O BROSZURZE «POLSKA I PANSLAWIZM»
DO ALBUMU
Ze łzami w oczach czytałem to poczciwe (kobiece!) pisemko ale nie warto pisać o tym; nie dla przedmiotu - owszem - tylko dlatego, iż nie ma dla kogo. Polska i Panslawizm,
Kto tego zapragnie? Komu potrzebne? - do albumu chyba dla jednej osoby - bo prawdy nikt w tej naszej rycerskiej, piśmiennej Polsce nie ośmieli się wydrukować, dlatego iż mu to w jego osobistych skłonnościach umysłowych wstrętnym cokolwiek być mogłoby. to
I tak np., czemu to nie zaczęto artykułu owego od tych uwag:
„W latach bieżących pojawiła się książka po francusku dalej książka generała L. Mierosławskiego - dalej książka XYZ - dalej Obwieszczenie Sekty p. Andrzeja Towianskiego już z poddaństwem formalno-politycznym Imperatorowi Rosyjskiemu.” O sprawiedliwości i Monarchii popularnej -
Nie panslawizmu to doktryna tak pociągliwa i silna, ale ułatwianie najskrupulatniejsze gam i cieniowań, od najlżejszego tonu cieniu aż do brudu, jest oną siłą pod tytuł jakowy najwyraźniejszy ostatecznie potem podciąganą.
I bielizna tak się na najczyściej utrzymywanych piersiach brudzi nieznacznie.
Pierwszy autor zaprzeczy tradycjom Rzeczypospolitej Polskiej i emigrację po francusku zszarga (a zacny i genialny człowiek!); drugi gminy organizm nad istotę narodu i kościelność onego wyniesie (a zacny patriota i zwycięski ochotnik, i niezłomny, cierpiący wygnanie trudne mąż!); trzeci, to jest pan XYZ, pomiesza pojęcie poświęcenia z pojęciem krewkości - a pracował na grubą książkę i pięknie też wydrukowaną; czwarci pochylą się aż do butów imperatorskich (a bohatery i prawie meczenniki) .
I dopiero to wtedy liczyć można na to, że odezwie się głos broszury na karcie 17...Panslawizm i Polska
„Żaden naród nie posiada tak jasnych pojęć o prawie między-narodowym, o celu istnienia, o obowiązkach i...” - nie wiem jeszcze o czym!...
Cóż z tego?
Zaiste że, jak mówi autor czy autorka tej krytyki:
„Niepodległość Polski jest to?... wolność nie-należenia do zbrodni międzynarodowych i nie-pomagania... nie-podnoszenia... nie-podwajania... nie-przeistaczania... nie-roztaczania... i nie-przyłożenia ręki...” etc. (patrz 17 kartę broszury).
Słowem wszystkie nie... ale własnowolnie bezwładne!
Bowiem gdyby z tej definicji negatywnej wyprowadziło się co też kiedy na pole twierdzącego pojęcia wolności, zaraz by ten sam krytyk czy krytykująca niewiasta przerazili się zuchwalstwem i kazali być cicho, czekając cierpliwie i święcie, aż poczwary urosną, które ich do wyjątkowo zdecydowańszych myśli zmuszą. Tylko, niestety, zawsze to będzie mikroskopiczny postęp po olbrzymiej porażce!
O, nie dwa są sposoby, jakimi narody umierają, o których to sposobach dwóch mowa na karcie 5: „Dwa tylko rodzaje śmierci” itd.
Jest jeszcze trzeci rodzaj śmierci, pierwszy od owych dwóch określonych tamże i daleko wyraźniej w cytowanym Piśmie Świętym zapowiadany - tak że szczególnie dziwno, czemu katolicki krytyk pominął go?...
CZEMU?
Za mord proroczego słowa, za grzech przeciw duchowi dobremu giną społeczeństwa!... Za sprzedawanie prawdy środkowi uzewnętrzniania jej... za nieuszanowanie młodości pokoleń popisywanych w niekonsekwencje uprzedzeń własnych. Za Herodyzm...
Na karcie 7 mówi krytyk: „Ani dla jednostek, ani dla narodów nie istnieje nigdy konieczność czynienia źle.”
Ale jeżeli ludzie dojrzali, np. w 50 roku życia mogą się jeszcze o to głośno spierać, owszem, nieświadomi są wszechsubtelności tegoż apoftegmatu... co też przez to czyni się dla mających pod ową porę lat 10?... Czy (jak mówi krytyk) społeczność polska, apostolizując przez te lat ośmdziesiąt, pomyśliła też o powyższych wątpliwościach?
Wśród takich umysłów niewolniczych każde zdobycie jednego atomu prawdy pociąga za sobą koniecznie skandalu taki procent, iż ów atom zdobytej prawdy cudem ledwo zostaje prawdą, jeżeli nią zostaje!...
Piszę to dla siebie i dla Ciebie może - bo zresztą widzisz jak dalece miedzią brząkającą są krytycy, jeśli nie śmieliby tego głośno wnieść.
Niewolniki!...