w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

PROMETHIDION


RZECZ


W DWÓCH DIALOGACH Z EPILOGIEM


... in quo possit intelligi ąuantum restet
animae ...

(Plin., O Gladiatorze konającym)





Tobie - Umarły, te poświęcam pieśni,
Bo cień gdy schyla się nad pargaminem,
To prawdę czyta, o podstępach nie śni...
Tobie poświęcam, Włodziu!... słowem, czynem,
Modlitwą... bliskim znajdziesz mnie i wiernym
- Na szlaku białych słońc - na tym niezmiernym,
Co się kaskadą stworzenia wytacza
Z ogromnych BOGA piersi... Co się rozdziera
W strumienie... potem w krzyż się jasny zbiera,
I wraca - i już nigdy nie rozpacza*!...


Tam czekaj... drogi mój!... każdy umiera...


C.K.N.


* Rozpaczaw sferze ciał znaczy także: rozstępuje, rozdziela, rozciela.







WSTĘP


Morituri te salutant, Yeritas..



…...................................................................................

…....................................................................................

…......................................................................................

Więc pożegnałem wasktórzyście chcieli,

Bym nie osmucał tych brzegów zielonych,

Aprzecież żywy-m!...


*


...Witajcie, Anieli

Pokornej pracyw szatach rozświetlonych,

Z zaplątanymi włosami w promienie,

Jak moda świętych uczy: odniechcenie!...


*


O sztuko! – człowiek do dębie powraca,

Jak do cierpliwej matki dziecię smutne,

Lub marnotrawny syngdy życie skraca,

A słyszy Parek śpiew: „Utnę jużutnę!...”


*


O! sztukoWiecznej tęczo Jeruzalem,

Tyś jest przymierza łukiempo potopach

Historii - tobie gdy ofiary palem,

Wraz się jagnięta pasą na okopach...

*


Ty - wtedy skrzydła roztaczasz złocone,
W świątyni Pańskiej oknach, szyb kolorem,
Jakby litanie cicho skrysztalone,

Co na Aniołów czekają wieczorem.


*


Tak jesteś - czasu ciszy; czasu burzy

Ty się zamieniasz w ton - czekasz w trybunie,

się sumienie kształtem wymarmurzy,

Podniesie czoło - i fałsz w proch runie!

*


Tak jesteś - czasu burzy; czasu gromu
Tyś bohaterstwa bezwiednym rumieńcem,
Z orłami hufce prowadzisz do domu
I nad grobowcem, biała, stajesz z wieńcem...




DO CZYTELNIKA


I


Pismo to przyozdobić miałem myśl IMIENIEM, które by je od formalnej książkowej krytyki uchowało - wszakże ufam do tyla publiczności, że tego sobie wybiegu, lubo arcyprzyjętego, i pod pewnym względem wielce mi pochlebnego, nie pozwolę. Zamiast powagi imienia, położę raczej powagę rzeczy samej. Forma greckiego dialogu* zdała mi się być najkorzystniejszą do zaszczepienia głównych pojęć o powadze sztuki, bez czego niepodobna do rozwinięcia dalszego - w prozie historycznej - i w prozie technicznej - przystąpić. W dialogach podobnych najważniejsze dla ludzkości pytania rozstrzygały się u tych ludów (a mianowicie Greków), u tych, mówię, bez których, przynajmniej co do znajomości formy, nic jeszcze dotąd uczynić nie jesteśmy w stanie, i nic się nie uczyniło stanowczego.




II


W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno.

W drugim o treść, to jest o Dobro, i o światłość obu, Prawdę.

*

*Co do wiersza, który potocznością swoją powinien by niewiele nawet uwagi zwracaćto już jest osobistość autora; mniema on, że drażliwie mogących dotykać (gdzieniegdzie) przeprowadzanych myśli w życie rytm miarą swoją i muzyką uspokaja, miarkuje i zgładza. Niepochopny do uczynienia koncepcji w toku prawdy, czuł się zobowiązanym (w tym pierwszym poszycie) koncesji tej w formie znaleźć miejsce. Literatura nasza pod tym względem, mianowicie w liryce, wiele liczy przykładów.



III


W obydwóch dialogach - o zyskanie uznania potrzeby i powagi jak najżywotniejszej i jak najrozciąglejszej dla tego, co Sztuką się nazywa- a to zaś z powodów, których elementarne pojęcia czytelnik znajdzie najprzód w tych dialogach, potem w uszanowaniu pracy ludzkiej, a potem w historii i technice.

Autor, nie mając na celu rozumu, który zaczyna od negacji i kończy na negacji, to jest kroku nie robi - a któremu drogi utorowane i nie spotykające zawad... owszem, rozprzestrzeniane nawet przez tych, którzy z konsekwencjami rozumu (w czynie) walczą;

ale-mając na celu mądrość, która zaczyna od bojaźni Bożej, „bo początkiem mądrości jest bojaźń Boża", a która, tak od bojaźni w Bogu zaczynając, kończy na wolności w Bogu-musi sobie krzyżem, to jest bolesnym bojowaniem, drogę pierwej otwierać, i dlatego czytelnik wiele niemiłych rzeczy tam napotka, których smutno było dożyć w sobie - smutniej dowiedzieć się-a jeszcze smutniej wywlekać na forum i pasować się
z nimi.

Gorzką taką pracę dlaczegożeś przedsięwziął?...

***






BOGUMIŁ


DIALOG,

W KTÓRYM JEST RZECZ O SZTUCE
I STANOWISKU SZTUKI.


JAKO FORMA


Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zba-
wicielem z krzyżem swoim: ta jest zasada
wszech-harmonii społecznej w Chrześcijaństwie -
ten jest tego, co zowią materialnie specjalnoś-
ciami, rytm i akord... Ta to jest na reszcie ta-
jemnica ruchu sprawiedliwego...

** *


Taka rozmowa była o Chopinie
(Który naczelnym u nas jest artystą):


- Co do mnie, polski ja w nim zamach cenię,
Nie melancholię romantyczno-mglistą,
I - chociaż małe mam wyobrażenie

O sztuce - przecież wiem, co jest muzyka,

I może lepiej wiem od grającego:
Jeśli mi serce bierze i odmyka,

Jak ktoś do domu wchodzący własnego...


- Jest to zapewne wiele - rzekł Bogumił -
Lecz ja bym główniej myśl artysty badał,
I czy dosłownie Naród on spowiadał,
Czy się nie wstydził prawdy i nie stłumił,
Mogąc łatwiejszy oklask zyskać sobie,
Mogąc być prędzej i szerzej uznanym;

Czy, mówię, prawdę na swym stawiał grobie,
Czy się jej grobem podpierał ciosanym?


- Cóż te morały do rzeczy należą -
Konstanty na to ozwał się z młodzieżą -
Albo cóż prawda tam, gdzie jest udanie,
Tam, gdzie jest wszystko przez naśladowanie...

Albo muzyka co by mi znaczyła,

Żebym musiał jak hieroglif badać,

Lub, wedle onych pojęć Bogumiła,

Żebym się musiał w Mazurku spowiadać!

Co pięknem, to się każdemu podoba,

I konfesjonał na to niepotrzebny.

Ho! hop-koniku mój, rwij się od żłoba...

Ho hop!!... cóż na to Bogumił wielebny?


Tu się rozśmiało wielu - co już znaczy,
Że najzupełniej prawda okazaną
I że mówiący pięknie się tłumaczy -
I - już o sztuce tu nie rozmawiano.


Tylko grający, stojąc przy pulpicie,
O kompozycji mówili warunkach,
O tym wcieleniu życia w sztuki życie,
Gdzie kałkuł w duchu i duch sam w rachunkach.


Więc znów rozmowa własną prawdy wagą
W nieśmiertelniejszej powracała zbroi,
Bo nieznane siły, które nagą
Myśl - gdy już o nią dumny człek nie stoi -
Na niespodzianym stawiają świeczniku...
Bo jest, powiadam, w słowa określniku
Architektura taka, jak te gmachy,
Gdzie, któryś z mędrców starożytnych mniema,
Że duch się jego mieści - to na dachy
Wstępując płaskie - to pomiędzy dwiema
Kolumny w sieniach stając - to w piwnicy...
Więc i z rozmowy duchem tak się stało.


- Co piękne, nie jest to - mówił Maurycy -

Co się podoba dziś lub podobało,

Lecz co się winno podobać; jak niemniej

I to, co dobre, nie jest, z czym przyjemniej,
Lecz co ulepsza...


-Ha! - Konstanty na to -
Więc piękne jest to coś dla kasty jednej,
Więc piękne mądrym jest arystokratą?...

-Dla dwóch: dla kasty (bo tak zwiesz ) wiednej
I dla mającej czystą serca wolę...

- Ho-hop!... bogdaj to piosnki nieuczone,
Ludowe - hohop!...

-

60- A przecież wiedz, że piosnki one,

O których mówim tak, przy pełnym stole
Herbatę chińską pijąc - niezupełnie
Przez nieuczoność się określać dają,

I że ich wiele jest o złotej wełnie
Baranka, który za nas wszystkich ma ,
I że ich wiele jest z głębszej krainy
Nad to, co o nich mówi się nawiasem...


- Arystokracja jest bo i u gminy,

Jak między szlachtą gmin też bywa czasem -
Ambroży dodał.


- Co do mnie, jeżeli

Tu o harmonii mówim - Hrabia rzeknie -

Ta jest z porządku: gdzie porządnie - pięknie,

Gdzie bezrząd, chaos - z szatanem anieli!...

Więc - dyscyplina u mnie, a uczciwa,

Jest harmonią łączącą ogniwa -

Niech zatem każdy rzeczy swej pilnuje,

Ten to generał-bas harmonizuje!

* Nie rzeczy swej, ale krzyża swego, to jest rzeczy pospolitejtak z chrystianizmem obrońcy chrystianizmu nauczaliby Hrabię (który jest tu mistycznym hrabią (!) w dialogu), Ojcowie spod Wiednia.


- Za pozwoleniem - przerwie znów Ambroży -
Przeciw ogniwom, łańcuchom, obroży,

Nikt tu zapewne nie ma nic - my, panie,
O idealnym mówiliśmy kole,
Bez względu, jakie ma zastosowanie:
Czy kto zeń pierścień ślubny lub niewolę,
Czy kto triumfu ark, kościoła banię
Lub do zegarka łańcuch zeń utworzy...


Tu zamachowy mąż: - Dzięki ci, panie,
Przecieżeś przy mnie stanął raz, Ambroży,
Toteż myśliłem zawsze, żeś ludowiec...


- Nie wprowadzaj że mnie przez dobre chęci
W niewybłąkany frazesów manowiec.

Tu zamachowicz rzekł: - Ambroży kręci!...


Alić Bogumił wezwie: - Rzecz o sztuce,
Elementarna rzecz, jakże daleko
Unosi ? dalej jakby mówiąc rzucę
Słowami, chucią... ducha może całą rzeką,
Jakoby arfą dograć mającą w otchłani...


- Przestańmy! cyt... uciszcie się, moi kochani -
Władysław wołał - wkrótce Bogumił zaśpiewa...


- A cóż mam śpiewać ? - nie chcę być od rzeczy -
Każdy o pięknem słowa się spodziewa,

Więc chyba zamknąć przyszłoby rozmowę
Rozmowy hymnem...


- Mów - nikt ci nie przeczy,
I owszem - choćby i to, co nie nowe...

….................................................................


- Spytam się tedy wiecznego-człowieka,
Spytam się dziejów o spowiedź piękności:
Wiecznego człeka, bo ten nie zazdrości,
Wiecznego człeka, bo bez żądzy czeka,
Spytam się tego bez namiejętności:
Cóż wiesz o pięknem?..."


...„Kształtem jest Miłości" -
On mi przez Indy - Persy - Egipt - Greków -
Stoma języki i wiekami wieków,
I granitami rudymi, i złotem,
Marmurem - kością słoniów - człeka potem,
To mi powiada on Prometej z młotem.


Kształtem miłości piękno jest-i tyle,
Ile człowiek oglądał na świecie,
W ogromnym Bogu albo w sobie-pyle,
Na tego Boga wystrojonym dziecię;
Tyle o pięknem człowiek wie i głosi -
Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
I każdy - każdy z nas - tym piękna pyłem.
Gdyby go czysto uchował w sumieniu,
A granitowi rzekł: „Żyj, jako żyłem" -
To by się granit poczuł na wyjrzeniu,
I może palcem przecierał powieki,
Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiéj...
Lecz to z granitu bryłą ten by zrobił,
A inny z tęczy kolorem na ścianie,
A inny drzewa by tak usposobił,
Żeby się dłońmi splotły w rusztowanie;
A jeszcze inny głosu by kolumnę,
Rzucając w psalmy akordów rozumne,
Porozpowijał jak rzecz zmartwychwstałą,
Co się zachwyca w niebo: szłaby dusza

Tam - tam - a płótno na dół by spadało,

Jako jesienny liść, gdy dojrzy grusza.

*


Więc stąd to - stąd i słuchacz, i widz jest artystą,
Lecz prymem ten, a owy niezbędnym chórzystą;
Więc stąd chórzysta w innej prymem jest operze,
A prym - chórzystą-widzem w nie swej atmosferze;
I tak się śpiewa ona pieśń miłości dawna,
Nieznana raz, to znowu sławna i przesławna...

….................................................................................

I - dość: niechsłuchacz w duszy swej dośpiewa".

…..................................................................................

To w niebo taka w ziemię jak się pieśń przelewa,

Praktycznym wam i sobie, iłem jest praktykiem,

Opowiem. – Jak kamienie krągłe za strumykiem,

Kształcone falątak jest za pieśnią i praca,

A pracatoć największa praktyczność na świecie.

Tu człeka znów wiecznego zapytam, bo wieczny,

Bo prawdę mówikłamać nie może jak dziecię,

Od pychy sław pancerzem historii bezpieczny...


*


Więcjak o pięknem... terazpowiedz mi o pracy!


*


Prometej Adam wstał, na rękach z ziemi

Podnosząc się, i mówić zacznie tak: „Próżniacy!

Próżniacy wyciekawość siły wam zatrwoży,

Gdy jak o pięknem rzekłemże jest profil Boży,

Przez grzech stracony nawet w nas, profilu cieniach,

I mało gdzie, i w rzadkich odczuwań sumieniach -
Tak i o pracy powiem, że - zguby szukaniem,
Dla której pieśń - ustawnym się nawoływaniem."
- Więc szukał Ind, nurtując granit z lampą w dłoni,
I znalazł to, z czym szukał - szukał Pers w pogoni
I dognał to, czym gonił - szukał Egipt w Nilu
I złowił to, czym łowił - toż Grek i Etruski,
I świata pan Rzymianin, i Part z koniem w łuski,

I różny inny mąż - których jest tylu!...


*


A teraz - wróćcie do waszej rozmowy

O sztukach pięknych i pieśni ludowéj,
A teraz wróćcie do wyobrażenia,

Że jest rozrywką znudzonej materii
Odcedzać światło i czyścić półcienia,
Z bezkolorowej wskrzeszając Syberii
Pozatracane Boskości wspomnienia;
Że piękno to jest, co się wam podoba
Przez samolubstwo czasu lub koterii;
zobaczycie, że druga osoba
Pięknego - dobro - też zsamolubnieje

I na wygodno koniecznie zdrobnieje,

I wnet za-ciasnym będzie glob dla ludzi,
jaki piorun rozedrze zasłonę,
jaki wicher na nowo rozbudzi,

jakie fale zatętnią czerwone...


*


Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,

Bo piękno na to jest, by zachwycało

Do pracy - praca, by się zmartwychwstało.


*


I stąd największym prosty lud poetą,
Co nuci z dłońmi ziemią brązowemi,
A wieszcz periodem pieśni i profetą,
Odlatującym z pieśniami od ziemi.

I stąd największym prosty lud muzykiem,
Lecz muzyk jego płomiennym językiem.
I stąd najlepszym Cezar historykiem,
Który dyktował z konia - nie przy biurze -

I Michał-Anioł, co kuł sam w marmurze...

*


Pieśń a praktyczność - jedno, zaręczone
Jak mąż i dziewka w obliczu wieczności:
Zepsułeś sztukę, to zepsułeś żonę,
I narobiłeś intryg tej ludzkości,
I narobiłeś romansów... a Adam

Prometej: „Z pracy bez ciebie upadam,
O! przyjaciółko" - woła... jako w pieśni,

Co nad pieśniami pieśń, próżno się wcześni!

*


O Polsko! pieśnią Pan Bóg cię zapala,
rozgorzejesz jak lampa na globie,

I chłop, co nieraz rąbie u Moskala,
Dla onej pieśni robi, co jest w tobie,

Dla onej, która to Carstwo rozwala!...

Rzecz dziwna... wszakże jeszcze dziwniejsze -
Pieśń twa - o Polsko! - przeszła już ciemniejsze
I na świeczniku staje ze skrzydłami
Złotymi... także dźwięk, co gra harfami
I polonezem przechodzi Europę -
I - tylko kształtu nie masz dla wnętrzności:

- Alabastrową jakoby kanopę
Dłutując, bryły zawsze nam za drobne

I zawsze formy do obcych podobne...

*


Kto kocha - widzieć chce choć cień postaci,
I tak się kocha Matkę - Ojca - braci -
Kochankę - Boga nawet... więc mi smutno,
Że mazowieckie ani jedno płótno*
Nie jest sztandarem sztuce - że ciosowy
W Krakowskiem kamień zapomniał rozmowy -
Że wszystkie chaty chłopskie krzywe - że kościoły
Nie na ogiwie polskim stoją - że stodoły
Za długie - świętych figury patronów
Bez wyrazu - od szczytu wież do zagonów
Rozbiorem kraju forma pokrzywdzona woła

O łokieć z trzciny w ręku Pańskiego anioła.
Niejeden szlachcic widział Apollina

I Skopasową Milejską Wenerę,
A wyprowadzić nie umie komina,

W ogrodzie krzywo zakreśla kwaterę;

- Budując śpichlerz często zapomina,
Że użyteczne nigdy nie jest samo,

Że piękne - wchodzi nie pytając bramą!

*

* Autor Machabeuszthu na popiołach swych domów i Matki Boskiej Śnieżnej pierwszy poczuł powagę sztuki narodowej i kierunek jej odgaduje. Orłowski był krajowym, ale nie narodowym - przedstawiał rzeczy naturalne, nie naturę rzeczy; przedstawiał, co widział, a nie, co przewidział!


Kto kocha, widzieć chce choć cień obrazu,
Choć ślad do lubej wiodący mieszkania,
Choć rozłożone ręce drogoskazu,
Choć krzyż, litanii choć nawoływania,
Choćby kamienną wieżę, w błyskawice

Idącą - Boga by oglądać lice.


*


Bo Miłość strachu nie zna i jest śmiała,
Choć wie, że konać musi, jak konała;
Choć wie, że krzyżów za sobą pociąga
Pułk, jak wiązanych arkad wodociąga,
I że przypłynie krwią do kaskad wiecznych,

Czerwieniejących w otchłaniach słonecznych.

*


I wszelka inna Miłość bez wcielenia
Jest upiorowym myśleniem myślenia...
Bo u Polaków Charitas z Amorem*
już Miłości słowem niepodzielnym,
Którego logik nie przetnie toporem:

Jak bohaterska pierś - jest nieśmiertelnym.

* Nierad bym przechodzić granic laikowi naznaczonychwszakże jeśli to herezją, to zapytuję, co jest Akt pragnienia, stygmata etc. …


*


O! Grecjo - ciebie że kochano, widzę
Dziś jeszcze w każdej marmuru kruszynie,
W naśladownictwie, którego się wstydzę
Za wiek mój - w kolumn karbowanych trzcinie,
Opłakiwanej od wierzchu akantem,
W łamanych wierszach na łkania zapału

I w Sokratejskiej sowie z ócz brylantem,

I w całej Filos twojej- do szału!...

*


O! Rzymie - ciebie że kiedyś kochano,
W kodeksie jeszcze widzę barbarzyńskim,
Którego krzyżem dotąd nie złamano,
W akademickim języku latyńskim,
W pofałszowanych Cezarach i w słowie

Roma; to odwróć - Amor ci odpowie!


*


O Polsko! - wiem ja, że artystów czołem

męczennicy - tych sztuka popiołem...*
Ale czyż wszyscy wiedzą to w Ojczyźnie

I czy posiałaś sztuką krwawe-żyźnie?...

…....................................................................

*Bohaterstwo jest na szczycie sztuki; jest półogniwem księżycowym na chorągwi prac ludzkich, to jest sztuceale jest jeszcze półogniwem do ziemi obróconym; półogniwem drugim, w niebo zawróconym, jest męczeństwo.


*

Pieśń masz - lecz pieśni gdzież rozgałęzianie ?
Toż i przywódzca Konrad uwięziony
Mówi-ć, że czuje jej zaokrąglanie,
Że się lubuje wdziękiem onej strony
I zda się dłońmi tykać już wcielanie...
- Kto kocha - widzieć chce oczyma w oczy,
Czuć choćby powiew jedwabnych warkoczy;
Kto kocha - małe temu ogromnieje
I lada promyk zolbrzymia nadzieje;

Upiorowego nie dość mu myślenia,

Chce w apostolstwo, czyn, dziecię - wcielenia:

Bohater - w dzieło wielkie lub w Ojczyznę;

Bóg - w Kościół; człowiek - w poważną siwiznę.

*


O! gdybym jedną kaplicę zobaczył,
Choćby jak pokój ten, wielkości takiéj,
Gdzie by się polski duch raz wytłumaczył,
Usymbolicznił rozkwitłymi znaki,
Gdzie by kamieniarz, cieśla, mularz, snycerz,
Poeta - wreszcie Męczennik i rycerz
Odpoczął* w pracy, czynie i w modlitwie...

*Od-począł znaczy: począł na nowo, począł w drugiej potędze


- Gdzie by czerwony marmur, cios, żelazo,
Miedź, brąz i modrzew polski się zjednały
Pod postaciami, co, niejedną skazą
Poryte, leżą w nas, jak w sercu skały -
O! - to bym w liściach rzeźbionych paproci
I w koniczyny treflach, i w stokroci,
I w kos zacięciu łukiem - i we freskach
(O bazylianek mówiących męczeństwie...),
O! - to bym w drobnych nawet arabeskach,
Z naturą rzeczy polskiej w pokrewieństwie
Nierozplątanym będących - doślepił,
Że to Miłości balsam brąz ten zlepił...

…............................................................

Izrael wiarą bardzo się rozszerzył
(Toteż największą z godzin miał godzinę),
Lecz póty wierzył, się przeniewierzył,
Gdy Wcielonego zobaczył w dziecinę!...
To strach mnie nieraz przechodzi zimnicą
(Czy może słabość), gdy tej naszej wiary,

Co ma dośpiewać się zmartwychwstalnicą,
Nie widzę, aby Miłości filary
Podejmowały ciężką piramidę;

I drżę - i nucąc psalm - sierota!... idę...

*


Gdzież idę ? - idę sobie do duchowych
(Co materialnym zwą mnie rzemieślnikiem),
Duch u nich - próżnia: form brak postaciowych.
Nieowładnięcie formy treściownikiem,
Duch u nich miejscem na duch. Potem idę
Do świeckich: ci mnie widzą za-duchowym
I jak mistyczną goszczą piramidę.
I - tak - przechadzam się w śnie Prometowym!

…............................................................................


*

….............................................................................


To dość!... o pięknem rzecz jest rozwiniona.

A teraz lampę we wnątrz stawiam urny:

Statuę grecką weź - zrąb jej ramiona

Nosgłowęnogi opięte w koturny

I ledwo torsu grubą zostaw bryłę:

Jeszcze za żywych stu uduchowniona,

Jeszcze to nie głaz ślepyjedną żyłę

Pozostaw, wskrzesi!... i zrąbzostanie

Materii tyle prawie... co gadanie!...



*


To w tymo pięknem przypowieść ma leży!…

I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,

Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,

Nie jak zabawkę ani jak naukę,

Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła

I jak najniższą modlitwę anioła.


*


Pomiędzy tymi praca się stopniuje,*
niepotrzebne prace zginąć muszą;
Ze zbudowania w duchu się buduje,
Smak się oczyszcza i żądze się głuszą,
Przyroda niema jest uszanowaną

I rozebrzmiewa czyn długą hosanną!...

* Wszystkie organizacje pracy oficjalne dzieciństwem logicznymnic z nich nie może byćnie mają siły ograniczania skłonności rzemieślniczych: jak można oznaczyć prawem liczbę ślusarzykamieniarzyrzeźbiarzy itd.? – Egipska i babilońska to stara historia, z której już nic wycisnąć dla społe­czeństwa chrześcijańskiego nie można. Po wystawie dla wszech-przemyslu w Londynie wymyślonej, która jest tym samym w panowaniu komersu, czym był Panteon za czasów Agrypy dla wszech bogów świata, bał­wochwalstwo przemysłowe dojdzie do zenitu swego, tak jak tamto za czasów, kiedy Panteon wszech bogów świata objął. A potempotem przez postawienie sztuki tak, aby była najniższą modlitwą i najwyższym rzemiosłem (o czym tu śpiewamy), i przez postawienie estetyzmu tak, ażeby żywotnym i dodatnim ascetyzmem stał się - miara ta (materialnie i po babilońska dzisiaj szukana) się otrzyma. myśl polską w zarysie dostępnym naprzód rzucama później, da Bóg i dobra wola rodaków, że rozwinę



*

Nie on tatarski czyn, krwawa drabina
Na rusztowanie czerwone łunami
W cesarstwie tego tu świata Kaina,
Lecz konań wielki psalm z wykonaniami!
Lecz praca coraz miłością ulżona,
się i trudów trud wreszcie wykona.

…......................................................................

Tu skończył: jedni rzecz znaleźli śliczną,
A gadaniną drudzy ekscentryczną,
A inni - dzieło pisać mu radzili,
Ile możności grube (!), z tablicami,

Którego nigdy by nie rozkupili,
Czytali głośno - chwalili stronami;
Które by w Lipsku wyszło po trzech latach,
Gdy może, z chleba lepiąc w kazamatach,
Powstanie jaki polski Benvenuto

I w orlim hełmie wyrzeźbi Rozkutą!...

*


Dość jest - jeżeli z wierszy tych zostanie

Dwa w życiu - jeśli medalem przysłowia

W skarbonkę słowa wierszy stąd dwa wkanie?...

- Skończyłem...

. .. Życzę-ć, czytelniku, zdrowia.



Koniec
Dialogu: „Bogumił"




WIESŁAW

DIALOG,

W KTÓRYM JEST RZECZ O PRAWDZIE,

JEJ PROMIENIACH I DUCHU.

JAKO TREŚĆ

31. Bo możecie wszyscy, jeden po drugim, pro-
rokować, aby się wszyscy uczyli i wszyscy pocie-
szeni byli...

Św. Paweł, XIV.



- A ja wam mówię - Wiesław się odzywa

Że, co opinii głosem się nazywa,

To jest... cóż?...

...to jest Proroctwa promieniem

Ostatnim... z którym świat nie całkiem zrywa.

To jest - Ludzkości wstrząśniętym sumieniem!...

I nie Narodu tego lub owego,

Wedle spuścizny i Ojczyzny jego

(Co tylko służy ku zespołecznieniu

Różnowyraźnych akordów w Sumieniu),

Ale Ludzkości, ile jej dojrzewa

Co wiek, co wieku mąż, co cud, co dzieło,

Jeśli się w Boga obliczu poczęło!


- To jest mistycyzm - Konstanty mu na to

Lub filozofia; to Schelling i Plato...


- To urojenie głów bezczynnychdoda

Generał jazdy.

- To jest może Oda

Do czynu... - szepnie mąż tak zwany stanu.

- A ja zaprzeczyć śmiem jasnemu panu

Prowadził dalej Wiesław - mnie się widzi,

Że człowiek zawsze sił się wyższych wstydzi

I, do motyla podobny na wozie,

Ot! jakże ciężę mu..." - lubi powtarzać...


- Nie przeczę... owszem... (choć się kocham w prozie) –

Konstanty na to - lecz... może się zdarzać!


- Jeśli mistycyzm jest to urojenie,

Lub urojenie tylko mistycyzmem,

To nie wiem, za co słowo to: sumienie,

Miałby dotykać kto z was ostracyzmem...

I owszem... toć jest urzeczywistnienie

Najdoskonalsze, i może jedyne,

I owszem, brylant to jest, który wagą

Przecieka, prując powierzchowną glinę,

I owszem - prawda to, z swą piersią nagą!


Co większa - tu się spytam Generała

Czy siła, która zastęp by złamała

Karabinierów konnych, jest marotą?...

Nie - a więc mniejsza, czy z śpiżu, jak działa,

I czy jest konna, czy chadza piechotą,

Jeśli przepędza zbrojnych - mniejsza o to.*


* ludzie, którzy wszystko, co jest nad rozum, za przeciw-rozumne biorą; tym sposobem, nazwawszy mistycyzmem wszystko, czego się zgłębić nie chce (bo to praca) ani przyjąć (bo to pokora), już na szczycie doskonałości. Przepraszam generałów, że ich stopień taki mi tu piękny tym nastręczył, bo rymów nie szukambo rymy to ruchawka: jak przychodzą, tak się je bierze; że jest bez złej myśli, dać mi może Pan Bóg przekonać generała, pod którym służyć będę na polu bitwy, bo na polu sztuki już tak sobie zostanę!...


- I owszem - na to z uśmiechem Generał

Rad bym dowodził takowym żołnierzem...


- A ja bym - na to ktoś - rad go ubierał

I karmił wojsko takie...

- Bardzo wierzem! –

Krzyknięto, wielce dowcip chwaląc owy,

I o opinii nie było rozmowy...


Bo tak się w Polsce, tej najtragiczniejszej

Z narodów, każda dyskusja przecina,

Choćby o rzeczy z ważnych najważniejszej,

Choćby o siłę szło, co sprawę wszczyna:

Dowcipność lada, często bardzo krucha,

Skrępowanego prawdy Ugolina

Druzgoce. - Cichość nastąpiła głucha,

Jak po zaśpiewie na pogrzeb choralnym,

Jak po zabiciu kogoś (choć moralnym),

Jeśli moralnym może być zabicie?!!


- Panowie! - Wiesław wszczął - czemu milczycie?

Czemu po śmiechu każdym - taka próżnia?

Czy nie zabito w lesie tym podróżnia? –

Czemu ta cichość, jakby po przestępstwie?

Otóż znów powiem wam, ja, natręt nudny,

Że to po drwinach z prawdy - po odstępstwie!...

I -


Tu zaczęto zżymać się: - Obłudny...

Wykrętarz... człowiek świata nie znający

Szeptano.

- Och! znam ten świat cudny

I przeto trzymam go tak za puls drżący,

A w chore oczy patrząc, śledzę życie

Znam go - bom spytał was, czemu milczycie?

To dość...


Tu kilku rzekło: - Gadaj daléj...

- Widzicie! - prawda jest - tylko się pali

Pod popiołami białymi, co leżą,

Jako Westalek chór z śnieżną odzieżą.


Owóż - opinii jeszcze onej cieniem

Jest i milczenie to wasze przed chwilą...

Bo ona - rzekłem już - że jest promieniem

Ostatnim proroctw... sny jej - się nie mylą...

Ona, jak chmury dotknie - to wystrzela;

Ona, jak słowo rzeknie - to się wciela;

Ona, jak czoło pomaże - to wstawa

I promienieje, i promień rozdawa...

Bo ona - głosem Ludu! - głosem Boga!

Tu muszę szerzej mówić - tu jeżeli

Bym przerwał - krzywa by was mogła droga

Tam powieść, kędy źli chodzą anieli

Tu już nie pytam was o pozwoleństwo,

Sam mówię... Skądże głos ów ma pierwszeństwo?

Czemu na puszczy on ma być wołaniem?

A stąd proroctwem czemu? - W Izraelu

Skąd proroki ? - z tym się zapytaniem

Przechadzam... Owóż widzę ich tam wielu,

Jako z pospólstwem, z książęty, z kapłany

Najuporczywiej walczą te łachmany

Któż oni? - prawo jakie ich podpiera?

To - że dla prawdy każdy z nich umiera

Co dzień, co chwila, co słowo, co groza,

Co oklask... Prawa przed nimi litera

Drży jak pod wiatrów skrzydłem żółta łoza,

I mają tylko dwa warunki z góry*,


Pierwszy: że jeden Ojców Bóg, a wtóry:

Żeby walczyli prawdą i dla prawdy.

Dziś - kiedy w ustach Lud wszędzie i zawdy,
Głos ludu musiał wnijść, i masz go w Jury*.

……………………………………………..


*Pojęcie proroków z prawa obowiązującego w Izraelu wzięte; sądzę, że z właściwego źródła. Prorocy fałszem dla prawdy walczący powoływani byli przed sąd. I duchowie proroków poddani prorokom; patrz u ś. Pawła w Liściech.


*Jurypo polsku: sąd przysięgłych.


Opinio! ojczyzn ojczyzno - twe siły

z głosu ludu... głos ten wszakże wtedy

Pozarastane otwiera mogiły

I jest ogromnym głosem Boga, kiedy

Już tylko głosem i bez swojej siły,

Kiedy orzeka prawdę, by orzec,

Jak w nieczłowieczym ujęciu toporzec...


Kiedy jest przeto na puszczy wołaniem:

Gdy musi żebrać, aby go słuchano,

Choć mógłby bawić tęcz umalowaniem,

Kiedy jest ducha ostatnią wygraną...

Kiedy, bez kształtu prawie i bez linii,

Głos czegoś... nie wiem... głos jakiejś Opinii.

……………………………………………….


To strach! - - milczycie teraz - strach to wielki,

Ten głos, przez potów, krwi i łez kropelki

Ociekający w sumienia naczynie

Pod narodami, jak w mistyczną skrzynię,

Jak w wór bajeczny Greków z morskim wiatrem,

Jak w ściek pod męczeństw tu amfiteatrem...


*


To mówiąc - słuchać każę - każę na to,

By nie ociekła i stąd kropla za to...

……………………………….

- Ho! więc prorokiem jesteś ? - nie wiedziałem! –

Konstanty wrzaśnie - a inni z zapałem:

- Przestań! - a inni: - Mów!...

- Już powiedziałem -

Więc, co jest prorok, wiecie - a co wieszcze,

Przestańcie gwarzyć, pokrótce obwieszczę:

Jako więc prorok, wychodząc z sumienia,

Prawdą dla prawdy gore w kształt płomienia,

Tak wieszcz z piękności wychodzi poczucia

(A piękność kształtem Prawdy i Miłości),

Więc od snowania wchadza do wysnucia,

Określa profil... stąd - zalet całości

Szukamy w wieszczu - stąd wszyscy wieszczowie

Rozpoczynali piękności podziwem;

Stąd nieraz wiecznych się z nich rzeczy dowie

Ten tylko, kto wie: że ogniw z ogniwem

Złączeni właśnie przez przeciwności

Że za profilem Prawdy i Miłości

Tegoż profilu całość jest odjemna,

Przeciwna - jakbyś wystrzygł nożycami

Z papieru, i część odleciała ciemna,

Część tła, co w profil się szczerbami plami.

część na niebo kładąc, wieszcz powiada:

Oto błękitnej prawdy jest plejada..." –

Gdy prorok, owszem, część istotną bierze,

W Nadziei razem, w Miłości i Wierze,

Bo prorok idzie, wieszcz po próżni lata,

Unosi, częściej zachwycać potrafia,

A wróżbiarz z fatów, z przypadkowań łata,

Nie idzie ani ulata, lecz trafia...

I tak w Italii - tej mojej Macosze,

Tak pięknej! - wieszczów laur na gruzach szumi,

I tak u Matki mojej - jest po trosze

Proroctwa, choć je Car i głupstwo tłumi:

Car, bo rozumny - głupstwo, bo tchórzliwe,

Zamiast oczyszczać, depce serca żywe!


*


I tak - wróżbiarze z trafów się karmiący

To dzisiejsi świata politycy,

Kuglarze - Fatum słudzy - czarownicy!...

Tym wieszcz i prorok miecz to gorejący

………………………………………….


Tu kredą koło zakreślił na stole,

A potem z środka promień wywiódł w kole

I mówił:


- Środek, który centrum znaczy*,




Znaczy i sposób w tym polskim języku,

Który ma w sobie i w ludziach słuchaczy-

Owóż to jeden sposób! - O! mistyku

Największy, Piaście stary, tyś to wiedział

Od złotowłosych pielgrzymów zza świata...

……………………………………………..

*To pojęcie środka autor wykładał już Rodakom na posiedzeniu dnia 29 listopada w roku 1846 w ratuszu brukselskim.


Tu zamilkł - potem rzekł: - Ta cała krata

Promieni w formy strzelających przedział

To prorocze wnętrzności narodu

A wieszczów wieniec to linia obwodu,

A wnętrzny koła astr, skąd promienie,

To przenajczystsze narodu sumienie!


Stąd to natchniony kmieć na trafowników,

Na powierzchownej prawdy udawaczy,

Ma ono mądre słowo: Czarowników.

Czar w ludzie jest to, co le prestige znaczy.

- Więc niechaj prawdą dla prawdy walczący

Wpierw rozczarują Czar ów czarujący,

Czar ów, co władzy zewnętrznym kłamaniem

(Więc nie od Boga władzy pochodzącéj),

Niech go odgarną dziś - a dziś powstaniem!

Dziś jeszcze - wstawszy stąd, od tego stoła,

Gdzie zasiedliśmy w podobieństwo koła.

…………………………………………..


A czar ów - w nas jest, kiedy się drapujem;

W niewiastach, kiedy anielskości kłamią;

W duchownych, w których ducha mało czujem;

W konspiratorach, co sztylety łamią

Na wykrzykników trupie; w mężach stanu,

Co w oknach lampy palą przez noc całą;

W poetach, ile zaślepieni chwałą...

Najjaśniejszemu (?) ci wciąż służą panu,

Bo on - to papież czaru.

Czar papieży,

Ile z zewnętrznej pochodzi przyczyny,

Z szat drogich, pawich piór i pajęczyny

Koronek - również do niego należy* -

I - przez to tylko łączność tam być może,

Nim wojnę prawdy Polska wygra w sobie,

Nim przed oblicze miecz przyniesiem Boże*,

A On odpowie: „Dość jest. Resztę zrobię..."

*Nie idzie tu o w całym zewnętrzności pojęciu o zdarcie drogości, świetności, błyskotności, ale o proporcję ich z powagą wewnętrzną, rzeczywistąale o strawienie ich na sobie powagą życiabo i tak duch ma dosyć ciężaru w szacie ciała!... Na cóż go jeszcze obciążać ciałem szaty?...

* Patrz, gdy Chrystusa pojmać przyszli w Ogrojcu.



O Polsko! granic twych nie widzę linii,

Nic nie masz oprócz głosu - tak uboga!

Istniejesz przecie - tyś córą opinii,

Tyś głosem, który jest to - co głos Boga.


*


O Polsko! - twoim proroctwo wyznaniem,

Bo jednaś dzisiaj na puszczy wołaniem...


*


Tak wierzę - tak jest - ile człowiek może,

Że jest, powiedzieć - tak jest, Wielki Boże!

………………………………………….

A terazwróćcie do waszej rozmowy,

Do rozłamania głosu na koterie,

Gdzie w drobnych kółkach coraz geniusz nowy

Powstając, ludzkie za sobą mizerie

(Osobistości) będzie wlec dopóty,

i proroctwa nie staniena buty!


*


Tu przestałsłowo hamując ostatnie.

Jedni mówili: - Prawdę maa drudzy,

Że się tłumaczy nie dość akuratnie,

Że demokratą ni arystokratą,

Że mógłby wody dolewać jak słudzy

Na Galilejskiej Kanie. – Wiesław na to:


-O! braciawino jeśli silne dawam,

Nie małobaczny piwnic jam niszczyciel,

Tylko że w Wierze o winie przestawam;

Jak zbrakniewody damzmieni Zbawiciel!...


*


Tu przemilkł... potem rzekł: - Prawdy powietrze

Póki jest czyste, wszystko się rozwija:

Weselsze kwiaty, liście w sobie letsze,

Jaśniejszy lilii dzban, smuklejsza szyja,

Wolniejszy człeka ruch i myśli człeka...


*


*

To zbrudź - to zamąć: liść, kwiat, człowiek - czeka!...


*


A chcecież widzieć tego - który mąci?...

Oto - patrzajcie tam - stoi ten krwawiec

I mówi: „Jam jest, który Pana strąci

Z wysoka, jako zepsuty latawiec

Jam jest - któremu msze się także mruczą

W każdym pochlebstwie sobie, każdym swarze,

W teatrze pychy własnej, w pychy farze...

Jam jest, któremu nieraz dzieci uczą

Na księży: wdzięczyć nakazując twarze,

Stygmatyzować fałszem - biedzić - krasić...

Któremu palić świece - nie nowina,

I nie nowina zapalone gasić;

Któremu poszczą nieraz - ba, i biczem

Tną się... by o tem wszystkiem trąbić niczem!...

Któremu stroją się w ornaty złote,

Krok udawając, co nie z tego świata,

Albo i w chłopską, dziurawą kapotę,

Albo i w mądry biret... i w stygmata...

Jam jest on wszech-fałsz zewnętrznego świata!..."

Ten - ów - widzicie, mąci - mąci tyle,

Że gdy do walki wyjdzie z nim gladiator,

To nieraz bracia, co wątpią o sile,

Wpierw mu jak Jowisz murem staną Stator,

Albo rozszarpią... i uczczą - w mogile!...


*


Ileż to razy za piękne on stawił

Potworne? - peruk piętrowaniem bawił,

Bo mu do rogów były podobniejsze,

Lub nadętością szat - bo tym próżniejsze!

Albo wspinaniem się na korki twarde

Jak kopyt róg - lub musem na postawy harde

I rozrzucenia bohaterskie włosa,

Zmrużenia powiek, w górę podrzucenia nosa,

Schylenia powiek na kształt dojrzałego kłosa!...


To on - mąciciel - który mszy tych i kantyków

Z daleka słucha - póty - póty tuman czyniąc,

mają uszy, a nie słyszą krzyków,

Boga przedać idą gdzie za pieniądz

I przepijają szaty Jezusowe...

……………………………………….

złe i dobre miną... wezną nowe!


Koniec

Dialogu: „Wiesław