8310EMIL NA GOZDAWIU
POEMA
Czymże byiby dla mnie Raj Twój cały,
Nieustannych uradowaó łoże,
Gdzie wesela czafowne by brzmiały ?
- Ale Ciebie nie byłoby: Boże!
(Z perskiego poety)I
I
To nie czas twardych w żelazie Mieczników,
Zamczysk sterczących nad sioła i chaty,
Chrzęstów chorągwi, sprawowania szyków,
To nie Epoka Lechickiej Krucjaty -
Wstrzymano hordy wschodnich najezdników!...
Ludy i ludzkość w nowe cele mierzą,
Zamki maleją do wpół rozebrane,
Pałace na nich z udawaną wieżą,
Wały się w parków zamieniają ścianę,
Śród których sarny niepłoszone leżą. - Woli i myśleń burze rozkiełznane,
Wstrząsłszy Zachodem, tętnią nad Północą,
Jakby Lewiatan w obłokach się tarzał,
Błyskami pod dwa bieguny migocą,
Heroizmowi blużniąc, że - zastarzał!...
Rozum się nie zwie siłą, lecz przemocą...
*
Nad setnie koni dzwoniących rzędami,
Które ze Wschodu ongi prowadzono,
Nad lany moździerz, wleczony jeńcami,
Bywało, pakę książek przenoszono:
Środki że inne, gdy ludzie ciż sami...
Społeczny kryształ się inaczej składa,
Nie Mars już rzymski, ni Scytów wąs kręty,
Lecz czoło waży i zbliża ogłada - -
- Damy, w szerokich sukniach, jak okręty,
Dla dowcipnego łagodne sternika,
Czerwony korek miewają u pięty,
Co pod łamiącym się jedwabiem znika.
- Komedia czasów swe odmienia sceny
I wieczna Epos brzmi pieśnią Syreny!
*
Nie z tego się Pan na Gozdawiu chlubi,
Ani się przeto zna Grafem i panem,
Iż Dziady jego, od żołnierstwa grubiéj,
W namiotach żyli pod Sobieskim Janem.
Jakim kto bogom swe serce poszlubi,
Takowych odblask ma w licach i w geście: Gozdawa Rafał zwiedził kraje różne,
Na edukacji był w niejednym mieście,
Fertur, że kreślił wrażenia-podróżne,
I miał być o nich z czasem hałas spory;
Muzy mu nawet bywały usłużne -
Lecz - żonę stracił...
...smętny był, lub chory...
Staranną grzeczność mając dla sąsiadów,
Rzadko widywał Mości-Dobrodziejów,
Był postępowych motorem Zakładów,
Obcując, patrzył, kto ci? a kto owi?...
I szkło przecierał - - lecz, krom lekkich śladów
(Od pojedynku), miał oblicze słodkie,
Włos pudrowany i ruch tak ulotny,
Jakby w milczeniu nucił lekką zwrotkę,
Lub, za dni pierwszej młodości, był psotny.
*
Wzrok mając chciwym stępiony czytaniem,
Nie był on łowów wielkim lubownikiem.
Lecz jeździł konno i dwie osób za nim,
A z tymi obcym rozmawiał językiem
(Rzecz, której wcale nikomu nie ganim).
- Nieraz widziano, jak lekkim galopem
Cwałując, konia, bywało, osadzi,
Podrzuci strzemię i rozmawia z chłopem,
Zlepszyć coś każe, coś trafnie poradzi.
Dziś się pod parku wstrzymawszy okopem,
Gdzie z Bożą-męką stoi krzyż kamienny,
Graf z konia pejczem coś ludziom wskazywał,
Idącym w pole na zarobek dzienny -
Ranek był wonny - skowronek już śpiéwał,
Droga, niewielkim chylona parowem,
Wybłąkiwała się w dali lub nikła;
Jeźdźcy coś o tem gwarzyli i owem:
Przejażdżka zwykła... i rozmowa zwykła.
II
Gdziekolwiek w muru wyniosłego szczerbie
Smukła zapuści korzeń jarzębina.
Rzucając koral swój z wiatrem po herbie
Lub gzymsie, co się starością ugina;
Gdziekolwiek mech się ściele niewidzialny
Na tępe głazy i barwę ich mieni -
Tam śpią Legendy, tam świat idealny
Nieujętymi tęczami promieni. Tło - myśl nasuwa, tło - słowo podrzuca,
Nieci uczucie wyrażone mało;
I widz sam nie wie, czemu się zasmuca ?
I czyli się co w takim miejscu stało ?
Aż czas nareszcie podanie ocuca,
Jakby niemowlę, co tam wdzięcznie spało.
- Bywa, iż nadto prawdziwe zdarzenie,
Przychodząc w pomoc, same się układa
W harmonię, której go owiało tchnienie,
A rzeczywistość unosi ballada.
- Tak gdyby zaszło i pod wałem onym,
Na ogrodzenie parku zamienionym,
Gdzie krzyż kamienny i na nim kul skazy
Z pamiętnych czasów ostatniego Wazy -
Nie byłbym zdziwion!...
...Widziano - i wielu
Widuje owdzie, o nocy pogodnej,
Postać, co ima krzyż... Tak gałąź chmielu,
Gdy wiatr dmie suchy, a liść bywa głodny,
Dotknąwszy głazu, odbiega z powiewem
Na okop gęstym wilgotnawy krzewem -A nie inaczéj i kibić, i ramię
Niewiasty - lubo podeszłej - atoli
Składnej - posuwa się i nic nie łamie
Ruchem dalekim od zła i swawoli.
Księżyc, jak srebrny rycerz swojej Damie,
Podawa promień niby rękę w zbroi -
Już są oboje na okopu szczycie...
Księżyc i ona - poniżej krzyż stoi -
A kto!... czy wiecie? po co? - czy widzicie?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
*
Nie w gwarze szkolnej chowany czeredy,
Z osobną raczej pieczą, jak szlachetni,
W parku się późno przechadza niekiedy
Syn pana Grafa kilkunasto-letni –
Ukochańszego ani znano kiedy?!...
Dwóch ma przy sobie uczonych Szwajcarów,
Ermitaż cudny nad strumieniem żywym,
Przelewającym się w zielony parów
Pod drzew doborem, tak udatnie krzywym,
Jakby traf wdziękiem i celem był narów.
– Byłoż pacholę wytworniej szczęśliwém?!
Postradał matkę w zaraniu żywota,
Lecz oto rodzic, co przemyślą tylko,
By całym mężem stał się pół-sierota,
Darów mu z każdą przysporzając chwilką.
- Wobec natury i pięknej, i silnéj,
Co dnia mu głośnych udzielają lekcji;
By myśl przybrała prąd swój nieomylny,
Dążnościom wcale nie kładą obiekcji -
Chce Graf nie tylko, by stąd była chluba
Rodu, lecz nad to wszystko „obywatel"
Pomny, że widział był Jana Jakuba*
I że z nim nawet rozmawiał w Nefszatel.
* [W autografie miał być przypisek, nie wpisany jednak przez Autora.]
III
Tymczasem indziej na sposób odwieczny,
Poza Gozdawiem, rzeczy szły powoli,
Mierzonym krokiem, jak zegar słoneczny:
Szable na miedzy i szlachta u roli –
Tryb na niewielki obręb, dostateczny
I szczególniejszą ponętny prostotą!...
- Dworki w zieleni bzów, topól i stogów,
Kładki giętkimi wyminione błoto,
Lecz zacność z chlebem i solą u progów.
Właśnie świąteczne słońce oświecało
Takowy obraz idyllo-litanii,
Dzień w dzień święcącej coś, jak w Boże-Ciało,
Gdy w modrzewiowe progi do plebanii
Matrona weszła urodna jak mało. Czy była z gminu? czy z szlachty-chodaczéj ?
Nie pośpieszyłbyś na czas odpowiedziéć;
Srebrzał już włos jej, lecz jak czółko tkaczy,
Gotowe widza postrzegłość uprzedzić -
Z jawnej tęsknoty lub skrytej rozpaczy
Westchnąwszy, dalsze wstrzymała wzdychanie,
Słuchając stąpań księdza, który z dala
Dał znak, by siadła i kończył czytanie -
- Zielenią była posypana sala,
Obrazy wkoło i u drzwi aniołki
Nad świętą wodą, jak w gnieździe jaskółki.
*
Wreszcie od krańca karty doczytanej
Uniósłszy oko, spytał ksiądz kobiéty
(Znanej, i niegdyś za obłędną mianej),
K'czemu przychodzi ? - i w drewniane szczyty
Sali poglądał spokojnie i błogo -Ona zaś, gładko kłoniąc się, odpowie:
- „Jak z dawien dawna, szłam o świcie drogą
Na Gozdaw, gdzie był krzyż - -
- - i każdy to wie
Od urodzenia, że był - ten zaś, pono
Z rozkazu Pana Grafa, obalono...
Kędyż jest?!" - rzekła ze szlochem połknionym,
Oczyma błądząc wokoło - gdy nad nią
Był obraz Świętej z włosem rozrzuconym -
Grób pusty - zorza wątpliwe, nim zadnią -
I ogrodnika postać...
...znów po chwili
Dodała jeszcze: „Gdzież go położyli?"
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
„Ilekroć w drodze ludu się natrafi,
Zapytywałam; lecz mi odrzeczono:
«To nie jest Chrystus Pan naszej parafii»
To był Gozdawski Pan Jezus - i pono
Pytać się gwoli należy we dworze...
- Gdzie od lat tylu mnie i być wzbroniono...
Mnie, co, panicza piersią karmiąc - - Boże!
Myśliłam przecie widzieć, jak dorasta!
- Krzyż mnie podpierał, gdy o późnej porze
Na wał wchodziłam, ów dawny wał miasta,
By chociaż z dala oglądać pacholę,
Albo cień jego - jak cień i topolę!...
Lecz tak zwalono krzyż, jak i mnie pierwéj,
Mnie, zaplaconę i z progów wypartę..."
Tu jej szloch mowę połamał na przerwy:
„Co te pieniądze wszystkie przy tym warte ?" Rzekła, zgarniając włos na strony obie,
A potem, czoło podniósłszy otwarte –
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
„Jak ten krzyż znajdę, to stanie na grobie!"
Dodała z siłą - -
- - Ksiądz dotknął jej czoła
Palcem - i ciche rozpoczął modlenie,
Któremu wtórzył mały dzwon z kościoła.
Po czym wszedł młodszy ksiądz, a na skinienie
Pierwszego dwojgu, wszyscy szli za brzmieniem
Dzwonu - z modlitwą, bólem i sumieniem.
IV
[Tu rękopis się urywa.]