NA ZGON
ŚP. JANA GAJEWSKIEGO
POLITYCZNEGO-POLSKIEGO EMIGRANTA
(INŻYNIERA FRANCUSKIEGO)
ZABITEGO EKSPLOZJĄ MACHINY PAROWEJ W MANCHESTER
1858 LIPCA
1
Długo patrzyli ludzie prostej wiary
Na dziwowiska oświaty zachodniéj,
I myśleć śmieli: że to do pochodni
Skradziony ogień Bogu - bez ofiary!...
2
Myśleć i szemrać, że Lucifer stary
Podchwyci święte wzajemności ludów,
Nie: heroizmu i miłości-cudów,
Używszy - ale: wyzysku i pary...
3
Lecz TEMU, który jest wszystko, jest wszędzie,
Nim wszystkim-wszędzie oprzeć się poważą,
Boga pierw zranią i krzyż znowu będzie,
Drugi, a tenże sam, bo z ludzką twarzą.
4
Tak, Epopeję gdy machina zgniotła,
Zgorzałych mózgów i serc objął krater,
Potrzebaż było, by, nie jak bohater,
Zacny Gajewski-Jan zginął od kotła!...
5
Lecz nie!... śmierć Jego nie była dla zysku -
Ciał różnych ciało z jednym legło licem;
Na ziemi obcej: wyrobnik z szlachcicem,
20 Z Ofiary-synem - Synowie-ucisku...
6
Braterstwa-sztandar i tu jeszcze buja,
Żywot ze skonań tu jeszcze korzysta,
Jak gdy wygnaniec* JAN-EWANGELISTA
Śpiewał, z wrzącego kotła: „ALLELUJA!..."
Pisałem w Paryżu 1858, lipca
* Roku 95-o, pod Domicjanem Imp., wygnaniec na Pathmos wrzucony byl we wrzący kocicł.