w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

DO SPARTAKUSA (O PRACY)


Za dni, w których połączył człowiek dwie świata części'nicią drutu i gume-lastycznym włóknem, a wszystkie stolice kontynentu związał sztabami żela­za-za dni, w których najplastyczniejsza praca heroizmu wojowniczego jeszcze zależy od wynalazków, i nie tylko ci, którzy ramieniem mocują się z ramieniem, ale nawet i niewiasty szyjące szaty wyręczane machinami, ale nawet nawlekające igły do szycia wyręczane jeszcze maszynką do nawlekania igieł sporządzoną... za dni takowego umysłu i obrotu rze­czy napotyka się tam i owdzie pańszczyźniane pocie o pracy (czy to z Chin nawiało ? ? ?) - pojęcie:

jakoby pracą było to jedynie, co ze wstrętem naturalnym człowiekowi przychodzi przedsięwziąść, poczynać i dopełniać.

O! niewolnicy, o! ilotowie smętni: zaiste, gdyby któremu z was skrzydła Cherubinowe zarosły w ramiona... poszlibyście skrzydłami tymi ulice za­miatać. Albowiem ktokolwiek jest mewolnikiem, ten niewolnikiem pozosta-wa, choćby siedemkroć uskrzydliła go ludzkości prawda, jej przyszłość i cel.

Nie! pojęcie owe o pracy - zarówno maleńkie po literacku, albowiem nie odpowiadające na pytanie: co jest praca, i anegdotyczne, i tylko spo-strzegliwe w formie swojej, i bezidealne pojęcie - pojęcie owe zarówno (mówię) jest nie-całe, jak złe. Zaś niecałe z tej przyczyny, tylko prawda ma zaletę całości, a złe z tego względu, bez-celne (tj. bezczelne), a bez--celne, albowiem - bez-Bożne.

Wiadomo jest wszystkim na świecie, że praca odnosi się swoją dzielnością i obfitością do miary wolności: gdzie więcej wolności, tam i pracy więcej, i o ile wolniejszym społeczeństwo, o tyle dzielniejszą jest i praca.

Od pamiętającej potop Niagary do brzegów Wisły i od Nilu do Bałtyku pojrzyjcie, sprawdzenia szukając. W Persji, w Turkiestanie, na Ukrainie szlachcic ma kilkudziesięciu służących, z których każdy ze wstrętem się budzi, ze smętkiem liberię wkłada, i potem - skoro o posługę zawołasz -wszyscy biegną szukać jeden drugiego, i wszyscy stękają, i kwaśni , i nikt nie jest nigdy usłużonym. W Anglii jeden służący robi tyleż i jest bardzo zadowolony z siebie obywatel. W Ameryce on zakontraktowanym jest w to zajęcie, jak każdy bliźni jego człowiek, i wie, że może jutro kontrakt jego skończy się, a on potem robić będzie co innego, a może i prezydentem kiedyś Rzeczypospolitej być zamierzy, co gdyby uwzględnić się dawało, wotować będzie na niego obywatel, któremu on dawniej usługiwał.

To ludzie-to mężowie pokory Homerycznej... Jako Saul i Da­wid już po namaszczeniu królewskim pasący trzody-ludzie, nie półbożkowie z kartonu - bogi bez Olimpu i bez dogmatu, systematyzu­jący sobie swoje tradycyjne mrzonki, a inpetto lękający się potkać całą wiedzę oko w oko, albowiem rozsypaliby się w poziomą nicość.

Zaprawdę odpowiadam na pytanie: co jest praca?- że: praca jest to oryginalność; co jest oryginalność?-patrz moje pojęcie o orygi­nalności w kursie o Słowackim wyłożone publicznie w Paryżu, na karcie, nie pamiętam, której.

Praca jest tak dalece samodzielnością, najemnik ulicę brukujący, jeśli tylko tak jak drudzy ręką rusza, a nie wkłada w robotę swego oryginalnego akcentu... to próżniak... i do­świadczony dozorca pracy oddala go.

To pojęcie moje o pracy całe jest, bo od brukującego ulicę do Kopernika też same i jedne, i zupełne. Zaś dlatego cale, że prawdziwe: sic est.

Kto jest świadomy rzeczy, ten wie szczerze, osiem wierszy z Geor-gik Wirgiliusa kosztowało więcej pracy niż uprawienie ósmej części milionowych dóbr ziemskich, które do tegoż Wirgiliu­sa należały.

Nikt ze smętnością większą do pracy się nie zabiera, jak pańszczyźnia­ny kmieć, i wiadomo jest niemniej, co to znaczy: praca za pańszczyznę!-to czynne próżniactwo!... A jakkolwiek postawisz taką pracą piramidy, o których też ledwo że wiemy, co - jednakowoż nie postawisz taką pracą, na nogi chromego narodu ani Leonidasowej falangi. Pojrzyjcie, o! ilotowie, największego Męża-stanu, jakiego zna cywilizacja, czyliż on (Mojżesz) wy­prowadza lud na pracę, czyli OD pracy takowej właśnie, i właśnie że na odpoczynny Boży dzień!...

Pojęcie smętne, kwaśne, indyjsko-pańszczyźniane o pracy, które na wstępie wyklęliśmy i tym wyklinamy pismem, nie idzie ani z dogmatu, ani z pełnej filozofii, ani z dziejów...

Kto w pojmanie wiedzie, w pojmanie pójdzie"-mówi Apo-kaliptyk.

Pojęcie owe indyjsko-pańszczyźniane pochodzi z koniunkcji materializ­mu bursowego Zachodniego i materializmu kastowego Wschod­niego - płód jest mieszańcem!...

Zaprawdę powiadam, że Rodzic ludzkości, skazanym będąc na pracę z potem CZOŁA, miał sobie dane w tymże samym ukazie zapewnienie, żona jego da początek potomstwu, z którego narodzi się Zbawca. Dlatego to praca człowieka, lubo z pokutnego źródła pochodząca, nie tylko że się na smętnościach pokutnych nie ogranicza, owszem, byłaby niecałą rzeczą, gdyby nie obejmowała Zbawstwa - czyli byłaby bez-celną ilotów pańszczyzną!