w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

«BOGA-RODZICA» PIEŚŃ

ZE STANOWISKA HISTORYCZNO-LITERACKIEGO ODCZYTANA



Szlachetne pragnienie musi się w nas zapalić do przyczynienia się także datkiem z własnych zasobów, aby powiększonym był owy bogaty spadek prawdy, obyczajności i wolności, który odziedziczyliśmy...

Schiller

[WSTĘP]


Pierwszymi motorykami poeci, a pod ich nieobecność starcy; dalej kronikarze, i dopiero właściwi historycy: ci, którzy za dni naszych, uża­liwszy się, że dotychmiast ,,historia przez poetów pisaną bywała", zapowia­dają jej rzeczywistą prawdę odkryć. Słowa te ich bardzo obiecujące i oczekiwać na owoce pozwalają.

Atoli, w obecnym stanie rzeczy, historia jest poniekąd umiejętnością najmniej mającą podobieństwa do nauki ustalonej. Dowodów ku temu za wiele przyszłoby okazywać z łatwością potoczną. Same określniki za­sadnicze, bez których żadna nie istnieje umiejętność, u historyków tego-czesnych tak dalece niejasne, policzać onychże w szereg umiejętni-czych środków niepodobna. Wyraz np. „autochtony" jest urojeniem, albo­wiem nigdy nie było autochtonów, i dopiero skutkiem zachwiania biblij­nych tradycji, na miejsce jedynego-autochtona stało się koniecznością dydaktyczną spłodzić autochtonów milion. Jest to więc nie rozwoju wiedzy, ale systemu wynikiem.

Nieprawdą jest podobnież, jakoby wędrówki ludów jedno-rasowymi pokładami człowieczeństwa, tam i sam odpieranymi, zaludniły obszary krajów... Tak niekoniecznie było, gdziekolwiek bądź albowiem lud jaki przybywał i osiedlał się, zastawał zawsze słabe, rzadkie, ale odeń na miejscu starsze osady.

Dalej!... ktokolwiek nie ze samych dzisiejszych pism, lecz i ze życia pouczał się historii, ten wie, tak zwanych ludzi dzikich nigdy i nigdzie żaden głębszy nie spotkał badacz. Byli to i raczej ludzie-z-dziczeli, a nie pierwotnie dzicy. Przemyślni w oszukaństwie i w podstępstwie,

wyrafinowani w zadawaniu okrucieństw, biegli w imponowaniu zewnę­trzną ciała postawą i tonem. Żadnego podziwu nie mający dla cywilizacyj­nych prądów naszych, lecz, i owszem, spokojną tylko pychę, wytworniejsze znają użytki...

Tak przecież Rudo-skórzy - amerykańscy, zarówno nadzy jak przesądni we wymyślaniu ozdób i strojeniu się, a ze wszych miar okazujący jakoby ostatnią jakąś modę spotworzonej pod koniec swego bytu, ale kiedyś byłej cywilizacji. Ani, mówię, autochtonów, ani dzikich ludzi, ani jednolitych-całości-ras, rzeczywiście i prawdziwie te rozejrzawszy po­jęcia i nazwy, wcale że nie ma. Lud sam żaden ze stworzenia następstw na swoim miejscu nie wysnuł się - wszystkie przychodnie i wszystkie spo­tykają się... Ludzkość idzie... zawsze...

Dlatego to śród tak zasadniczych błędów zarówno czytelnik chce się dziwić, czemu żaden historyk nie wie, odkąd rozpocząć swą historię?... i zarówno dziwić się temu nie może, albowiem kto chaosu nie zamknął, nie zna poczęcia.

Kronikarze w tym względzie głębszymi i bliższymi prawdy, ale oni pojęci płytko i kroniki źle odczytane. Wyrażenia, na których często-tliwie oparło się wszystko, bywają zaledwo że w zbliżeniu dotykane z właściwej ich strony. Całe przeto karty pierwsze np. polskiej historii nie otwartymi, całe ostatnie z tej samej przyczyny bez-wyraźnymi i obo­wiązującej siły nie mającymi. Nareszcie i same pojęcie człowieka historycz­ne jest zniżone i obłąkane.

Na źródeł brak do pierwotnych kart dziejów użalanie się jest filozofij-nym absurdem. Jeżeli albowiem historia tak jest pojęta, same jej braki, wyszczerby i przemilczenia nie oświecają i nie mówią, tedy to wcale nie jest umiejętność pełna, ale zbiorowisko inwentarzów, mniej lub więcej kompletnych i których nigdy dość nie będzie.

Umiejętności pełność dopiero tam zaczyna się, gdzie i samo jej przemil­czenie coś wyraża! Nareszcie regułą jest powszechną, skoro gdzie badania historyczne do tego koniecznego kresu dojdą, w którym ciągle i ciągle też same cytaty tych samych kilku pisarzy starożytnych w kółko powtarzają się, wybija naówczas godzina zamknięcia ksiąg, a otworzenia archiwów kopalnej ziemi i językowych pokładów.

Wszelako ruina żadna w Słowieńszczyźnie nie jest historycznie odko­paną...* Odkopanie-historyczne a odkopanie-ogrodowe dwie rzeczy. Dla pierwszego niekoniecznie trzeba i samych nawet kształtów gmachu: czestotliwie natura pokładów piasku i atomy onegoż wystarczają. Jest to już dziś umiejętnością, nie dowolną igraszką, a której aby się nauczyć, trzeba i przy wykopaliskach różnych krajów czynnym bywać. Mnogie zaś historyczne-europejskie-towarzystwa ku temuż, aby o właś­ciwej godzinie i epoce umiejętności ostrzec czytający ogół; tak jak zbiorowe ciała ku temu , aby obowiązującą siłę wyrobić i utrzymać; jak wydawców i księgarzy oświeconych baczność ku temu jest, aby nie dać się prze-czer-pywać chorobliwym smakom literatury, które same sobie zostawione do zupełnej muszą doprowadzić obojętności i do koniecznego bankructwa; tak jak nareszcie godność osobista oświeconego i religijnego człowieka ten ma publiczny obowiązek, ażeby nie płaszcząc krańców prawdy, wyznawać . To zaś, razem wzięte, zowie się pra sumienną...

* Natura publikacji rękopismów polskich pociąga za sobą przypiski, w miarę zalegań wciąż rosnące i powoli wyrównać mogące samej-że tekstu obszerności. Kiedy się pisało o godzinie otworzenia archiwów ziemi kopalnej, nie było jeszcze odkryć, które nareszcie zaczyna się uznawać. Pięć cmentarzysk przedchrześcijańskich w Polsce zachodnio-południowej poruszono. Ze zdania^sprawy atoli wiele jeszcze doczytać się nie może, z tej przyczyny, z jakiej na innym miejscu publicznie mówiłem był.

Cćż Grek w Tartarii znajdzie, jeśli jak Grek szuka?...

I dalej w tejże Rzeczy:

Swoja własna metoda jest piętnem własności,

NIC bez niej mieć nie można, nawet dziadów kości!

Hrabia Zawisza utrzymuje, znalezione starożytności (które wszystkie z ŻELAZA) oznaczają EPOKĘ BRĄZOWĄ z tej przyczyny, archeologowie innych narodów, gdzie brąz by! w używaniu pierwotnym, utworzyli epokę-brązu.

Podobnież jest wystosowane i całe sprawozdanie odkryć, które jednakże zasługują na uznanie pracy i starań tak Zawiszy, jak wszystkich innych członków ekspedycji. Tylko mówi się, tym sposobem tłumaczenia wszyst­kiego z obcej Minerwy na swoją i bez żadnej własnej twórczości niepodobna będzie nigdy nic znaleźć.

Tak samo wątpię bardzo, czypalant" znaleziony jest palantem, lubo nie wątpię, że to jest mieszkanie i zamek nadwodny. Rzecz, o której w przypisku za długo pisać. Więcej powiedziałbym, gdybym ufał, że to się może na co przydać. Nie tylko całe karty historii, ale kapitały w złocie, srebrze i w skarbach leżą w Pols ce, i można ołówkiem na karcie narysować nie miejsca same, ale region, w którym spoczywają. Lecz w Polsce tylko jedna arcycieniutka warstewka ziemi bywa poruszana pługiem i niejako oblizana z wierzchu. A to nie na samym polu agrykultury, lecz i na innych niwach nie in3czej jest.

Cyprian Norwid

1874-0


Szczęśliwymi, zaiste, ci pisarze, którzy mogą trzymać się ściśle przed­miotu głównego i nie ociemniać stylu przez uboczne albo długie wycieczki poza krańce ram właściwych rzeczy. Ta wszelako wielka przyjemność należy jedynie do właści pisarzy szczęśliwych, to jest w ogóle żywym Uteratury znajdujących się, czyli przeto w takowym, który nieustanną pracą dopełnia swojego spół-pracownika i nie wyniszcza onegoż ani zatraca. Słowem jednym i prostym: jest to tam tylko, gdzie jest miłość i bez-osobista po­trzeba ciągłego uwielbienia praw postępu, niby ogromna i udat-niająca się nieustannie modlitwa wzdychającego za prawdą i wolnością ducha ludzkiego... Tam, mówię, gdzie przeto nie potrzeba jednocześnie zajmować miejsce swoje i toż miejsce robić, albo jeszcze pierwej onegoż miejsca przestrzeń uzasadniać.



Żyjemy zaś (jeżeli się nie mylę?) w Epoce łatwego czytania rzeczy pło­dzonych szybko, ponętnych i głośnych. I to stało się jedną z pięknych pobudek do wywołania równocześnie odczytów, z powodu , przy szyb­kim umysłowych płodów spożywaniu, od-czytywać na nowo godzi się.

Ta wszelako charakterystyka Epoki naszej nie przynależy się szczególnie ludom zachodnim, to jest właśnie tym, które tworzenie rzeczy głośnych, mało trwałych i ponętnych, do industrii posunęły, z powodu te ludy umieją razem świat zarzucić romansami, dorywczym dzierinikarstwem i sen-sualną dramaturgią - i zarazem wielkie, poważne, cywilizacyjne kroki robić. Literatura owa jaskrawa i przelotna u ludów tych zewnętrzną tylko jest oponą, a przeto umiały one równocześnie hieroglify odczytać nad Nilem, asyryjs­kie z cegieł podjąć napisy, z mroków islandzkich Eddę v. Eddas zbliżyć do nas i odszukać zarzucone książkami Nibelungen.

Atoli wszystko to objaśnia tylko, gdzie mniej dobitnie lub dobitniej wycis­nęła się cecha epoki, lecz bynajmniej onejże nie usuwa. Czytanie, o któ­rym na innym miejscu wypowiedziałem, jest sztuką, znajduje się obecnie i pogłównie na stanowisku sensualnej potrzeby i rozrywki. Cechą jego główną w starożytności i do połowy średnich wieków było czytanie--głośne, deklamacyjne, modlitewne. Tak wygłaszano Epos i Legendę, której stąd osobna idzie nazwa. Czytaniu zaś owemu powinniśmy tok i nastrój wyższy, bo publiczny; tudzież poszła zeń eufonijna ogólność względem dialektów i ich odcieni, a nawet szczególny rodzaj onkcji,

która potem, we wtórej epoce czytania samotnego i badawczego, stała się zarodem rozględnej krytyki i etymologijnych prac poczęciem.

Nie zbadaną jeszcze w głębiach swoich, ale istną zdaje się być prawdą, postęp twórstwa warunkuje się postępem czytelnictwa. Ażeby mieć bezwątpliwie nowe utwory, trzeba pierw istniejące w zupełności mieć odczytanymi. Te albowiem, które co miesiąc nowymi zwą ludzie bawiący się czytaniem lub wydawcy, odmiennymi tylko, nie nowymi, to jest, np. po utworach osnowanych na materializmie następują feeryczne i na mistycyzmie osnowane, lub po patriotycznych kosmopolityczne itp. ...

Ruch taki jest przemianą tylko postawienia się na tymże samym miejscu i utwory takowe wcale nowymi nie . Jest to zaiste że zupełnie nowy wynalazek, za cel mający nie tylko samymi przeciwstawiemami względów i obrazów, czyli samą tęczy irradiac, ubawiać i wyniszczać poczucie istotnych potrzeb umysłowych, ale nadto dawać kłamne uczucie, takowe przestępowanie na jednym miejscu jest postępowaniem i pocho­dem. Ostrzec o tym czytający i opiniujący ogół należy do obowiązków zbio-rowych-ciał umiejętniczych, które ku temu uwzględniane i posiłkowane by­wają przez społeczność. I zapewne rzecz ciała owe sumiennie podnieść zamierzają, lub podniosły - -

Od statecznego, zupełnego i do-głębnego odczytania istniejących już płodów literatury jak dalece pochód onejże i następna zależy autorska twórczość? - to na najpiękniejszym z przykładów łatwo okazać. Podobno, że JEDYNYM z autorów spółczesnych polskich umiejącym czytanie-wyższe jest Szajnocha. Jemu-to gdyby naród za kilka kartek o Popielu i myszach (Szkice) ofiarował medal złoty z obywatelską koroną, nie tylko takową społeczeństwa przyzwoitością nie byłbym był bynajmniej zadziwionym, ale byłbym ledwo zadowolonym!...

Te wszakże kilka kart Szajnochy, gdyby on sam był dogłębniej je odczytał, powinny były otworzyć lub dać hasło do otworzenia mnogich a wielkich milczeń przedkronikarskiej historii polskiej i powinny były już do teraz całą szkołę wywołać. Nic się jednak nie stało w podobnym wzglę­dzie - i same nawet tak świetne Szajnochy odkrycie, zamiast dać polot, wstrzymało się...

Przyczyna tego jeżeli leży w obojętności czytelnictwa polskiego, to ­- [jak] powyżej - autor zatrzymał się na wskazaniu pierwszych liter głównych i uważał za dobre nie posunąć się do odczytania całej treścij dlatego takowe, bez narażenia się na pobłądzenie, rzadko się dawało uskutecznić. Ale ja się pytam, czyli ktokolwiek z nas ostatecznie zaręczyć sam może za istotną podawanej przezeń prawdy historycznej pewność i czyli czasowi coś zostawiać w próbie tej nie mamy? Gdy, przeciwnie, zdaje się to być pewnością, zupełne jedynie i całe treści jakowej określenie powołuje interes czytelników.

Wyraz mus w żyjącym polskim języku znaczy po dziś dzieńpianę"; musować znaczy pienić: ecumeur de mer, „zapieniający morze", znaczypirat". Tenże wyraz mus niemniej po dziś dzień w języku żeglarskim znaczypachołka-okrętowego", albowiem zarówno w żeglarskim języku (który jest osobny i słowniki swoje posiadający), jak w całym przyborze i ustroju dzisiejszych okrętów zachowały się w pewnej tylko części dawnego żeglarstwa spadkobierstwa. Szajnocha, toż samo innymi gdy stwierdza wyrazami, cytuje dziewięć egzekucji dokonanych przezmyszy" na osobach, mniej więcej zawsze możnych, śród których jest arcybiskupów czterech. Z czego dopiero ten genialny pisarz wyprowadza wniosek (nie--do-czytany!), to jest, łupieżcy na bogatych głównie godzili. Otóż ten właśnie wzgląd jest zaledwo że podrzędnym, i z pewnością że każdemu innemu wojsku i wojownikowi owoczesnemu równie spólnym jak Nort-manom, tak dalece, w niczym on Nortmanów nie wyszczególnia ani nie objaśnia.

Przeciwnie nawet, wywnioskować można by np., pod czasy owe tylko możni, bogaci i omurowani w swoich zamkach załogi potężne trzymać mogli, trzymali i lada myszy nie jadły ich... Dlaczegóż przeto taka plaga choćby na one dziewięć możnych głów upadła??...

Nortmanowie, nieco za pośpiesznie nazwani korsarzami, nie byli bryłą rasy wypełniającej najazd. Coś zaiste wyższego ten posiadać musiał, kto, narodem nie będąc, po dwóch krańcach naraz morzami Europę oble­gał, na Oceanie, Śródziemnym Morzu, Czarnym i Kaspijskim ARGONAU-CIŁ... (słowo te: „argonaucie", nowe jest i moje - przepraszam za nie) - -


Kto Saracenom Sycylię wziął, a imperatorom greckim i lombardzkim królom część Italii - zatrząsł Konstantynopolem - przykazał Anglii i uzasadnił się we Francji. A potem jeszcze w Ameryce Kanadę odkrył i Luizjanę, i założył Quebec. Kto na polu praw dotrzymał wielkiegoj Trybunału (Echiquier) konstytucję i okrzykharo!" - tudzież na dzień wielki Chrześ­cijaństwa: „DIEX EL VOLT..."


Północy-syn, Nord-man, skandynawskiviking" - „zatok-król" (vik -„zatoka"; king - kyning - konig), nie tylko umiał nawoływać wielkie burze i ciemne noce, by nastrajał wtedy żagle swoje, i nie tylko w religii miał swojej, śmierć na spokojnym łożu (stradod) obrzydła jest niebiosom, ale on jeszcze miał dogmaty zawiązujące towarzystwo:

słowa dotrzymać rycerskiego - przeniewiercą brzydzić się - sponie­wieranego, uciśnionego, wdowę i sierotę ochronić i po­mścić...

Bystro wyraża się o strategü wikingów historyk, mówiąc: „la terreur marchait devant eux et subjuguait par avance...'"

Wiedzieli oni dobrze ipar avance " przezmusów" swoich, [że] gdzie? na kogo i za co? skoro Boży sąd upadł, pozostanie on mimo dostojeństwa i mimo bogactw we wieży swojej albo odbiegniętym przez załogi i lud w go­dzinie próby, albo, co straszniejsza, umiejętnym i dwuznacznym milczeniem rzeszy i opóźnieniem ratunku przejdzie w groźne wikingów ręce*.* Pozostawić coś na zjedzenie myszom to jest: porzucić na ustroni i opuścić.

Monarchowie tak nieraz podsuwali Nortmanom całe te prowincje swoje własne, które zasługiwały na niełaskę, a nie inaczej czynił i głos ogółu tej lub owej miejscowości względem możnych. Stąd to i u kronikarzy w zapiso-waniu zdarzeń omyszach" jest niejaka metaforyczność i oględność wielce delikatna... Jakoż to z wielości ciał potrutych, które się wodami jeziora rozpłynęły... wyszły były natychmiast myszy owe, co - mimo (niekoniecznie z wielkim zapałem i przez całe pospolite ruszenie narodu) bronionego - monarchę zagryzły!...

Wieści o sprawach miejscowych od brzegów Polski dochodziły były w dnie jarmarków nawet i do samego świętego-miasta Odyna!...

Adam Bremeński mówi o mieście Birka:

miasto położone w środku Szwecji, opodal Upsali, świątyni najsławniejszej u idolatrów Sueonów, tam, gdzie Golf Barbarzyński, czyli Bałtycki, ciągnie się ku północy... (...) droga jest niebezpieczna... i wszelako najpewniejsza z dróg u brzegów Szwecji-tam okręty duńskie, norweskie, słowieńskie, tudzież Sembów (mieszkańców Prus) i innych scytyjskich ludów zatrzymywać się zwykły dla jarmarków, na których jest wymiana pro­duktów ziemi.

Vitalisy późniejsze (przyjaciele Bozi, a nieprzyjaciele ludzkich względów) byli już arcyupadłym i nieumiejętnym religii wikingów naślado­wnictwem. Siły historyczne tak dziwnie bywają trwałymi, że Byron, two­rząc typ korsarza, i on sam, i krytycy utrzymywali, na widoku miał jakiś typ idealny, gdy tymczasem to tylko idealne określenie tego normandz-kiego człowieka, którego Byron we krwi swojej nosił... i nic więcej! -

Wyznałem, szczęśliwymi ci pisarze, którzy mogą bez-zbocznie samego się przedmiotu trzymać, przyszło jednak rozszerzyć mniejszy wstęp i o na pozór ustronnych mówić rzeczach: przeto, za cel mam rozejrzenie i od­czytanie starożytnej pieśni polskiej Boga-Rodzica, od osiemset lat z różnym wygłaszanej zapałem, lub z różnego stopnia i rodzaju uwagą czytanej. Do ila zaś zbyt długim albo niewystarczającym ten wstęp jest, okaże się to dopiero w ciągu rzeczy.

Mniemanie jest moje, pomimo akademickich definicji i skrzęt­nych poszukiwań, nie ma jednak lud żaden onej właściwej Epopei, która skarbem jest Greków. zaprawdę arcypiękne i na pozór podobne do Epo­pei utwory, to późniejsze, to starożytne, tak one, w sensie potocznym mówiąc, za należące do tegoż samego dzieł rzędu liczy się. Nie przyjmuje ich jednakże ściślejszy sąd. Obraz z nich literacki złożyć można, lecz poddać pod krytykę niebezpieczna.

Atoli po równi mniemam i widzę, że każdy lud, jako Greko wie, jeżeli nie tak wytwornie upojedyńczoną Epopeję, to onejże żywioły lub pracę posiada. I że Epopeja przeto jest żywotnym warunkiem ludów historycz­nych, który tylko najformalniej u Greków wyraził się, ale niemniej każdemu jest właściwym. Policzyłbym zapewne Torąuata Tasso i Cervantesa

nawet, Mickiewicza lub Słowackiego, między Epopei twórców, lecz tam, gdzie i o samym Wirgiliuszu można by nie zwątpić!... Sąd jednakże właściwej krytyki estetycznej nie może być na stopę zwykłego poglądu literac­kiego.

Epopeja jest utworem nastroju wysokiego opiewającym bohaterstwo o czynności jednej i wybranej jako określnik całości jakiej sprawy obcho­dzącej naród i epokę.

Achilla gniew!..." - jest wszystko.

Nadto ma ona jeszcze rozwojowe warunki intrygi, osi, czyli węzła swo­jego żywotnego, a po szczególe inwokację i zaklęcie. Cudowności tak­że używa, lecz i sami to gramatycy zgodnie przyznają, żepoecie tej tylko cudowności używać wolno, w którą on sam wiarę pokłada..."

Tu - - ażeby wstęp mój, i tak już nieco przydługi, uhamować, wypowiem: że powyższa definicja znacznych rozszerzeń dziś wymaga. Że formalnego potomstwa taka (lubo właściwa) Epopeja nigdzie nie ma. Że praca ta jednakże, wszędzie istniejąc, stanowi u ludów innych rodzaj wielkiej--księgi narodu, choćby księga taka nie była s-poszytą w jeden tom; lecz że ona moralnie wszędzie istnieje i istniała. Niekiedy nazywają

literaturą"!... Pochodzi to z przyczyny, nie tylko pojedyncze umysły pracują, ale i wzajemne ich ześrodkowanie i całość... Tak Epopeja pojęta zda mi się być opiewającą dzielność jakowego ludu, a dzielność jest to jego praca i nabożeństwo.

U Homera też dwie te rzeczy gdyby odjęto się, zostałby romans lub po­wiastka.

Dla tych to więc zasadniczych elementów i ażeby do pierwotnych źródlisk Epopei polskiej przybliżyć się, biorę sobie za cel rozejrzenie i odczytanie pieśni Boga-Rodzica ze stanowiska historyczno-literackiego.

C. N.

[PIERWSZA CZĘŚĆ]

TEKST

BOGA RODZICA, DZIEWICA, BOGIEM SŁAWIONA MARYA

U TWEGO SYNA HOSPODYNA

MATKO ZWOLONA, MARYA

ZIŚCI NAM - SPUŚCI NAM KYRIE ELEJSON

TWEGO SYNA CHRZCICIELA ZBOŻNY CZAS.

USŁYSZ GŁOSY, NAPEŁNIJ MYŚLI CZŁOWIECZE,

SŁYSZ MODLITWĘ - JENŻE CIĘ PROSIEMY,

TO DAĆ RACZY - TEGOŻ PROSIEMY:

DAJ NA ŚWIECIE ZBOŻNY POBYT,

PO ŻYWOCIE RAJSKI PRZEBYT,

KYRIE ELEJSON.

Skarbnica archeologii żywotnej, Kościół katolicki rzymski, przechował nam najstarszą formę literacką nazywania rapsodów od wyrazów pierw­szych wiersza pierwszego. Przed papieskimi bullami uznane za ogólną własność hymny, rapsody, pieśni, i jakoby do wielkiej księgi-narodu policzane, wyzywano po pierwszych onychże słowach. A to ze źródła tego, śpiewający-pierwszy zagajał jakoby chór lub uwagę, lub uciszenie się zboru powodował, wyzywając, co ma być głoszone. Tak np. jakoby dziś gdziekolwiek polski lud zebrany miał się do pieśni i jakoby pierwszy--śpiewak zawołał: „Kto się w obronę!..." - intonując przez to Dawidzki psalm według tłumaczenia Kochanowskiego.

Pytanie jest wielkie, acz w tym piśmie osobne, i które po części tylko tu nadmienię: czyli Odyseja w obyczaju wulgarnym u Acheów nie nazywała się, jak my piśmiennie zowiemy: OAYSEEIA - ale raczej: ,,'AySpa {ioi sweite... r

Wytłumaczenie to nazwy hymnu świętego Wojciecha zarazem jest od pierwszego słowa dowodem, do ila ta pieśń żyła w duszach i od jak nie­skończenie dawna do wielkiej-księgi-narodu należała.

WyrazBoga-Rodzica!" wyrzeczony po pierwszy raz na krakowskim rynku, a potem powtarzanywszerz i wzdłuż całej Polski" ówczesnej (oprócz Gniezna), i nie pominąwszynajmniejszego nawet sioła" (Długosz w Dziejach), gdzie przez lat trzy, jako Zbawiciel, ewangelizował św. Wojciech: wyraz tenBoga-Rodzica!" tłumaczył naraz wszystko zbie­rającemu się ludowi. On, żedobra-nowina" jest potwierdzana, albo i przy­niesiona, głosił sam przez się. Słowa zaś wielkiego męża Bożegoprędko po całej rozchodziły się krainie".★

Co więcej - mniemanie jest moje, ze starannego uważania budowy ogólnej Boga-Rodzica powzięte, składa się ten poemat modlitewny z części dwóch. I że pierwsza część, poczynająca się od wyrazuBoga-Rodzica", zaokrągla i zamyka sens swój pierwszy na finalnym obrazie ostatecznych widzeń skroś niebatam" - gdzie już tylko jestwidzenie Twórcy anielskie bez końca!..." - a po jakowym słuszna jest, nie tylko żaden Dante ni Calderon, ale nawet i ścisły teolog, nie potrafiliby cokolwiek bądź za rozwi­jające tęż samą treść dalej uznawać.

Jakoż, po takowym to tej pierwszej zamknięciu części, spoziera jeszcze raz oko śmiertelne na padół, mówiąc z westchnieniem:

Tusię nam zjawiło diable-potępienie!

I rozpoczyna się odtąd część-wtóra tegoż samego poematu taż sama treścią, ładem i żywotnością teologii, ale we wszystkim bliższa warunków historii doczesnej Kościoła wojującego i Pasji Boskiej. I ta znowu po wtóry raz zamyka się, jak pierwsza, po siedemkroć wyśpiewywanymAmen" przez wyznawców i chóry radujących się sił niebieskich przy odwarciu bram Raju.

Zbudowanie takowe dwóch sfer hymnu arcywidoczne jest, choćby tylko z przyczyny dwóch ostatecznych końców treści.

Pierwszej przeto części - pierwszego wiersza słowa pierwsze - dają nazwę --rapsodu sposobem buli papieskich i początkują inwokację przez pate­tyczną formę deklinacji, która zamiast piątego przypadku używa pierw­szy. Zamiast od razuO! Mario..." jest jeszcze trzykroć pierwej Imię w przypadku pierwszym, lub przymioty toż Imię zastępujące, dając tym sposobem wyraźną litanię wstępną:

Boga-Rodzica-dziewica!

Bogiem sławiona Maryja!

(u Twego Syna hospodyna)

Matko Zwolona -

Maryja!...

Ziści nam - spuści nam:

Kyrie Elejson...

Twego Syna, Chrzciciela, zbożny czas.

Zupełne zbliżenie tych wyrazówsyna" ichrzciciela" cechuje epokę ewangelizacji u Słowian, gdzie syn Zachariasza i Elżbiety nie uprzedza o nieco czasu Zbawiciela, ale gdzie Chrzest i Chrystus razem się jawią. „Zbożny czas" nie tylko w tymże tu jest sensie, ale opiewa on zarazem I czas-zbiorów-zboża... raz, z powodu wszystko w tej pierwszej części poematu kreślone jest na jednym tle sielskim i kmiecym, drugi raz, odnosi się to wyrażenie do podobnego jemu lub wzorującego je u Ewange­listy Mateusza (IX 38): „Proście-ż tedy Pana żniwa, aby wysłał robotniki na żniwo swoje", czyli: „u Twego Syna" - Pana (hospodyna) „ziści nam, spuści nam--zbożny- czas..." - czas zbiorów zbóż należących doPana żniwa" - ijdominum messis".

Kyrie elejson", które w tej pierwszej strofie części pierwszej użyte jest dwukrotnie, a później już w całym ciągu pieśni nie powtórzane, raz: zamyka wstępną litanię, która może w oryginalnych pierwszych rękopismach była lub bywała dłuższą i więcej rozwiniętą; drugi raz - zdaje się być muzykalnym strofy odcinkiem. Że albowiem ta pieśń długo i częstotliwie była śpiewaną, to znać jest na niej samej, tak jako dziś mamy, i to każdy nieco we filologii biegły zapewne uważył.

*

Usłysz-GŁOSY...

Napełnij - MYŚLI...

Słysz - MODLITWĘ*.

Stopniowanie to umyślne - bo które jeszcze pierwej spotyka się we wy­rażeniach po sobie idących: „ziści", „spuści" - jest tak prawie że bezprzy­kładnie pięknym i arcydzielnym, tak zarazem głębokim i estetycznie udzia-łanym, gdyby tylko te jedynie z całego utworu wiersze zostały, już umie­libyśmy wyraźnie poczuć, dlaczego i Wujek, i Skarga, o tej pieśni gdy mówią, w niejakim zachwycie, ze stylu ich słów i określeń do dziś czytelnym.

Jest to zaiste że prawdziwa i podobno jedyna, jaką my posiadamy, GLOSA pierwo-chrześcijańska.

I dlatego to dalej, po takiej glosie, idzie już to jęczenie, które bywało u pierwszych Chrześcijan stopniem pewnym i przymiotem glossolalii właściwym — „jenże!..." czyli: „jęcząc prosimy Cię..." i stopniowany jeszcze docisk jęku: „to dać raczy, tegoż prosimy..."

Rozjęk zaś takowy, modlitwą wewnętrzną i śpiewem ustopniowany, należał był tak nierozłącznie do modlitwy śpiewnej, jak i niektóra część białego ręcznika, jakiej używa kapłan przy Mszy Świętej, początek swój wzięła od po­trzebnej chusty do ocierania łez. Czytanie pomników albo musi się archeologią żywotną posiłkować i oświecać, albo pozostać użalaniem się na brak źródeł, których częstokroć jest za wiele, a nie odczytawszy prawie Nic, wszystko obmierzić, bo uczynić i sławnym, i nieznanym!*

* Umicjętność-mowy, będąc najmłodszą z nauk, albowiem dopiero kilkadziesiąt lat liczącą, a w postę­pach swych będąc może najszybszą, wynika z tego, że należy się jej albo równie szybka poręka wydawnictwa ruchu umysłowego, albo spóźniane, lecz przytomne rektyfikacje. Co do glossolalii, żaden filolog (oprócz C. N.) nie podnosił jeszcze tej kwestii w Europie.

Co do formy litanii, którą tenże za jeden z periodów glossolalii okazuje, nie jest dotąd jasne, czyli ta forma za czasu pierwszego najścia Tatarów, gdzieś śród chroniących się i zmodlonych utworzoną i wy-łkaną poczęła się, a dobrze później w obleganym Wiedniu austriackim wybrzmiewała; czyli, jak mniemają inni, niemniej pod ogólnym ciosem i pod przewodnictwem świętego Mamerta, we Wiedniu-Delmiskim iyienne en Dauphine), wygłaszaną poczęła być? Archeologijna ta wątpliwość nie odmienia natury źródła, w każdym razie albowiem litania ze zbiorowej glossolalii poczęła się.

C. N.

Nieocennie drogą jest to rzeczą, w najpierwszych trzech słowach pieśni:

Boga-rodzica-dziewica

lat temu osiemset był już obwołany dogmat, o którym skoro za dni naszych stało się solenne i pontyfikalne Kościoła orzeczenie, wielu ze spółczesnych publicystów jakobyo wynalezionym nowo" dogmacie prawiło!...

Do osobnego zaś podniesienia należy w tym ustępie użyty wyraz: „hos-podyna". Wyraz ten jest podobno jednym z najstarożytniejszych fragmen­tów pierwo-słowieńskiej cywilizacji, lecz u Polaków, gdzie się społeczność wcześnie uzasadniać poczęła, wyraz ten wcześnie się rozmnożył nagospo­darzy" i jedną z pierwotnych swoich stradał godności. U południowych Słowian dłużej trwał on w jednym z pierwszych znaczeń swoich, ale na Wołoszczyźnie i to znaczenie spotworzyło się, tak niektórzy etymologowie, pod jednej epoki wpływem będący, tłumacząhospodar" od greckiego i bezpośrednio wyraz ten zdespotą" łączą. Indziej wybrzmiewa on jeszcze: „pan - sir - mon-ńr v. monsieur".

Atoli pierwsze, kardynalne znaczenie słowa tego wiązało się było z prak­tyką pierwszych religijnych zasad.

Gościnność na początku nie była samym tylko uczuciem i obyczajem, ale religijną praktyką, osadzoną na tej wierze, bóstwo może posyłać ludzi wędrownych czy, jak później usubtelniono: przybierać ich zew-nętrzność-że posłańcy czyli aniołowie przyimani być mogą w goś­cinnych domach pod mniemaniem, ludzi przyima się. Ci zaś bez zosta-wowania darów nie odchodzili, i należało baczność mieć dla wszystkich czujną i ochotną.

Gospodyń" jest toGość a Pan", „a jedyny", a we skandynawskim dobrzmieniuGość-a-Odyn" - i w dobrzmieniach innych jeszcze toż samo. Nie ażeby etymologij wiele miał jeden wyraz, ale starożytność wyrazu udziela mu wiele wpływów wielu epok.

Hospodyn jest to hebrajskiEmmanuel" poniekąd, wyczekiwany i spo­dziewany Gość, ale i Pan! - ku czemu, po przemianie praktyk religijnych, pozostało już obyczajowe, ale arcystare przysłowie: „Gość w dom, to Bóg w dom" - a to jestGospodyń".

Nazwa ta po żeńskiej stronie pozostała z powodu małżeństw chrześci­jańskich, które z jedno-żeństwem uidealizowały kobietę („Gospodyni") i niejako anielski charakter przyznały jej.

TEKST

NARODZIŁ SIĘ DLA NAS SYN BOŻY,

W TO WIERZYJ, CZŁOWIECZE ZBOŻNY,

PRZEZ TRUD - BÓG SWÓJ LUD

ODJĄŁ DIABŁU Z STRAŻY

PRZYDAŁ NAM ZDROWIA WIECZNEGO:

STAROSTĘ SKOWAŁ PIEKIELNEGO.

ŚMIERĆ PODJĄŁ, WSPOMNIAŁ CZŁOWIEKA PIERWSZEGO.

JESZCZE TRUDY CIERPIAŁ BEZMIERNE,

JESZCZE BYŁ NIE PRZYŚPIAŁ ZA WIERNE,

AŻE SAM BÓG ZMARTWYCHWSTAŁ.

Wyrażenie, Syn Bożydla nas" narodził się, jakimkolwiek bądź tonem określające wyłączność, zatrzymywać nie może teologijnej myśli, ale one jest niesłychanie ważnym dla historyka.

Owszem, wątpię zupełnie, azali bez wyrozumienia historycznego tych słów można jakąkolwiek mieć pretensję do oświeconego patriotyzmu? - który jeżeli nie jest jedynym celem historycznych prac, to pewna, z głównych nie ostatnim.

Dla Betleemu pod panowaniem rzymskim i dla Sanhedrynu w Jeruza­lem nie tak zaświtała Gwiazda Pańska, jako dla wschodnich trzech książąt i mędrców. Inaczej okazał się Zbawiciel na Via-Appia w Rzymie, kiedy już w powietrzu siarczył się pożar miasta i gotowały się początki dziesięciu prześladowań krwawych, ażeby, z tych wyszedłszy jako w purpurze, wywalczał na nowo Chrześcijanizm u genialnych impostorów i u peł­nych talentu herezjarchów.

Nowy i zupełnie starożytnemu Państwu nie znany stopień posłuszeńs­twa trzeba było nadto doskonałemu rzymskiemu przedstawić urzędowi, a skromną męczeńską niezłomność pompatycznemu heroizmowi. Ze wszech miar wyrobionej elokwencji przeciwstawić zdrowe i szerokie słowo Ojców Kościoła, a attykom przeciwstawić apologistów. Meta-foryzm przeto wyrażenia, narodził się dla nas Syn Boży..." - w tym to sensie znaczenie ma i osobne, i niepoślednie.

Prawda, jako meteor Epifanii nad arameeńskim starożytnym światem przeszła, objawiła się we wybranym izraelskim człowieczeństwie; ale już ona we wszystkie historyczne i cywilizacyjne potęgi od stóp do głów oblekła się była pierwej w sferze grecko-rzymskiej, rum pojrzały na nią i pokłoniły się jej ku ziemi ludy pod-północne, nim północne na chwilę osłupiały, na chwilę wyzwały na nierówny, lecz szczery i rycerski pojedynek, lub po rozmyśleniu głębokim rzekły jejamen".

Szwedzki Olof na zgromadzeniu ludu, na Tingu-jeneralnym, na als-harjarting, przedstawia kwestię chrysuanizmu. Rzucone gałki losu i kwes­tia na porządku dziennym stawa.

Wtedy podnosi się jeden starzec, w te słowa mówiąc:

-Usłuchajcie!... Ty, narodzie, i ty, królu!... Wiemy już wszyscy, chrześcijański Bóg wspomaga tych, którzy weń wiarę mają. My dowody tego mieliśmy i w niebezpieczeństwach na morzu i w innych... Za cóż to od­rzucać, co nam użyteczne być może? lub gdzie indziej tego poszukiwać, co samo do nas przyszło? Niejeden już z naszych, ażeby o tej religii nowej powziąść języka, udawał się do Dorstadu - a przeto to wam radzę, aże­byście przyjęli wdzięcznie sługi Tego Boga, który wielmocniejszym jest nad wszystkie inne i u którego zachowanie zawsze jest mieć dobrze, skoro by się inne bogi sprzeciwnymi dla nas okazały.

Na mocy tych to słów, ogromnym oklaskiem całego tinguutwierdzonych, rozpoczęła się ewangelizacja Szwecji.

W Danii cesarz Otton I-szy, pobiwszy Harolda, kładzie możność ewange­lizowania narodu za warunek istnienia jego i korony. I miecz odpiera mie­czem.

W Norwegii świtający jej Chrystianizm tak ze wszech miar groźną i otwartą spotyka postać ludu, chrześcijański Jarl-Hakan nie ośmiela się wiary i celów swoich wyznać na publicznym tingu. Owszem, wyciąga rękę ponad sakryfikatorski kubek starców i, dla sumienia swojego krzyż zakreślając w powietrzu, daje ludowi zrozumiewać, czyni znak młota Odynowe-go... Alić tamże Olof Tryggwason inaczej rzecz rozstrzyga: „Chcecie (mówi on do zgromadzonych), ażebym jako Hakan-Jarl w ofiarowaniu idola-tryjnym udział bierał?... Czynić to gotów jestem i immolować będę nie już podrzędne jakie ofiary niewolników, lecz na przykład sześć najwyżej podniesionych głów ze szlachetnych waszych przywódców... temu zaś gwoli, myślę, że Idole się uradują!..." - a to rzekłszy, gdy sześciu z pier­wszych w tłumie mężów skazał na gardło, pochrzcili się.

Północny człowiek nie inaczej i w Ultima Thule z krzyżem się potkał. Thormod wylądował do Islandii, z desek kościół postawił, odprawił mszę. Potem siedmiu klerków z kadzidłami wyszło naprzód ku miejscu idolatryj-nego zgromadzenia i obwołanym zostało Chrześcijaństwo jako obowiązujące wyspę. Spółcześnie wulkan cisnął był ognie, wróżyli jedni, że bogowie za Odyna czcią się ujmują, drudzy, nowy bóg z mocą wziął królestwo. Naówczas Thorger, mąż idolatryjnemu prawu wierny, wysłuchawszy te i owe wnioski rzeszy, cofnął się do namiotu swojego i, na głowę płaszcz arcyka-płański zarzuciwszy, pozostawał tak, milcząc, jedną noc i jeden dzień. Zaś dnia następnego podał ludowi prawo, obowiązujące wszech-Islandię do przyjęcia chrztu i chrześcijaństwa, z obaleniem posągów i świątyń i z ude­rzeniem banicją, ktobykolwiek o ofiarowaniu bałwanom był przekonanym. Wielką wszelako nędzę ludu islandzkiego mając na względzie, przyzwo­lił on pożywać jeszcze mięso-konia i eksponować dzieci zwyczajem da­wnym.

Rzecz ta gdy przez cały ting jednomyślnie została przyklaśniętą, Thor­ger uchylił czoło swoje i przyjął chrzest.

Moc u-bóstwić - męstwo dla samegoż męstwa praktykować i energią dzielności upajać się - że jedynym było dogmatem wal-hallicznym, przeto i Chrześcijaństwo tam nie weszło, jak do Aten lub Rzymu, ale raczej z sądem i z mieczem, pomiędzy twarde, siwe krocząc skały i pod niebem ciężkimi chmury osłupionym. Jeżeli wszelako to, co roz­sądkiem nazywa się, może być przyrodzonym i etnograficznym darem, tedy zaiste że tylko północny-człowiek jest z przyrodzenia rozsądny.

Arameeński mąż, Heber, Abraham, na czymś więcej niźli na rozsądku osadzał się, skoro jemu przychodziło wyjść z Chaldei, lub na syna włas­nego ponieść nóż...

U Greka rozsądek jest wynikiem estetycznej symetrii, ale żaden grecki bohater przez rozsądek nie słynie pierworzędnie, i raczej przez zapał tylko lub przez dowcip.

Rozsądek nareszcie Rzymianina zależy na patryqalnej ciała powadze, na panowaniu nad sobą samym i na dyplomatycznej mierze słowa, jakoby tam nie zapominać umiał szlachcic o pontynkalnym swojego pochodzenia obowiązku.

Zaiste, że te osobliwe geniusze ludów dopiero się w całej posągowej ich nagości wtedy ogląda, kiedy do nich chrześcijańskie światło zbliżyło się, ten, a nie inny uwydatniając profil postaci.

I dlatego to arcy jest godnym rozejrzenia wiersz ten Boga-Rodzica, że: „narodził się DLA NAS Syn Boży".

Świadomość ta, ze wszech miar prawomocnie - i nieledwie powiedział­bym, że właściwie i rozsądnie - do pod-północnych ludów ewangeli­zowanie ich nadeszło, należałaby do prostego rozglądu samychże historycz­nych następstw, albo do obecnej o nich wiedzy, i nic ona w sobie nie mia­łaby dziwnego ni osobnego. Wszelako jeżeli sam apostoł, na miejscu i w cza­sie czynności swojej świętej będący, tak samo o przyjściu Chrześcijaństwa do Polski powiada i za nieuniknione koniecznie je uważa, tedy godzi się to i można to poczytywać za charakter godziny, w której Słowieństwo pol­skie do chrześcijańskiego ogółu przystępowało. Zaś pracy tej, i po szczególe niniejszego tejże pracy paragrafu, właśnie myśl ta celem jest. We wypo­wiedzeniu albowiem, narodził się DLA NAS Syn Boży" widzieć chcemy nas samych onejże godziny ku temu zgotowanych.

Constant. Porph. de adm. imp. 63: „We Wiślicy" (podobno tej samej, w której o wiele potem późniejszy Łokietek miał widzenie Matki Zba­wiciela), „we Wiślicy, stolicy Wiślan, nad Nidą rządził Wyszysław v. Wyszewit, Bovo-epouxCec bałwochwalca, który wyszydzając chrześcijaństwo szkodził onemuż. Do niego apostoł Metodiusz te słowa wyraził, mówiąc:

Radzę-ć, synu! ochrzcij się sam i na własnej ziemi twojej... albowiem gdybyś tego nie dopełnił, tedy będziesz ochrzczonym, lecz na cudzej... I naonczas mnie spomni- - - ·

(„Krestiti synu woleja swojeją na swojej zemli-da ne plenen nadnii budieszi kreszczen na zemli czużej... pomeneszi me!" - Methodius, u Polewoja.)

Nie było to więc ani tajne samymźe wiary świętej krzewicielom, ani oni tego uważali za niewypowiadania godne, do słowieńskiego ludu Chrystus przyszedł w majestacie i w mocy.

Północ" w sensie biblijnym oznacza stronę mężów i grzeszników: jakoż dla człowieczeństwa przyszedł Zbawiciel i nie dla nie potrzebujących le­karza - lekarz.

Łatwość przeto zapewne bacząc, z jaką słowieńskim dane było Ludom przystąpić do chrześcijańskiej ogólności - obwołuje dalej pieśń Apostoła, aby nie zapominano,

p rzez trud Bóg swój lud

Odjął diabłu z straży.

I staranniej jeszcze kładzie on na tym przycisk, w Kościele-Cierpiącym tęż samą treść podnosząc po śmierci

Jeszcze trudy cierpiał bezmierne,

Jeszcze był nie przyśpiał...

Podobno, że po wszystkie czasy u umiarkowanego naturalnie tem­peramentu Słowian, a zwłaszcza, i dlatego, Słowian geograficznie środ­kowych, bywało rzeczą łatwą zyskać ogólne przykłonienie się. Czy to jest dobrze albo źle, tu nie roztrząsam, ale pewną jest rzeczą, ostatecznie wszystko za ogólnym przyznaniem i że tak od wieków się u nas rozstrzygało. Samowładztwa nawet najwyższe były z elekcją razem. Słowianin zasadę , która z natury swojej miała być naturalnym despotyzmu hamulcem, do przymusu sam posuwał-tak dalece jest ona u niego główną.

WybórPiasta" na końcu bieżącej historii polskiej jest tenże sam, co Piasta kruszwickiego albo Czarnego Leszka... (Tratka, 1279, ­wi: „Po Bolesławie przez wybór nastał Leszek".)

I dlatego toPiast!" za ostatniej epoki królów jako okrzyk zarazem i jako idea już wybrzmiewa! Podobno, narody w kardynalnych kryształach swo­jego zasadniczego principium nie odmieniają wcale - podnoszą je, rozwi­jają, doskonalej lub mniej doskonale aplikują, lecz nie zmieniają.

Ku północy i morzu-ku południowi i jego słońcu, opór, jaki stawił Słowianin Chrześcijaństwu i ewangelizacji, zapewne był więcej stanowczym i wyraźniejszym. Co do właściwegoskruszenia bałwanów" na Słowień-szczyźnie środkowej, wiele jest w tym kronikarskim wyrażeniu do istot­nego odczytania. Książęta nowo pochrzczeni zamach ten przejęli od braci monarchów, gdzie on twarde granity za cel miewał. Świątynie były wprawdzie niekoniecznie, jak one opisywali wędrowni kupcy w swoich bogatych opowieściach, lecz na pośrodkowej Słowieńszczyźnie arcymało w świątyniach tych było do kruszenia. Co innego jest sym­boliczny pierwszy zarys budownictwa, a co innego właściwa architektura. Wyprowadzeniekomina" na dach dopiero za Łokietka w powszechne użycie wchodzi, lubo symboliczne budownictwo leży i w posadach mogił.

Toż samo jest i co do pisma, które zawsze i wszędzie z budownictwem ma związek. Litera w umiejętniczym i obowiązującym jej sensie nie­koniecznie swoje ugruntowanie znajdowała była w umyśle i temperamencie Słowian, lubo że przedchrześcijańscy Słowianie mieli swoje PISANIA, jakkolwiek nie odnalezione dotąd, ja najmniej nie wątpię o tym. Z po­szukiwań własnych, gdyby ramy tej tu rzeczy dozwalały, zdołałbym ­wić w tym przedmiocie. Najstarszeruny" pisały się w krąg-koła (patrz np. kalendarz runiczny) i kreślone były jako wełna strzyżonego ba­rana ofiarnego, zwijana w krąg i rozwijana, co dlatego wybrzmiewaRuno wełny"...

Nie uważam także za wieściczcze" ipodstawy nie mające" (według zdania pisarzy naszych), jakoby Bolesław Chrobry kazał był jakieś z czasów pogańskichksięgi popalić" - lubo deski te albo ich szczątki nie zna­lezione -

Dzisiejszym zapewne pismem Bolesławwydawał edykty", ale jakowymi urobionymi w społeczeństwie drogi i środki edykty te roznosiły się i na prądach jakiego sposobu publikowania onychże?... to, z istotną ścisłością, nie jest jeszcze dotąd rozejrzane. Atoli monarcha ów, doraźnie i ręką silną, cały jakowyś zborny porządek rzeczy przełamał i stłumił, skoro tenże za pierwszym stanu osłabieniem zgarnął się był natychmiast w dawne koła i pod pierwo-słowieńskie cechy i znaki za Masława,

z którego kosami (herb Kosy) podniosło się przeciwchrześcijańskie od-działanie. I ogół to ten sam, cały, odwrócił się przeciw kościołom, który temu kilkadziesiąt lat tylko (czyli w historii: jakby zeszłego mie­siąca) ze świętym Wojciechem całą wiecą narodu Bogarodzica śpiewał, a teraz zapewne pierwotny onej rękopis, wraz zfundacyjnymi dokumenty i pierwszych przywilejami biskupstw" (Długosz, II 96), płomieniami po­żarów zatracił. Lecz to jest zarówno i tenże sam ogół, który niemniej, skoro po dobie upamięta się, i wyrazhospodyna" (podobno, jedyny w polskiej poezji, a w onejże użyty pieśni-wielkiej) odpomni na nowo w hozannie dla Kazimierza („A witajże nam, witaj, miły Gospodynie" - Bielski)

Tak łatwy to umysłów ogół na względzie mając, zarówno wypowiada święty Poeta, narodził się dla nas Syn Boży", i zarówno coraz to silniej dodawa, aby pamiętano, „ przez trud... i przez bezmierne trudy..." utwierdzają się w ludzkości owoce dobrego-poselstwa i dzie­ło zbawienia gruntuje się.

Wyrażenie: „starostę piekielnego", lubo wobec rozbioru treści, który tu podjęliśmy, jest podrzędne, godzi się wszelako zważyć jako dowód zupełnie swobodnej wolności słowa i naciskiem żadnym zewnętrznie nie--u-podejrzliwionej. Godność albowiem starostów jest arcysłowieńska i pier­wotnie od powagi wieku samego pochodząca, a którą to po szczególe przed­chrześcijańska moralność do zupełnego doprowadzała despotyzmu, tak starzec-starszy rozkazowa! jeszcze młodszym-starcom i że przeto moralny sens w archeologijnym tracił się wątku. Urzędy z tegoż wprost wyrosłe nazbyt w kwalifikacjach swoich objęły były prawo przedaw­nienia. Zaś chrześcijańskie pojęcie o godności wieku na szerszej się uza­sadnia prawdzie. Literalnym nadto powodem, użyto tego wizerunkupiekielnego starosty", stała się i ta wierność Świętemu Pismu, jaką, obok filozoficznej i poetycznej twórczości autora, w całym utworze jego ciągle napotyka się. Starosta tu albowiem odpowiada (u Ew. Mateusza, XII 29) mocarzowi w grodzie obronnym, którego złupić nie może człowiek, „ażby pierwej związał mocarza onego", czyli, jak wyraża pieśń:

starostę skował piekielnego.

Szczegółem tym jednego wyrażenia nie oddalając się zanadto od głównego w tej strofie i pogłównie tu rozglądanego poetyckiego sensu we wierszu, narodził się dla nas..." - winniśmy domieścić, święto Narodzenia Pańskiego jestjedynym świętem-Północy", pod osobną nazwą u wszyst­kich chrześcijańskich znanym wyznań.

Jakoż gdyby kto w czas Wigilii, o tej właśnie mistycznej nocy, podniósł się nad glob na wysokość, z której by mógł północny jego obejrzeć profil, zobaczyłby od odległych krańców Kanady, przez Ocean, grupę angiel­skich półwyspów, Skandynawię, Germanię, Polskę i przez Polskę do niektórych osad syberyjskich wielkie jedne koło zapalonych gwiazd ognia radosnego!...

Ludy inne mają i millennia ich historii poza dniem narodzenia Chry­stusowego - ale historyczny człowiek północny narodził się rówieśnie...

Arcybistoryczny, a jednak poetycki sens tych mówień ażeby pojąć, trzeba we wigilię Narodzenia Bożego stać gdzieś na kotwicy, w jakiej za­toce portu idolatryjnych jeszcze do dziś Ludów i Mocarstw, i od strony jednej uczuwać idące ponad falami resztki odległego Tyfonu, a od drugiej słyszeć echa armat chrześcijańskich, ku uczczeniu święta przez noc całą grzmiące z okrętów... i dymy ich biało się ciągnące ku pagodom miast widzieć samotnie.

Historia albowiem nie tylko była, lecz i jest, i dlatego z pisanych do­kumentów udziela się w niektórej części swojej.

TEKST

ADAMIE! TY BOŻY KMIECIU,

TY SIEDZISZ U BOGA W WIECU,

DOMIEŚĆ NAS, SWE DZIECI, GDZIE KRÓLUJĄ ANIELI: TAM RADOŚĆ,

TAM MIŁOŚĆ, TAM WIDZENIE T

WÓRCY-ANIELSKIE, BEZ KOŃCA!...



TU - SIĘ NAM ZJAWIŁO DIABLE POTĘPIENIE...

Sielskość ma i mieć zawsze będzie osobny urok, tak dalece, że oto i w jednym z najdonioślejszych pieśni nastrojów czuć się dawa i nie prze­staje być wdzięczną. Przyczyna tego arcygłęboko leży, bo jeszcze w niejakim szczątku pierwotnej religijności ludzkiej z tak zwanego biblijnie patriar-chalnego czasu.

Jest uwarunkowaną naturalnie, samym sielskim życiem, pewna mo­ralność... i ta ma zarazem uroczą stronę dawności swojej, czyli pier-wotności, i ma niemniej swoją ograniczoność, jak wszystko, co natural­nym jest. Arkadia pozostanie żywiołem poetyckim i utęsknieniem tego złotego wieku, który jeszcze pod jej formami nawet prorokującemu poniekąd Wirgiliuszowi objawił się - ale ona za późno w historyczny interes Grecji wejdzie, ani na czas Ligi-Achejskiej nie pojmie!... Naturalnie poniekąd moralnymi pasterze ażeby bywali, to jest im od patriarchalnej podane tradycji, lecz Zbawiciela światłość na niebiosach poleciła i paste­rzom iść do Betleem...

Naiwne zaś podanie u polskiego ludu przechowywa się, że byli to właśnie pastuszkowie słowieńscy (!).

Wyrys pierwszego człowieka, jakokmiecia Bożego", zasiadającego we wiecy u Najwyższego, mniemam, dla każdego czytelnika, który nieco bliżej Homera poznał, zdaje się być jego samego ręką na polskiej ziemi i polskimi utworzonym słowy. Nic równego nie ma temu ustępowi pieśni Boga-Rodzica w całej pięknej literaturze polskiej.

Sioło też, we właściwym onego rozumieniu, oprócz niektórych szczęs­nych momentów u Izraela, kiedy każdy pod własną spoczywał figą, oprócz pelazgijskich chwil Arkadii, szybko w poezję przeszłych, nigdzie na świecie całym tak istotnie bytu swojego nie miało i nie ma, jak w Polsce. Germańska wieś od najdawniejszego swego początku i zawsze, i do dziś, była i jest małym miasteczkiem-burgiem. U latyńskich ludów wieś jest villa... Tak wsi właściwej nigdy i nigdzie nie było, oprócz w Polsce. Przymioty tego osobnego charakteru i ujemne onegoż strony stanowią jedną z najważniejszych tajemnic historii narodowej.

Jeżeli zaś tak jest i dotychmiast, jakaż to musiała być wiosenna i świeża młodość, cała kwiaty białymi wonna i pierwotna, za onych dni, w których do pierwszego człowieka śpiewał Słowianin: „Adamie! ty Boży kmieciu."

Poeta też (wedle mojego sposobu rozdzielania Boga-Rodzica na części dwie) skłania się tu do tej najpierwotniejszej głębi ducha narodu i uświęca ostatecznymi widzeniami rzeczy niebieskich.

Kadłubek w tym zda się mówić sensie o Świętym Wojciechu, że „ - - Polaków jako młodziuchnych we wierze wzmocnił."

Domieść nas, swe dzieci, gdzie królują anieli.

Co do próśb o spół-królowanie ze światem anielskim po bło­gosławionym żywocie, te zapisywane bywały na grobowcach królów jerozalemskich, a przeto później od naszej wielkiej pieśni.

Mądre tedy jest (kreśli Skarga) w tej pieśni wszystkiej wiary wkrótce wyznanie, utwierdzenie nadziei i nauka pokuty, trzeźwa i roztropna mo­dlitwa."

Dalej zaś wymownie dodaje tenże o przymiotach rycerskich tegoż utworu, co dało nam na myśl do poszukiwań, czyli się on nie z dwóch składa części, i na tym jest rozbiór nasz osnuty.

WTÓRA CZĘŚĆ


TEKST

NI SREBREM, NI ZŁOTEM NAS Z PIEKŁA ODKUPIŁ,

SWĄ MOCĄ ZASTĄPIŁ.

DLA CIEBIE - CZŁOWIECZE - DAŁ BÓG PRZEKŁUĆ SOBIE

BOK, RĘCE, NODZE OBIE.

KREW ŚWIĘTA SZŁA Z BOKU NA ZBAWIENIE TOBIE.

WIERZŻE W TO, CZŁOWIECZE, JEZU CHRYST PRAWY

CIERPIAŁ ZA NAS RANY.

SWĄ ŚWIĘTĄ KREW PRZELAŁ ZA NAS CHRZEŚCIJANY.

JUŻ NAM CZAS, GODZINA, GRZECHÓW SIĘ KAJACI,

BOGU CHWAŁĘ DACI,

ZE WSZEMI SIŁAMI BOGA MIŁOWACI.

MARYJA DZIEWICA, PROSI SYNA SWEGO,

KRÓLA NIEBIESKIEGO,

ABY NAS UCHOWAŁ ODE WSZEGO ZŁEGO.

WSZYSCY ŚWIĘCI, PROŚCIE,

NAS GRZESZNYCH WSPOMÓŻCIE,

BYŚMY Z WAMI PRZEBYLI,

JEZU CHRYSTA CHWALILI.

TEGOŻ NAS DOMIEŚCI, JEZU CHRYSTE MIŁY,

BYŚMY Z TOBĄ BYLI,

GDZIE SIĘ NAM RADUJĄ JUŻ NIEBIESKIE SIŁY.

AMEN, AMEN, AMEN,

AMEN, AMEN, AMEN, AMEN.

TAKO BÓG DAJ,

BYŚMY POSZLI WSZYSCY W RAJ,

GDZIE KRÓLUJĄ ANIELI.

Dzieląc pieśń, jak dzielę, na części dwie - i nie tylko że dopuszczając, ale budząc, aby kto ode mnie lepiej to arcydzieło pojął i rozejrzał, wypowia­dam myśl moją, wtóra część od słówNi srebrem, ni złotem..." rozpoczyna się, a po tej jednowierszowej pauzie:


Tu się nam zjawiło diable potępienie!


I która to pauza pomiędzy dwoma całego poematu częściami stanowi przedział, jakoby pomiędzy chórami dwoma w starożytnych lirycznych utworach obrzędowych.

Zaś, o ile cała moralna strona pierwszej części opiera się na pojęciu pracy i trudów, o tyle ta druga mówi wyłącznie o Ofierze.

Kolorytu sielskiego i kmiecego nie tylko w części tej nie ma, ale założone jest jako główny wstęp nieufanie w srebro ani w złoto... Jest to po szczególe chór-rycerski, chór wyłącznie dla rycerskiego skreślony stanu i towarzystwa. Tak dalece, mniemałbym, że naprzód całą pierwszą część lub początkową litanię śpiewało razem wszystkie zebranie głosów, a wtóra część stan-rycerski intonował; że przełamywały się dwa chóry pauzą... i zamykało się nareszcie odśpiewanie całego tekstu znowu litanią, którą spotykamy w końcu hymnu, ale która już jest ze wszech miar widocz-niejsza i w jej formie, i w sensie.

Nie ma tu już w części tej: „Adamie! Ty Boży Kmieciu..." - ale jest, z osobnym tonem, zagrożenie: „Ni srebrem, ni złotem..." - dziwnie o wiele i wiele późniejszemu podbrzmiewające wyrażeniuni z roli, ni z soli..." Tajemnicze bo jest wzajemnictwo tych szczególnych w epopejach narodów wierszy, tonów i wygłoszeń, na których cała harfa wyłącznej jakiego narodu energii stroi się!...

Podział takowy pieśni, o którym dosłownie Skarga nie mówi, zdaje się on jednakże widzieć lub mieć przed oczyma, skoro dwa przyznaje charak­tery utworowi temu: katechistyczny i wojenny. Lubo dwu tych razem pod właściwym stopniem wystosowanie stanowiło jeden, albo mało, albo nieumiejętnie dziś czytelny: to jest charakter rycerski.

Szczegóły pod tym względem tak zatarte, jak to bywa i poniekąd być musi z dawnymi arcydzieły, których delikatniejsze zarysy przez czas tępieją i - tylko grubsze gdy widocznymi - czyni się rodzaj palimpsestu wymagającego od-czytania na nowo. Sprawa, o której już w tej naszej pracy mówiliśmy.*♦„Postęp twórstwa warunkuje się postępem czytelnictwa." Patrz wyżej, we Wstępie.

Za czasów bliskich Arturowi albo Wielkiemu Karolowi wystarczało rzec wyraz ten: rycerstwo-kawalerskość - ażeby nie było potrzeby do­dawania, to stopień jest historycznego kapłaństwa i nabożności. Figurę pamięci na sakramenta miało rycerstwo każde, jako to: chrztu - w łaźni rycerskiej, bierzmowania - w dotknięciu mieczem nagim, przy­jęcia w zbór i w uczestnictwo Ciała-zbiorowego - w uczcie-okrągłej, mistycznego małżeństwa - w idealnym dla damy uwielbieniu i przeto uczczeniu niewiast... Inwestyturę też swoją w pasowaniu, czyli zapięciu pasem bioder, na znak wzięcia się do dzieł rycerskich.

Gotował się też rycerz w duchu do spraw swoich, a tego wielki teolog Wu j ek nie potrzebował za czasów swoich opowiadać, i do niego to wyłącznie nie należało; jednym wszakże pióra pociągiem o Boga-Rodzica powiedział dość, skoro :

«KATECHIZMEMjPOLSKIM»

- nazywa.

Dla tych to samych powodów pióra późniejszego duchowieństwa albo, że tak powiedziałoby się, i nie-do-pasowani poniekąd pisarze - znajdowali w Boga-Rodzica teologiczno-filozoficzne usterki i niewłaściwości. I dla tejże przyczyny śpiewanie tego arcydzielnego rapsodu z wolna wychodzi z użycia pod epokę, w której zakonność rycerska ustępuje z szeregów tak nazywanej po dziś regularnej armii państwowej. W sposób, z nie-odczytanego słowa: „Rycerskość lub Kawalerstwo", zatrzymanym naprzód zostawa sens rzeczy, a potem podawanym w podejrzenie i do wy­ziębionej doprowadzonym obojętności.****«Jest to zaiste że zupełnie nowy wynalazek, za cel mający... wyniszczać poczucie istotnych potrzeb umy­słowych..." (Patrz wyżej, we Wstępie.)

Dobre poselstwo Chrystusowe, na cierpliwości, znoszeniu uraz, lubo pogłównie na nieustannej miłości oparte, nie dopiero wtedy dotknęło było sumienność wojskową, kiedy Ojcowie Kościoła osobnymi trak­taty rozstrzygać musieli, czyli znak honorowy militarny godzi się Chrześcijaninowi albo nie godzi przyjmować i nosić?? (patrz O wieńcu).


Ani też zagajenia takie, dopiero na osiem wieków przed Boga-Rodzica i dopiero - mówię - wtedy zatrzęsły sumieniami ludzi mieczowych, kiedy już Maksymilian z Mediolanu do Galii z legionami rzymskimi wchodził i w Octodur (dziś Martigny dans le Valais) zatrzymał się i gdzie jemu Dio­klecjan zaciężny legion Tebańczyków pod Maurycym nadesłał był Wtedy albowiem już przeszło tysiąc żołnierzy, mieczami wyciętych co dziesiąty z szeregu, uzasadniło było znajomość rycerskiego rzemiosła, taki od reszty legionu do Imperatora pisząc Ust:

Twoimi jesteśmy żołnierzami, o! Imperatorze, ale wypowiadamy otwarcie, jesteśmy i Boga wojskiem. Powinność wojskowego Tobie oddawamy posłuszeństwa; życia nie­winność - Jemu. Od Ciebie, Cezar! płacę bierzemy, a istnienie od Najwyższego...

W odpowiedzi, że cały legion do szczętu wyciętym został, nie tylko już ślad mamy historyczny, że wątpliwości takowe teologiczno-moralne pod­noszonymi były, ale że i swoją miały solucję. Atoli nie dopiero w on czas kontrowers tak wielki i historyczny począł się był i doskonałego rzymskiego legionistę obchodził. Nad Jordanem jeszcze, gdy Jan chrzcił i kazał (patrz u Łukasza Ewangelisty, III 14), pytali go też i żołnierze, mówiąc:

a my, co czynić mamy ? -

I rzekł im - żadnego nie bijcie potwarzając, ale na żołdziech waszych przestawajcie."

Większy wszelako i do rozwikłania w pozornych sprzecznościach swych trudniejszy bez-kierunek i zeń idący smętek owładnął był nie owe orły udyscyplinowanego wytwornie żołnierza rzymskiego!... Całe tam albowiem społeczeństwo organicznymi członkami ruch przyjąwszy nie dawało przez to samo zaciemniać prawd i uczuć, lubo twardziej decydowało i walkę.

Ale ku Północy i śród ludów na poniekąd bezorganicznym pospolitym ruszeniu opierających wojenne siły narodu - czyli przeto tam, gdzie bo­haterski osobisty zapał mniej się na świadomym opierał posłuszeństwie -doktryna chrześcijańska zasmuciła (wyraz jest historyczny), „zasmęciła" półbóstwo bohaterskie. W Odyna ojczyźnie po prostu i twarz w twarz na pojedynek wyzywał Odynowicz nowego boga...

Znane jest to przesilenie dnia z nocą w Skandynawii, niedostępne do dziś dla historyków, tak zamkniętą była na czas.

U Słowian też ku Południowi wyśpiewywał pobity wojownik smutki swoje...

Krugulce święte wypłoszył z gaju,

Sprowadził bóstwo z obcego kraju,

Jedne rai Towarzyszkę

Mieć - na całe ścieżkę

Od Wiosny... do Marzanny!

Czas zaś nie tak prędko przemienia się tam, gdzie organicznie społeczeń­stwo nie rusza się, lecz pogłównie na uczucia przetworzeniu albo na ogólnej opinii opiera postęp. Myślę, Bolesław Wielki organizacją rycerstwa i wielce się zajmował, i wiele jej dopełnił, skoro i łaźnię-rycerską (wytłu­maczoną nieco po mongolsku przez kronikarzy i pisarzy polskich), jak mógł, tak postanowił.

Wszelako zakon ten rycerski, widoczna, nie rozweselił się był jeszcze w Prawdzie nowej, i że stary smętek heroicznego zuchwalstwa niezupeł­nie musiał być za czasów apostolizacji św. Wojciecha odrodzonym, jeżeli za reakcji przeciw-chrześcijańskiej wystąpić i zwyciężyć on nie mógł, owszem, jeżeli Masławowi dozwolił podchwycić się kosami gminy. Tu­dzież - jeżeli jeszcze Bolesław Zuchwały towarzyszów i rycerzy znalazł w zamachu swoim na świętego Stanisława u ołtarza, a którzyni srebrem, ni złotem..." - podobno - nie gardzili.

Śród takich to żywiołów Ad-Albert, z rodu i ukształcenia zupełny pa-trycjusz, a przeto świadomy historycznego rozwoju prawdy chrześcijań­skiej, lubo - jako apostoł - zupełnie prosty i pokorny sługa, stał się i po­ciechą-wojska (Wojciech).

We wtórej przeto części hymnu Boga-Rodzica - a która, według mojego rozglądu, zda mi się być pogłównie rycerskim instrumentem - do uważenia jest to, nie mówi się już: „człowiecze zbożny", lecz tylko: „człowiecze":

wierz że w to, człowiecze

- i wyżej:

dla ciebie, człowiecze -

i że po pierwszy raz w całej pieśni użyte jest nazwiskoChrześcijan" w ogól­ności:

Swą świętą krew przelał za nas, Chrześcijany!

Widoki też przebitych rąk, boku, stóp, krwi lejącej się i ran niezamknionych- w zbliżeniu zupełnym pokazywane w tej części wtórej, która za swą treść ma natchnienie ofiarą, gdy obrazów tychże w części pierwszej, która samym streszczeniem jest głównych prawdy tajemnic, wcale nie ma. Lecz opiewa ona pogłównie trudy a prace dla tryumfu wiary, tudzież tryumf sam i zeń spadkobierne dary.

Jakkolwiek i tu, ze stałą w ciągu całej pieśni wiernością Pismu Świętemu, autor w tym ustępie obziera się także na List pierwszy Ś. Piotra apostoła, poniekąd do ojców tych Polaków pisany, dla których Boga-Ro-dzica skreśloną była, i jest...

Albowiem bezpośrednio pisze Cephas też same słowa do wybranych przychodniów, rozproszonych po Poncie etc, etc:

(118) „Wiedząc, nie rzeczami skazitelnymi, złotem albo srebrem, jesteście wykupieni..." („ni srebrem, ni złotem" w pieśni);

(19) „Ale drogą krwią, jako baranka nienaganionego..." (w pieśni: „ Jezu Chryst prawy", wyraźnie, żeprawy" v. „nienaganiony").

Od zamknięcia ustępu pieśni, który właśnie rozebrać staraliśmy się, poczyna się już przyśpieszać rytm, jakoby gotującego się do wielkiej próby męża westchnienie.

Nareszcie stanowcza jakaś nadchodzi chwila - pieśń mówi:

Już nam czas!... godzina

...grzechów się kajaci,

Bogu chwałę daci,

ze wszemi siłami Boga miłowaci... *

To wybicie godziny i to wszystkich sił nawoływanie niewątpliwie, stanowczą - i nie za wiele powiem: przedwojenną - określą sytuację. Co więcej, długo jeszcze potem trwał ten sposób prowadzenia wojny i bitwy, od dojrzałego a jedynego uderzenia i ciosu zależało całej sprawy rozstrzygnięcie. Takowy zaś leżał we wewnętrznym uczuciu chwili... doktryna, którą wyraźnie wypowiada Dziewica Orleańska przed jedną z bitew swoich i podobnież woła, żejuż czas!"

A skoro tu dochodzi Boga-Rodzica, w tej wtórej części pieśni następuje jeszcze to konieczne nie-do-ufanie dojrzałości ofiary swojej i ta prosto-tliwa obawa, która bywa prawdziwego nieraz męstwa towarzyszką:

Maryja Dziewica! prosi Syna Swego,

Króla Niebieskiego,

Aby nas uchował ode wszego złego...

A następnie, tak jak na początku, litanijne zamknięcie hymnu:

Wszyscy święci, proście


I dopiero po pierwszy raz w całej tej pieśni, przez ciąg i jednej, i drugiej jej części, bezpośrednie do Chrystusa Pana zawołanie - ostateczne i jedyne:

Tegoż nas domieści, Jezu Chryste miły!


Mistrzowskim zapewne jest to układem, na końcu dopiero znajduje się bezpośrednie słowo do Najwyższego, i że przez cały hymnu ciąg modlitwa idzie hierarchiami i wstawieniami się, jakoby coraz we wyższe kręgi niebieskie. Ale śmiałbym uważyć, to zarazem okazuje, że nie kreślona ona jest o tyle dla bezpośredniego kapłaństwa ołtarzowego, ile właściwiej dla chórów ludu i dla stopnia rycerskiej pobożności.

Co zaś znaczy po siedemkroć wyśpiewywane «AMEN»?... - to, wedle mojego rozpatrzenia budowy poematu, tudzież symboliki pierwo-chrześci-jańskiej, zdawałoby się, dodane to było już po śmierci św. Wojciecha. A może zwłaszcza w onej bitwie pod Santokiem wygłaszane, gdzie (mówi Długosz) Polacy, skoro Pomorzan zwyciężyli, modlili się śpiewając: „m laudem et gloriom sancti Adalberti".

I że siedem «AMEN» oznacza siedem włóczni, którymi zapieczętował męczeńsko ten święty swoją drogę na ziemi.

Nareszcie do uważenia jeszcze jest, po wyśpiewaniu onych to siedmiuamen" mówi pieśń:

...TAKO, Bóg daj,

Byśmy wszyscy poszli w Raj,

Gdzie królują Anieli.

Inaczej albowiem, cóż znaczyłoby «TAKO»?...


Tu, zapewne, dołączyć należy odniesienie do znanych i częstotliwie cytowanych słów naszego proroka o całości pieśni Boga-Rodzica, a mia­nowicie tych, gdzie Skarga świetnie wylicza, czego dopięli Polacy przy pojęciu i rozgłosie tego hymnu. I że przetopotomkom przykład zo­stawili, którego jako naśladują, niech się sami sądzą" -


Pisałem w Paryżu, 1873