w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

[O TŁUMACZENIACH Z BYRONA]


To, co dziś i teraz piszę o tłumaczeniach Byrona i Wielanda, uważ jako przypadek. Nie powinien bym jeszcze nic pisać, to jest: nic wiedzieć, bo czas jeszcze nie nadszedł ku temu.

Czas nie nadszedł z powodu smutków i kłopotów moich - te ciągną się. Czyli nadejdzie czas ? - nie wiem - skoro nadejdzie, powiem i porządniej w tej mierze wyrażę się.


Co krok rażą mię dwie rzeczy:

Niesłychana łatwość rymotwórcza, rzecz zdradliwa u Polaków - rzecz przerażająca w plemieniu, które, samotwórczości nie dość wyrobiw­szy, może, jak chce i kiedy chce, umiewać, co chce. Zaiste, dziwić i wy-dziwić należy, jak? przy tyla przyrodzonej zdolności do brania, można było jeszcze swoje, choć w okruchach i resztkach, utrzymać. Patrz na egipskie pomniki kute z granitów i bazaltów - co to za mozół?... ale też

jak niesłychanie swoje własne! - - - Zdawałoby się, że opór jest rękojmią

własności.

2. Gdyby nie upadanie w powszedniość wyrażeń i zwrotów, tudzież nie nierówność muzykalna, podobna do złej korekty, byłoby to prześliczne tłumaczenie!! - słowem, mało brakuje, ale właśnie że dlatego winą jest tłumacza, że tak mało.

Gdyby brakowało więcej, byłoby to bardzo łatwo przebaczyć.

Wierność jest ścisła, czytając po kilkanaście wierszymniejsza, czytając całe pieśni. Czy tłumacz się nad tym zastanowił? Kryje to zna­komitą prawdę estetyczną!...

Ale - co? myślę, byłoby najpożądańszym, to, że skoro tak niezwykły tłumacz znajdzie się, powinien by już dziś nie samo dawać tłumaczenie.

Może osobne mam prawo mówić o Byronie, którego gdy wszyscy za­pomnieli i nieledwie że pomiędzy przedwczesne starozakon-ności policzyli, był przecież głos wcale że inaczej o nim i rzeczy jego sprawozdający...

Okrom Ciemności (Darkness), Snu )the Dream), tłumaczonych przez Mickiewicza, oprócz Beppa i pomniejszych utworów, nic skończonego nie ma w Byronie, tak jak oprócz Grażyny, Śpiewu Wajdeloty i kilku kart Ta­deusza, nic skończonego nie ma w Mickiewiczu!

Ale to nic nie znaczy!... Poeta nie zawsze może i ma radość być sztuk­mistrzem, a prawie nigdy to od niego samego nie zależy.


Gdybym tłumaczył Childe-Harolda - to napisałbym drugiego prozą--krytyczną - - obok - - (najskończenniejszym poetą polskim jest nie Mic­kiewicz, Zygmunt, Juliusz etc, etc, ale Fredro!!!). Gdybym zaś, mówię, tłumaczył Childe-Harolda, napisałbym drugiego takiego prozą-krytyczną obok - byłoby to tłumaczenie korzystne dla współczesności.



Np. jakie to piękne i głębokie w obliczu krytyki, a jakie to ułom­ne i liche w obliczu estetyki, że Childe-Harold nieustannie się prze­rzuca z ulic Kadyksu pod Parnas i z haremów do górali grec­kich?!!...

Nic nie ma ułomniejszego estetycznie i głębszego filozoficznie... *****************


Człowiek, który do dna spojrzał w oczy hiszpańskiej dziewki i odbity o dno owe powraca oczyma szukać architektonicznego profilu Minerwy greckiej... cala historia jest w tym!! Człowiek, który przez jed­wabne szpary haremowych zasłon wniknął i odwraca oblicze ku twardym góralom wyżymającym chusty swoje przy ognisku!... Warte by to tłumaczeń rozległych jak poemat cały i godnych czasu swego.



Byron w Childe-Haroldzie był rycerzem błędnym umiejętności nie znanej ongi... szukał historiozofii! - wielki poeta! - istnie wielki! - szukał on umiejętności nie znanej za dni jego - obiegał pobojo­wiska i zamierzchy epok i pokładów moralnych ludzkościi zasnął tam, gdzie ta droga za dni jego kończyła się, to jest w Grecji bliskiej odrodze­nia!...

Nigdy nie żałuję, że narodziłem się, gdy on umierał, ale że umierał, sko­ro się narodziłem.


1865