w kontekście wyrazów (0 oznacza kontest fiszki).

DO OBYWATELA DMOCHOWSKIEGO - RZEŹBIARZA


Szukajcie, a znajdziecie.

Pozwól, Szanowny Panie, ażebym publicznie dał świadectwo jednemu z największych wynalazków, w jakie rzadko sztuka obfituje, a który winniśmy Twojemu nie ocenionemu dosyć dłutu. Mówię o tym publicznie, ażeby nas kiedyś tak potomni niedbałymi o ojczystą sławę nie nazwali, jak to już nieraz się zdarzyło względem wynalazcy kraniologii, względem samego Kopernika (lubo największego z mędrców naszych), względem Wita Stosa, pomiędzy norymberczyki Uczonego, i wielu innych w różnej sztuce, w różnej umiejęt­ności zasłużonych.

Że zaś mówię publicznie - a rzeczy sztuki nie nazbyt wszystkim ziom­kom znajome - tedy rozszerzyć się winienem nad pewnymi, ułatwić mają­cymi zrozumienie powagi wynalazku Twego, wiadomościami.

Główne, czyli pierwotne, czyli zasadnicze architektury każdej części, jak np. kolumna, łuk, porządek, ogiw... tym się od każdego innego przy­niesionego sztuce wdzięku różnią, że zarazem: wynalazkiem i odkry­ciem w jedności, czyli że historyczny czasu owoc i myśl artysty w nich się łączą.

Wiemy, jak Callimachus, rzeźbiarz grecki (koszyk pełen akantu na grobie dziewczyny młodej widząc), kapitelowi korynckiemu nieśmiertelne dał kształ­ty. Wiemy, że jońskiego kapitelu zakręcone na skroniach dwa warkocze jed­ni pisarze z stroju dziewic, drudzy z rogów barana ofiarnego (na świątyni węgłach zawieszonych) nie bez przyczyn wywodzą. Wiemy, kariatydy brankami z Kariatis, zdobiącymi pomniki tryumfalne - wiemy nareszcie, że lombardzkich kolumn strzelne kibicie z longobardzkich włóczni i namio­tów w północnych Włoch pałace marmurowe architektury sztuką przeszły.

Wiemy przeto, że sztukmistrz napotyka, najduje, wynajduje w fak­cie samym pomnik tegoż faktu, i że tak architektura cała wzrosła, i że nic w niej inaczej nie powstało, oprócz drobnych kaprysów i zepsutego smaku wdzięków, które też niczym w dziejach sztuki i do niczego nie należą, gipsem ledwo lub gipsowej wartości, że tak powiem, niedołężną myślą przylepione!...

Ogiw tylko - ta to północnych ludów zdobycz - tajemnicą dotychczas nie rozwitą, lubo od Norwegii do Hiszpanii i od Anglii sięga do Florencji.

Najrozmaiciej też pojęty i najrozmaiciej jest przyjęty, a zdawałoby się (jak śmiem tuszyć), ku rozlicznemu przekwitaniu w narodowości poje­dyncze Opatrzności zrządzeniem powołany.

Biedni - na ubogiej w architekturę ziemi polskiej - jakże byśmy inaczej ogiw polski znaleźć sobie mogli, jeżeli nie tak, jakoś Ty go znalazł, do pomnika używszy dla poległych?...

Dwie wojenne kosy dziobami w siebie zachwycone czynią nie tylko naj­piękniejszy i najwolniejszy kształt ogiwu, alei trefię próżni, ostrzami kosy zakreśloną - ale i fasces kolumn, ale i palmę łuków, na których czegóż nie postawisz?!... Otóż to i cały wynalazek - prosty - jakby niebyły - jakby Kolumbowe jajko żaden! Jakby one narzędzie z trzech złożone drewienek, którym nasz Kopernik ziemię ruszył - jakby ono starego Piasta koło, które także z czasem nam wypowie, ku czemu tam wisi na bociańcu narodowej historii...

Jeśli mnie skromność Twa, Artysto, albo czytelnika polskiego skromność zgani za porównania, które dzisiaj wydadzą się może zbytecznymi - to swo­jego czasu dzieje sztuki do tego się listu odwołają, jak to już po wielekroć, a najczęściej w Polsce naszej było!

Co do mnie, bardzoć wdzięczny jestem, że architektury narodowej pierw­szy promień nareszcie zobaczyłem, bo nie tylko w sztuce, lecz iw dzie­jach zawsze to dzień świąteczny, ile razy fenomen tej natury do wiecznego słownika monumentalnej mowy wchodzi.

Napoleon znał to, i jak Cezar (który fastigium do mieszkania swego za­stosował), tak i on podobnież rad był onym monumentalnym się językiem w księgę wieków zapisać. Kapitel francuski, albo raczej napoleoński, chciał on stworzyć: celem tego w korynckim kapitelu wyłamano liść średni i cesarslrim go orłem zastąpiono. Ale ze utwory się nie klecą, ani dzien­nym rozkazem powołują, nic więc z tego w sztuce nie urosło, i kolumna taka jest korynckim Legii Honorowej kawalerem!

Rozpisałem się, aby tym wyraźniej i przystępniej dać uczuć Twego, Panie, osnowę wynalazku, któremu że się poważyłem za ogłosiciela służyć, niech mi będzie wolno dać mu imię, tyle proste i polskie, ile sam prosty jest i polski. Więc to nie ogiw polski-ale, jednym słowem, O-Kos!

Łączę wyraz szacunku.

C. K. Norwid


W Paryżu, w Dzień Zaduszny 1849