O DEKLAMACJI
Czytelny Ludwiku!
Wysokoście ostateczne słów do Uranii dźwięczą...
Wysokoście, mówię, ostateczne prawdy, zdawałoby się, iż nie znoszą tonu człowieczego i że się w udzielny rytm osobnym rządzony prawem od-noszą, od-wołują.
„Ziemia, około osi swej obracając się, krąży naokoło słońca"... Słowa te, ile ich jest, rzeczone i wygłoszone, i obwieszczone jakimkolwiek bądź wydźwiękiem i jakąkolwiek bądź (jak to mówią) DEKLAMACJĄ... nie mniejsze i nie inaksze wrażenie na słuchaczu wywrzeć mogą albo powinny.
Ale - jeżeli wysokoście-ostateczne prawdy odrywają się i ulatniają w porządek wyższy, jako nasienie palm samotnych odrywa się od drzew i unosi, i zapada wedle osobnych praw — to zaiste że w kierunku coraz to niższym coraz dzielniej ton i wydźwięk, i wypowiedzenie, i (jak to mówią) DEKLAMACJA obowiązującymi są.
Do dziś są całe wiersze Malczewskiego zupełnie nie znane i zupełnie nie rozumiane nawet w ich sensie nieledwie gramatycznym - i całe karty Malczewskiego nie pojęte w ich poetycznym sensie z tej to właśnie przyczyny, iż są nieumiejętnie czytane. Jeżeli zaś tak jest z Marią Malczewskiego - to jest z poematem, który ze wszystkich utworów poezji polskiej najwielokrotniej wulgaryzowanym był i jest -tedy matematycznie określić można i godzi się, że okrom OKŁADEK-t omów i KILKU stronic w ucho krzyczących na początku i na końcu poematu, wszystko zresztą w całej polskiej poezji nie odczytane bywa.
Są, którzy mniemają, i ja liczę się do mniemających, że właśnie iż jedyną człowieczą najudzielniejszą własnością jest... nie początkowanie... nie zamach ducha... lecz samego choćby onego początkowania DOPEŁNIENIE!
Ktoś mówił mi w tych czasach o wielości krwi wylanej na Krecie w Kan-diotów zamachu spółczesnym - miałem nielitość odpowiedzieć mu, iż znam rzecz trudniejszą daleko... to jest... łepek od szpilki, ale dopełniony - ale skończony - ale cały... i okrągły jak glob, który pod nogą czuję, i okrężny jak słońce, które mi w źrenice promienieje...
W tak zwanym kursie, a poniekąd programacie moim O J. Słowackim, który dlatego wypowiedziałem słowem żywym przy otwartych drzwiach dla wszystkich, aby mi za próbę służył — i który (co się prawie że nigdy nie zdarzyło, jak Emigracja istnieje) zawdzięczony mi był motu-proprio adresem podpisów wszelakiego wytworu i rodzaju... — w kursie onym moim zastrzegłem był i poniekąd określiłem liniami szerokimi główne moje o czytania-sztuce pojęcie...
Tak, o! Ludwiku - czytanie pocznie być coraz więcej nową i zupełną sztuką.
Inaczej stać się nie może przy rozpowszechnieniu i przy gwałtownym przyśpieszeniu owoców tłoczni dziewiętnastego wieku. Tak jest - o! Ludwiku...
Mniemano - śmiem dodać: mniemano dotąd - iż tak nazwana deklamacja jest jakowymi umiejętnym wygłaszania-sposobem, i wystarczającej
przeto definicji tej pracy napotkać trudno. Poszło to z błędnych o słowie, rytmie i o prozie pojęć.
Co do mnie - wnoszę, iż de-klamacja właściwie re-klamacją i re-klamacji-sztuką zwać by się powinna: idzie albowiem tu po szczególe właśnie o to, ażeby słowa pisarza tak wygłosić, jak duch pisarza onego poczynał je...
De-klamacja właściwa tym sposobem wedle osobnych pojęć moich: zaklęciem ducha jest.
V
Urodzony, niejaki podróżnik z Polski (z którym raz w theatrum w Paryżu byłem), mówił mi kiedyś, że go nudzą te nienaturalne deklamacje Racheli w Koriolanie i że, co najlepiej lubi on wieczorem, to naturalne po prostu kobiety, tańczące zwinnie w ubraniach krasnych, jak we Weselu w Ojcowie na scenie stołecznej polskiej.
Zaiste - na tak osobny przygłos-woli obywatelskiej nic skrzętnego nie można odpowiedzieć. Naturalność owa jednakże ma to do siebie szczególniejszego, iż przez wszystkie wieki dziejów, aż do teraz, nigdy jeszcze i nigdzie podróżnik żaden nie obaczył naturalnego ludzkiego społeczeństwa, a przeto słowa, tonu i wydźwięku mówienia.
Mniemałem i pisałem 1869