w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

PIEŚNI SPOŁECZNEJ


CZTERY STRON


1848


Jeśli że cię zapomnę, o Jerozalemie!
niech zapomni sama siebie prawica moja.

CXXXVII Psalm


I


RÓWNOŚĆ. WOLNOŚĆ. BRATERSTWO


W twoje chóry - pieśni nasze -
Czegoż-bo nie wplecie ?
Od ołtarza do pałasza
Wszystko, co na świecie...


Z ciebie, z ciebie powyrasta
Nowy lud - i miasta...


Ty przelecisz granic straże,
Kraty Cytadeli,
I zadziwią się mocarze,
Że cię nie widzieli;


I zadziwisz myślicieli -
Że tak skromna szata,
I że prządka u kądzieli
Tak wysoko lata.


Zdarłeś piórka do pisania,
Panie Mikołaju -
Wzrosną piórka do latania
Po nie twoim kraju;

Tylko z Bogiem i z wolą,
Co w łasce u Boga -
A popioły zaswywolą,
Wstrząśnie się podłoga;


I ze sklepień podkościelnych,
I z oranej ziemi,
Wielu wstanie nieśmiertelnych
Z szablami jasnemi


Pierwsi będą od przeszłości,
Od przyszłości drudzy,
Tamci króla Jegomości,
Ci - królowej słudzy.


Jak kto kocha, tak niech kocha,
Szczęść mu, Panie Boże,
Równie dobry pług jak socha,
Jeśli dobrze orze


Niech bywalcy, co za morzem
Strasznie się zmądrzyli,
Szydzą zdrowi, że dziś orzem,
Jak starcy uczyli.



Z Bogiem, z Bogiem, panie bracie,
Jeszczeć to się zmieni,

Niech-no jeden spocznie w chacie,
Drugi się ożeni.


Tylko śmiechu nie odmieniem
Z tych pociesznych swarów,
Co nie warte (z przeproszeniem)
I smyczy ogarów!


Tylko zmienim nienawiści,
Cnocie hołd oddamy
I mądrości, co wyczyści
Po łańcuchach plamy.


Po łańcuchach Cytadeli,
Co serce toczą,
I tych - cośmy nie widzieli,
Że , ale tłoczą.


I tych w prawo, i tych w lewo,
I tych od Zachodu,
Gdzie jest pono wolne drzewo
Ale człek mrze z głodu.


Wolność w Polscc będzie inna:
Nie szlachecko-złota,

Ni słomiana wolność gminna
Od płota do płota.


Ni słowieńsko-przepaścista
O tatarskim-czynie -
Ni ta, z której kabalista
Śni o gilotynie.


Wolność będzie z dobrej woli,
Jak w pieśni rymowéj,
Gdzie i z nutą myśl swawoli,

I nuta gra słowy.


Każdy Polak z Łaski Bożéj
Swój - a narodowy,
Jeśli albo przez się tworzy
Dla Polski, królowéj,


Lub przez Polskę dla jej dzieci
Z wysokości świeci.


Przez się tworzy narodowi,
Kto się doskonali;
A przez naród człowiekowi,
Kto naród ocali.


Lecz ta Polska nie skończona
Przez cel, którym pała,
Więc to tylko dwa ramiona
Świeckiego jej ciała.


Dwa ramiona orła-krzyża -
Co spodem jest z roli,
Górą k'niebu się przybliża
Przez to, co go boli.


A przez rolę czyni wiara,
Bo rzucasz nasienie;
I już Bóg się o nie stara,
By miało korzenie.


A zaś przez się (więc przez życie)
Czyni umiejętność,
Co nadziei ma sowicie,
Nie dba o majętność.


A przez miłość - dobrej woli
Narodu stróżowie,
Co nie z roli, ani z soli,
Lecz z ciernia na głowie.


A przez wiarę tylko w Boga
Równość jego synów,

A przez miłość tylko droga
Do Braterstwa czynów.


A przez pewną swych kolei
- Choć w górę podrywa -
Chrześcijańską moc nadziei
Wolność się zdobywa.


Wolność bowiem to nadzieja,
Zawsze ona w dali;

Zawsze u niej ja i nie-ja
I zawsze się pali.


Wolność nie jest to dziewica,
Jak marzy pacholę,
Ni płaczliwa pokutnica
W niedostępnym dole.


Wolność nie jest rzecz pędząca,
Jedno pęd pocisku -
Nie osoba kochająca,
Lecz ogień uścisku.


Wo'ność jest to wszech-użycie
Wszech-potęgi bytu;
I dlatego-to widzicie,
Że zawsze u szczytu.


A jak słońce, choć w osobie
Swej za światem gore,
Przez wydany kwiat na globie
W rękę jednak biorę,


Tak i wolność - społeczeństwa
Słońcem jest duchowym,

Lecz przez kwiaty bezpieczeństwa -
Wieńcem narodowym!


Lecz przez wonie onych kwiatów -
Modlitwą-nauki;

A przez piękność ich szkarłatów -
Arcy-stylem sztuki...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Pieśni - pieśni! w twoje chóry
Czegóż-bo nie wplecie ?!
A twoimi czegóż pióry
Nie rozdasz po świecie ? –








II




NIEWOLA


Niech-no które wolność pola
Ozłoci promieniem,
Wraz tym czarniej i nie-wola
Określa się cieniem.


Nie ma woli bez nie-woli;
Nad ich zespoleniem,
Chce, czy nie chce, wszystko boli
Ciałem - lub sumieniem.


Bo jak Twórca w próżni ciała
Światłość z cieniem różni,
Tak i Ludzkość niech oddziała
W ideału próżni.


A w rozdziale tylko prawem
Wolności z niewolą,
Pod balsamu zginą jawem
Sny, co jawnie bolą.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Każdy Polak prawem życia
Swój - i śmierci kara

Wyrzuconą jest z użycia,
Jak pogan ofiara...


Lecz kto świętych praw morderca,
Świętość sam utraca,
I z wolności się wszech-serca
W niewolę powraca;


I przykowan jest do roli,
Jak w Carstwie człek-rolny -
Tak Carstwo do niewoli
Pójdzie w Polsce-wolnéj...





III


WŁASNOŚĆ


Własność nie jest posiadaniem
(Często niewłaściwie),
Lecz społecznym używaniem
Tego, co w nas żywię.


Bo Mikołaj też posiada
Litwę i Koronę,
A jednakże coś w nas gada,
Że to ukradzione.


Posiadaczy praw on strzeże,
Komunistów wiesza;
Tylko jeśli sam co bierze,
To sam się rozgrzesza.


Własność tedy to rzecz inna,
Inna posiadanie:
Pierwsza z rodu już niewinna,
Druga-jak się stanie.


Każdy Polak z Łaski Bożéj
Swój - przez prawo-życia,
Więc gdy przez się co utworzy,
To ma się z użycia.


A jak tylko dobrze ma się,
To przez mienie działa,
Kiedy inni w tymże czasie
Przez się, z potem ciała.


Ci czas mają - ci zaś mienie,
Niechże tedy wpływa,
Kto ma mienie, przez sumienie
Na czasów ogniwa.


Bo jak czasy złe nastaną,
Wszystkich będzie wina -
Ale pierwej ci powstaną,
Którym idzie ślina.


Gdy zaś zdumi właścicieli:
Że ludzie pochyli
Na ojczyzny się mścicieli
Wy-heroicznili;


To zadziwić zdolna wzajem
Tamtych obojętność;
I zerwawszy z obyczajem,
Wpadną na majętność.


I gwałt taki się rozniesie,
Jakiego nie było,
Tak że drzewo drzewu w lesie
Będzie zazdrościło.


Nie ma mienia bez sumienia:
Na każdej zagrodzie
Ciążą długi uprawienia
Wolności w narodzie.


Życie z życiem tak graniczy,
Jak zagon z zagonem,
I nad rolą nie rolniczy
Świat jest osiedlonem.


Każdy własność ma takową,
Że chce posiadania,
I za pracą narodową
Lub ziemią ugania.


Kto nie z czasu, ale z mienia
Pan - niech się nie nudzi,
Lecz niech mienie u-sumienia
Przez naród dla ludzi.


I jest większy, kto posiada,
Jakby nie posiadał,
Niż kto służy u sąsiada,
By sam tylko jadał.


Lecz i taki, co nie może
Innych darzyć mieniem,
Kiedy w duchu się rozmoże,
Nad-da poświęceniem.


Bo i przez się (więc przez życie)
Tworzy umiejętność,
Co nadziei ma sowicie,
Nie dba o majętność.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Własność tedy to rzecz inna,
Inna posiadanie:

Pierwsza - z rodu już niewinna,
Druga - jak się stanie.


Lecz co stanie się niewinnym,
To ma wiedzę siebie;
A co takim, bo dziecinnym,
Tego wiedza w niebie.


Własność tedy, ta z człowieka,
Co szepce mu w duszy,
Niech się w żądzę nie rozwścieka,
Bo i własność skruszy.


A bez takiej człek własności
Błotem się już stawa,
I podlega konieczności,
Jak płynąca lawa.


Zalać może tłum chwilowo,
Lecz nic nie ocali,

I podepczą go na nowo,
Jak będą wracali.


Własność-żądzą i szaleństwem
Zniszczyć się jest w stanie,
A zaspanym bezpieczeństwem-
Głupie posiadanie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Pieśni, pieśni - w chóry twoje
Czegoż-bo nie wplecie,
Wszystkie serca niepokoje
I te, co na świecie! –


Boże! - wiecznych praw artysto,
Jak u Ciebie rządnie,
Nadzmysłowie-oczywisto,
Serdeczno-rozsądnie!


Lilia własność ma kwitnięcia
Białymi kielichy,
Ani zajrzy barw książęcia,
Tulipanom pychy.


Ani zajrzeć może komu,
Taka najpiękniejsza!

Jak chełpliwy dąb z ogromu,
Lub trawka najmniejsza...






IV


RZECZ-POSPOLITA


Co u zwierząt znakomitym,
To u ludzi krzywość,
I co tobie pospolitym,
Dla mnie osobliwość.


Pospolitych rzeczy zatem
Taka jest różnica,
Jak różnica świata z światem,
Z księżycem księżyca.


Wszędzie pewne prawd nasiona
I kształtów warunki -
Ziemię, ludzi i imiona
Po-krewnią w stosunki.


Tych stosunków spokrewnienie
W treści, co rozkwita,
I jak drzewa jest nasienie,
To rzecz-pospolita.


I nie spisek ani zmowa,
Ani sprzysiężenie,
Ani żadna partia nowa,
Lecz wielo-sumienie.


Rząd jest tylko sprawiedliwość,
Co nie-prawem karze;
Gromi nawet nieuczciwość,
Szanuje ołtarze.


Rząd naczyniem jest przedziwnym
Dla rzeczpospolitéj,
Co zeń wieńcem się oliwnym
Przelewa w błękity.


Pospolita rzecz jest - wiecie,
Co rzeczpospolitą?...
Miłość tylko - ta na świecie
Żebraczka niby to.


To, o bracia! - a nie jaki
Krój - lub chorągiewka,
Albo inne jakie znaki,
Albo jaka śpiewka.


Pieśń to cała i ogromna,
Ziemi śpiewająca,
Jak stworzenie wiekopomna,
Końca nie mająca.


I że miłość, więc dlatego
W tak różne odcienia
Prze-pokrewnia do jednego
Światów wszech-sumienia.


Bo różne prawd nasiona
I kształtów warunki -
Co grunt, ludzi i imiona
Pokrewnią w stosunki.


Bo i nieme zmarłych słowo
W pomniku lub czynie,

Bo i przeszłość jednakowo
Z przyszłością tam płynie.


I rząd tylko despotyczny,
Co u-jedno-dusza
Prąd miłości różnoliczny,
Taki - to katusza!


Taki tylko z piekła rodem
Runąć ma i runie -
A rozleje się przechodem
Swąd po jego trunie.


I nie-rządu przejdzie chwila,
Jak dla doświadczenia,
Czy już miłość się do-sila
Do swego dojrzenia.


Pospolita-rzecz, panowie,
To nie nierządnica!
Lecz w gwiaździstym złotogłowie
Czysta anielica.


Przywiedź króle i mocary,
Żeby z nią mówili,
A zobaczysz, czy tyjary
Przed którym uchyli ?


Przywiedź katy i szalbierze,
Co nam wolność kradną,
A zobaczysz, czy jak zwierzę
Do stóp jej nie padną.


Węże ona zdepce nogą
Liliowej białości,
I przed Panem nieubogo
Zabłyśnie w miłości...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Panie! - pieśniom szaty dałem
Takie ubożuchne,
I o sztuce zapomniałem,
We wszech-pieniu głuchnę:


Głuchnę, ślepnę - w górę lecę,
Olśnąłem, nie świecę...


Zapatrzyłem się w pięknościach
Wielkiej męczennice,
W opatrznościach i w litościach
Twych - nad błyskawice.


Panie! - iluż to ja znałem
Wierniejszych Ci - Panie ?!...
Co modlili się chorałem,
Cierpiąc katowanie.


I łzy leli - i krew leli
W strasznej Cytadeli.


Tworzącego zeszlij ducha,
A kamień posłucha...


I rozwiane piasku ziarna
Po nie swoich sieniach -

I gdzieś zaschła krew ofiarna,
I prawdy w sumieniach...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Niech przeciwnik nie ucztuje
Na ducha pogrzebie,
Ani bioder przepasuje
Z odgróżką na Ciebie.


Ani, w mieście siedząc dużym,
Chorągwi rozwiesza,
Co na jednej słowo: zburzym,
A na drugiej: rzesza.


I niech złości te ustaną
Pomiędzy rodzeństwem,
Bo i słodycz wyczerpaną
Tym lichym męczeństwem.


Fatalności też duchowie
Niechby już przestali;
A stróżowie aniołowie
Z dala nie płakali.


Tworzącego zeszlij ducha
Na świata bez-tory,
A i głaz się udobrucha,
Zakwitną topory.


I roz-kapią się woniami
Te czarne chmurzyska,
I psalmami, motylami,
Wyfruniem z mrowiska!...


Chwała - chwała Tobie, Panie,
Chwała - -


Niech się stanie!