LXIX. POCZĄTEK BROSZURY
POLITYCZNEJ...
Nie trzeba robić z pokoleń ofiary,
Iż one nie są tylko: dalszym ciągiem;
Strona jest, z której człek rodzi się stary,
Choć kształtowanym urasta posągiem.
Przenosić w drugich swą własną zawziętość
Godzi się tyle... ile czcisz ich świętość.
Lecz jeśli mniemasz, że Ty - tworzysz człeka,
Jak Bóg, na obraz Twój?... to rad bym wiedział,
Czemu jest Czasów i pokoleń przedział?...
Skąd postęp? czemu? się go w dali czeka...
Nie trzeba robić się karykaturą
Twórcy - mniemając o naszym planecie,
Że on wszech-świata środkiem, albo górą;
Gród zaś ojczysty, że - najpierwszym w świecie,
A w grodzie jeszcze, że nad geniusz wszelki -
Sąsiad, z którym się wypienia butelki.
*
Nie trzeba siebie, wciąż siebie, mieć środkiem,
By, mimowiednie, się nie stać wyrodkiem -
Nie trzeba myśleć, że jest podobieństwo
Być demokratą - bez Boga i wiary
(Czego jak świat ten nie bywało stary!)
Ni bez wyznania że bywa męczeństwo.
*
Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom,
A Prawdom kazać, by za drzwiami stały;
Przedawać laury starym znajomościom,
Myśląc, że dziej ów-rytm zgłuszą tymbały!
*
Nie trzeba stylu nastrajać ulicznie
Ni Ewangelii brać przez rękawiczkę;
Być zacnym ckliwo, być podłym praktycznie,
Zapełniać próżnię-sensu przez potyczkę,
I rejterować... lubo - heroicznie!...