II. PISARSTWO
Ktokolwiek pisze rzeczy, jak one się dzieją,
Ten stawa się cynikiem - kto, jak się dziać mogą,
Ten bywa wizjonarzem; radzi się zeń śmieją,
I bardzo słusznie - trzecią zaś kto idzie drogą,
Czyli kto pisze, jak się rzeczy dziać powinny,
Ten bywa nawet zdrajcą- to niemniej jest słusznie,
Bowiem zdradza nałogi. Pierwszy więc jest gminny
I płaski - drugi marzy tylko wielkodusznie;
Trzeci zaś obrał drogę, dopóki żyw, brudną:
Styl jego nieprzystępny i intryga nudną.
Tak więc - nie piszmy w onych trzech zboczeniach głównych,
To jest: nie piszmy wcale - lecz, znając usterki,
Przejdźmy z manowców sztuki do ścieżek jej równych
Z laską krytyki w ręku, jak dawne pasterki –
Te zwłaszcza, które wieków temu parę lano,
W powykrzywiane formy, bladą porcelaną.
- Lub, co jest tym bezpieczniej dla błędnych stóp człeka,
Oprawmy je w żelaza niczym niezachwiane,
Tam i owdzie puszczając, gdy stanęła rzeka,
Szyby swoje ku słońcu podawszy, pisane –
A każda kresa na nich, jak ślad dyjamentu,
W geometryczne jasno złoży się figury,
Od równoległych linii do elips zakrętu,
Żadnej nie cierpiąc chyby ducha i natury!
- Jakkolwiek po wielekroć wśród takiej zabawki
Niejeden krytyk runął - lecz runął z uwagą,
Że człek jest tylko marnym igrzyskiem ślizgawki –
Szaty że pęknąć mogą - prawda że jest nagą!
Co więc bynajmniej z toru myśleńca nie zbija,
Ty mówisz, że on upadł - on, że się omija-
Albo pogląda w niebo, z Arystotelesem
Natchnąć się i tym raźniej poskoczyć obcesem.
Nie ma bo jak krytyki rzemiosło sprężyste,
Na czytelników krótkiej oparte pamięci,
Tudzież na smaku - dwie to bazy wiekuiste
Jak granit! - Chcesz krytykiem być? - wystarcza chęci.
- Wczoraj jeśli sarkałeś na stylu zawiłość,
Głoś-że dziś, że niejasno tłumaczy się miłość;
Że cienie są potrzebne, jak północna pora,
By poufnego tobie zakryć autora;
Chmur kilka tam i owdzie wcale nie zawadzi,
Skoro chmura jak słońce do celu prowadzi;
Jutro znów jasność stylu zalecisz innemu,
Szkłem palącym sprowadzisz mu światło na lice:
Czytelnicy przepomną, nim spytają: „Czemu?"
I pióra twego wielbić będą błyskawice.
Onegdaj jeśli cynizm gromiłeś w kim innym,
Możesz pojutrze książki oddzielić od człeka;
Wskazać, iż tchnienie Boże nie samym niewinnym,
Lecz, komu chce, się dawa i zasług nie czeka;
Lilia że w błotach miękkie zapuszcza korzenie;
Wenus z szumowin morskich bierze narodzenie;
Że błędem jest pożądać od sztukmistrza czynów,
Nie zaś dzieł sztuki jego - palm, nie zaś wawrzynów.
Sposobem tym - gdy pamięć czytelników płocha -
Uczynisz, co chcesz, z sądem takiego motłocha,
Bo tylko smak - i tylko jeszcze twój koniecznie –
Dasz jemu w miejsce prawdy istniejącej wiecznie.
To zaś gdy trwa przez wiele lat, robi się potem
Samo przez się, jak śpiącej prządce z kołowrotem:
Nić idzie w palce martwe, włókno w nić się niesie,
Noga w takt kołem kręci i nie morduje się;
A kto by ci zarzucił, że gościsz niedługo
W przysionkach prawdy, jako niestały przechodzień,
Westchnij i powiedz: „Człek jest jednodziennym sługą,
Wystarcza mu więc, gdy się niepokoi o dzień!"