Z HORACJUSZA
AD POMPEJUM
DO POMPEJUSZA
Kiedy Horacy zaraz po Filipińskiej bitwie wrócił do Rzymu, a Pompejusz, długo potem
w cywilnych wojnach udział mając, nareszcie tak, jak Horacy, wracał; k'woli temu to powrotowi wiersz następujący brzmi:
1
O ty! co ze mną, w straszliwej potrzebie,
Za dni Brutusa, użyłeś niewczasu;
Wyznaj - w oracza kto zmieni i ciebie?
W progi kto sielskie wrócił bez hałasu?...
2
Bracie mej wiosny-życia, Pompejuszu!
Z którym, bywało, płynące godziny
Mierzymy płynem - i dla animuszu
Syryjskie na skroń kładziemy wawrzyny.
3
Porażkę obu Filipijskie pola
10 Znają - mnie wstydniej, bo znają bez tarczy:
Lecz są przygody, gdy żelazna wola
Na nic już, okrom śmierci, nie wystarczy!
4
Bladego strachem, gdy miecze wokoło,
Ima mnie szparki Merkur i uchrania:
Gdy ty samotne stawisz jeszcze czoło
Straszliwszej burzy, im więcej pochłania.
5
Dziś - czas wojenne ukrócić zagony,
Jowisza ołtarz zapłacić płomieniem:
I udział przyjąć dobrze zasłużony
20 W laurach mych, które są: ciszą i cieniem.
6
Massyckie wina nietkniętej pieczęci
Na wieki mamże uwięzić w piwnicy ?
Nie! - toast wznieśmy... toast niepamięci.
- Z mirtów nam wieńce dajcie!... niewolnicy.
7
Wenus osądzi, gdzie przegrana sprawa:
Przepić mnie? - niech się i Trak nie ośmiela.
Jeden bo z tylu szałów mi zostawa:
Słodszy nad wszystkie!... powrót przyjaciela.
Tłumaczyłem 1861 roku
Strofa 5, 6 i 7 przeplecione są tak lekką ironią, że nie wystarcza objąć to jedynie tłumaczeniem akcentów i wyrażeń, trzeba nadto zwrócić nawet uwagę samego czytelnika.
.Czytałem ja tę Horacego odę w r. 1848, 1849 i 1850, i czytałem ją dziś w Paryżu. - Trzeba wyobrazić sobie postacie i wejrzenia tych obywateli, którzy mieli udział zapalczywy pod wodzą Brutusa, i którzy następnie, przy zmianie całej karty dziejów Rzeczypospolitej, tam i sam spotykają się; przecież to ten sam Pompejusz, co dwunastoma słoniami chciał w tryumfie do Rzymu wjeżdżać, kiedy broda mu jeszcze nie zarastała i był prawie młodzieniaszkiem, który przepaskę białą na łydce nosił i palcem najdłuższym ręki prawej dotyka) wierzchołka głowy swojej z wielką powagą. Jakże te chore oczy spod oczerwienionych bólem powiek, oczy, mówię, Horacego, poglądać musiały na wracającego do Rzymu Pompejusza, przemienionego w Kwirytę?! - Dlatego to w 5-ej strofie o laurach swoich, w 6-tej o toaście niepamięci, w 7-ej o zapasach na kielichy, których zwycięzcę Wenus ma uznać, Horacy z dziwną subtelnością ironii wyraża się. Ktokolwiek widział kiedy oko w oko podobne przesilenia się rewolucyjne, i za nimi idące zmiany sytuacji, odczytać się nie może tej ody: tak z jednej strony lekką ironią, a z drugiej głęboką jest ona nacechowana melancholią. W literaturze polskiej pod tym względem jest tylko jeden wiersz mogący obok ody powyżej przytoczonej stanąć: jest to Powrót na wieś Karpińskiego - tak jest, a jednak, jak to się dziwno wyda tym, co klasycyzm znają tylko z książek
C. N.