DO TYTUSA M.
I
Byś kolorowym pyłem cień mój cichy
Do kraju przewiał - przyjść miałem do ciebie;
I przyjdę (da Bóg), gdy mniej będę lichy,
A chmur nie będzie, lub mało, na niebie,
Za model przyjdę służyć ci cierpliwie,
Siędę i będę trwał - ani się skrzywię...
II
Tylko mi rzucisz co na lewe ramię,
By zakryć serce od blasków zachodnich;
Od wschodu także, gdzie się promień łamie,
I od północnych zórz, bo łuna od nich!
III
A chcę, by jaka piękność się urzekła
Tym wizerunkiem, spotkanym przypadkiem -
I z ojców domu na koniu uciekła,
Włos przetykany mając polnym kwiatkiem;
I jako owa, co Grek ją niósł z piekła,
Chcę, by mi ramię rzuciła na głowę...
A ja bym szedł z nią w długiej limbów bramie
I widzieć nie mógł więcej nad to ramię.
Rzecz nieodjętę i alabastrowę...
20 Tymczasem szczerych mych słuchaj wymówek
I, oczekując, temperuj ołówek.
1857, lutego