AKT I
SCENA PIERWSZA
MARTA
Z sześciu tych krzeseł, które najszczęśliwsze będzie ?
- Z pięciu, nie z sześciu... szóste należy do tego,
Kto przyjęty jest co dzień lub pierwszy usiędzie...
- Tamto przy fortepianie... należy do niego...
Do kogo?... Naturalnie, że do fortepianu...
- Czasem się nieskończenie z mego cieszę stanu,
Ja - biedna!...
Siada na krześle przy fortepianie.
...lubo częściej śnię tych sześć foteli -
Mapy - dzienniki - skrzynki żelazne - nargile -
Almanach Gotha... włażą do mnie - do pościeli,
Jak gady pełzające lub nocne motyle,
Których odegnać trudno...
Oto - dla Bankiera
Żelazny ten kuferek, acz nic nie zawiera;
Dzienniki, skoro Konsul przychodzi z wizytą;
Dla Admirała mapę trzeba słać rozkrytą;
Almanach Gotha, kiedy Szambelan przybywa,
Nargile zaś dla Beja...
Wszystko to przykrywa
Wypłowiały aksamit i portret Hrabiego.
- Mój Boże! - Życie sobie odjąć!?... i dlaczego?
W przepaść się rzucić ? mając takie piękne usta
I oczy takie piękne...
Grzech albo rozpusta!
- Doprawdy, że grzech - - Gdyby nie bliskie stąpanie,
Zmówiłabym zdrowaśkę. - Ha! odpuść mi, Panie!...
[Wchodzi Rizzio.]
To on... on...
Panie Rizzio, wszak nuty w porządku ?
Dzień dobry - -
RIZZIO
Pamiętałaś o moim zakątku.
- Dobry dzień.
MARTA
Któż by inny pamiętał?
RIZZIO
Któż inny?
Prawda! - Tu, sama mieszkasz?...
MARTA
Jaki pan dziecinny!
Zawsze pan wzdycha sobie - ja zaś nigdy - wcale...
Bo nie ma czasu...
Niech pan zostanie sam - -
- - Ale,
Może panu potrzeba wiedzieć, gdzie jest pani
Palmyra ?
RIZZIO
Marto dobra, mów o niej - mów ze mną!
Siądźmy nieco -
MARTA
Nie chcę być panu nieprzyjemną.
- Pani na mszy, co wczora zamówiłam dla niéj,
Dlatego że dziś wilia -
(wielkiej tajemnicy!)
Co rok jest nabożeństwo w *R kaplicy,
Dnia tego, o godzinie tej samej jak teraz...
RIZZIO
A w niej co ?
MARTA
Śpiewywałam z całej siły nieraz
Na chórze - a tam zimno, bo chór jak z kamienia:
Lecz pan nie wie, że u nas zimniej jest w Karpatach
Niż tu, gdzie się powietrze daleko mniej zmienia.
Śnieg u nas prószy jeszcze - tu ogrody w kwiatach!...
- Pani tam nosi płaszczyk i z futra buciki,
A tu, widzi pan, jakie my mamy trzewiki...
- Ale pan zawsze tylko wzdycha.
Proszę pana,
Kiedyż będzie ta wielka *....msza śpiewana,
Co to już próbowano raz grać ją w katedrze...
Bez księdza ?
[
[Rizzio machinalnie gniecie trzymaną książkę.]
Panie Rizzio, niech pan książki nie drze.
Połóż pan -
To tak było: pan może pamięta,
Że mówił pan do pani Hrabiny: „Dziś będzie
Próba muzyki jednej, co dawno zaczęta
Jest u mnie." Pan się jeszcze wyraził w tym względzie
Że to jest oratorium... a pani Hrabina
Miała iść na tę próbę, lecz jakoś się stało,
Że rozmawiając z gośćmi minęła godzina,
Ja zaś wyszłam i jeszcze słyszałam niemało,
Zwłaszcza że długo Pani czekano w katedrze.
- Tak odźwierny mi mówił...
Niech pan książki nie drze...
A kiedy się skończyło wszystko - panie, panie
Gabrielu - czego pan płacze?...
RIZZIO
Zapytanie
Wyborne! - Ani pomnę, czy kiedy płakałem?!
Cóż więc dalej ?
MARTA
W kościele całym było ciemno -
Ksiądz jeden przeszedł, w ławkę uderzywszy mszałem.
Ja uklękłam, bo echa wciąż brzmiały nade mną,
Jakby tam grano jeszcze długo, jakby z chóru
Głosy szły a szły, ginąc w załamaniach muru,
Gdzie święci są i biała madonna z marmuru...
- Gromnica jedna wielka, pewno zapomniana,
Paliła się: tej płomień na kształt tulipana
Płomienistego gorzał - wysokość zaś świécy
Czyniła, że tlił jakby w posągu prawicy,
Tak jak gdy kto przez łąkę przechodząc, choć nie chce
Kwiatu zerwać, kwiat w palce garnie się i łechce...
RIZZIO
A potem?...
MARTA
Co tak pana nieustannie smuci ?
RIZZIO
Potem cóż?...
MARTA
Za chwil kilka Hrabina powróci -
RIZZIO
Zostań -
MARTA
Pan mi tak rękę ima - proszę pana! -
Jak tego płomiennego kielich tulipana...
RIZZIO
Zostań -
MARTA
Pani Hrabina już wraca.
RIZZIO
To sobie
Idź precz -
MARTA
Dziękuję panu i, jak każesz, robię.
- Ale wiedz, panie Rizzio - - patrzysz za wysoko,
Gdzie ginie wzrok i zda się, że spoczywa oko,
Jakby tam napotkało przedmiot znaleziony -
-Za wysoko pan patrzysz, musisz być zdradzony..
-
RIZZIO
Za wysoko ? - Gdzie ?
MARTA
Oto tu - -
RIZZIO
Daleko wyżéj
Dźwięki akordów idą, skoro palcem ruszę,
Wyżej od sklepień, wyżej od wież i od krzyży,
I od obłoków, tam, gdzie ulatują dusze,
Stopa gdzie ani skrzydło, ani żadne oko
Nie sięga - ani oklask... Gdzież mnie za wysoko
MARTA
Panie Rizzio, ja pana kocham — niech pan sobie,
Co chce, pomyśli o mnie...
[
Marta opuszcza pokój. Wchodzi hrabina Palmyra.]
SCENA DRUGA
RIZZIO
Czy pani w żałobie,
Czy tylko w stroju z dawnych obrazów Tycjana?
PALMYRA
Nie wiem, panie, podwójnie: bo wyszłam dziś z rana
I powracam z kościoła.
RIZZIO
Po dwakroć przepraszam
I po trzykroć: bo w wilię dnia...
PALMYRA
Którym zapewne
Nikogo nie zajmuję... którym więc przestraszam
Tych tylko, co wspomnienia dotykać śmią rzewne
Niebacznymi domysły...
Podaj nam cygarka.
- Czemu się, panie Rizzio, bierzesz do zygarka ?
RIZZIO
Myślę, że dziś już lekcja całą być nie może.
PALMYRA
Co ci w oczy ?
RIZZIO
...To, idąc od Świętego Marka,
Musiał mi tak wiatr piasku nawiać - - jak położę
Zimnej wody, nie będzie znać...
Idzie do fortepianu i, stojąc, ręką dotyka klawiszy.
PALMYRA
Pan się gdzieś śpieszy.
RIZZIO
Stąd?... Nigdzie...
PALMYRA
Czy ja mieszkam gdzieś na końcu świata,
Że stąd nie ma już gdzie iść...
RIZZIO
Pani czasem grzeszy
Przez to, co się niełatwo z wielkim stylem brata,
A co zwie się concetti... (lekcję rozpocząłem).
Styl wielki, styl szeroki jest piękna kościołem
I dlatego surowym musi być koniecznie,
Bo surowość jest całość walcząca z szczegółem.
- Tak na przykład i prawda brzmi nie zawsze grzecznie,
Choć jest grzeczniejszą w skutkach.
PALMYRA
A żeby też komu,
Zamiast kazać powiedzieć, że się nie jest w domu,
Wolał kto stylem wielkim powiedzieć: „Nie mogę
Przyjąć cię, bo mię nudzisz."
RIZZIO
Byłoby to słowo
Albo ze słów *najtkliwsze lub jak wyrok srogie,
I byłoby już tonem, muzyką, nie mową...
I byłoby już gestem, byłoby złączeniem
Wszech-sztuk: bo ton zarazem stałby się zwierzeniem.
- Wszak uprzedziłem panią, że zacząłem lekcję.
PALMYRA
A ja myślałam, że pan zaczął rekolekcje -
RIZZIO
Dalej: to, co zowiemy stylem wielkim w sztuce,
Jest stylem-Religijnym, więc cokolwiek pani
Odpowie mi, ja z owej tam wyżyny wrócę,
Ja dopłynę tam z owej, gdzie zechcę, przystani.
Powiem nawet... Czy pani pozwala?... Że wczora
O tej myśliłcm tylko głębokiej uwadze.
- Myśliłem: że stanowcza zbliżyła się pora,
Że mam dziś z panią mówić i że może zdradzę
Siebie samego...
...Mamże rozwodzić się daléj ?
PALMYRA
Jeżeli to jest lekcja?...
[Wskazuje nie zapalone] cygaro [Rizzia.]
RIZZIO
Moje się nie pali.
PALMYRA
Proszę mi dać je zatlić... Kończ pan... O czym mowa?
RIZZIO
Że jest punkt, gdzie się na ton zamieniają słowa.
PALMYRA
W chwilach takich najlepiej iść do fortepianu.
RIZZIO
Odpowiedź - jestże cała?...
PALMYRA
Jak się zdaje panu ?
RIZZIO
Pani! - niechże wiem chociaż, czy to prawda szczera,
Że dziś jest wilia trzecia i ostatnia z rzędu,
Wilia dnia, który dla niej zagadkę zawiera,
Nie zbadaną, a ważną z wszelakiego względu.
Czy wierzyć mam, że jakaś Cyganka w Karpatach
Napotkana zaklęła ją swoją kabałą
I że za godzin kilka, to jest po trzech latach,
Prawdę zaklęcia tego ujrzysz pani całą;
Że traf ów poetyczny twoją wyobraźnię
Zniepokoił - że z błahej tej idzie przyczyny
Odwłoka postanowień?...
...Widzę, że ją drażnię:
Obliczyłem wszelako słowa i godziny,
A darować bym sobie do grobu nie zdołał,
Gdybym tonąc, przynajmniej: „Tonę!" - nie zawołał,
Lubo w tak poetyczne wnikając tajniki,
Szczegóły tak poufne bez jej pozwolenia
Znając: rubaszny jestem, jestem prawie dziki,
Jestem... co pani zechce... lecz mówię z natchnienia,
Serce albowiem umie zgadywać.
PALMYRA
Niestety!
RIZZIO
Zgadło!
PALMYRA
. ..Mój panie Rizzio, pan nie znasz kobiety,
A przy tym... na cóż panu znać je?... Na co? na co?
Artystą jesteś... musisz w ciągłym być natchnieniu,
Natchnienia zaś przez Związek-ustalony tracą:
One goreją raczej w uczuciu... w cierpieniu
I w marzeniach...
RIZZIO
Więc ludzie, co tworzą dla ludzi,
Powinni ludźmi nie być?!... Zaś z rzeczywistości
Znać tylko to - to tylko - co zdradza lub łudzi.
Powinni być przeklęci w ich nieświadomości,
Ażeby świat ubawić!... I stawiąc kościoły,
Albo sklepienia onych napełniając pieśnią,
Wlec się powinni w kale jak spadłe anioły.
Czyści, o ile życia w swym rzemiośle prześnią;
Nikczemni, ile trzeźwi lub wolni od pracy;
Podli a święci - trudem zgięci... a próżniacy!
- Pani, ten wiek tak mówi, lecz wieki minione
(Z których żyjemy dotąd) mniemały inaczéj:
Mistrz brał od Boga twórczość nie w nerwy zdrażnione,
Kobieta zaś szła przy nim chroniąc od rozpaczy
I była matką chrzestną arcydzieł...
Słychać dzwonek.
Czas leci...
Pani! czy chcesz być matką nieśmiertelnych dzieci ?
PALMYRA
Fanie Rizzio, znasz tylko, co twórczość i czystość...
RIZZIO
Więc nie znam dość - - Znam panią...
PALMYRA
Znaj i rzeczywistość...
[Wchodzi Marta.]
MARTA
Pan prezydent Sobomir.
PALMYRA
Nie ma chwili wolnéj...
- Bądź, panie Rizzio, szczęśliw tyle, ileś zdolny.
- Proszę jednak mnie pomnieć... jeżeli to warto?...
RIZZIO
Przebaczyć sobie tego nie umiałbym wcale,
Gdybym zapomniał - czuję, owszem, doskonale,
Kto mię dotknął! Mniej, ile mi serce rozdarto.
Błądzą albowiem, którzy dla bolesnej chwili
Zapominają ludzi, co oną zrządzili:
Jak gdyby słowo ludzie - ludzie! - wielkie słowo
Tyle znaczyło tylko, co przymiotnik mili,
Przyjaźń - jak gdyby była przed zwierciadłem mową,
Gdzie dyjalogu nie ma... tylko własne echa
I wracająca sobie samemu pociecha,
Tam i na powrót bijąc w pierś, czoło lub oczy,
Które że są? - dowodzi promień, gdy odskoczy.
- Nie, pani, nie zapomnę jej, właśnie z przyczyny,
Że nie jej, lecz że sobie przypisuję winy.
- Ja kochałem, nie pani; błąd - do mnie należy.
U drzwi
Kiedy zaś ją odwiedzę...
PALMYRA
Chcę wiedzieć.
RIZZIO
Czas bieży
Prędzej niż bicie serca mego - więc nie umiem
Zgadnąć, kiedy? - Niech pani przeczuje...
PIALMYRA]
Rozumiem -
[Rizzio wychodzi.]
SCENA TRZECIA
Marta kładzie Almanach Gotha [po czym wychodzi. Wchodzi Sobomir.]
SOBOMIR
Jeśli przerwałem lekcję, to mi jest niemiło...
P
ALMYRA
Uwolniłeś mię, owszem, od teorii nudnéj...
SOBOMIR
Rizzio jest muzyk biegły, acz nieźle by było,
Gdyby i życie poznał talent ten odludny,
Jeśli to pewno talent? Dziś bo jest choroba
Wielkości wynajdywać, głosić je co doba,
Każdą rzecz w nadzwyczajne obracając dziwy.
- Ja takich panów Rizziów stu w familii miałem,
Choć nie dawali lekcji, jak ów nieszczęśliwy,
Tylko śpiewem, gitarą lub klawicymbałem
Zabawiali u siebie koterię wybraną,
Dla czego mniej też o nich po świecie krzyczano.
- Tak był jeden z Wyłgiełłów, po matce mój krewny,
Którego u wód słyszeć chciały dwie królewny:
Królewna portugalska i królewna szwedzka.
Ten zaś Wyłgiełło postać miał panny lub dziecka,
Zupełnie do portretów podobną Apolla,
Które się tam i owdzie we Włoszech spotyka.
PALMYRA
Czyż grywał sola?
SOBOMIR
Grywał tylko same sola...
Lecz i ta go już wreszcie znudziła muzyka,
Gdyż miał po matce we krwi to coś, coś, co czyni,
Iż nie może być dobra kucharka z hrabini,
Choćby to była w prostej Unii Lukullusów
Wnuczka lub następczyni i spadkobierczyni...
- Szkoda chłopca! - Z zamkowych upadłszy gradusów
Głowę rozbił, lecz krzyknął, konając, dwa razy:
„Nie ostatni Wyłgiełło umiera bez zmazy!" -
Co, jak jest wielką stratą - okazuje jasno...
- Koniec końców Wyłgiełły, jako rzekł, tak gasną.
PALMYRA
Chwilkę temu - przypadek ? - nie wiem - czy pustota ?
Czyli prąd magnetyczny? - lecz niechcący wzięłam
Zawsze leżący u mnie kalendarzyk Gotha
I, o przebrzmiałych myśląc imionach, westchnęłam:
Jest bowiem i feralność w wygasaniu rodów.
- Jak ów Wyłgiełło - żeby też upaść ze schodów!
- Lecz po cóż ból odnawiać?!...
SOBOMIR
A propos tych rzeczy
Feralnych czy mistycznych, które są i były,
I będą, choć rozsądek upornie im przeczy...
Czy pani mi pozwala mówić?...
PALMYRA
Ach - mój miły
Szambelanku - mów, co chcesz... choćby nic do rzeczy.
SOBOMIR
Pani! - niechże już raz wiem, czy to prawda szczera,
Że dziś jest wilia trzecia i ostatnia z rzędu,
Wilia dnia, który dla niej zagadkę zawiera,
Nie zbadaną, a ważną z wszelakiego względu ?
- Czy wierzyć mam, że jakaś Cyganka w Karpatach
Napotkana zaklęła cię swoją kabałą
I że za godzin kilka, to jest po trzech latach,
Prawdę zaklęcia tego ujrzysz pani całą ?
Że traf ów poetyczną twoją wyobraźnię
Zniepokoił - że z błahej tej idzie przyczyny
Odwłoka postanowień?...
PIALMYRA]
Przestań...
SROBOMIR]
Jeśli-ć drażnię,
To przez wzgląd na lecące chwile i godziny,
Nie zaś, ażebym palcem śmiał dotykać tajni,
Co rubaszni umieją ludzie i zwyczajni.
- Jakkolwiek kryć nie będę, ile Sobomiry
(U schyłku będąc) wielce byliby szczęśliwi,
Gdyby zasłużył który na względy Palmyry...
PALMYRA
Gasną rody, lecz ogień święty niecą żywi.
SOBOMIR
Pani!... Pod tym to względem jej słowo...
PALMYRA
Me słowo,
Że rękę tę od dawna miałeś pan gotową,
Jak brat - jako przyjaciel - -
Zaś o przepowiedni,
To oprócz ciebie - wierz mi - nie rozmawiam z nikiem.
- Mistycyzm w górę leci....
..My - na ziemi biedni.
„Im rzecz wyższa, tym wyższym się głosi językiem" -
Powiedział któryś mędrzec; nie pamiętam, który.
SOBOMIR
Pani! czyż nie klasztorne cię znęcają mury?
[Wchodzi Marta.]
MARTA
Baron Glückschnell -
SOBOMIR
Więc zgadłem?...
PALMYRA
... Skrywać nie ma racji,
Że nikt bez prób prawdziwej nie poznał wokacji.
SOBOMIR
[wychodząc]
To słowo jest głębokie: lecz dodam z przyciskiem,
Jak brat i jak przyjaciel... radzę... ręki ściskiem...
Marta wnosi kuferek na stół, a Almanach Gotha na swoje kładzie miejsce i zasłonę zasuwa.
[Potem wychodzi. Wchodzi Glückschnell.]
SCENA CZWARTA
PALMYRA
O! baronie, baronie! Nie pogardź mną, proszę,
Na kuferku opartą zastając Palmyrę.
W wiekach średnich wstydzono się rachować grosze,
Choć z królów trzech był taki, co unosił mirrę.
Złoto dziś jest już treścią, jest symbolem pracy,
Jest poezją, o której nie wiedzą próżniacy...
- Mamże słuszność ? czy tylko mówię to z powodu,
Że rachmistrzowski urząd pełniłam od młodu,
Czego już może wcale nie bywa u Sasów,
Zwłaszcza w zamożnych domach...
GLCKSCHNELL
Za tych naszych czasów
Umiemy damom prace zostawić mniej nudne:
Mąż sprawuje głównymi zarysami domu,
Których szczegóły, drobne zarówno, jak cudne,
Poruczone są paniom.
Paniom, a nie komu
Mniej udarowanemu wdzięków subtelnością.
Szczegóły bowiem świat zwykł oglądać z zazdrością
I jeśli składa hołdy finansisty żonie,
Składa je realności, składa rozsądkowi,
Miarkuje się.
PALMYRA
...Myśl moją rozwijasz, baronie.
GLTTCKSCHNELL
Rozwija ją, ktokolwiek słusznego coś powié.
Lecz - oto fraszka mała... którą u nóg pani
Składa dziś Gliickschnell baron...
PALMYRA
Poznaję... Pisani!
Ze złota wyrył głowę...
GLOCKSCHNELL
Głowę czarownicy,
Która jest kałamarzem i nóżką do świécy.
PALMYRA
Cellini mało równych pomysłów miał - mało!
GLCRCKSCHNELL
Mówią... że ta to wiedźma dziwną swą kabałą
Zaklęła już niejedną w Karpatach osobę
Na lat kilka, miesięcy kilka...
...i na dobę...
Mówią: lecz wierzyć mamże ? Czy to prawda szczera,
Że dziś jest wilia trzecia, a ostatnia z rzędu,
Wilia dnia, co dla pani zagadkę zawiera
Nie zbadaną, stanowczą z wszelakiego względu?...
[Wchodzi Marta.]
MARTA
Ali-Kurchan...
PALMYRA
Baronie - daj mi wolną chwilę,
Bym przed obiadem przyjąć mogła Indianina,
Ludzie albowiem wschodni to wschodnie motyle,
Których zaledwo dotkniesz, wraz plama się wszczyna:
Pierzchliwi i subtelni - przyjm więc pożegnanie,
Jak brat, Europejczyk...
A nie bądź mistykiem,
Ile że się od kabał strzegą chrześcijanie...
Zresztą... o tym - prócz ciebie, nie rozmawiam z nikiem!
[Glückschnell i Marta wychodzą. Wchodzi Ali-Kurchan.]
SCENA PIĄTA
[W autografie pusta karta.]
SCENA SZÓSTA
[ZERONE]
[zwracając się do portretu Hrabiego]
Lat trzy, okrągło trzy lat dobiegnie niedługo,
Jak się rozstałeś z swoim przyjacielem... sługą...
Sługą domu... choć twoim tylko przyjacielem.
Gdybyś żył!... byłoby ci co chwila za długo...
Tobie... trza było z wielkim ożenić się celem
Lub z pustelnią... Z kobietą? Nigdy...
Ja, zaiste,
Lubo hartowny bójką ze światem ustawną,
A nieraz już i zmysły stradam - więcej wprawne
W tę grę - grę, co jest równie straszną jak zabawną.
[Wchodzi Marta.]
MARTA
Don Smoktani na chwilkę wejść chciałby koniecznie.
ZERONE
To, jak roznośca gazet...
[Wychodzi Marta. Wchodzi Don Smoktani.]
DON SMOKTANI
Gwałtem i niegrzecznie,
I nieproszony wkraczam, lecz mam coś do Ali,
Którego czemu księciem dotąd nie nazwali ?
Nie wiem - byłby to więcej krok w drodze oświaty.
- Książę Kurchan zarówno jest niepospolitym,
Jak możnym...
ZERONE
Ile, myślisz, może być bogaty ?
DON SMOKTANI
Milionów jakie dziesięć.
ZERONE
Ale w tym, czy przy tym,
Guziki brylantowe ?
DON SMOKTANI
Książę na Brunszwiku
Ma również milion w każdym ubrania guziku,
Lecz tylko dwóch jest takich: Brunszwik w Europie,
W Indiach Kurchan, którego jeśli po to stawię
Prawie na tejże samej, co pierwszego, stopie,
Wyrządzam sprawiedliwość i niepróżno sławię.
ZERONE
Czyliż podobnie możnych nie ma naokoło ?
Na przykład Glückschnell?
DON SMOKTANI
Wszystko w aferach - w aferach.
O kasie wątpię... ale - dużo na papierach...
ZERONE
A Admirał?
DON SMOKTANI
Kolonie w Brazylii... daleko...
ZERONE
A Konsul?
DON SMOKTANI
Skoro będzie ministrem, wyrzeką.
Tymczasem zaś... jest konsul...
...Co do Sobomira,
Sam musisz wiedzieć lepiej: Szambelan kochany!
Kochany!... gdzieś w muzeum kamienna siekiéra
Znaleziona i napis na niej dłutowany
Uderzyły go w głowę tak silnie, iż mniema,
Że wyczytał z napisu Sobomirów miano,
O czym wątpić, zaiste, bezczelności nie ma!
ZERONE
Cóż o Palmyrze naszej mówią ?
DON SMOKTANI
Wieczór, rano,
W południe, o północy mówią...
ZERONE
Co?
DON SMOKTANI
To wiele,
Że mówią - a co mówią ? - mówią przyjaciele,
Bo przyjaciele są to wszyscy - a że wszyscy,
Mówią więc jak przyjaźni i, jako my, bliscy.
ZERONE
Don Smoktani! to system twój plotek nie słuchać
Lub wymijać je, choćby przez obejścia kręte,
Jakby świat można było przez to udobruchać.
DON SMOKTANI
Nie wiecie już, co to jest prawdziwy seroente,
Wy, postępowi ludzie, by nie rzec: wyrodni;
Wy, coście zapomnieli ojczystych zwyczajów;
Wy, mędrsi od nas, więcej praktyczni; wy, modni,
Choć z barbarzyńskich do dom wracający krajów!
- Za pięknych czasów jedno było niepojęte,
Jedno i jedno! To jest: by o swojej pani
Słyszeć mógł wątpliwego coś prawy sewentel
Ostatni ci to mówi semente: Smoktani!...
- Jego rzecz ? - polubowność, wdzięk - surpryzy małe,
Tam i owdzie oracja, gdy goście dobrani -
Dyskrecja; a jeżeli wdanie się w kabałę, ·
To ze stosownym taktem, to nie bez kozery,
Nigdy zaś owa dzika prawda!... prawda owa,
Że się jest zaniedbanym i z złymi maniery!...
Nie! Zginęła już piękna szkoła narodowa!...
ZERONE
Więc powiem ja, że mówią o naszej Palmyrze,
Iż ma adoratorów.
DON SMOKTANI
To jak w wojsku krzyże
Lub zdobyte chorągwie -
ZERONE
Mówią, że Zerone
Lekarzem był jej męża i na krańcu świata,
Pomiędzy Scyty, krzewił mądrość Hipokrata;
Że Glückschnell jest hrabiny bankierem - Admirał,
Jak każdy żołnierz, wzdycha do (- - - - -),
Skoro się pierw po szlakach dalekich wytyrał.
SCENY SIÓDMA I ÓSMA
[Brak w rękopisie.]
SCENA DZIEWIĄTA
NA PLACU
[RIZZIO]
Oddalenie przysionkiem jest do gmachu, który
Z drugim się światem łączy! - Rzeźbione marmury
Filarów i kariatyd plączą się przed okiem,
Przypominając przedmiot za nami zostały...
Owdzie ktoś przeszedł znanym ci rytmem i krokiem,
Lecz to nie ona była!... Indziej trzewik mały,
Tak znany ci, w gondolę wstępował - tam dalé
Wstążek dwie lub szal barwy, co z dawna pamiętną,
A tam - jak gdyby ludzie o niej rozmawiali:
Podobny dźwięk w powietrzu mgłą łamanym mętną...
Samotność błędom, błędy wdzięczą się złudzeniom...
Przybliża się uliczny Mandolinista.]
- Grać mi będzie!... Orfeusz wolałby kamieniom.
Dość... dość... daj ten mandorlin!... Słuchaj!
Bierze do ręki mandolinę i zaczyna grać.]
[MANDOLINISTA]
Brawo - brawo
RIZZIO
Wolę być tobą - siadaj - ja staję przed ławą...
Ty zaś, jeśli masz pamięć, jak z czoła budowy
Widać... to barkaroli nauczysz się nowéj:
Bolejesz wciąż, lecz czemu?...
-Że za ciebie ktoś o tobie śnił;
Jakby oprzeć się złemu,
Cherubinom samym brakło sił.
Żadna przecież z gwiazd, żadna,
Nie spada od chmur, lecz trwa i tkwi.
- Kabalarka szkaradna
To umyślnie... to... ukryła ci!...
Kabąlarka szkaradna
Tylko jedno to ukryła ci
Ruszaj...
[MANDOLINISTA]
A jaki, proszę, jest tytuł ballady?
[RIZZIO]
Tytuł?... Oczarowanie lub Bezsilne rady.
Zbliżają się [Admirał, Don Smoktani, Ali-Kurchan, Sobomir, Glückschnell, Konsul.]
ADMIRAŁ
Przeszła raz, z tym, właściwym sobie i jedynie
Sobie tylko, ruszeniem dziwnie tajemniczym.
SMOKTANI
do Alego
Trafnie rzekł, lubo ani myślił o przyczynie
Tajemniczości owej...
[
ALI-KURCHAN]
My, co chwile liczym,
My - wiemy...
SOBOMIR
My czar w żyłach czujemy, jak płynie.
Szkoda!... gdyby ją miały mistycyzmu szpony
Uchwycić, jak przez kratę kwiat nadto zbliżony.
GLÜCKSCHNELL
Ze mną jednym o dziwnej mawia tajemnicy.
SMOKTANI
Więc wszyscy - i jak niegdyś mężowie dziesiętni,
Wszyscy pod gołym niebem, na (- - - - -)
[Koniec rękopisu.]