moc i Marii

Te - buntowniki ?!...

1863


ŚWIETY - POKÓJ


1

Jeszcze tylko kilka ciężkich chmur
Nie-porozpychanych nozdrzem konia;
Jeszcze tylko kilka stromych gór,
A potem - już słońce i harmonia!...

-Jeszcze tylko z hełmu kilka piór
W wiatru odrzuconych próżnię;
Jeszcze tylko jeden pękły grot -
Błyskawica jedna - jeden grzmot -

A potem - już nie!...

2

Tak samo i w życiu: czasów wir
Jezdnego na hipogryfie ima;
Gruby mu rozrywać każe kir,
Trumny przeskakiwać, których nie ma.

-Za czarnością trumien świta mir,
Wynagradzający słusznie;

I wciąż tylko jeden jeszcze trud -
Wysilenie jedno - jeden cud

A potem - już nie!...

1863


MARQUIS DE BOISSY

Co chce Boissy ? - męczę się pytaniem,
Jak w Izbach lewa i jak prawa strona?
Śmiech jest konwulsją, konwulsje - skonaniem;
Markiz Boissy - to przeszłość, co kona!

Każda myśl jego podobna do bogów,
Które zawrócił w ziemię Egipcjanin,
Jako przedwczesnych owoce połogów -
A wywiał z piasku wiatr - drugi poganin!

Stopy bałwanków tych wzgardziły ruchem,
Od kolan będąc zrosłe jak kolumna;
Głowy ich ptasie, lecz złączone z brzuchem,
Coś niby pisklę... i coś niby trumna.

Gdzie to poleci?... i czy to poleci?...
Nie wiesz - i znowu męczysz się pytaniem:
Czy Markiz lubi czasem straszyć dzieci?
Czy jest wcielonym Epok urąganiem?...

Tak ci rubaszni grabarze w Hamlecie,
Co w rzecz tragedii bynajmniej nie wchodzą:
Wszystko im jedno - czy koście, czy śmiecie,
Czy zaprzeczają sobie, czy się godzą...

Gdyż - scen-następstwo, nie Szekspir, ich wzywa
Do zasłonięcia zmiany dekoracji...
Tak Twój, Markizie, geniusz się odzywa
Między aktami łez... dla rekreacji!

1863, grudzień


[NA ZGON JÓZEFA ZALESKIEGO]

Luty 1864

Przedwieczny, którego nam odkrył Syn i o którym więc możemy mówić bezpiecznie, chociażeśmy Go nigdy nie widzieli - Przedwieczny nie pragnie tej boleści, która osłupia serce ludzkie i zamienia je w wytrwa­ły głaz. On przenosi raczej ową boleść, która zwy­cięża siebie samą i z pociechami graniczy.

Ucho Jego pełne jest Miłosierdzia, ani rade słuchać jęków człowieczych, lecz skoro się gdzie nadłamie trawa polna, upuszcza On na nią kroplę rosy, która z tak ogromnego nieba utrafia na miejsce swoje.

Dlatego to w Epoce, w której jest więcej rozłamań niż dokończeń;

Dlatego to w czasie tym, gdzie więcej jest roztrzaskań niżli zamknięć;

Dlatego to teraz, gdy więcej jest daleko śmierci niżeli zgonów!

Śmierć twoja, szanowny mężu Józefie, doprawdy że ma podobieństwo błogosławionego jakby uczynku.

Może byśmy już dotąd zapomnieli o chrześcijańskim pogodnej śmierci obrazie i o całości żywota dojrza­łego - może byśmy już dotąd zapomnieli!... - wi­dząc, jak wszystko nagle się rozbiega zatrzaskując drzwiami niby piorunem. A mało kto je zamknął


z tym królewskim wczasem i spokojem, z jakim
kapłan zamyka Hostię na ołtarzu.

O, jakże Ty dobrym być musiałeś, szanowny mężu
Józefie, skoro nawet śmierć Twoja nosi na sobie
oblask nierozłącznej otuchy!

Zaiste, że takowy skon jest żywotem, a otucha takowa
zowie się Chrześcijaństwem.

1864, luty


[MODLITWA MOJŻESZA]

Z HEBRAJSKIEGO I Z WULGATY RAZEM TŁUMACZENIE
MODLITWY MOJŻESZA, MĘŻA BOŻEGO,
JAK NAM PODAJE DAWID W LXXXIX PSALMIE

I

Pierw nim szczyt gór ucieczką bywał,
Pierw nim ziemia i świat stworzone,
Nim się wszczęły wieki nieskończone,
Tyś nas ku Sobie wzywał,
Uchrono pewna Twoich sług
-Ty - Sam-Bóg!

II

Człowieka któż obraca w prochy?...
Kórzcie się, wskazując, ludzkie syny,
Wiosen tysiąc komu pierzcha płochy,
Jak wczorajsze godziny -

Czasów krok jako nocnych wart
Ślad komu start?!...

lII

One mu jak ranne kwiaty ,
Które o południu rozkwitnęły;
Lecz z wieczora pod cięciem kosy drżą:
- I zwionęły...


IV

Gniew Twój, o! Panie, nas pożera,

Osłupia nas Twoich łask ubytek,

Grzech się przed Twym wzrokiem rozpościera

I błąd z tajemnych skrytek

Wychodzi, istnie jak na dłoń,

W Twych blasku skroń!...

v

Dni nasze jak słów mijają dźwięk;
Siedemdziesiąt lat zwykłemu człeku,
Osiemdziesiąt rzadziej... a wszystko - jęk!...
- Najpiękniejsza część wieku,
Nim ta nić ciąg roztarga swój,
Ból... albo - znój...

VI

Gniewu Twego któż zgadł ogromność,
Lub kto?... w przerażeniu mocen bywa
Wy-rozpoznać tyle swą ułomność,
Ile przez nią Cię zbywa?!...

VII

Oto, okaż nam już prawicę,
Ażebyśmy mądrość sercem wzięli,
Pokądże odwracać zechcesz lice
Od sług Twych - Twych czcicieli!...


VIII

ByMśmy z rana przepełnieni
Miłosierdziem Twym, i po dnie całe,
I po wszystek czas, rozpłomienieni -
Twą śpiewaliśmy chwałę.

IX

Ilekolwiek bo dni żałobą,
Lat jak wiele było nam ciężarem,
W zamian się wydało jakby probą -
Jakby szczęścia odmiarem!...

X

Wejrzenia Twe oby nad nami
Twych już były utwierdzeniem czynów
W pokoleniach, których służbami
Wywiedź, na jaśnią, synów.

XI

Światłość Twoja, ku nam gdy zadni,
Dopiero rąk naszych wtedy wstaną
Dzieła!... Sprawa się wskroś u-zasadni -
Będzie wyprostowaną!

Tłumaczyłem 1864, marca


MEMENTO

I

Widziałem w jednym zamku z średnich wieków

Dębowe wrota, na kształtnych zawiasach,

Formę mających orła, bitą z ćwieków:

Tak że wiatr, który błądził po tarasach,

Ilekroć ciężkie okręcił podwoje,

Tam i na powrót darł się orzeł w dwoje,

I jęk wydawał ochrypły rdzą wieków,

Nie mogąc skrzydeł wytargnąć spod ćwieków.

II

Strażnik ruiny i nocni przechodnie
10 Wycia tych zawias mieszali z lamentem
Dusz, co nieznane opłakują zbrodnie;
Poeta o nich pisał atramentem;
Turysta, przez szkło zbadawszy drzwi blisko,
Rył na nich, pokąd milczały zawiasy,
Datę pamiętną lub słynne nazwisko:
Tam - „Lola-Montez", owdzie znów - „Boissy
Margrabia", czasem - dwa serca, „Speranza!",
Nadar", „Washington-Irving", „Sancho-Panza",
Przybylski Jacek z Kujaw" i tam dalej...
Scyzorykami się zapisowali.


III

Lecz gdy z ciężkimi nad wieżą obłoki
Piorunne, złote zaświtają mgnienia,
Wrót się nikt dotknąć nie śmie - jak opoki
Syjońskiej - stojąc w dali, z przerażenia,
I słysząc trzaski warczących podwoi,
Orłów chrzęst - jakby przelatał pułk w zbroi!...

IV

Tak - między Azji tchnieniem a Zachodem..."
Rzekłem... i wyrżnąć myśliłem na dębie
Rym... i umieścić nazwisko pod spodem,
30 Kaligraficznie - tudzież: dwa gołębie
Albo kotwicę, by wielki historyk...
Wspomniał, że będąc tu... miałem scyzoryk.


PRACA


I

Pracować musisz" - głos ogromny woła,
Nie z potem dłoni twej, lub twego grzbietu,
(Bo prac początek, doprawdy, jest nie tu):
Pracować musisz z potem twego CZOŁA!"

-Bądź sobie, jak tam chcesz, realnym człekiem,
Nic nie poradzisz! - twoje każde dzieło,
Choćby się z trudów Herkulejskich wszczęło,
Niedopełnionem będzie i kalekiem;

Pokąd pojęcie pracy, korzeń jeden,
Nie trwa, dopóty wszystkie tracą zgoła;
Głos brzmi w twej piersi: „Postradałem Eden!"
Głos brzmi nad tobą: „Pracuj z potem czoła."

-Ekonomistów zbierz wszystkich i nagle
Spytaj ich, co jest pracy abecadłem?
Zacząć mam z czego ? gdy na skałę wpadłem,
Lub wiatr mię zdradził, zerwawszy pierw żagle;
Od czegóż zacząć? czy od dłoni potu?

Od ramion potu?... gdy brak i narzędzi!...
Gdy otchłań wkoło, a ty - na krawędzi...

.................................................................

Zacznij... by w głowie nie było zawrotu,
Więc głos ogromny znów jak pierwej woła:
Pracować musisz z potem twego CZOŁA!"


II

Najprostszy cieśla, co robi toporem,

Choćby on nie wiem jak był pracowity,

Chociażby cieśli tyryjskich był wzorem,

Jeżeli w duszy smutek ma ukryty,

Lub trumnę robi, gdy dławi go żałość,

Łzy własne widząc w żelaza połysku,

Wyrobić musi pierw umysłu stałość,

Bez której nie ma siłynawet zysku!

Więc prac początek, prac pierwsza litera,

Nie t o, co wasza dziś realna szkoła

Uczy - zarówno płytka, jak nieszczera.

Pracować musisz zawsze z potem CZOŁA."

-Spustoszonemu mów ty narodowi,

Niech się wzbogaci jak można najprędzej,

A mając posag resztę postanowi,

Do-rychtowawszy do onych pieniędzy:

Naucz, by jednym krokiem się przerzucał

Z historii-jatek krwawych do warsztatów,

Nauczysz, by się tak śmiał, jak zasmucał,

Wybawisz naród... lecz automatów!

-Będą tam, zamiast rozwinięcia rzeczy,

Takie, owakie, fazy gorączkowe -

Po tej, co twierdzi, ta druga, co przeczy:

Obiedwie warte tyle, ile nowe!

I wszystkie razem w tym tylko zdradliwe,

Że każdej naprzód zmierzona jest trwałość,

I wszystkie zawsze w końcu nieszczęśliwe:

..................................................................

Nie! - pracą pierwszą jest: umysłu-stałość!

III

Widziałem Indian dzikich w Ameryce

I wiem, w ojczyźnie własnej wyszli na co?

Gdy pogardzili rzemiosłem i pracą,

Na łowy jeżdżąc lub malując lice-

Językiem mówiąc pokoleń nieżywych,

Mową, co w własnej się spętała dumie,

Podstępnie milcząc o prawdach drażliwych,

Dlatego że ich wyrażać nie umie.

Wiem, czemu język stracili i czemu

Rzucają włócznie do chmur ci - nikczemni,

Ci - heroiczni, a służący złemu,

Życiem obmierźli, uśmiechem przyjemni - -

Widziałem mężów z piórami na głowie,

Noszących tarcze ze skóry żubrowej,

I wiem, że po nich nie spalą się wdowy,

Że marnie zginą ci wielko-ludowie -

Zupełni pychą, energią i ciałem...

-Lecz nie tu koniec tego, co widziałem!

IV

Jest tam i plemię, co inaczej żyło:
Porozkiełznanych spuścizną warsztatów,
Które się więcej niż kto zbogaciło (!),
Najrealniejszych pełne demokratów -
Ideałowi niepodległe w niczem -
Wolne jak pieniądz, co się toczy krągło;
I wiem, że smaga je tatarskim biczem,
Los ów, darzący pierwej ciszą ciągłą...

-Wiem, że już milion blisko w pień wycięto
Tych zbogaconych i tych zapłaconych,
Doganiających się ofiarą świętą,


A kapitałów żądzą wyścignionych:

Ci - z Indian śmieją się... lecz ci, i owi,

Na pastwę idą historii-orłowi,

Co, nad ludzkością przelatując, woła:

Pracować będziesz z potem twego CZOŁA!"


DZIENNIK-WARSZAWSKI

Dedie aux ecrivains polonais

Ojciec rózgi nie znalazł i kijem go obił.

Ignacy Krasicki

Dlatego, że już wcale zapomnieli,

Że śmiertelni, nie żadni anieli,

I że nie tylko obuwie, odzienie

Lub drogi-bite kształcą się ustawnie,

Lecz że się przecież kształci i Sumienie-

Jak wszystko!... (chociaż dziś to brzmi zabawnie)...

Dlatego, że Myśl nic u nich nie waży,
Że nad pisarzy wolą arendarzy,
A będąc dobrzy, znieść prawdy nie mogą,
pierw stradali prawdom wyrażenia
I ów Miłości-głos Bogu-dziecięcy,
Co, kwiatem wabiąc, chłodami ocienia:
Szczerym nie będąc jako ryk bydlęcy,
Lecz w przezroczyste owianym półcienia,
Fałd tajemniczych pełnym i osłonek...

Dlatego mu Mistyczny pierscionek

Zdjęli, jak Doży, co zhańbił tyj arę,
Lub niebieskiemu morzu złamał wiarę;
Dlatego, że ów pierścień z-frunął w łódkę
Szpiega, który go zastawia za wódkę,
A potem z głupią żoną czyta Sennik:


Pewny, że prawdy nikt mu w twarz nie rzecze,

Bo Kochanowskich wspomni i uciecze...

.......................................................

Dlatego! mają dziś Warszawski-Dziennik...

Dlatego - żują klątwę, co nie zamrze,
znowu święta-księga się od-modli,
Jota po jocie... i klamra po klamrze -
Podli!... bo niemi, i niemi, bo podli!

Pisałem au Cabinet de lecture a Paris, 1865


DO SŁYNNEJ TANCERKI ROSYJSKIEJ -
NIEZNANEJ ZAKONNICY

Patrz, patrz! wybiegła, jak jaskółka skoro,
Nad śliskie woskiem teatru jezioro,
I trzyma stopę na powietrzu bladem,
Pewna, że niebios nie poplami śladem,
Schylając kibić, jakby miała zbierać
Rosę lub kwiatom łzy sercem ocierać.

Płynniej i słodziej tylko ciekną fale,
Tylko różańców zlatują opale,
Grawitujące do Miłości-środka,
Co zwie się Chrystus - i każdą z nich spotka!

A jednak Tobie!... która niżej jeszcze
Wejrzałaś w głębie, nie nucą dziś wieszcze -
Lecz ja, syn Polski, rzucam wieńcem z głowy
Pod Twoje stopy ruskiej białogłowy
I łzę posyłam, co prawdziwie świeci,
Bo ani znasz jej, ni Cię TU doleci!...

Paryż, 1865


Z TYRTEJA [I]

Nie, ludu bohatyrów, plemię wielkiego Alcyda,
Spojrzeń swoich bogowie od nas nie odwrócili;
Jakikolwiek dziś wróg, liczba lub traf,
Już o losach twych sam wyrokuje miecz.
Przeto zbroją się odziej, precz odmieć kochanie życia,
Niechaj tobie i czarnej, ludziobójczej Parki szlak,
Wypromienieje przed okiem jak słońce dzienne.

Twardy jest Mars, ale jakąż w zamian dający chwałę,
O! bohatery - umiejmyż nad to zapewnić
Zwycięstwa owoc i, ścigani, bądźmy ścigającymi -

Czy nie wiecie, że podły ginie sam i że pobity jest, nim bił się,
Gdy szlachetni, zjednoczeni i ściśnięci,
Mniej padają - owszem, stałość ich męska
Ocala jeszcze i potomne zastępy.

Jak upokorzenie wywodzić - albo zgryzotę i nędzę,
Które nikczemnego wojownika podziałem,
Skoro ucieka, blady trwogą, i poza się ranę odbiera.
Żyjąc, czuje się on przebitym od podstępnego żelaza,
Umierając, okazuje na grzbiecie swoim
Trupa brudzącego ziemię. Zaiste - bogom i ludziom jest ciężarem!


Lecz pójrz na ćwiczonego w bitwie: nogą wyrzuconą naprzód

W ziemię wrasta, a warga jego, zębem zwarta,

Świadczy, całą swoją ma się siłą.

Pod puklerzem szerokim jedne ramię

Okrywa zarazem kolana, pierś i osobę całą.

Straszny zupełnie - ręka jego wygraża silną włócznią,

A grzywa hełmu zżyma się nad czołem.

Tego się uczcie ćwiczenia. - Jak to ? od stóp do głów kryci
Umiejętnymi skorych tarcz rzutami,
Mielibyśmy skądkolwiek być zagrożeni ?...

-Taki raczej wybiega i obces godzi,

Nogą napierając na nogę, zupełny w odwadze swej.
Na kiras spada kiras jego - a na ostrze kask i tarcz,
Tarcz, kask i ostrze pędzi, i całe ciało na ciało,
I źrenica tli się z źrenicą, a grzywa hełmu z grzywą.

Dopiero - gdy dłoń wroga mięszać się pocznie,
Natychmiast włócznię za żerdź, miecz za rękojeść
Ima i zbroi całej wywłóczy ciężar.

-Ty, lżejszy zastępie, do boków bliżej nas przystań:

Z podniesionych do rzutu głazów jedni drugim sklepienie złóżcie
I niech w równi uderza ciężki kamień i lekka strzała!